0:3...

... niestety nie do przerwy. Pistons wyszli na parkiet TD Garden bardziej przytomni i zmobilizowani. Lepiej rotowali w defensywie i pilnowali pomalowanego. Trzymali się blisko, do trzeciej kwarty, którą przegrali 21:36 i było pozamiatane. Greg Monroe (22 pkt, 9 zbiórek, 4 asysty) przebudził się w ofensywie, trafiając rzuty z dalszego półdystansu, skutecznie rolując pod kosz po pick & rollach i trafiając nawet w post up. Niestety pod bronionym koszem nie było już tak różowo. Nie otrzymał też wielkiego wsparcia od kolegów, ani z ławki. Ben Gordon zdobył tylko 9 pkt, rozdając za to 5 asyst. Prince, Jerebko i Knight rzucili po 10 oczek, a Austin Daye 11. Nie było by w tym nic bardzo złego, gdyby nie zabrakło skuteczności w defensywie. Pistons wyglądali trochę lepiej niż w poprzednich meczach, ale nie na tyle dobrze, żeby wygrać. Postęp nadejdzie, ale nikt nie będzie czekał. Na razie jesteśmy chyba jedną z najgorszych drużyn w lidze.

0-2 Knight błyszczy

Pistons oddali słabej drużynie Cavs otwarcie sezonu na parkiecie The Palace. Widać było ożywienie i wzmożony wysiłek, ale oprócz nieporadności, która momentami przypominała rozgrywki amatorów emerytów, w których uczestniczę, znów wyszły oczywiste braki pod tablicami i w defensywie w ogóle.
Jak tak dalej pójdzie nie będę relacjonował każdego meczu Tłoków, bo jest to po prostu zbyt bolesne.
Greg Monroe pokazał, że umie ładnie przymierzyć z półdystansu po fake'u, ale to wszystko co pokazał. Wydaje mi się, że gra pick & roll z McGradym bliżej kosza o wiele bardziej mu służyła. W izolacjach może trafić z półdystansu, ale jest za mało atletyczny i ma zbyt małe umiejętności, żeby zagrać tyłem i pewnie dostać się pod obręcz. Cavs wygrali w zbiórkach 40:26, a gwiazdy takie jak Samardo Samuels (17 pkt), Anderson Varejao, czy nawet wielki podkoszowy Omri Casspi raz po raz dostawali się w pomalowane gospodarzy.
Idąc dalej, na chwilkę zatrzymajmy się przy skrzydłowych, żeby powiedzieć, co następuje. Tay Prince był mało widoczny i nie zgrany z resztą drużyny. Austin Daye był zagubiony jak dziecko we mgle. Nawet bał się rzucać.
Dużym plusem, dzięki któremu oglądało się ten mecz lepiej niż poprzedni, był powrót strzeleckiej formy Bena Gordona (25 pkt), a przede wszystkim popis Brandona Knighta - 23 pkt (10 na 13 z gry, w tym 3 na 5 za 3!!!), 6 asyst, 2 przechwyty, 2 straty w niespełna 29 minut gry. Knight trafiał trójki metr zza łuku, atakował umiejętnie łącząc rzut z dystansu, z wejściem, odegraniem czy floaterem - równowaga i różnorodność, której nie udaje się osiągnąć RS. Knight grał jak weteran i, szczególnie w sytuacji, w której znajduje się drużyna, powinien grać po 30 min w meczu. Amen!! Ale dobra gra BG i BK nie pomoże, kiedy Pistons są tak bezsilni z przodu. Mogą się zgrać, poprawić grę na skrzydłach, ale to będą tylko kosmetyczne zmiany, które nie zlikwidują wrażenia, że Pistons są zbiorem źle uzupełniających się elementów z poważnymi brakami z przodu i słabą ławką. Natychmiast potrzebna pomoc!! Inaczej pacjent - kibic wyzionie ducha ...

New season, old ways

OK, wiadomo, że początek sezonu będzie trudny - nowy coach, nowy system, skrócony preseason, etc. Ale nikomu nie jest łatwo. Natomiast drużyna wyglądała w swoim debiucie tak, że ciężko było to oglądać. Aha, i Indiana jest naprawdę dobra. Myślę, że mogą być czarnym koniem i namieszać trochę na Wschodzie. A może wyglądali aż tak dobrze na tle Pistons ... Detroit nie zażegnało głównych bolączek, które sprawiały, że zeszły sezon był, nie tylko tak kiepski, ale tak trudny do oglądania. W skrócie:
  • Dziura w środku jak była tak jest. Greg Monroe miał dosyć wolny start, ale i tak nie dałby rady utrzymać pomalowanego. Jonas Jerebko (17 pkt), który był chyba, obok Stuckeya, najlepszym graczem Tłoków, nie poradzi sobie stale na czwórce. Mimo aktywności i wysiłku, David West (7 ofensywnych zbiórek) robił z niego sieczkę w post up. Ponadto, przy braku dobrego wysokiego w ataku pozycyjnym, Pistons nie ściągają podwojeń do low post, co dodatkowo utrudnia obwodowym penetracje i wypracowanie pozycji rzutowych.  Za to Ben Wallace wciąż umie bronić i aż przykro było patrzeć, że najlepszy podkoszowy defensor ma już 37 lat a w nogach już tak niewiele. A, i Jason Maxiell wrócił do ścisłej rotacji. Bez większego skutku.
  • Gra była na ogół wolna, mimo zapowiedzi podkręcenia tempa. Ale wiążę się to ściśle z poprzednim punktem - oddajesz masę zbiórek na swojej tablicy, nie masz okazji do kontry/szybszego ataku.
  • Obwód. Ben Gordon dalej jest w dołku. Wciąż jakby coś mu siedziało na bańce. Jakby pół kroku za wolno, rzut nie wpada, straty i brak umiejętności rozgrywania. Brandon Knight, mimo strat i problemów, ma szansę wprowadzić sporo ożywienia do rotacji. Eksplozywny, atakujący środek. Nie był skuteczny, ale ma szybką rękę i trafił 3 trójki. Rodney Stuckey (17pkt, 6 asyst), który stracił połowę obozu przygotowawczego, był zdecydowanie najjaśniejszym punktem na obwodzie i to po obu stronach boiska. Atakował, dostawał się na linię i wyglądał pewnie. Tay Prince i Austin Daye nie grali nic.
Tak to wyglądało. Pistons nie mieli płynności  w ataku, czasem za długo szukali pozycji do rzutu, jakby bojąc się podjąć odpowiedzialność. Pacers wyglądali więcej niż solidnie, co niczego nie tłumaczy. Nawet jak Tłoki zbudują formę, nie będą mogli przełożyć swoich nielicznych atutów na zwycięstwa, dopóki nie będą mieli pod koszem kogoś, z kim trzeba się liczyć. To be continued ...

It's coming

Święta czas zacząć, a już jutro pierwsze szlagiery. Pistons grają pojutrze, bo do szlagierów się nie łapią. Będę śledził wszystko uważnie, ale mam nadzieję na więcej ruchów kadrowych. Klub był do tej pory bardzo zachowawczy, a to nie wróży dobrze, drużynie, która jak powietrza potrzebuje pozytywnych impulsów. O ile wykupienie Ripa Hamiltona i podpisanie Jonasa Jerebko to dobre decyzje, trudno mówić o wartości dodanej. JJ miał wrócić, a rozstanie z Ripem to absolutne minimum na drodze do porządkowania tej "stajni Augiasza". Pozostałe ruchy są już mniej lub bardziej kontrowersyjne. Tay Prince na pewno się przyda. Ale czy nie lepiej było dać więcej odpowiedzialności młodym, nawet kosztem paru zwycięstw i zostawić sobie środki na podpisanie kogoś naprawdę dobrego z przodu? Podobny zarzut można postawić w przypadku umowy dla Rodneya Stuckey, który jest przydatny, ale nie poprowadzi Pistons ku lepszej przyszłości. Dumars pewnie daje graczom czas na pokazanie się pod kierunkiem nowego coacha. Potem niektórzy mogą być użyci w wymianach. Osobiście nie kupuję tej strategii. Daję Dumarsowi kredyt zaufania, ale próba odbudowy przy zachowaniu, nie do końca rokujących, weteranów wydaje mi się zadaniem karkołomnym i skazującym Tłoki na przeciętność. W tej sytuacji, najwięcej spodziewam się po debiutancie Brandonie Knight, nowym coachu i liczę na rozwój młodych graczy, w szczególności Grega Monroe, Jonasa Jerebko i Austina Daye'a. Ale to trochę mało, żeby być optymistą. Z wymienionej trójki każdy może stać się wartościowym graczem w rotacji, a Monroe w pierwszej piątce, ale żaden nie jest difference makerem. Natomiast Knight dopiero ma się pokazać, co nie będzie też takie łatwe w zatłoczonym backcourt. Na razie mamy więc zmiany od wewnątrz, włączając wnętrze The Palace i nowe przedsięwzięcia promocyjne. Sprawdźcie promo Pistons na sezon 2011/12 i trzymajcie kciuki. I'm out!!

