Gry (po)świąteczne, co możma o nich powiedzieć?

Po, może nie kompromitującej, ale rozczarowującej porażce 100 - 105 z Charlotte, Pistons stanęli na progu serii trudnych meczów z mocniejszymi drużynami. Jako, że krótka dobra passa została załamana, przygotowywałem się na długą zimę. A tu niespodziewanie Pistons powieźli Celtics w bardzo przekonywującym stylu http://www.nba.com/games/20101229/BOSDET/gameinfo.html Oczywiście, w tej lidze każdy może wygrać z każdym, a tego czego Pistons najbardziej potrzebują to stabilna forma, a nie pojedyncze wygrane z potentatami. Ale i tak jest miło.
Pistons wystawili piątkę McGrady, Gordon, Prince, Villanueva, Wallace. Rodney Stuckey opuścił mecz z powodu grypy żołądkowej. Ale hej!! Mamy McGrady'ego, który gra dobrze w jakimkolwiek ustawieniu. Wczoraj 21 pkt, 8 asyst, 3 przechwyty i 4 zbiórki, a trójka na 3 minuty przed końcem dała Pistons 12 punktowe prowadzenie i ostatecznie pogrzebała nadzieje Celtów na wygraną. Prince 18 pkt, Villanueva 14 -5 na 10 z gry, 4 na 6 za 3, w tym dwie ważne trójki w trzeciej kwarcie, Gordon, 16 pkt, 5 na 8 z gry, 2 na 3 za trójkę sam punktował Celtics na początku meczu - wszyscy zgrali dobrze i rozłożyli między siebie ciężar gry.
Jednak najfajniej patrzyło się na Austina Daye'a, który wywołany z ciepłej ławy, zdobył 12 pkt w 12 minut, 5 na 7 z gry, 2 na 3 za trójkę. Super było patrzeć, jak miękko trafia trzeci rzut pod rząd. Mam nadzieję, że to początek większej obecności AD w rotacji.
Chris Wilcox, który z Charlotte był nieoczekiwanie bodaj najlepszym graczem, wczoraj znów potwierdził, że zasługuje na poważne minuty na boisku - 4 na 4 z gry, 10 pkt, 8 zbiórek w 27 minut. Ben Wallace tylko mu pomógł i był bardzo efektywny w defensywie. Will Bynum, którego gra nie znalazła odzwierciedlenia w statystykach grał bardzo pewnie i podejmował dobre decyzje. To cieszy. nieobecność Rodney'a Stuckey nie była widoczna, a zastępstwa McGrady'ego i Bynuma dało Pistons dobrą jakość gry. Mówię to z pewną obawą, bo jest prawdopodobne, że T-Mac nie będzie grał w Pistons w przyszłym sezonie, ale na ten czas uważam, że powinien być pierwszym PG. Pojawiły się już nawet plotki o sprzedaży Stuckey'a, ale o tym osobno. Oddaję głos do studia.

Pistons vs. Bulls 92:95 OT

... po dogrywce, na którą Detroit nie zasłużyło, ale T-Mac wyciągnął nas w czwartej kwarcie z 10 punktowego deficytu. W końcówce Prince, Charlie V i Jason Maxiell mieli dobre momenty. Niestety w dogrywce Prince popełnił trzy straty, a T-Mac nie dostawał podań. Rodney Stuckey miał jednak na rękach zwycięską piłkę i niewiele brakowało a Pistons postawiliby się w prawie pewnej pozycji do zwycięstwa. Niestety.
Mimo zaciętej końcówki, nie miałem wiary w Pistons. Może dlatego, że znów pojawiły się znane demony - brak silnej obecności pod koszem - Carlos Boozer zdobył 31 pkt i miał straaasznie dużo zbiórek. Derrick Rose też miał 12.... Detroit przegrało deskę 39 - 55.
Bulls są lepszą drużyną. Zorganizowaną w defensywie i na pewno zdecydowanie bardziej, niż Pistons, zrównoważoną. A grali bez kontuzjowanego Joakima Noah.
John Kuester ponownie nadużył gry niską piątką. Tayshaun Prince kryjący Boozera w dogrywce to chyba żart. Z drugiej strony, Ben Gordon w ogóle nie powąchał parkietu w dogrywce. Przypominam, że to gracz, który w ostatnich sekundach, wyrównał mecz z NOH.
Tutaj skrót http://www.nba.com/games/20101226/CHIDET/gameinfo.html

