Backcourt


O ile potrzeby pod tablicami są dla Pistons priorytetem, a tyły są bogato obstawione, to otwarte pozostaje pytanie kto będzie liderem rozegrania. Wydaje się, że pozycja Rodneya Stuckey jako starting PG jest pewna. Jednak, przy całej pracy i poświęceniu jakie Stuckey wkłada w grę i przygotowania, sam przypomina raczej SG, takiego kieszonkowego D Wade'a http://www.youtube.com/watch?v=3-ZbfKXUs10&feature=related
Wiem, że rozegranie może różnie wyglądać i czasem nominalna 1ka tylko przeprowadza piłkę przez linię środkowa (i to nie zawsze), a potem cała drużyna uczestniczy w rozegraniu, dzieląc się piłką - vide Lakers, Derek Fisher i ich trójkąty, czy Miami Heat, gdzie Wade często przejmuje role playmakera. Tak można i tak może być OK. Ważne jest żeby piłka była w ruchu lub od razu w rękach tego kto ma kończyć jak w przypadku Miami. Niestety patrząc na skądinąd efektowne i ofiarne akcje Stuckeya (to zastawianie piłki barkiem i hang time na kontakcie z obrońcą), przypomina mi się tragiczna momentami gra ofensywna w zeszłym sezonie, przebiegająca wg. schematu: rozgrywający kozłuje, reszta czeka, rozgrywający wchodzi pod kosz, koniec akcji. Częściowo było to spowodowane słabością ofensywną Pistons w pomalowanym, co powinno się w pewnym stopniu rozwiązać za sprawą Grega Monroe i jego talentu do odgrywania. W tym układzie ofensywa mogłaby wyglądać trochę jak Sacramento Kings z Webberem i Divacem "If you remember those Kings teams, they operated with a point guard in name only. Mike Bibby’s job was to dribble the ball up-court and make a quick decision — shoot himself, get it to the high post (to Webber, Vlade Divac or later, Brad Miller) or hit one of the team’s shooters (Peja Stojakovic, Hedo Turkoglu, et. al.). The majority of the Kings’ offense was run through the post, thanks to the luxury of having big men who could face up, see the floor and generally make good decisions." http://www.pistonpowered.com/2010/07/can-greg-monroe-help-the-detroit-pistons-run-a-sacramento-kings-like-offense/
Jeżeli Greg wyrósłby na zawodnika pokroju Webbera czy Divaca byłoby więcej niż dobrze. Tymczasem sama obecność punktującego wysokiego ściągnie większą uwagę obrony i ułatwi rozegranie, bo brak ruchu piłki w ataku pozycyjnym był tym, co zbyt często podcinało drużynie skrzydła w zeszłym sezonie.
Ze stylu gry Stuckey bardziej przypomina 2kę. W sytuacji gdy na tej pozycji gra Hamilton, Gordon, a może grać McGrady i Terrico White, dla Rodneya nie ma miejsca. Więc, żeby rozwiązać problem, Stuckey albo musi lepiej i częściej podawać, albo pozwolić na rozgrywanie zawodnikom z innych pozycji, albo ustąpić pod naporem Willa Bynuma, który ma lepszy przegląd pola i lepiej inicjuje akcje ofensywne http://www.youtube.com/watch?v=aygqoHDHc0k&feature=related

Too Hard on Detroit?

Wiele gorzkich słów padło na temat obecnej sytuacji Pistons. Tym razem postarajmy się więc spojrzeć z innej strony. Pomijając turbulencje dotyczące sprzedaży drużyny, Pistons na dzień dzisiejszy wkraczają w sezon 2010/11 praktycznie z takim samym potencjałem jak przed rokiem + Greg Monroe+Terrico White+Tracy McGrady. Warto więc przypomnieć, że zanim kontuzje Ripa Hamiltona, Tay'a Prince'a, Willa Bynuma, Bena Gordona, Charliego Villanuevy rozbiły drużynę, Pistons byli solidnym składem z aspiracjami przynajmniej do 1 rundy play-off. Trauma fatalnego sezonu sprawia, że fani niecierpliwią się i chcieliby widzieć konkretne, a nie kosmetyczne zmiany w składzie. Jednak rok wspólnego doświadczenia, wkład pierwszoroczniaków i McGrady'ego, przy założeniu, że taka plaga kontuzji jak w zeszłym roku po prostu nie może się powtórzyć, powinny zaowocować wynikiem na miarę play-off i to nie z ostatniego miejsca na Wschodzie. Może być tak, że największa zmiana w stosunku do poprzedniego roku nastąpi w siłowni i na sali treningowej, gdzie powszechnie krytykowany Charlie V podobno wylewa litry potu, żeby udowodnić na co go stać. Rodney Stuckey zatrudnił dietetyka i również przepracował całe lato. Podobnie Will Bynum. Drugoroczniacy, a szczególnie Austin Daye, też nie próżnowali, a Ben Wallace ponoć jeszcze przypakował, choć aż trudno sobie wyobrazić, że można bardziej.
Oczywiście chętnie zobaczyłbym wymianę, która rozładuje tłok na skrzydłach i przyniesie do Motown solidnego, perspektywicznego podkoszowego. Jednak jeżeli nie będzie z kim handlować, Pistons nadal powinni być solidną drużyną. Spójrzmy na możliwą pierwszą i drugą/trzecią piątkę:
PG: Rodney Stuckey
SG: Rip Hamilton
SF: Tayshaun Prince
PF: Charlie Villanueva
C: Ben Wallace