W for the Win

Dzięki udanej pogoni w czwartej kwarcie, dwóm kluczowym zagraniom w defensywie Austin Daye znalazł się na linii i zapewnił Tłokom jednopunktowe zwycięstwo z Cavs na wyjeździe. Mecz obfitował w wiele chaotycznych sytuacji, a Pistons trafiali jedynie ze skutecznością 37%. To co pozytywne, to gra obrońców - Bynuma, Knighta i Stuckey oraz skuteczność strzelecka Daye'a (19pkt). Po bardziej wnikliwą relację zapraszam na blog Piston Powered. Pierwszy mecz sezonu zasadniczego z Pacers w poniedziałek 26go. Jest jeszcze dużo do zrobienia, a Pistons nie będą faworytami. Stay tuned!!

Cavs - Pistons

Ptaszki ćwierkają, że w dzisiejszym drugim i ostatnim meczu preseason, znów z Cavs, zobaczymy wyjściową piątkę Knight-Daye-Prince-Jerebko-Monroe. Brzmi ciekawie. Średnia wzrostu na pozycjach 2-4: 208cm;-))

Stuckey powraca ...

... z trzyletnim kontraktem na 25mln$. Jest to zdecydowanie mniej, niż 5 lat i 45mln$, których gracz i jego agent się domagali. Dobry kontrakt - niezbyt wysoki i nie za długi. Wzrost i siła RS na pewno się przydadzą, zwłaszcza w niskim backcourt Tłoków i w tak intensywnym sezonie. Nie jestem jednak fanem postawy Rodneya. Lawrence Frank twierdzi, że Stuckey ma jeszcze wiele niewykorzystanych możliwości. Mam nadzieję. Tak samo, jak mam nadzieję, że jego powrót nie spowolni rozwoju Brandona Knighta, który robi coraz to lepsze wrażenie.

Tymczasem Pistons przegrali pierwszy mecz preseason z Cavs. Do wyniku nie przywiązuję wagi.  Pistons wyszli piątką Bynum-Gordon-Damien Wilkins-Villanueva-Monroe. Obie drużyny podobno stworzyły ciężkie dla oka widowisko, trafiając tylko 1/3 oddanych rzutów, podczas gdy kilku graczy opuściło boisko z powodu 6 fauli (Jonas Jerebko dokonał tego w 17 minut!!). Brandon Knight rozdał kilka ładnych asyst i zdobył parę efektownych punktów, zwłaszcza w drugiej połowie idąc łeb w łeb z Kyrie Irvingiem. Knight jest szybki i zwinny, co pasuje do stylu, który chce wprowadzić coach Frank - dużo pick & roll, penetracje i wypracowanie pozycji strzeleckich dla obwodowych, podkręcanie tępa ... alleluja!!! Austin Daye pokazał, że dalej umie rzucać, a jego technika jest wręcz idealna. A Greg Monroe miał ... uwaga niespodzianka ... double-double ;-)) Nie oglądałem tego meczu, więc nie jestem do końca wiarygodny. Pistons podobno lepiej bronią pomalowane, ale wciąż bardzo brakuje im dobrego defensora w środku. Czy uda się jeszcze kogoś dodać? Na rynku nie ma raczej graczy, którzy by pasowali do naszych potrzeb. Może więc jakiś weteran na krótki kontrakt?

Pushing forward

W końcu pozytywna energia rozprzestrzeniła się w drużynie Tłoków. Coach Lawrence Frank nie mógł zrobić lepszego wrażenia - bystry, precyzyjny, hmm ... intensywny. Mały energiczny koleś, który ma swój dokładnie przygotowany plan i wkłada dużo sił żeby go wdrożyć na każdym poziomie i zapewnić żeby wszyscy zrozumieli. Nie znaczy to oczywiście, że Pistons są od razu skazani na sukces. Sam Frank podkreślą, że do zrobienia jest bardzo dużo, ale nie można ominąć żadnego etapu i nie ukrywa, że proces budowania formy będzie się odbywał jeszcze w trakcie rozgrywek sezonu. Cóż, przynajmniej mamy coacha, który wie co robić, ale brakuje mu czasu. John Kuester pewnie przygotowałby drużynę w weekend;-))
Po metodycznym rozwoju w pierwszym tygodniu gracze przeszli do gry 5 na 5 Widać, że Brandon Knight jest naprawdę szybki, wie co zrobić z piłką żeby wykreować kolegów, czy pozycję rzutową dla siebie. Pokazał się jako pracowity i bystry gracz, który stara się wchłonąć jak najwięcej z otoczenia. Spodziewałem się, że Knight będzie pracowity i zdyscyplinowany, ale wydawało mi się, że jest introwertyczny i to w jakiś sposób może mu przeszkodzić we współpracy z kolegami i sięgnięciu po rolę pierwszego playmakera. Ale oprócz pozytywnych cech, które już wymieniłem, BK jest pewny siebie i ma poczucie humoru. Wszyscy go chwalą i chyba po prostu lubią i szanują. Tutaj krótki wywiad z Brandonem.
W kontekście absurdalnie wygórowanych żądań płacowych Rodneya Stuckey, który ze względu na ciągnące się negocjacje kontraktowe nie uczestniczy w obozie, przestaję mieć jakiekolwiek skrupuły co do tego, żeby Pistons się go pozbyli lub dali mu odejść po rozegraniu ostatniego sezonu. Tak, na obwodzie będzie brakować jego wzrostu i siły, ale lepiej zatrudnić jakiegoś większego obrońcę weterana do pomocy Bynumowi, Gordonowi i Knightowi, niż wikłać się w problemy, które niesie ze sobą obecność RS.
Tutaj wywiady z coachem i prawie całą drużyną. BK7 już pozwolił sobie na żart z Bena Wallace'a;-)) Kid's got guts!!

Chauncey in Clipperland

Tak, Clippers nie posłuchali ostrzeżeń i złożyli jedyną w licytacji ofertę za Billupsa - 2mln$ za sezon. Resztę zapłaci mu NY. Billups znów został wykorzystany jako element pomagający sfinalizować inną wymianę. Zatrudnienie Chauncey'ego dało Clippers większą swobodę w negocjacjach z Nowym Orleanem, któremu w końcu oddali Erica Gordona, niechroniony wybór Minesoty w pierwszej  rundzie draftu, Al Farouq Aminu i Chrisa Kamana w zamian za ... wiecie kogo. Piątka Paul-Billups-Butler-Griffin-Jordan? Mam nadzieję, że Chauncey przestanie się frustrować, bo pamiętajcie, że Clippers są jeszcze 13 mln. poniżej salary cap i może nie już, ale za rok będą się naprawdę liczyć w walce z czołowymi drużynami na Zachodzie. Go Clippers!!

Rip w Chicago


Tak jak przewidywano Rip leci do Windy City, gdzie będzie grał u boku Derricka Rose'a. Dobry wybór Chicago. Jedyny minus widzę w tym, że Rip nie jest typowym strzelcem zza łuku. Ustawi się czasem w kącie, trafi stamtąd swoją trójkę, ale to nie jest jego gra. Natomiast, jak podkreślają panowie w studiu NBA, umiejętności ofensywne i aktywność sprawią, że będzie męczył kryjących go graczy drużyny przeciwnej. Dwayne Wade, Ray Allen, etc. - jak przyjdzie co do czego w play off będą musieli ganiać za Ripem, co nie tylko może się odbić na ich skuteczności w ataku, ale ułatwi życie Derrickowi Rose. Rip ma podobno podpisać trzyletni kontrakt na kwotę 15 mln - nice!! Powodzenia!!