Charlie V po cichu rośnie, ale co przyniesie przyszłość


Ostatnie mecze z Hornets i Paptors miały innych głównych bohaterów, ale trzeba zauważyć, że Charlie Villanueva w obydwu wyszedł jako starter i zaprezentował się bardzo dobrze. 17.5 pkt, 5 zbiórek to bardzo dobre statystyki, a co najważniejsze, Villanueva był stabilny i zmienił swój styl gry dostosowując się do wymagań pierwszej piątki. Grał bliżej kosza i zdecydowanie więcej post upów, szczególnie przeciwko Raptors. Takiej gry powinniśmy oczekiwać od startującego PF.
"I just ease my way into the game," Villanueva said. "I'm still aggressive, but my role off the bench was to be that fire, that spark and that scorer. But when I'm out there with other scorers on the court, I just let the game come to me and read what the defense gives me." http://www.freep.com/article/20101225/SPORTS03/12250324/1051/sports03/Pistons-Villanueva-producing-more-as-starter
Charlie V jest na pewno jasnym punktem drużyny w tym sezonie. Jednak patrząc w przyszłość, oczekiwałbym od niego więcej zbiórek i mniej niepotrzebnych fauli. Widać, że Villanueva się stara i robi wszystko co może. Po prostu mam nadzieję, że będzie się dalej doskonalił. Drużyna jest w pzrzebudowie i w pewnym momencie sztab zada sobie pytanie czy potrzeba wzmocnień na czwórce. Obecnie Pistons mają dwóch dobrych, ale nie bardzo dobrych PF - Villanuevę i wyłączonego przez kontuzję Jonasa Jerebko. Czy ten duet zmonopolizuję grę na swojej pozycji? Na pewno większą potrzebą jest dodanie centra. Greg Monroe się uczy, a Ben Wallace ma coraz starsze nogi. Z drugiej strony, często podział na PF i C zanika i jest po prostu "frontcourt".
Zgadzam się ze zdawkowym stwierdzeniem Joe Dumarsa, że drużyna potrzebuje wysokiego, najlepiej o wzroście 7 stóp, w środku. Podpisanie Zacha Randolpha zdecydowanie wzmocniło by strefę podkoszową, w ofensywie i defensywie. Jednocześnie Randoplh ma tylko 206 cm i nie gra jako center. Stworzyłoby to tłok na pozycji 4 i prawdopodobnie skazało Jerebko lub Villanuevę na opuszczenie drużyny.
Villanueva powinien więc kontynuować progres na deskach i w defensywie, żeby zapewnić sobie dobrą pozycję w rotacji, kiedy drużyna wzmocni przód. Jest na dobrej drodze. Oddaję głos do studia.

Ciekawostka

I mean, c'mon!! http://www.nba.com/video/games/spurs/2010/12/22/0021000428_den_sas_play3.nba/?ls=iref:nbahpt2
to też dobre http://www.nba.com/video/channels/play_of_the_day/2010/12/16/20101216_pod.nba/index.html i też przeciwko San Antonio