PG: Will Bynum
SG: Ben Gordon, DeJuan Summers
SF: Tracy McGrady, Austin Daye
PF: Jonas Jerebko, Jason Maxiell
C: Greg Monroe

To jest dobry skład, a co więcej druga piątka, jakby się nie wyklarowała, będzie prawie tak dobra jak pierwsza, wnosząc też swoją unikalną wartość - Ben Gordon - punktowanie, w tym rzuty za 3, Greg Monroe - asysty i gra dla drużyny + punkty z trumny, Jonas Jerebko (może będzie wychodził jako starter) - waleczność, energia, dobitki i bieganie do kontr, Will Bynum - lepszy przegląd pola niż Stuckey i eksplozywność. A jest jeszcze Jason Maxiell, który w drugiej połowie sezonu imponował formą i grał często jako center. No i McGrady, który jest niewiadomą, ale jego obecność przynajmniej ułatwia ewentualny transfer Taya lub Ripa.
Bo wzmocnienie strefy podkoszowej jest potrzebne. Ben Wallace ma 36 lat, Jason Maxiell może grać jako center tylko przy korzystnych matchupach, a Charlie V dotychczas nie zapuszczał się często w pole 3 sekund, Greg Monroe, choć jest nominalnie centrem, słynie przede wszystkim z finezyjnej gry ofensywnej i celnych odegrań, a mniej z walki na tablicach (Greg był dobrym zbierającym i blokującym w Georgetown, jednak gra na poziomie zawodowym wystawi jego siłę fizyczną na o wiele większą próbę), Chris Wilcox niestety wniósł bardzo niewiele.
Mając to wszystko na uwadze, przy obecnym składzie, liczę na wynik trochę powyżej .500 lub nawet grę jak Milwaukee Bucks, którzy zagrali sezon ponad swój nominalny potencjał i wszyscy zaczęli się z nimi liczyć. Pistons powinni mieć nawet łatwiej, bo potencjał jest większy. Trzeba go tylko umiejętnie wykorzystać. To jest pierwszy krok na drodze od przeciętności do przynajmniej solidności. Dodanie potrzebnych elementów będzie kolejnym. Może Polish Hammer ... eee to chyba nierealne bo Magic go nie puszczą. Cóż, można pomarzyć, że obecność Detroit w Canal+ zwiększyłaby się diametralnie;-) Ale nie kierujmy się własnym interesem. Team first!!!
Tutaj trochę materiału z sieci http://www.hoopsworld.com/Story.asp?story_id=17112 i przedsezonowa analiza nadwornego pisarza Pistons Keitha Langlois http://www.nba.com/pistons/features/truebluepistons_100823.html

Tao Yao


Może, skoro podpisaliśmy T-Maca, zasadzimy się też na kolejnego wielkiego kontuzjowanego, Yao Minga;-)) Wielu psioczy na styl Yao, że softowy i w ogóle. Mi tam się podoba, że center ma miękką kiść i zna parę ruchów pod koszem. Takie rzeczy się czasem przydają (mam nadzieje, że Dwight Howard czytuje tego bloga). A, że nóg za bardzo nie musi odrywać, to już nie jego wina. Great Wall i za trójkę umie sypnąć. Sami sprawdźcie http://www.metacafe.com/watch/385992/yao_mings_top_10/

T-Mac mówi, że będzie dobrze. To znaczy, że mówi...