Chauncey ma dość

Pistons byli dotychczas bardziej aktywni, niż wskazywały na to wcześniejsze deklaracje o przyjęciu taktyki wyczekiwania. Ale największe ruchy dzieją się, lub będą się działy, pośród innych drużyn NBA. Liga jako właściciel klubu, wstrzymała transfer Chrisa Paula do Lakers, ale propozycja wraca w zmodyfikowanej formie i Paul jest zdecydowanie na gorącym krześle. To samo dotyczy Dwighta Howarda, któremu jednak nie przydarzyła się tak dziwna sytuacja. Howard podobno poprosił Magic o wymianę i dostał pozwolenie na rozmowy z zainteresowanymi klubami, czyli Dallas Mavericks, ponownie Lakers i NJ Nets, którzy chcą Howarda, ale wciąż liczą się w wyścigu po Nene. Co do Mavs, to w warunkach nowej umowy zbiorowej Mark Cuban postanowił skupić się na budowaniu an przyszłość. Nie podpisał JJ Barrei, który chyba skończy w Sacramento, a jego propozycja dla Tysona Chandlera musiała spotkać się z odmową. Nieoczekiwanie liderem w wyścigu po Chandlera stali się NY Knicks i to oni dobili targu z byłym centrem Mavs. Deal miał charakter sign-and-trade, a Knicks, żeby zrobić miejsce pod pułapem płacowym, wykorzystali amnestię na Chauncey Billupsa. Billups, który przez pierwsze lata kariery był oddawany z klubu do klubu, zanim stał się w Detroit jednym z najlepszych graczy ligi, mistrzem i MVP finałów, jest wzorem profesjonalizmu i stabilności. Na pewno nie podobało mu się, że Pistons nieoczekiwanie przehandlowali go do Denver, ale przynajmniej wrócił do domu i odmienił wiecznie przegrywających w play off Nuggets w finalistów konferencji, którzy stoczyli bardzo zacięty bój z Lakers. W zeszłym sezonie Melodrama zabrała Billupsa z Denver do Nowego Jorku, żeby cyferki się zgadzały. Zdecydowanie mu się to nie podobało, ale na boisku był dalej liderem i pewnym punktem zespołu. Teraz został odcięty bo Knicks musieli zrobić miejsce dla Chandlera. Trudno im się dziwić i sami na pewno nie chcieli się Billupsa pozbywać, ale Chandler scali tę drużynę defensywnie i razem z Melo i Stoudemirem stworzą być może najlepszy frontcourt ligi. Ale Chauncey ma już tego dość. Teraz kluby mogą proponować mu umowy, a NY wyrównają różnicę w kontrakcie. Billups zapowiedział jednak, że prędzej przejdzie na emeryturę niż będzie mentorem młodych graczy w jakimś średnim klubie i ostrzegł, żeby nie składać na niego ofert. Jeżeli tak się stanie, zostanie wolnym agentem i będzie mógł iść gdzie mu się podoba. Czy też pomyśleliście o Heat? Wyobrażacie sobie piątkę Billups-Wade-Battier-James-Bosh? Co z tego, że mało centymetrów pod koszem!? Talent, atletyzm i umiejętności defensywne takiego składu pozwoliłyby im zajechać każdego. A jak myślicie? Czy Chauncey nie potraktowałby sprawy osobiście, gdyby Heat natknęli się w play off na Knicks? I bet he would ... Jedno jest pewne: chętnych na niego nie zabraknie.
Interesujące ruchy poczynili też Celtics, którzy są bliscy podpisania Davida Westa i wystransferowali Glena Davisa do Orlando za Brandona Bassa. Dodajmy podpisanie Jeffa Greena i nagle Zieloni mają trzech młodych graczy, na których mogą oprzeć przyszłość klubu (Rondo-Green-Bass), a na teraz dodają stabilną ofensywę Westa i  odmładzają skład.Ciekawe jak to będzie wyglądało na boisku. West pewnie przejmie pozycję PF, a Garnett zostanie przesunięty na środek. Dodając energicznego Bassa z ławki, Celtics znów odzyskają balans,który stracili po odejściu Kendricka Perkinsa. Inna potęga na Wschodzie, czyli Bulls, mają o czym już wspominałem, dodać Ripa Hamiltona. Walka w czołówce konferencji zapowiada się więc pasjonująco i nawet ew. przejście Dwighta Howarda do Nets nie powinno zagrozić supremacji Heat, Bulls, Celtics i Knicks, przynajmniej nie od razu ...

Hamilton wykupiony

Niespodziewanie pierwszego dnia obozu przygotowawczego Pistons zdecydowali się wykupić kontrakt Ripa Hamiltona!! Nie, nie chodzi o amnestię. Ta czeka na lepszego kandydata;-)) Zarząd zdecydował się spłacić resztę kontraktu Ripa i pożegnać się z zawodnikiem. Nie sądziłem, że tłok na tyłach obwodu zostanie rozładowany tak szybko i w taki sposób. Decyzje o pozbyciu się Hamiltona nie wynika z przesłanek czysto sportowych. Hamilton, koniec końców, kiedy grał, prezentował się na boisku lepiej  niż Ben Gordon. Natomiast poza nim ... sami wiecie. O ile Tayshaun ma być mentorem i głosem rozsądku w szatni, o tyle zupełnie nie można liczyć w tej kwestii na Ripa. A Gordon potrzebuje swojej szansy. Kontrakt Hamiltona zostanie wykupiony dużo poniżej wartości (blisko 20mln). Mówi się o kwocie 11 mln, co potwierdza trafność decyzji o nie użyciu amnestii. Resztę strat ma mu pokryć dwuletni kontrakt wartości ok.10mln, który zaoferują Bulls. Życzę Ripowi jak najlepiej, ale jestem bardzo zadowolony z tej decyzji.
P.S.
Nie poczyniono postępów w negocjacjach z Rodneyem Stuckey, który nie stawił się na obóz i otwarcie narzekał, że nie widzi już dla siebie miejsca w Detroit. Jest zastrzeżonym wolnym agentem, więc o ile inna drużyna nie złoży za niego oferty, której Pistons nie wyrównają, może tylko wywierać nacisk żeby go sprzedać. Cóż, rotacja Bynum, Gordon, Knight w zupełności mi wystarczy. Nie potrzebujemy malkontentów. Koniec końców, to jest jednak świeży start, już nie tylko w teorii. Go Pistons!!!

Pistons podpisują Prince'a i Jerebko

Frontcourt Prince, Jerebko, Monroe? Całkiem nieźle... na teraz.

Tak, stało się!! Tzn., jeszcze się nie stało, ale Tay Prince ponoć uzgodnił warunki 4 letniej umowy wartej 27-30 mln. $. Nie jest to zbyt dużo jak na gracza klasy Prince'a. Palące pytanie brzmi, jaką postawę zaprezentuje Tayshaun i jaki wpływ będzie miał na rozwój młodych graczy na jego pozycji - Austina Daye'a i Jonasa Jerebko. Z pewnością odejście Prince'a oznaczałoby potrzebę wzmocnień na trójce. Pistons prawdopodobnie nie znaleźliby lepszego i tańszego zawodnika. Prince po prostu wie jak grać. Jest stabilny i pewny. Austin Daye wciąż pozostaje niewiadomą, a Kyle Singler został w Hiszpanii. Chyba, że na 3 grałby Jonas Jerebko, który też ponoć uzgodnił warunki, również 4 letniej umowy, opiewającej na 16 mln. $. Jeżeli Pistons mieliby pozyskać i wprowadzić do pierwszej piątki centra, który przesunąłby Grega Monroe na 4, to Jerebko musiałby walczyć o minuty z Monroe i Princem, a to byłaby po prostu strata potencjału. Wierzę, że Prince jest świadomy i chce zostać w Detroit. L.A. Clippers podobno byli bardzo zainteresowani pozyskaniem go, a Tay nie straciłby na tym finansowo (przy opcji sign-and-trade), ani na pewno sportowo.  Wygląda więc na to, że Tay chciał zostać, a Joe Dumars chciał go zatrzymać. Czy w sezonie 2011/12 zobaczymy więc frontcourt Prince-Jerebko-Monroe? Nie jest to złe rozwiązanie. Mam tylko nadzieję, że obrazek skrzywionego, kręcącego głową Taya będziemy oglądać jedynie w materiałach archiwalnych z sezonu 2010/11. Bo rola lidera-weterana, polega nie tylko na dobrej grze (o to nie powinniśmy się martwić), ale też na dawaniu pozytywnych impulsów młodszym graczom. Czy Prince jest przygotowany na grę w przebudowującej się drużynie? Mam nadzieję, że tak. O JJ się nie martwię. On jest gotowy na wszystko!!
I kolejne palące pytanie: co teraz? Pistons muszą wzmocnić frontcourt. Nie będą już mieli środków na pozyskanie wolnego agenta. A czy uda się pozyskać wartościowego gracza w ramach wymiany? Prince jest polisą, która ma zapewnić solidność. Ale czy ta solidność nie stanie na drodze rozwoju i przyszłych inwestycji? Miejmy nadzieję, że nie. Ben Wallace jest optymistą i twierdzi, że źródłem większości problemów zeszłego sezonu był zły coaching, a nie gracze. We shall see ...

Jak będzie wyglądała Liga?


Na stronie CBS dzisiaj mnóstwo ciekawych materiałów. Tym, którzy już zaczęli karnawał bez oglądania się za siebie, polecam artykuł Kena Bergera o nastrojach po obu stronach na godziny przed końcem głosowania nad nową umową zbiorową. Natomiast tutaj trochę o pozytywnych, moim zdaniem, zmianach w przepisach, mających na celu m.i.n ograniczenie wymuszania rzutów osobistych.
To tyle od strony systemowej, technicznej. Co do zmian osobowych przed nowym sezonem, jeden z najsolidniejszych i najinteligentniejszych graczy NBA, doskonały obrońca, strzelec i team player, do którego wzdychał niejeden klub z czołówki, Shane Battier ogłosił przejście do Miami Heat. Cóż, od teraz Heat będą przeze mnie trochę bardziej lubiani.