Rip chciał coś udowodnić, T-Mac już nie musi


I stało się to co było zapowiadane. Ben Gordon zastąpił Ripa Hamiltona w pierwszej piątce. Charlie V wystartował jako PF i z całą odpowiedzialnością można powiedzieć, że jest najlepszą opcją na tej pozycji. Wiadomo, że liczą się match-upy, ale Villanueva grał dziś jak prawdziwy PF. Trafiał pół haki, fade away'e, pull upy z linii - wszystko na półdystansie i krótkim półdystansie. Zaprezentował się jako kompletny gracz na swojej pozycji. Wydaje mi się, że Greg Monroe powinien dostawać dłuższy czas gry jako zmiennik Bena Wallace, a Charlie niech się poczuje komfortowo na 4.
Ben Gordon był aktywny z piłką i bez piłki, ale rzut mu zupełnie nie siedział. Dobrze, że nie starał się go siłować i pozostał aktywny w innych elementach gry (5 zbiórek). Rip Hamilton, który wszedł z ławki, grał niemal idealnie. Nie siłował rzutów, wszedł w rytm gry, co stworzyło mu mnóstwo dobrych okazji rzutowych, które doskonale wykorzystał - 35 pkt, 13 na 20 z gry, 6 na 10 za 3 w niespełna pół godziny gry!! Tym co zapewniło Ripowi i całej drużynie było tempo w ofensywie i nei mam tu na myśli stylu Phoenix Suns, tylko sprawne dzielenie się piłką, czytanie luk w obronie i szybka egzekucja. Duża w tym zasługa Tracy'ego McGrady, który zagrał kolejny najlepszy mecz w barwach Pistons;-)) W drugiej kwarcie Pistons, w dużej mierze za jego sprawą, odjechali na bezpieczny dystans i już nie dali przeciwnikom się zbliżyć.
Od dłuższego czasu zbieram się do napisania osobnego posta o T-Mac'u ale większość rzeczy muszę podkreślić tu i teraz. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek to powiem, napiszę, pomyślę, ale chciałbym, żeby McGrady po tym sezonie podpisał nową umowę z Pistons. Od początku grał rozważnie, dojrzale i wszechstronnie, szukał partnerów, nie siłował rzutu. Po 20 meczach sezonu, tak jak zapowiadał, jego forma wzrosła. Nie tylko świetnie asystuje, lub wykonuje kluczowe podania, ale zaczął też trafiać i to naprawdę trafiać. Pamiętacie 4 trójki w czwartej kwarcie z NOH. McGrady tak dobrze dobiera sobie okazje rzutowe, że jak się składa, to jestem prawie pewien, że trafi. I nie chodzi o to, że ma same czyste pozycje. Jak trzeba rzuca przez ręce i też trafia. Zaczął atakować obręcz, ale niczego nie siłuje i jak trzeba celnie oddaje piłkę na obwód. Poza tym zbiera, blokuje, przechwytuje i asystuje. W tej chwili jest najlepszym play makerem drużyny. Jego akcje z Princem, który też jest wszechstronnym graczem i dobrym podającym, były po prostu wyborne. A sam T-Mac? 17 pkt (8 na 12 z gry), 7 zbiórek, 7 asyst, 3 przechwyty w 24 minuty gry. Rip w dużej mierze zawdzięcza mu swoje zdobycze punktowe, a McGrady gra jakby nie musiał nic udowadniać i po prostu robił co należy, a może zrobić coraz więcej.
Rodney Stuckey był koszmarem, dla Jose Calderona i pozostałych obrońców co chwila wbijając się pod kosz i też skorzystał, na wkładzie T-Maca w rozgrywanie.
W ogóle wygląda jakby Pistons przyspieszając grę, lepiej wykorzystywali mocne strony swoich graczy. Może to nowa recepta na sukces. Mam nadzieję!!
Tu skrót http://www.nba.com/games/20101222/DETTOR/gameinfo.html

Rip it up



Staram się podchodzić z dystansem do wszelkich personalnych plotek, ale sprawa Hamiltona (pamiętacie "sprawę Małkiewicza" z 40 latka?) wymaga komentarza.
Otóż, po ostatniej niedyspozycji Ripa określonej przez klub jako "upset stomach" i świetnym występie Gordona, media wydały wyrok, że Hamilton stanowi problem, a publicysta Detroit News Vincent Goodwill, powołał się na anonimowe źródło w drużynie, które twierdzi, że Rip postawił już krzyżyk na Detroit Pistons. Kolejne koszykarskie portale podchwyciły plotkę, podając, że Rip nie akceptuje nowej roli zmiennika.
Po pierwsze w dniu meczu z Hornets, jak i po nim nie było jasne, czy gra Bena Gordona w pierwszym składzie była spowodowana decyzją trenera o zmianie piątki, czy tylko koniecznością zastąpienia Hamiltona. Jako, że Kuester wcześniej zapowiadał roszady w składzie, media szybko przyjęły, że Gordon został promowany, a Rip się obraził.
Po wczorajszym treningu przed dzisiejszym meczem z Toronto, wygląda na to, że Ben Gordon faktycznie wyjdzie w pierwszej piątce. I faktycznie jest to dobra decyzja. Statystycznie Gordon wypada lepiej (efektywniej) niż Rip. Tak jak Rip potrzebuje stabilności, żeby grać regularnie na swoim wysokim poziomie. Długo czekał na swoją szansę, walczył z kontuzjami i zasłużył na grę od pierwszych minut. Co najistotniejsze, drużynie się to przyda. Gordon jest niższy - w obronie będzie ustawiany przeciwko jedynkom - ale jest graczem wszechstronniejszym. Umie dryblować, ścinać, lepiej rzuca za 3, a jego gra nie musi się opierać na obcinaniu się po zasłonach. Rip jest natomiast lepszym obrońcą.
Byłem i jestem orędownikiem wprowadzenia BG do pierwszej piątki. Ciężko jest patrzeć na grę Pistons z Big Benem, Prince'm i Ripem, nawet jak wygrywają. Ciężko, bo grają to co mistrzowski skład - Prince podaje i broni, Rip wychodzi po zasłonach, dostaje piłkę - od tego zaczyna się każda akcja w ofensywie. Problem w tym, że nie przynosi to już pożądanych rezultatów. Stuckey to nie Billups i nie pasuje do takie gry, Big Ben jest już w latach i nie dominuje pod koszem, a Rip nie może ustabilizować formy. Ostatni wygrany mecz z Hornets był tak dobry, m.i.n dlatego, że Prince pokazał, że odnajduje się w nowej roli. Dalej jest dominującym obrońcą, ale umie wziąć na siebie ciężar gry w ataku i co najważniejsze, współpracować z innym składem. Big Ben to po prostu człowiek dobrej roboty i też się odnajduje w innym ustawieniu. Hamilton natomiast pada ofiarą własnego stylu gry. Stylu, który przez lata przynosił mu i drużynie sukcesy. Teraz będzie wchodził z ławki i ciekawe jak to zniesie. W udzielonym wczoraj wywiadzie http://www.mlive.com/pistons/index.ssf/2010/12/richard_hamilton_it_hurts_that.html powiedział wszystko co powinien i był aż do znudzenia poprawny - to zapewne zasługa rozmowy z Joe Dumarsem. Czy dostosuje się do nowego stylu drużyny? Raczej wątpię. Powiedział, że wyjściem dla niego jest po prostu być sobą. To się niestety nie sprawdza. Przydałby nam się Hamilton, który nie kłóci się z sędziami, odnajduje się w nowym systemie i czerpie z tego radość. To zapewne pobożne życzenia i najlepiej będzie sprzedać Hamiltona. Niełatwe zadanie, ale biorąc pod uwagę, że Rashard Lewis, Gilbert Arenas i Vince Carter zmienili pracodawców, nie niemożliwe. Kwestia czego Joe D. oczekuje w zamian. Nie powinien oczekiwać dużo więcej niż przyzwoici gracze zadaniowi i/lub wybory w drafcie, bo pozbycie się tak dużego kontraktu samo w sobie będzie krokiem naprzód.
Wiem, że wiele razy nawoływałem do posadzenia i pozbycia się Hamiltona, ale podsumowując, chciałbym zaznaczyć, że Rip nie jest skończony. To wciąż świetny gracz, który przy swojej budowie może jeszcze grać kilka sezonów na dobrym poziomie. Dopóki i o ile Dumars nie znajdzie na niego chętnych, ma ostatnią szansę, żeby być częścią nowej drużyny Pistons. Jeżeli nie będzie umiał z niej skorzystać, wcześniej czy później trafi do drużyny, która lepiej wykorzysta jego styl gry. Z niecierpliwością czekam na dzisiejszy mecz!!