Tutaj audio wywiad z McGrady'm http://www.mlive.com/pistons/index.ssf/2010/08/tracy_mcgrady_on_wdfn.html Tracy brzmi dość przekonująco i bezpretensjonalnie. Jeżeli Tay i/lub Rip zostaną sprzedani a T-Mac będzie pomagał Austinowi Daye'owi to OK. Problem w tym, że na razie nic nie słychać o żadnym dealu. Niby, jak podkreśla T-Mac, Joe Dumars jest konkretny, oszczędny w słowach i profesjonalny, czyli nie puszcza plotek do prasy, ale dobrze wiemy, że zawsze są jakieś przecieki. Tymczasem cisza ... Jeżeli tak zostanie, to poza dublowaniem pozycji na skrzydłach, może wystąpić problem z przywództwem. Ponoć Rodney Stuckey ma częściej paszczę otwierać, ale T-Mac, z resztą w dobrej wierze, też zgłasza aspiracje do bycia przewodnikiem. Miejmy nadzieję, że do tego wyścigu włączy się solidny, nastawiony defensywnie, nowo nabyty podkoszowy;-))
Za to Arnie Kander ma sprawić, że McGrady przeżyje drugą młodość i pofrunie jak w reklamie red bulla http://www.freep.com/article/20100818/SPORTS03/8180358/1051/Pistons-conditioning-coach-sizes-up-McGrady

wakacyjny post


T-Mac w Detroit, do czego już niedługo wrócimy.
Tymczasem odkryłem dlaczego nie jestem do końca przekonany do Rodney Stuckeya. Typ wygląda jak 50cent!!
Tutaj całe zestawienia http://fansided.com/2009/05/19/separated-at-birth-nba-playoffs-vol-2/

Iceman



T-Mac jest, a może raczej był, porównywany do George'a "Iceman" Gervina. Coś jest na rzeczy, nawet twarz podobna. Ale na pewno jak dotąd nikt nie zbliżył się do Gervina w kategorii 'finger roll'. Trudno też sobie wyobrazić kogoś bardziej wyczilowanego. Tu kompilacja http://espanol.video.yahoo.com/watch/7052826/18350341 a tu gra w kunia z Pistol Petem
http://www.youtube.com/watch?v=dCk7SjkSE4c&feature=related
Podobno kiedy był kontuzjowany, jego zmiennik rzucał ze średnią ponad 30 pkt. Jak Gervin wrócił na boisko, po paru meczach miał średnią ponad 40. Na pytanie czy chciał w ten sposób dać koledze coś do zrozumienia, odpowiedział "Ice be cool" - krótko i treściwie.
Tu Chris Webber go przywołuje http://www.nba.com/video/channels/nba_tv/2009/08/26/cwebb_fab5_san_antonio_spurs.nba/index.html

T- Mac Tłokiem !?


Wtf!? - można by spytać. Ale jak zgodnie donoszą różne enbiejowe portale, Pistons negocjują kontrakt z Tracy McGradym. Osobiście nic przeciwko temu nie mam. Może wpływa na mnie posucha transferowa, ale dla tego dziwnego, potencjalnego ruchu widzę kilka wytłumaczeń.
1) Pistons chcą zwiększyć siłę ognia, a ewentualne dublowanie pozycji zostanie rozwiązane na poziomie trenerskim. Miałoby to sens, tylko jeżeli T-Mac nie marudziłby, że nie wychodzi w pierwszej 5 czy gra tylko 20-25 min.
2) Trzeba zwiększyć ilość sprzedanych biletów. Brrrr...
3) T-Mac ma być zabezpieczeniem przed mogącym nastąpić transferem Ripa lub/i Taya, a Austin Daye ma jeszcze się uczyć. To chyba najlepszy powód. Popytu na zawodników Pistons nie było. Dumars wielokrotnie zapewniał, że nie będzie sprzedawał żeby tylko zaoszczędzić i oczekuje w zamian realnej wartości. Z drugiej strony pojawiają się nieśmiałe plotki, że może jeden z weteranów zostanie sprzedany za prawa w przyszłych draftach. Pomysł nie najgorszy. Może nie zapewnia szybkiego sukcesu, ale przyjemnie oglądałoby się młodą drużynę, która gryzie parkiet. Poza tym, jak pokazują przykłady wschodzących sił Chicago Bulls i Oklahoma City Thunder, budowanie przez draft może być dobrą drogą.
Wracając do T-Maca, nic nie jest jeszcze pewne, a Chicago niedawno, po długich rozmowach, go odpuściło, ale jeżeli to by się stało, Pistons ryzykują tylko rok za minimum dla weterana. A nóż, pod czujnym okiem kołcza od kondycji Arnie Kandera, T-Mac przypomniałby sobie o takich wyczynach http://www.youtube.com/watch?v=nfurCV1FDpM&feature=player_embedded
Tak czy inaczej, podpisanie T-Maca, dawnego rywala Pistons z Orlando, byłoby osobliwym, acz interesującym ruchem. Niech się dzieje wola Nieba ...co ma być to będzie...iść swoją drogą nie dać satysfakcji wrogom...young fools break rules...pożyjemy zobaczymy...