Tracy McGrady i Terrico White nie dla Pistons

Jak podaje ESPN Tracy McGrady uzgodnił warunki umowy z Atlanta Hawks. Będzie to roczny kontrakt za stawkę veteran minimum. T-Mac będzie pewnie pełnił rolę 6go, wobec spodziewanego odejścia Jamala Crawforda. Ponadto ma wspierać młodego Jeffa Teague'a w rozegraniu, szczególnie w sytuacji kontuzji playmakera Kirka Hinricha. Co do warunków kontraktu, spodziewałem się, że po dobrych, równych i co najważniejsze, bez kontuzji, występach w zeszłym sezonie w barwach Pistons, T-Mac podpisze przynajmniej dwuletnią umowę. Nie powiem też, że czuję specjalne zadowolenie, bo nie miałbym nic przeciwko powrotowi T-Maca do Pistons. Moim zdaniem był jednym z niewielu jasnych punktów w tragicznym sezonie 2010/11. Z drugiej strony odczuwam pewną ulgę, że odpada jeden pretendent do minut w zatłoczonym backcourt Tłoków.
Jak się jednak okazało, T-Mac nie jest jedynym obrońcą, który nie wróci do składu. Terrico White ogłosił na swoim twitterze, że Pistons nie przedłużą z nim umowy. Trochę szkoda, bo, z powodu kontuzji stopy, nie mieliśmy okazji zobaczyć eksplozywnego obrońcy w akcji. Żal mi również, że znalazł się w tak niefortunnej sytuacji i pewnie będzie musiał szukać szczęścia w niższych ligach, lub za granicą. Jednak ponoć sam miał pewien wkład w zaistniałą sytuację, bo nie imponował zaangażowaniem. Anyway, keep it up young fella!! Poniżej na pożegnanie spot White'a z Summer lEAGUE 2010.

W ten sposób Pistons mają już "tylko" pięciu obrońców w składzie: Will Bynum, Ben Gordon, Richard Hamilton, Brandon Knight, Rodney Stuckey. Kto następny?

Rozkład jazdy


NBA ustaliła grafik na sezon 2011/12. Tutaj rozkład dla Tłoków. Raz zagrają 5 meczów w 6 dni, w tym tylko jeden u siebie. 15 z ostatnich 25 na wyjeździe. Uhhm... Nie jest lekko!! Preseason to dwa mecze z Cavaliers, 16go i 20go. Oficjalne otwarcie 26go w Indianapolis przeciwko Pacers. Potem 28go u siebie, znów z Cavs, tym razem o punkty. Go Pistons!!!

Ken Catanella zatrudniony jako "Director of Basketball Operations"

Nie jestem pewien jak wygląda struktura Zarządu Pistons. Joe Dumars pełni funkcję "President of Basketball Operations", czy nadrzędną wobec nowego menedżera. Ale może nie doszukujmy się tutaj przejrzystej struktury zarządzania i nadzoru. W końcu Pistons nie są spółka giełdową.
Ken Catanella ma się zająć analizą statystyczną oraz zarządzaniem pułapem płacowym. Doświadczony w analizie finansowej, jak i również zaawansowanych statystykach sportowych na szczeblu uniwersyteckim (Duke) i NBA (NJ Nets), Catanella ma zapewnić pomoc i równowagę wobec wkładu Joe Dumarsa.
Mówiąc krótko, coraz większa specjalizacja, poszerzenie i profesjonalizacja sztabu drużyny. To dobrze, bo od odejścia Toma Wilsona i jego ludzi w lutym 2010, zarówno część promocyjna, jak i operacyjna drużyny pozostawał w nie mniejszej stagnacji, niż boiskowa. Obecnie Tom Gores, prawdopodobnie za pośrednictwem swojego współpracownika Roberta Wentwortha, odbudowuje zaplecze organizacyjne Pistons. Zatrudnienie Kena Catanelli to kolejny, po pozyskaniu Charlesa Klaska, krok w stronę wykorzystania nowoczesnych narzędzi dla efektywnego zarządzania. Polecam artykuł i podlinkowany wywiad na stronie Detroit Bad Boys. Fani Pistons, którzy od dawna wytykali brak zaawansowanej struktury statystycznej w sztabie, mogą z nadzieją spoglądać w przyszłość.

Give em a chance ...!?

Wiadomość powtarzana przez różne tłoczne serwisy wyklucza perspektywę tegorocznej amnestii dla jakiegokolwiek gracza Pistons. O ile frustracja wywołana bałaganem sezonu 2010/11 i lokautowa posucha sprawiły, że fani żądają głów, faktem jest, że Tłoki mają teraz nowego właściciela, nowego, prawdopodobnie kompetentnego, coacha i nowe rozdanie przed sobą. Ponadto będą poniżej salary cap, więc nie ma presji, żeby równoważyć bilans. Nie znaczy to jednak, że Joe D nie powinien być aktywny na rynku transferowym. Spodziewam się sprzedania Hamiltona za pick i/lub drugoplanowego weterana. Ben Gordon od początku miał obiecaną szansę zaistnienia jako podstawowa dwójka. Nie to żeby takowej nie dostawał, ale nie stale i w naprawdę dysfunkcyjnym otoczeniu. Podobno, co może dziwić, jest tez popyt na usługi Charliego V. Przy całej frustracji wywołanej jego osobą mogę sobie wyobrazić, że wysoki, ofensywnie nastawiony stretch four wpasowałby się w jakiś system, ale raczej nie jako podstawowa opcja. Może zmiennik dla Dirka w Dallas?
Pierwsze ruchy na rynku zaczną się już 9go. Stawiam na przehandlowanie Ripa i jeszcze kogoś z backcourt, może Willa Bynuma. Natomiast może to też zająć trochę czasu. Na pierwszy ogień pójdą pewnie wolni agenci, których Pistons raczej nie będą podpisywać (mam nadzieję, że się mylę, bo jestem fanem pomysłu podpisania za rozsądną cenę Chucka Hayesa). To i ewentualne amnestie wyznaczą ramy rynku transferowego, który następnie się rozkręci. Stay tuned!!

Let the fun begin!!

Tak, tak, NBA powraca. Choć deal mógł i powinien być zawarty przynajmniej jakieś 3 tygodnie wcześniej, zanim właściciele przyparli graczy do muru a związek graczy się rozwiązał, ulga i radość jest tak wielka, że mało kto chce pamiętać nędzę ostatnich miesięcy. Gracze, choć oddali dużo, zdołali obronić wiele swobód i przywilejów systemowych. Kluczowe wyjątki, choć zmodyfikowane, zostały zachowane, a system nie zmienił się na tyle, żeby powstrzymać wzbierającą falę spekulacji odnośnie losu, kończących w kolejnym sezonie kontrakty, wielkich gwiazd ligi Dwighta Howard i Chrisa Paula. Dla lepszego zrozumienia na czym będzie się opierała nowa umowa zbiorowa polecam lekturę strony Chrisa Sheridana. Z punktu widzenia roszad personalnych, ważną kwestią jest możliwość jednorazowej amnestii dla jednego gracza z każdej drużyny. Przynajmniej 75% kwoty wypłaconej nie będzie się liczyć do limitów płacowych klubu. Mówi się też o opcji wystawienia graczy na aukcję i obciążenia byłego klubu jedynie różnicą między tym co zawodnik dostanie w nowej umowie, a tym co dostałby z tytułu dotychczasowej. Kluby nie muszą wykorzystać amnestii od razu. Mogą to zrobić w przeciągu trwania całej nowej umowy zbiorowej (10 lat). Jednak z pewnością wiele klubów chciałoby od razu uwolnić niektórych graczy a ci zasilą relatywnie słabą pulę wolnych agentów.
Od dzisiaj kluby mogą kontaktować się z zawodnikami i wpuścić ich do ośrodków treningowych. Menadżerowie mogą też zacząć składać propozycję wolnym agentom, choć okno transferowe ma się otworzyć 9go grudnia, wraz z początkiem obozów przygotowawczych. Od teraz wszystko będzie się toczyło bardzo szybko, być może zbyt szybko, bo nie ma gwarancji, że wszyscy gracze są równie dobrze przygotowani do sezonu, szczególnie takiego, gdzie będą musieli kilka razy rozegrać trzy mecze w trzy dni!!

Mamy też pierwsze wieści z obozu Tłoków. Kyle Singler, który, wg. Adriana Wojnarowskiego, najlepiej ze wszystkich graczy wykorzystał przerwę lokautową, zostaje w Hiszpanii. Singler był najlepszym statystycznie graczem drugoligowego Alicante i otrzymał propozycję dołączenia do pierwszoligowej potęgi Realu Madryt. Lepsze zarobki i większe prawdopodobieństwo gry zapewne zadecydowało. W ten sposób, doświadczony już po czterech latach w Duke, gracz będzie rozwijał swoją grę w czołowym zespole Europy. Nie jest to pozytywna wiadomość dla Pistons, ale może koniec końców, obu stronom wyjdzie na dobre, a za rok otrzymamy naprawdę dojrzałego i ogranego zawodnika.
Rozgorzała też dyskusja kim można by zapełnić dziurę podkoszową. Regularnie pojawia się nazwisko weterana Brendana Haywooda , który prawdopodobnie będzie ofiarą amnestii w Dallas. Haywood miał być pierwszą opcją Mavs, ale został zepchnięty na ławkę przez Tysona Chandlera. Jeżeli Mavs chcą walczyć o zatrzymanie Chandlera i JJ Barei, będą musieli zrezygnować z usług Haywooda. Natomiast moim faworytem jest wolny agent Chuck Hayes - niezłomny walczak i pracuś, dobry defensor. Trudno jednak cokolwiek przewidzieć, bo sytuacja będzie bardzo dynamiczna i powiązana z decyzjami innych klubów. Jeżeli uda się wymienić Ripa Hamiltona, pierwszym kandydatem do amnestii może być Charlie Villanueva. Z drugiej strony, ze sprzedażą Ripa można poczekać - okno transferowe będzie prawdopodobnie trwało do marca - a jego kończący się kontrakt nie jest już takim obciążeniem dla finansów klubu.
Pistons muszą też uważać na swoich zastrzeżonych wolnych agentów Rodneya Stuckey i Jonasa Jerebko. Choć spodziewam się zobaczyć obydwu w strojach Tłoków w tym sezonie, nie należy lekceważyć zainteresowania, które, szczególnie Jerebko, może budzić w innych teamach.
Tak, czy inaczej, Detroit nie będzie celem gwiazd szukających nowego miejsca. Nie ma też funduszy na podpisanie takowych. Ma za to sporo problemów kadrowych, od ścisku w backcourt, poprzez słabość strefy podkoszowej, na złych kontraktach kończąc. Nie spodziewajmy się, że te problemy zostaną załatwione od razu. Idealnie, gdyby udało się do wiosny dodać solidnego weterana z przodu, przerzedzić szyki z tyłu i pod kierunkiem Lawrence'a Franka, nadać drużynie nową tożsamość i kierunek. Nie oczekujmy jednak, że zaczniemy rządzić. Właściwa przebudowa dopiero się zaczyna. Roll the dice baby!!!