WHATTA WIN !!!


To był mecz z tych, po obejrzeniu których od razu chce się zobaczyć the best of, albo całość jeszcze raz. Pistons pokonali u siebie Hornets po dogrywce 111-108. Pod nieobecność niedysponowanych Hamiltona, Stuckey'a, Daye'a, w pierwszej piątce wyszli McGrady, który złapał kontuzję jeszcze w pierwszej połowie, Ben Gordon, Prince, Charlie V, Big Ben. Kiedy McGrady musiał opuścić parkiet, zastąpił go Will Bynum. Will skończył z 9 asystami, 21 pkt (8 na 10 z gry) i "and one" dającym Pistons prowadzenie w końcówce dogrywki, którego już nie oddali. Zwycięstwo przypieczętował Jason Maxiell, który zabrał piłkę Davidowi Westowi, przedryblował całe boisko, znowu wygrał walkę z Westem i skończył atomowym wsadem. Akcja zapierająca dech, ale w końcówce trochę ryzykowna, bo wystarczyło przetrzymać piłkę. Tak Hornets zostało 0.5 sekundy na wyrównanie. Nie udało się i serpentyny poleciały spod dachu Palace of Auburn Hills.
Ben Gordon spudłował 7 pierwszych rzutów, ale trafił dwie trójki pod rząd na otwarciu trzeciej kwarty, wyciągając Pistons z 10 punktowego deficytu. Newralgiczną trzecią kwartę Pistons wygrali 31-27. W przedostatniej akcji meczu Gordon trafił za trzy, doprowadzając do remisu i dogrywki. Skończył mecz z 25 pkt, 7 zbiórkami (!!!) i 3 asystami. Patrząc jak BG się rozkręca, po raz kolejny upewniam się, że powinien być starterem.
O ile Gordon zepchnąłby na ławkę Ripa Hamiltona, to drugi z mistrzowskiego składu, Tayshaun Prince na pewno nie powinien się na ławce znaleźć. Patrząc na grę Prince'a w kilku ostatnich spotkaniach (zwłaszcza w tych zwycięskich), aż żal, że prawdopodobnie nie zobaczymy go w koszulce Pistons w przyszłym sezonie. Wczoraj zrobił wszystko i jeszcze więcej. Wcześnie wziął ciężar zdobywania punktów na siebie. Zbierał, asystował, dystrybuował. Po akcji w której skończył w tłoku długim dwutaktem, trzymając piłkę w jednym ręku, żeby opuścić "tear drop" tuż nad rękami wysokiego obrońcy, a za chwilę był pod swoim koszem, żeby zablokować Jasona Smitha (2.14cm), nawet się uśmiechnął!!! Pod koniec regulaminowego czasu gry, kiedy Chris Paul rozgrywał decydującą akcję, a Wil Bynum został zablokowany na zasłonie, Prince znowu popisał się blokiem i uratował dogrywkę. Statystyki z meczu: 28 pkt, 12 zbiórek, 8 asyst, 3 bloki. Czy mogło być lepiej? Nie sądzę!!
Charlie V 17 pkt, 6 zbiórek. Ważne punkty na początku trzeciej kwarty. Charlie musi tylko uważać na faule. Zbyt wiele niepotrzebnych, złych fauli. Ale było OK.
DeJuan Summers - pamiętacie tego gościa? Wczoraj zdobył 8 pkt w 9 minut. Witamy w sezonie 2010/11!!
Ale ważniejszy od indywidualnych osiągnięć był wysiłek całej drużyny. Pod nieobecność 4 graczy, wszyscy grali dobrze i wszyscy mają swój udział w sukcesie. Jak podsumował to legendarny komentator drużyny, George Blaha, "Pistons had so many heroes! If you lookin at Piston now, it's probably a hero!!"