Larry Johnson and Hornets


Miało być sentymentalnie i poza Pistons i jest!! Bo chociaż pierwszy dreszcz enbiejowych emocji poczułem oglądając Isiah Thomasa & Co gdzieś w zimie 90/91, to potem Pistons zeszli w czeluści słabizny i zniknęli mi z pola widzenia a na pierwszy plan wysunęła się młoda ekipa Charlotte Hornets. Do dziś pamiętam podjarkę, jak dostałem na gwiazdkę plakat mojego ulubionego zawodnika Larry'ego Johnsona. Byłem chory i nie wychodziłem z domu, więc kumplowi musiałem go pokazać z okna 7go piętra.
W pierwszej połowie lat 90tych Hornets byli świetną drużyną, a ich pierwszą gwiazdą był właśnie Larry 'Grandma' Johnson. Potem Larry'ego zaczęły nękać kontuzje i stracił większość swojej zwierzęcej eksplozywności. Ale nie dajcie się zwieść!! LJ to nie tylko power dunki. To także świetna praca nóg, doskonała gra ciałem i talent rzutowy, dzięki któremu w Knicks był solidnym punktującym za 3. I to jest w LJu szacunkowe. Mimo kontuzji nie walił głową w mur, starając się oszukać własne ciało, ale wypracował nowy, efektywny styl wykorzystując swoje mocne strony w inny sposób. Z wydatną pomocą LJa, Knicks dotarli do wielkiego finału, gdzie przegrali z San Antonio. Szkoda jednak tego zdrowia, bo LJ miał talent na miarę Barkleya, o którym w kolejnych wspominkowych postach. Tymczasem zapraszam do obszernego materiału o LJu http://www.viddler.com/explore/aaisports/videos/57/
A tutaj perełka. Fragment meczu Charlotte - Denver w dwójce, z komentarzem Szaranowicza http://www.youtube.com/watch?v=dJnEeNGIE0g&feature=related
Ja najlepiej pamiętam Larry'ego właśnie z Charlotte, którzy z Muggsy Bogusem, Alonzo Mourningiem i LJem w składzie byli naprawdę super ekipą.

A swoją drogą, jak będzie czas, trzeba zrobić cykl o szacunkowych ekipach lat 90tych. Charlotte, Golden State, Phoenix, NYK etc.

Jason Maxiell is the beast!!

Zdecydowanie najbardziej eksplozywny zawodnik podkoszowy Pistons. Gra z energią i poświęceniem. Pod koniec sezonu wychodził jako center i dobrze się w z tym czuł. Może w parze z wysokim PF, takim jak Monroe mogli być efektywni z przodu. Czas najwyższy, bo w wieku lat 27 warto już przygotować życiową formę.
Tymczasem zapraszam do obczaju, bo jeśli ktoś lubi power dunki i walkę podkoszową, to jest na co popatrzeć http://www.youtube.com/watch?v=xxU9YVN1wZU&feature=related
Prywatnie Jason to ponoć pozytywna postać. Bardzo wspierał swoją żonę, wówczas narzeczoną, w walce z rakiem i na znak solidarności zgolił sobie głowę, jak ona przechodziła chemioterapię. Zawsze lepsza historia niż kolejna odsłona zdrad i romansów wielu gwiazd sportu.
Tutaj dobra akcja z tamtego okresu http://www.youtube.com/watch?v=r-OZkyyT5mM
Z resztą bloki to jego specjalność . Sprawdźcie to http://www.youtube.com/watch?v=iDD5GAivH7c&feature=player_embedded i oczywiście to http://www.youtube.com/watch?v=Raj6e2pSpEQ&feature=player_embedded To też dobre http://www.youtube.com/watch?v=wEn3khlrPMU A to jedna z moich ulubionych akcji http://www.youtube.com/watch?v=1iyYw9HRcv4

Summer League Mix

Hej hej tu NBA!!!
Wracamy do gry. Na początek jeszcze wspominki z ligi letniej. Mix Greg'a Monroe http://www.youtube.com/watch?v=_QXeteY5pug , Terrico White'a http://www.youtube.com/watch?v=aJLUGQ3LztM&feature=related i całej ekipy http://www.youtube.com/watch?v=dRENEIZlrE0&feature=related
Niezły dynamit z tego White'a!!! Najlepiej, moim zdaniem, prezentuje się Austin Daye. Slick as a MF cat!!! Ale kto śledził letnią ligę ten wie, że Daye miał problemy z presją silniejszych fizycznie obrońców. Na razie powinien jeszcze wchodzić jako zmiennik Prince'a i sukcesywnie nabierać siły i doświadczenia.

Niebawem garść niusów z rynku transferowego, jak również wycieczka w krainę wspomnień poza Detroit.

Stay tuned!!