Back in the game!!

Na analizy umowy i gorzkie słowa dotyczące przebiegu całego procesu będzie jeszcze czas. Tymczasem czołowi publicyści relacjonujący zajmujący się NBA Ken Berger  i Adrian Wojnarowski (odpowiednio CBS Sports i Yahoo) podają, że ugoda została zawarta. Teraz gracze będą musieli ją ratyfikować. Stay tuned!!

Full clip

Wychodzę na chwilę z lockoutowej zamrażarki, bo strona Pistons.com rozpoczęła właśnie analizy członków sztabu trenerskiego drużyny. Zespół Lawrence'a Franka tworzą Brian Hill, Roy Rogers, John Loyer, Dee Brown, Charles Klask i Steve Hetzel. Jest jeszcze skaut Bill Pope i koordynator wideo Ryan Winters. Trzech ostatnich oraz Hill kontynuują swoją prace dla Pistons.

 Na pierwszy ogień idzie Roy Rogers. 22 wybór w drafcie '96, rozpoczął karierę w Vancouver stając się typowym ligowym i światowym journey man. Karierę zakończył w Polsce, w Noteci Inowrocław. U Franka ma odpowiadać za rozwój wysokich, zagrania specjalne - z time outów, kontry, wolne, etc. oraz prowadzić zaawansowane statystyki defensywne graczy. Zapraszam do krótkiej charakterystyki sylwetki Rogersa, również pióra Keitha Langlois.
Miło się to czyta. Nawet ciepło mi się zrobiło na sercu i przestałem się na chwilę obrażać na koszykówkę zawodową. Ale cóż, wracam do NCAA, która coraz bardziej mi się podoba.


A tutaj przypomnienie głównego powodu, dla którego chcąc nie chcąc, po lokaucie powrócę do bieżącego komentowania Tłoków. Tak, tak, chodzi o Grega Monroe!! Mam nadzieję, że Rogers pomoże w rozwoju naszej największej nadziei. GM standing still !!!

Goodbye Eli!!!


Wiele znaków na niebie i ziemi pokazuje, że nadchodzi lockotowe przesilenie. Ale nikt, kto śledził dotychczasowy rozwój wydarzeń, nie uwierzy dopóki nie zobaczy. Me included.
Tymczasem nowy zarząd Pistons robi przetasowania wśród pracowników medialnej strony klubu. Po tym jak niedawno zwolniono VP Broadcasting Pete'a Skoricha, przyszła kolej na reportera i twarz wielu wywiadów dla Pistons TV, Eli Zareta. Cóż, pewnie wiele osób podzieli moje zdanie, że strategia marketingowa klubu wyglądał ostatnio trochę jak reklamy komisów samochodowych z lat 80 tych. A może to po prostu ten amerykański styl? W każdym razie, przy całej jowialnej emfazie, Eli Zaret był fajnym gościem - tu w wywiadzie z Lawrencem Frankiem. Sam ponoć nie żywi urazy i, mam nadzieję, uda mu się znaleźć ciekawą posadę. Jak nie, przemysł obrotu samochodami używanymi przyjmie go z otwartymi ramionami ;-)

Kyle Singler ballin'

Kyle Singler był jednym z pierwszych graczy, którzy, w obliczu lockoutu, podpisali kontrakt za granicą. Rookie Pistons niedawno zadebiutował w zwycięskim meczu swojej drużyny Lucentum Alicante z Bizkaia Bilbao i został wybrany graczem meczu (23 punkty, 4 zbiórki, 3 asysty). Sprawdźcie jego stronę Wiem, że to druga liga, ale hiszpańskie zespoły są obecnie najmocniejsze i Singler na pewno zdobędzie trochę doświadczenia i zrobi dobrą formę na początek sezonu.
Kyle trochę przypomina mniejszą wersję Jonasa Jerebko. Zapewne nie powtórzy jego sukcesów, ale jest graczem dojrzałym fizycznie i wiekowo, przez co może być dobrym wsparciem dla Austina Daye'a, o ile właśnie ci zawodnicy podzielą między siebie czas gry na trójce w nadchodzącym, wcześniej czy później sezonie.
Tymczasem mały mix Kyle'a w koszulce Duke. Enjoy!!

i nie wiem czy wiecie, ale Kyle Singler gets buckets ...


Well, it has not happened ...

Po fiasku kolejnych "rozmów ostatniej szansy", liga właśnie odwołała pierwsze dwa tygodnie sezonu. Podobno ze strony właścicieli była wola żeby dobić targu i podobno rozmowy nie ugrzęzły nawet na kwestii podziału dochodów, tylko na rozwiązaniach systemowych dot. luxury tax, długości umów gwarantowanych, wysokości umów w ramach mid level exception, choć akurat w tej kwestii osiągnięto jakiś kompromis. Podatek od luksusu, który, jeżeli zaostrzony, działałby jak hard cap, nakładając, wg. propozycji ligi, aż 400% stawkę za przekroczenie najwyższego progu, pozostaje główną, obok podziału dochodów, kością niezgody. O ile strony zbliżyły się w procentowym podziale dochodów, to warunkiem ustępstw ze strony graczy było zachowanie zasad starego systemu, na co liga nie chce się zgodzić.
I tak obie strony rozeszły się do swoich narożników, a wobec perspektywy strat finansowych, stanowisko ligi może się zaostrzyć, co uniemożliwi kompromis. W najgorszym razie czeka nas walka na wyniszczenie, czyli przeczekanie i wywarcie na zawodników presji finansowej, która zmusiłaby ich do zaakceptowania warunków gorszych niż te obecnie proponowane. Bardziej pozytywny scenariusz, to podtrzymanie negocjacji i docieranie się, zanim straty finansowe okażą się naprawdę dotkliwe.
Tymczasem proponuje to olać i zająć się bardziej produktywnymi rzeczami. A nuż rozczarowanie fanów zmotywuje strony do większego wysiłku.

WHERE AMAZING HAPPENS


Zastanawiacie się co tam słychać u naszych lockoutowych krzykaczy? Otóż jeżeli do jutra nie zostanie zawarte wstępne porozumienie dotyczące podziału dochodów i innych aspektów nowej umowy zbiorowej, liga będzie musiała odwołać pierwsze mecze sezonu 2011/12. Bez nowej umowy nie można rozpocząć obozów przygotowawczych, a przepracowanie tego okresu jest konieczne, żeby zawodnicy nie popadali jak muchy w pierwszych tygodniach sezonu.
Mało kto liczy, że deal zostanie zawarty, bo gołym okiem widać jaki dystans obie strony. Ale zawodnicy już dali do zrozumienia, że są gotowi poczynić znaczne ustępstwa na rzecz ligi. Obniżenie udziału w zyskach z 57 do 52% jest do zaakceptowania, jeżeli system nie ulegnie zasadniczym zmianom. Wprowadzenie hard cap w postaci rosnących progów, hmm... podatkowych za przekroczenie limitu (odpowiednio 1$ za 1$ przekroczenia i 2,3,4$ za każdy 1$ wydany po przekroczeniu kolejnych limitów) jest nie do zaakceptowania przez graczy. Obniżenie długości gwarantowanych kontraktów do 3 lat w przypadku podpisywania nowego gracza i 4 w przypadku przedłużenia umowy ze swoim zawodnikiem też jest do przełknięcia. Gorzej z ograniczeniem wyjątków płacowych, które pozwalały klubom podpisywać zawodników, przekraczając limit, ale bez konieczności płacenia podatku. Tutaj możliwe są pewne ograniczenia, ale nie eliminacja tych wyjątków.
Powyższe zmiany już stawiają właścicieli w bardzo dobrej pozycji i powinny być satysfakcjonujące, jeżeli liga naprawdę szuka porozumienia. Na razie oferty Sterna dla związku zawodników były bardzo skromne. W zasadzie nie można mówić o ofertach, jako że to właściciele chcą zmian, tylko o złagodzeniu żądań w pewnych obszarach. Związek nie może już pójść dalej, bo zawodnicy po prostu nie ratyfikują gorszej umowy. Teoretycznie, Stern mógłby czekać, aż czeki przestaną wpływać, a gracze skruszeją. Ale taki scenariusz się chyba nie ziści, bo, i tu zaczyna się prawdziwy fun, istnieje mocny nacisk ze strony agentów, którzy nienawidzą dyrektora związku Billy'ego Huntera i chcą ostro walczyć o jak najlepsze warunki dla swoich klientów. Hunter kończy swoją kadencję jako dyrektor wykonawczy NBPA i agenci zarzucają mu zbytnią pasywność, kwestionując jego wolę walki. Dlatego, w ostatnich tygodniach, twarzą związku był wyłącznie jego prezydent Derek Fisher. To on, jako jeden z graczy, apelował o poparcie i jedność. Jeżeli więc NBA nie dogada się z Hunterem i Fisherem, pozwalając im wyjść z twarzą, istnieje poważne ryzyko, że gracze odwołają zarząd i zdecydują się na rozwiązanie związku, wytaczając jednocześnie pozew anty trustowy przeciwko lidze. Wtedy zacznie się prawdziwa walka bez pardonu. Stern może pójść tą drogą, ale wizerunek ligi bardzo ucierpi, a bieżące straty finansowe też będą niezwykle dotkliwe. Dlatego, mimo ewidentnego klinczu, wciąż liczę na to, że Sternowi wystarczy przyparcie graczy do muru, bez wypłacania policzków. W takiej sytuacji ewentualnie przepadłoby kilka meczów sezonu, lub, przy odrobinie szczęścia, udałoby się zacząć na czas. Zabawne, ale jeżeli tak nastąpi, możemy podziękować tym chciwym i przebiegłym agentom, którzy przypominają graczom, że mają w zanadrzu jeszcze jedną mocną kartę. Stay tuned!!