cold cold ground

Pistons przegrali sromotnie z Clippers. Nic nikomu nie siedziało. Niby starali się grać swoje, ale wszyscy byli pół kroku spóźnieni, jakby się zarżnęli w meczu z Atlantą. To nie Ekstraklasa! Tu trzeba być na 100% dzień w dzień, szczególnie jak się ma bilans 8-19 (po meczu). A jak nie idzie, to trzeba się umieć odbudować w defensywie, a tego też zabrakło. Z kronikarskiego obowiązku http://www.nba.com/games/20101217/LACDET/gameinfo.html Najlepszym i jedynym zawodnikiem Pistons był ponownie Charlie V, ale przy 50% z gry i 7 na 8 z osobistych, trafił tylko 1 na 6 za 3. Pierwsza piątka zagrała katastrofalnie. Wydaje mi się, że oprócz oczywistej potrzeby wysokiego podkoszowego, Pistons najbardziej potrzebują lidera - kogoś, kto będzie umiał wziąć ciężar gry na siebie i będzie umiał uruchomić kolegów z drużyny - najchętniej widziałbym rozgrywającego, który jest zorientowany na grę zespołową i ma talent asystenta. Kilka podań Barona Daviesa tylko mnie w tym utwierdziło.

A po co nam J-Smooth!!

Najlepszy dotychczas mecz Pistons. Greg Monroe wyszedł w pierwszej piątce obok Bena Wallace. Pistons prowadzili od pierwszej minuty i uniknęli kryzysu III kwarty, w której Hawks wprawdzie doszli na 1 punkt, ale tylko na moment.
Jak to się stało? Po pierwsze, Greg Monroe zagrał ... o tym już pisałem, po drugie ławka: Charlie V zdobył 23 pkt (10 na 17 z gry), zebrał 11 piłek, miał 3 przechwyty i 1 blok w 28 minut gry. Jego postawa w dużej mierze wpłynęła na czas gry Monroe'a (20 min); T-Mac zdobył 16pkt, zebrał 6 piłek i miał 3 asysty. W czwartej kwarcie trafił 4 razy za 3, w tym raz z ponad metra zza linii; Chris Wilcox zagrał 20 min jako rezerwowy center i zaprezentował się przyzwoicie - aktywność, energia - wszystko było na miejscu; Po trzecie Rip Hamilton wrócił do gry catch & shoot po zasłonach, co wyraźnie mu służy. Nie istniał natomiast Ben Gordon, który nie może złapać rytmu i chyba, w przeciwieństwie do Charliego V, źle znosi rolę zmiennika.
Kształt rotacji zaproponowany przez Kuestera zepchnął Austina Daye'a, Willa Bynuma, Jasona Maxiella na DNP.
Tutaj podsumowanie tego wieczoru http://www.nba.com/games/20101214/ATLDET/gameinfo.html Czy blok Tay'a też coś wam przypomina;-))??

Monroe doceniony


Postawa Monroe'a została doceniona przez dziennikarzy Hoopsworld.com, którzy umieścili go na drugim miejscu wśród wschodzących gwiazdek pierwszego roku http://www.hoopsworld.com/Story.asp?story_id=18174
Monroe zebrał 15 piłek w meczu z Minesotą, który był tez jego pierwszym występem w pierwszej piątce. Czuje się coraz pewniej i nie wydaje się przejmować wpadkami w ofensywie. Po prostu wyciąga wnioski i zostawia to za sobą. W meczu z Wolves Milicic zablokował go bodajże 3 czy 4 razy, ale Monroe miał 3 razy więcej zbiórek. Na pewno obawia się, lub ma przykazane nie podejmowac akcji 1 na 1 w ofensywie, ale z Toronto pokazał ładny spin move ze zwodem. Poprawił też osobiste. Ciekawe ile zabierze Gregowi stanie się stabilną siłą po obu końcach parkietu. Myślę, że w przyszłym sezonie zobaczymy już całkiem dojrzałego gracza.