Dygresja

Tak się składa, że czy lockout, czy nie, mam czasem coś do napisania poza tematyką Pistons. Oczywiście ten blog jest formą otwartą, ale czasem będę też coś zamieszczał na stronce http://www.slaminside.com/, na którą serdecznie zapraszam. Tutaj skromny debiut http://www.slaminside.com/2011/09/run-tmc.html

Rick Adelman Wilkiem

Pamiętacie jak lobbowałem za sprowadzeniem Ricka Adelmana do Motown? Cóż, nikt nie słuchał, a Rick wylądował w chłodnym Mineapolis. Jestem pełen nadziei w stosunku do Lawrence'a Franka i rozumiem, że chciano zatrudnić trenera zorientowanego defensywnie. Frank jest pracusiem i znajduje się na początku drogi, którą Adelman kroczy od dziesięcioleci ku rychłej emeryturze . To ma być jego ostatnia robota i mówi o tym jak rozwój graczy i wyjście poza ich dotychczasowe role motywuje go i przynosi satysfakcję. Cóż, 5 mln $ za sezon też ma swoją wagę. Ale nie chcę być zbyt zgryźliwy. Minesota ma intrygujących młodych graczy i ciekawe będzie obserwować jak Kevin Love rozwija się pod okiem doświadczonego coacha i czy Ricky Rubio podoła wymogom NBA. Stylem gry Hiszpan pasuje do Adelmana, który ceni flow i rytm w ofensywie. Zapraszam do obejrzenia wywiadu. Mam tylko jedno pytanie: jak myślicie, co Rick myśli o Davidzie Kahnie?

 



Big Ben in trouble

Lockout najwyraźniej źle wpływa na Bena Wallace'a, który w weekend został aresztowany pod zarzutem jazdy pod wpływem alkoholu i przewozu broni, na którą nie miał pozwolenia. Nienaładowana, zarejestrowana na członka rodziny, broń znajdowała się w zasięgu kierowcy, co tylko pogarsza sprawę. W tej sytuacji Benowi grozi 5 lat więzienia. Prawdopodobnie dostanie zawieszenie, nadzór i prace społeczne, ale czy to nie wpłynie na jego decyzję o zakończeniu kariery? Wallace zastanawiał się już nad przejściem na emeryturę, ale ostatnio oświadczył, że skłania się ku wypełnieniu swojego kontraktu i grze przez jeszcze jeden sezon. Po powrocie do Detroit Ben błyszczał jako podstawowy center i opoka defensywy. W ostatnim, naznaczonym wieloma kontrowersjami, sezonie Wallace wyglądał na osłabionego i nękanego problemami zdrowotnymi. Przypomnę jednak, ze miał jeden niesamowity występ w ofensywie, niestety w przegranym meczu.  Wciąż chciałbym go zobaczyć na boisku i to nie z powodu sentymentu. Tutaj więcej o ostatnim niefortunnym zajściu.

From Russia with Love

Sezon się nie zaczął, ani prędko się nie zacznie, ale Austin Daye już robi dobre wrażenie. Brał udział w kilku kolejnych turniejach pokazowych z udziałem zawodników NBA i pokazał się z dobrej strony. A właśnie sam potwierdził, że podpisał dwumiesięczny kontrakt z rosyjskim klubem Chimki Moskwa, z opcją powrotu, gdyby sezon się rozpoczął. Daye, jak sam mówił, zdaje sobie sprawę jak ważny jest trzeci sezon. To moment prawdy dla wielu młodych graczy. Jeżeli Austin wyrówna formę, skupi się bardziej na defensywie i poprawi koncentrację, ma szansę wskoczyć do pierwszej piątki. Pod kątem umiejętności technicznych Daye jest już dojrzałym graczem, dlatego aspekt mentalny i przygotowanie fizyczne będą kluczowe. Jak twierdzi trener od przygotowania fizycznego Arnie Kanter, w trzecim roku gry ciało adaptuje się do obciążeń sezonu i jest to dobry moment na powiększenie masy mięśniowej, której Daye dotychczas nie mógł utrzymać. Czekamy z nadzieją. Tymczasem przypomnijmy sobie grę Austina w minionym sezonie.

Statystycznie mocniejsi

Wspominałem już kiedyś, że Pistons są jedną z niewielu drużyn, które w swoim sztabie nie posiadają działu statystycznego. W czasach kiedy koszykówka staje się grą coraz bardziej strategiczną, z coraz szerszym wykorzystaniem ławki i kluczową rolą match ups, brak analityka statystycznego, który wspierałby  coacha wydawał mi się sporym uchybieniem. Wygląda na to, że ten błąd został naprawiony. Jak podaje Orlando Sentinel ekspert od statystyki w sztabie Stana Van Gudny'ego, pochodzący z Michigan, Charles Klask dołączył do sztabu Lawrence'a Franka. Wiadomość nie została oficjalnie potwierdzona i nie jest pewne czy Klask będzie się zajmował skautingiem i statystyką czy może przypadnie mu inna rola. Jednak można przypuszczać, że w Motown będzie kontynuował pracę w swojej specjalizacji. I bardzo dobrze!!

Miesiąc miodowy zakończony

Po odwilży, związanej z owocnymi dyskusjami pomiędzy głównymi negocjatorami i ciepłych słowach, którymi obie strony zwracały się do mediów, przyszedł czas na "reality check". I tak, jak można było przypuszczać, stanowiska się zradykalizowały. A raczej propozycje złożone przez związek zawodników nie spotkały się z ustępstwami ze strony ligi. Cóż, wiadomo było, że nie będzie tak różowo, więc nie ma co nagle wpadać w czarną rozpacz. Obie strony wykorzystują media do wywarcia presji a w rzeczywistości fiasko wczorajszych rozmów pomiędzy związkiem i władzami ligi niczego nie przesądza i nie zamyka. Kością niezgody pozostaje kwestia pułapu płacowego. Zawodnicy ponoć byliby gotowi na znaczna redukcję udziałów w zarobkach ligi, o ile obecny system z tzw. soft cap i licznymi wyjątkami zostałby utrzymany. Liga nie chce się na to zgodzić. David Stern argumentuje, że twardy pułap płacowy zapewni większą atrakcyjność rozgrywek, a tym samym, większe zainteresowanie, większą oglądalność i więcej pieniędzy z umów sponsorskich. W tym kontekście zawodnicy i tak mieliby zyskać. Jednak trudno przewidzieć czy twardy pułap płacowy zwiększyłby szanse mniejszych klubów. Najmocniejsi wydają za dużo i to jest fakt. NBA chce więc przejść z modelu, w którym wielkie kluby czerpią ogromne zyski z umów sponsorskich i wydają ponad limit na system, w którym kluby musiałyby w większym stopniu polegać na dobrym zarządzaniu i długoterminowym planowaniu żeby osiągną sukces. Zdaniem zawodników, i nie tylko zawodników, twardy limit ograniczy jednak możliwości budowania drużyny i stworzy krajobraz, w którym największe gwiazdy dostają swoje, a większość jest na kiepskich, niegwarantowanych kontraktach. Cóż, wielu zawodnikom przydałoby się być na mniej gwarantowanych kontraktach. Ciężko mi przewidzieć jak taki model by funkcjonował i kto ma rację. Zawodnicy nie muszą obecnie dostawać gwarantowanych kontraktów, a kluby same im je oferują tworząc kuriozalne sytuacje a'la Eddy Curry, Gilbert Arenas, Rashard Lewis. Liga chce więc sama sobie narzucić dyscyplinę wydatkową kosztem zawodników. Tymczasem ze strony związku rośnie presja na samorozwiązanie, co mogłoby doprowadzić do unieważnienia lockoutu. Przewodniczący Billy Hunter na razie wyklucza taką możliwość, ale presja, głównie ze strony kilku potężnych agentów reprezentujących ok 30% zawodników, rośnie. Kolejna odsłona konfrontacji, miejmy nadzieję, już niebawem. Po więcej informacji zapraszam m.i.n do artykułu Henry'ego Abbotta z ESPN. Stay tuned!!