Surviving the times

Nowa jakość porażki. Po walce i przegranej z Minesota, Pistons znów walczyli, prowadzili 19 punktami do przerwy, kiedy mieli na koncie 72 pkt (!!!), prowadzili 25ma w trzeciej kwarcie, żeby przegrać 116 - 120 http://www.nba.com/games/20101211/TORDET/gameinfo.html?ls=gt2hp0021000344#nbaGIboxscore
Jeżeli Ben Wallace rzuca 23 punkty (najwięcej w karierze), trafia za 3, fade away'e, reverse lay upy i Pistons przegrywają, to jest to po prostu smutne.
Greg Monroe dostał dużo minut na parkiecie wspólnie z Big Benem i zaryzykuję tezę, że wydatnie pomógł Benowi w jego nieprzeciętnych zdobyczach ofensywnych. Dobra decyzja, ale dlaczego w pierwszym składzie znów wychodzi Jason Maxiell, po to tylko żeby rozegrać niespełna 9 minut? Czemu T-Mac, który był ostatnio w gazie, zostaje zdjęty z roli rozgrywającego w drugim składzie?
Może nie da się, tak jak chciałby tego Dumars, przebudowywać i jednocześnie wygrywać. Ale Pistons mają utalentowanych graczy. Owszem są też poważne dziury, ale skoro nie można czekać na wzmocnienia przynajmniej do końca lutego, trzeba grać tym co się ma. I tu jest sedno problemu. Cytując The Detroit News: http://detnews.com/article/20101213/OPINION03/12130345 "Everybody's role is different this year," guard Richard Hamilton said. "We are all playing different roles and our minutes are reduced, so the way you are accustomed to playing, you are no longer playing that way any more. We don't know who is going to play in the fourth quarter, what we are going to run in the fourth quarter.
"It is all up in the air. We are trying to learn to figure out what we are supposed to do."
Nic do dodania. Mam nadzieję, że nowy właściciel da zwolnieniu Kuestera zielone światło. Trzymanie go i brnięcie dalej w tak chorą sytuację wyrządziłoby drużynie większą szkodę niż wypłata miliona odprawy. Inną kwestią jest, kim można Kuestera zastąpić. Na razie są poważne podejrzenia, że szatniarz, lub dzieciak od czyszczenia parkietu poradziłby sobie lepiej.
Pozostaje nam więc wsłuchanie się we wspaniały utwór Nas'a i przeczekanie sytuacji http://pl.dilandau.com/pobieranie_muzyki/nas-surviving-the-times-1.html#1



very very dark place


Nie mam specjalnej ochoty pisać o ostatnich wyczynach drużyny. Zanim nadarzy się możliwość korzystnej wymiany, co nie nastąpi wcześniej niż tuż przed upływem trade deadline 24go lutego, można poprawić parę kwestii. Kuester mógłby w końcu ustalić role w drużynie, najlepiej śmiało wprowadzając do pierwszej piątki Bena Gordona i/lub Charliego V. Z tym wiąże się wzięcie w ryzy Hamiltona, który po raz kolejny został wykluczony z meczu na własne życzenie. Takie asertywne postawienie sprawy paradoksalnie mogłoby wzmocnić pozycję coacha. Owszem, Hamilton mógłby wyładowywać swoją frustrację, ale Kuester i tak jest zakładnikiem jego i Prince'a humorów, tudzież po prostu musi się liczyć z ich zdaniem. Jeżeli taki ruch kadrowy zostałby poparty przyzwoitą grą, Kuester byłby odbierany jako ktoś kto stawia na młodszych utalentowanych graczy, którzy w przeciwieństwie do weteranów, nie mają problemów z dyscypliną. Musieli wchodzić z ławki, to wchodzili i siedzieli cicho. W ten sposób Kuester zaprowadziłby swój porządek i stworzył swoją drużynę, opartą w większym stopniu o przyszłość i teraźniejszość. Dodam, że Prince nadal powinien wychodzić jako starter. Nie ma dla niego konkurencji na SF. Natomiast, jeżeli Dumars naciska Kuestera żeby grać weteranami, lub Kuester wierzy w nich, tudzież się ich boi, to czeka nas powolna męka przynajmniej do końca lutego. Co jest obecnie do stracenia? Wprowadzenie Gordona i ewentualnie Villanuevy nie wywróci drużyny, która i tak leży!!!
Tutaj http://www.pistonpowered.com/2010/12/pistons-wilt-against-hornets-and-theyre-losing-the-few-fans-they-have-left/ trochę trafnych obserwacji za PistonPowered.com:
This team is too busy making excuses – the refs call quick technicals, the team’s tempo is wrong, there aren’t enough minutes for shooters to get into rhythm, John Kuester plays too much small ball, roles aren’t defined.

And this complaint isn’t limited to the players. Part of Kuester’s job is to motivate them. I’ve seen no evidence that he has. All I’ve seen him do is brag about making adjustments. Great.

The Pistons are flawed. They can’t be great. Heck, they probably can’t even be good. But they could be likeable.

W klinczu

http://www.mlive.com/pistons/index.ssf/2010/12/bad_news_pistons_fans_until_te.html
Sprzedaż drużyny nie nastąpi wcześniej niż w lutym, co oznacza brak jakichkolwiek ruchów kadrowych co najmniej do weekendu All-Star.

Huśtawka, ale jest nadzieja

Przegrany mecz z Orlando u siebie to było zło. Magic bez Howarda, Pietrusa, Nelsona a i tak Pistons nie dali im rady. Cóż ... Natomiast mecz z Cleveland to zdecydowanie jeden z najlepszych występów Pistons w tym sezonie. Trzech starterów powyżej 20 pkt, Stuckey double-double z 11 asystami, ławka też dała radę http://www.nba.com/games/20101205/CLEDET/gameinfo.html Oczywiście gra się jak przeciwnik pozwala, a Cavaliers, z jakiś niezrozumiałych powodów, nie są w tym sezonie potentatami. Jednak należy podkreślić zmiany taktyczne, które pozwoliły Pistons wygrać 3 kwartę i cały mecz. Wobec niskiej piątki Cavs, którzy nękali nas szybkimi atakami i punktami zanim obrona się zorganizowała, John Kuester użył w II kwarcie three guard rotation. Wiele gorzkich słów padło tu na temat gry niską piątką w czwartych kwartach, ale clue jest kiedy jej użyć. Jeżeli moment będzie odpowiedni, Hamilton, Gordon, Stuckey są na tyle utalentowani, że mogą stworzyć istotną przewagę. Mam nadzieję , że to nie był przypadek i Kuester zaczyna dobrze czytać grę i dostosowywać taktykę do atutów zespołu. Kolejną zmianą było powierzenie funkcji drugiego rozgrywającego McGrady'emu, kosztem Will'a Bynuma. T-Mac grał w drugiej piątce jako point forward, a Bynum nie pokazał się na boisku. O ile żal mi Bynuma, to muszę przyznać, że jest bez formy i ta zmiana była dobra dla drużyny. Zawężona rotacja pomaga lepiej określić zadania poszczególnych graczy. W tym wypadku, pozwala grać Gordonowi przez 30 minut, a to bardzo ważne. Taki kształt rotacji wyklucza Austina Daye'a, który moim zdaniem, powinien jednak dostać więcej minut w drugiej piątce. Jednak, jeżeli taktyka Kuestera się sprawdzi, nie będę się upierał.
Greg Monroe znów zaliczył dobry występ, niekoniecznie odzwierciedlony w statystykach. Tutaj świetny materiał poglądowy, jak przydatny jest Monroe w ofensywie i mimo młodego wieku, jak dojrzałym jest graczem http://bynumite.blogspot.com/2010/12/use-greg-monroe-in-high-post.html MUST READ!!!
Nie sądzę, żeby Pistons wygrali dużo więcej meczów niż w zeszłym sezonie. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że grają lepiej i w bólach rodzi się nowa tożsamość drużyny. Obecnie najważniejszy jest rozwój i dobra współpraca kluczowych graczy. Jeżeli to przyniesie zwycięstwa i play off, to super, jak nie, to niech przynajmniej będzie położony fundament pod przyszłe wzmocnienia.