Projekt jest w drodze ...

A mowa o projekcie pt. sztab trenerski Detroit Pistons. W obecnej lockoutowej rzeczywistości Lawrence Frank ma dużo czasu na skompletowanie zespołu. Podobno przeprowadził rozmowy z 31ma kandydatami. Jak podaje Detroit News, trener i GM drużyny  NBDL (NBA Developmental League), były szkoleniowiec WNBA i zawodnik NBA Dee Brown zostanie jednym z asystentów Franka. Logiczne wydaje się, że Brown będzie odpowiedzialny za rozwój rozgrywających, szczególnie Brandona Knighta. Coach Frank chce mieć asystentów odpowiedzialnych za poszczególne obszary gry, podczas gdy on będzie koordynował całość.
Kolejnym zaakceptowanym kandydatem jest były skaut i asystent NJ a ostatnio w Bostonie Roy Rogers. Z Celtami Rogers pracował nad rozwojem zawodników podkoszowych, co pewnie przełoży się na analogiczną rolę w Detroit, z naciskiem na pracę z Gregiem Monroe. Obaj panowie mają za sobą kariery zawodnicze, co zapewne dopełni czysto trenerskie doświadczenie, jakim dysponuje Lawrence Frank. Dotychczasowi asystenci Pat Sullivan i Brian Hill wciąż są rozważani jako potencjalni kandydaci na dopełnienie sztabu szkoleniowego.
A tutaj najbardziej znany hajlajt z zawodniczej kariery Dee Browna. Zdjęcie dunkującego z zasłoniętymi oczami rozgrywającego Boston Celtics było jednym z najpopularniejszych obrazów z początków mojego zainteresowania NBA. I love this game!! ;-))

P.S.
Asystent w NJ, John Loyer ma również dołączyć do sztabu Pistons. Pat Sullivan nie wróci do Detroit, za to Brian Hill najprawdopodobniej utrzyma swoją posadę. Stay tuned!!

Brandon Knight cool, calm, collected

Krótki artykuł o tym co słychać u nowego rozgrywającego Tłoków. Niewiele, ale po raz kolejny widać, jak poukładanym i skoncentrowanym jest człowiekiem. Pracuje nad swoimi słabymi stronami, uczy się, nie wybiega zbyt daleko w przyszłość, koncentrując się na codziennej pracy. Miejmy nadzieję, że te cechy przełożą się na efektywną postawę na boisku. Poza nim przypomina mi Chauncey Billupsa. To chyba nieźle jak na początek ;-))

Jonas the IIIrd

Z nielicznych materiałów internetowych dotyczących Jonasa Jerebko można wywnioskować, że chłopak pracuje nad kozłem, koordynacją i szybkością. Może więc więcej czasu spędzi na trójce. Pistons pozyskaliby solidnego zawodnika, który umie grać tyłem do kosza i zbierać, a JJ i Austin Daye ogarnialiby pozycję SF. Jonas ma nominalnie 208cm, więc trochę dużo, ale w USA zawsze dodają 2-3 cm za buty. Poza tym nasz Szwed już wykazał się nadzwyczajną, jak na swoje rozmiary, szybkością i sprawnością. Tutaj wideo z treningiem JJ'a w tle, niestety po szwedzku.

Trochę pozytywu

Od kilku miesięcy, a szczególnie od ogłoszenia lockoutu z początkiem lipca, komentatorzy różnej maści podsycają minorowe nastroje mówiąc i pisząc o możliwym odwołaniu całego sezonu. Oczywiście podkreśla się ile obie strony mają do stracenia, starając się akcentować absurdalność całej sytuacji, ale to tyle, jeżeli chodzi o optymizm. W gruncie rzeczy nikt nie wie ile to może potrwać a najbardziej rozsądną ścieżką interpretacji wydaje się odniesienie do scenariusza wydarzeń roku '99. Ale czy to też jest właściwe? I tak i nie. Z jednej strony na pewno mamy do czynienia z typowym rozwojem sytuacji - najpierw ostre słowa, wzajemne oskarżenia i zerwanie kontaktów, potem złagodzenie retoryki i rozpoczęcie zakulisowych negocjacji. Obecnie jednak większość komentatorów lamentuje, że tym razem stawka jest większa niż 12 lat temu a obydwie strony bardziej gotowe do poświęceń. Tymczasem główni decydenci z obu stron mają się ponownie spotkać dzisiaj i kontynuować dyskusję wznowioną w zeszłym tygodniu. Spotkania mają się odtąd odbywać w nieujawnionych lokalizacjach, bez wycieku informacji do mediów. Przypominam, że w '99 obie strony były gotowe do poważnej dyskusji dopiero w październiku, kiedy perspektywa szeroko utraconych zarobków stawała się coraz bardziej realna. Oczywiście może nastąpić jeszcze wiele zwrotów, ale jedno jest pewne: obie strony przestały "komunikować się" za pośrednictwem mediów i usiadły do poważnej dyskusji, nie czekając na rozstrzygnięcie sądu w sprawie oskarżenia o brak negocjowania w dobrej wierze. Ekspert NBA i były wieloletni współpracownik Associated Press oraz ESPN, Chris Sheridan twierdzi wręcz, że jest bardzo prawdopodobne, że sezon nie tylko nie zostanie stracony, ale rozpocznie się w terminie. Swoje wnioski opiera na założeniu, że jeżeli liga zgodzi się na zawarcie sześcioletniej umowy, tak jak chcą gracze i tak jak było dotychczas, różnica w proponowanym podziale dochodów wyniesie nie 8 ale niecałe 3 miliardy $. Ok, wciąż dużo, ale jednak zdecydowanie mniej. Kolejna kluczowa kwestia, twardy pułap płacowy, jeżeli zostanie wprowadzona wg. trzyletniego scenariusza ligi, będzie oznaczać rozpad wielkiej trójki z Miami, co jest zdecydowanie niekorzystne z marketingowego punktu widzenia. W tej sytuacji realny wydaje się pięcio lub sześcioletni okres przejściowy. Jeżeli strony porozumieją się w powyższych kwestiach, reszta stanowi jedynie szczegóły i, zdaniem Sheridana, zostanie rozwiązana w kilka dni. Zapraszam do lektury i wnikliwego śledzenia sytuacji w nadziei, że pozytywny scenariusz się ziści. Stay tuned!!

5-na-5

Strona ESPN poświęciła Pistons najnowsze wydanie swojej serii 5-on-5 gdzie blogerzy i eksperci odpowiadają na pięć kluczowych pytań dotyczących pozycji i przyszłości danej drużyny. Najciekawsze, moim zdaniem, jest pytanie drugie, czy SF i PF przyszłości jest już w składzie Pistons. Pytanie de facto dotyczy prognoz nt. rozwoju Jonasa Jerebko i Austina Daye'a. Nie jest  jasne czy Greg Monroe będzie grał bardziej PF czy centra i od tego też zależy czy mówimy o jednej czy dwóch pozycjach w pierwszej piątce. Jeżeli Monroe miałby grać na czwórce, nie sądzę, żeby ktokolwiek z obecnego składu Pistons mógł go zepchnąć na ławkę.
Co do Daye'a, dalej nie przewiduję, że zagra w pierwszym składzie i ciężko coś wywróżyć w dalszej perspektywie. Jerebko, choć liczę na jego rozwój, wygląda na modelowego role playera. Zadaniowca, który robi wszystkiego po trochu w pierwszym składzie lub podstawowego rezerwowego grającego po minimum 20 minut w meczu. To w dobrej drużynie. Na teraz Jerebko byłby dobrym dopełnieniem Monroe'a w pierwszej piątce. Daye raczej nie byłby w stanie grać w pierwszym składzie jako trójka i właśnie pozycja niskiego skrzydłowego wydaje mi się, obok strefy podkoszowej, największym problemem. Zwłaszcza przy spodziewanym rozstaniu z Princem i McGradym.