Oldies goldies ...?

http://espn.go.com/blog/TrueHoop/post/_/id/22313/the-age-induced-fall-of-the-pistons
Ciekawa analiza tego jak Dumars preferował i pewnie nadal preferuje budowanie drużyny w oparciu o zawodników doświadczonych. Osobiście nie mam nic przeciwko kupieniu teraz sprawdzonego weterana typu Zach Randolph. Ciekawe czy Dumars wciąż widzi w Tay'u i Ripie zawodników z potencjałem. Jeżeli tak, to powinien dokupić dobrego podkoszowego + dodatkowe wzmocnienia i jazda. Ale chyba musi mieć świadomość, że drużynę, o ile nie masz wielkiego cap space, buduje się przez jakiś czas i zanim będzie gotowa, Prince będzie już dobrze po 30tce, a Rip chyba będzie już chodził o lasce. Zakładam jednak, że taki scenariusz się nie ziści i do głosu dojdą Charlie V i Ben Gordon. Ciekawe jednak jaką wartość widzi Dumars w młodzieży - Austin Daye, Jonas Jerebko, Greg Monroe to niezły kapitał graczy, którzy jak Pistons się ostatecznie przegrupują, będą wchodzili w swój ... hmm, może nie prime, ale będą zdolni do równej gry i mogą być ważnymi ogniwami w drużynie. Jeżeli Dumars sądzi inaczej lub woli ich wymienić na kogoś bardziej doświadczonego, to nie jest chyba mój ulubiony pomysł. Wolałbym się pozbyć DeJuana Summersa, Chrisa Wilcoxa, Jasona Maxiella (którego bardzo lubię) i ... Rodney'a Stuckey. Ciekawe ...

Wasted by Heat. Łoś pokazuje rogi.


O ile z Orlando Pistons przeważnie idzie dobrze - nawet jak ostatnie 3 mecze przegrali, to była walka, a wcześniej wieźli ich regularnie nawet po odejściu Billupsa, o tyle z Heat nie było tak dobrze. Pistons przegrywali od początku, wciąż będąc w zasięgu z 11 punktowym deficytem w połowie. Niestety III kwarta była fatalna. 9 pkt!! oglądałem to bardzo wyrywkowo, ale ponoć nie było to nawet spowodowane stagnacją w ofensywie. Po prostu przestało wpadać. Czary jakieś!!!
Czy wiecie, że Greg Monroe ma ksywkę "Moose". he he, całkiem trafna;-)) Otóż w ty meczy Łoś pokazał rogi. 15 pkt, 8 zbiórek przy 7 na 8 z gry!!! Niestety tylko 1 na 4 z osobistych i 4 straty. Hej, ale 87.5% z gry!!?? To był kolejny dobry mecz Grega, tym razem odzwierciedlony w statystykach i dlatego najlepszy!! Monroe zaczął bezwzględnie egzekwować to co mu na początku nie wychodziło, czyli dobitki po zbiórkach ofensywnych i inne lay upy. Świetnie rolował się po zasłonach, a w jednej akcji zaliczył dwie zbiórki ofensywne, drugą po swoim jedynym nietrafionym rzucie, który zaraz dobił. Od jednego z komentatorów słyszałem, że Monroe jest jak gąbka - szybko chłonie . Na tym etapie, ksywka "Sponge" staje się bardzo aktualna.
Ale "Moose" też ładnie. Nawet podobny ;-)))
"Right now I'm at the stage where I'm trying to learn the game," Monroe said. "So I'm trying to take advantage of every minute, no matter what the score is, no matter what the outcome of the game is."
Więcej o tym i o meczu tutaj http://www.mlive.com/pistons/index.ssf/2010/12/three-pointers_detroit_pistons_4.html

Miłe złego początki

... a raczej dobra gra przez większość meczu i niemoc w końcówce czwartej kwarty. Pistons długo przewyższali Magic pod względem energii i egzekucji, ale ci zaczęli trafiać trójki, kiedy było to najbardziej potrzebne.
Rotacja Kuester'a wyglądała trochę lepiej, chociaż nie bez wad. Prince został za wcześnei usunięty z gry w pierwszej połowie. Austin Daye nie grał w ogóle. Na plus zapisuje się, że Q nie grał niską piątką w końcówce. Zostawił na boisku Gordona i Charliego V, ale jak ten pierwszy nie mógł znaleźć rytmu, zastąpił go Hamiltonem. Żaden kick ass, ale zawsze jakaś logiczna decyzja. Big Ben Wallace zebrał 10,000 zbiórkę w karierze i czwartą kwartę przesiedział na ławce kosztem Grega Monroe, który grał aż 24 min. Był to wynik jego aktywności i dobrej gry w defensywie przeciwko Dwight'owi Howardowi. Akcja w IV kwarcie, kiedy rzucił się w ataku na parkiet po bezpańską piłkę, po czym zdążył zablokować lay-up Brandona Bassa w kontrze, najwyższych lotów. Więcej o tym i o rozwoju Greg'a tutaj http://www.mlive.com/pistons/index.ssf/2010/11/three-pointers_greg_monroe_tak.html "Just like he did against Zach Randolph and Amar'e Stoudemire last week, Monroe used his body to physically engage Howard. Monroe also exhibited quick hands, stripping Howard twice before he could go up for a shot."
Wyglądało to nieźle ale do czasu, a przegrana jest przegraną ... niestety.