Dennis the Menace


Zwlekałem trochę z tym postem. Po pierwsze dlatego, że niedawno fani Pistons byli świadkami odsłonięcia koszulki z numerem 10 pod kopułą Palace of Auburn Hills. Był to bardzo emocjonujący moment, który zgromadził wielu wielkich kolegów Dennisa z ekipy Bad Boys i był prawdziwym świętem pogrążonej w kryzysie drużyny. Ceremonia przyjęcia Robaka do Hall of Fame, choć podniosła, nie miała dla mnie, jako oddanego fana Pistons, takiej wagi jak uhonorowanie w The Palace. Poza tym, i to jest drugi powód zwłoki, była ... hmmm ... smutna. O ile wzruszenia, których doznawał Dennis, wspominając Chucka Daily i kumpli w Detroit i mi się udzieliły, o tyle podczas ceremonii w Naismith Memorial Basketball padło wiele gorzkich słów na temat osobistych tragedii i błędów. Zobaczyliśmy Rodmana, który nie umie radzić sobie z emocjami, wstydzi się, że krzywdził bliskich i przyznaje, że w dzieciństwie sam nie zaznał wiele ciepła od swojej rodziny. Czy to wstyd? Absolutnie nie!! Ale było mi go po prostu żal.
Pasja, oddanie i emocjonalność były tym, co definiowało jego grę. Na boisku dawał z siebie wszystko, a oglądając mecz z ławki potrafił płakać ze zdenerwowania. Jak powiedział Joe Dumars, Dennis był jedynym znanym mu zawodnikiem, który potrafił kryć wszystkich od pozycji 1 do 5. I nie tylko trochę bronić, ale prawie całkowicie wyłączyć z gry. Magic Johnson, Larry Bird, Michael Jordan, Charles Barkley, Karl Malone, Shaquille O'Neal ... wszyscy musieli zmagać się z nieustępliwością Rodmana. Gość, który mierzy minimalnie powyżej 200cm i waży trochę powyżej 100kg był siedem sezonów z rzędu najlepszym zbierającym ligi. Gość, który bez reszty poświęcił się grze defensywnej, wynosząc ją na niespotykany poziom.
Z czasem coraz więcej mówiło się o nowych fryzurach i pozaboiskowych ekscesach Rodmana. Stał się łakomym kąskiem dla mediów i sam z tego korzystał, ale jego gra się nie zmieniła. Mimo waleczności wielu kontrowersji, nigdy nie stał się cynicznym boiskowym chamem czy brutalem. Po prostu kochał współzawodnictwo i rolę jaką odgrywał w całym spektaklu. Ludzie, którzy ekscytowali się coraz to nowym wizerunkiem Robaka, zapewne nie zdają sobie sprawy, że w gruncie rzeczy Dennis był bardzo odważny. Można powiedzieć, że gwiazdom wolno więcej, ale liczne występy w kobiecych kreacjach i otwarte dywagacje na temat własnej seksualności to odważny krok w lidze zdominowanej przez kulturę macho.
Dennis Rodman jest kolesiem, który przeszedł przez swoją karierę na własnych warunkach (w tym kontekście przypomina mi Shaqa). Występował w pięciu klubach. W czasach swojego długiego prime'u był kluczowym elementem, defensywną opoką, która wynosiła drużynę na kolejny poziom. W Detroit i Chicago był to poziom mistrzowski. Pięciokrotnie ...
Przykro, że Rodman ma bałagan w życiu prywatnym i wydarzenia z dalekiej przeszłości wciąż budzą w nim tak silne emocje. Z drugiej strony, nawet gdyby uporał się ze swoimi problemami i miał po prostu opowiedzieć parę anegdot ze "starych dobrych czasów", wciąż pewnie widzielibyśmy łzy i słuchalibyśmy łamiącego się głosu. Ladies and Gentlemen!! Dennis Rodman!!! Zapraszam do oglądania.

Reset niezupełny

W sezonie 2011-12, o ile ten w ogóle nastąpi, czeka nas zapewne przebudowa i nowy początek. Coach Frank już oświadczył, że zaczynamy od nowa i każdy będzie miał szansę się wykazać w nowym systemie. Najważniejsze jednak kim będzie ten "każdy". O ile bardzo chciałbym widzieć rozwój Jonasa Jerebko, Austina Daye'a, Brandona Knighta i Grega Monroe, o tyle mam świadomość, że piątka złożona z tych graczy byłaby dobra do oglądania, ale nie zwyciężania. Tayshaun Prince i Tracy McGrady są wolnymi agentami i prawdopodobnie żaden z nich nie wróci do Motown. Nikt z młodych nie zrekompensuje straty doświadczenia, wszechstronności i talentu, który posiadają Tay i T-Mac. Dlatego, być może, byłoby rozsądnie starać się zatrzymać jednego z nich za niezbyt wygórowaną cenę. Oczywiście w grę wchodzi chęć podporządkowania się nowemu coachowi i gry w przebudowującej się drużynie. Prince robił swoje, ale w ostatnim sezonie ciągle wyglądał na niezadowolonego. McGrady przeciwnie, zachowywał optymizm w najcięższych sytuacjach, ale i on nie uniknął starć z Johnem Kuesterem i grzał ławę w fazie agonalnej tego co nazywamy katastrofalnym sezonem 2010-11. O ile więc żaden z nich nie wykaże szczerej chęci powrotu, nie warto starać się ich skusić pieniędzmi. W zamian można by przeznaczyć środki na pozyskanie dobrego podkoszowego i dodać kogoś, kto spełniłby rolę T-Maca z minionego sezonu. Może wiecznie młody Grant Hill ...?
Przy całym zapotrzebowaniu na doświadczonych graczy, Pistons przede wszystkim potrzebują dobrych graczy. Daye, JJ, Monroe, Knight mogliby częściej przebywać razem na boisku jeżeli towarzyszyłby im ktoś taki jak np. Andre Iguodala. Zawodnik młody, ale u szczytu swojej kariery, wciąż głodny sukcesów. Jeżeli byłby to gracz podkoszowy, tym lepiej. Jeżeli nie,  frontcourt trzeba by wzmocnić solidnym weteranem, który pomógłby Gregowi Monroe. Wątpię żeby Tłokom udało się skusić kogoś z najlepszych wolnych lub zastrzeżonych agentów pośród podkoszowych. Marc Gasol, Tyson Chandler, Nene Hilario, DeAndre Jordan, Samuel Dalembert albo pozostaną w swoich drużynach, albo będą szukać szansy w walce o mistrzostwo. Jednak przewiduję, że Pistons pod kierownictwem Toma Goresa przynajmniej będą starali się być aktywni na rynku wolnych agentów, więc kto wie, a nuż i do nas uśmiechnie się szczęście. Większe szanse upatruję w wymianach, ale tu trudno coś przewidzieć. Można się spodziewać, że Rip Hamilton, który bodaj trzy razy był już o krok od opuszczenia Motown, znajdzie nowego pracodawcę. Może wreszcie Utah w wymianie za Mehmeta Okura...? Chciałby się powiedzieć Paula Millsapa, który pod względem charakteru, wieku i stylu gry byłby idealny dla Tłoków, ale nie jestem przekonany, że dla Jazzmenów będzie to opłacalna wymiana. Tak, czy inaczej, Hamilton powinien odejść. Skompromitował się w zeszłym sezonie i jedynym powodem jego pozostania w zespole mogłoby być pozbycie się Bena Gordona, na co się nie zanosi, a i to chyba nie byłby powód wystarczający.
Tom Gores, Joe Dumars i Lawrence Frank do znudzenia powtarzali jak ważny jest charakter i nastawienie graczy, którzy będą budować nowych Pistons. Ale ten proces potrwa. Niewykluczone też, że aby pozbyć się złego kontraktu, Tłoki rozstaną się z wartościowym graczem. Optymistyczne jest, że przynajmniej możemy liczyć na dużą aktywność w sezonie transferowym, kiedykolwiek ten nastąpi. A wtedy sytuacja będzie dynamiczna i może dojść do zaskakujących rozwiązań. To co najbardziej prawdopodobne to zatrzymanie obiecujących młodych, Monroe'a, Jerebko, Knighta. Równie prawdopodobne, że Pistons wciąż będą mieli kilku przepłacanych graczy. Ciągle liczę na to, że ben Gordon się odnajdzie, ale Charlie Villanueva raczej nie rokuje. Nie mam też wielkich złudzeń co do Jasona Maxiella.
Zadanie na kolejny sezon, najchętniej 2011-12, to stworzyć drużynę, w której pozytywy w końcu przeważą i która, m.i.n w oparciu o rozwój młodych graczy, wypracuje zespołowy, defensywny styl, tak miły dla oka robotnika z Detroit ;-))

Lockoutowy rozkład jazdy

Portal http://www.hoopsworld.com/ niedawno zamieścił przypomnienie jak przebiegały kolejne fazy sporu o nową umowę w 1998 roku. Na razie lockout A.D. 2011 przebiega wg podobnego scenariusza. Niestety ... Tutaj więcej szczegółów.

Wywiad z LF

dla stacji radiowej WDFN. Niby nic nowego, ale, szczególnie w obliczu lockoutowej posuchy, warto posłuchać. Zapraszam tu.

Lawrence Frank oficjalnie przy mikrofonie

Lawrence Frank został wczoraj oficjalnie zaprezentowany jako nowy coach Detroit Pistons. Z powodu lockoutu wypowiedzi Franka musiały być nader oględne, bez wymieniania nazwisk graczy. W zaistniałej sytuacji Frank zaprezentował się jako bystry, energiczny, dowcipny i pewny siebie. Co z tego wynika? Na razie niewiele, ale zrobił wrażenie wysoce kompetentnego. A Joe Dumars wyraźnie rozluźniony po konferencji skonfrontował się z kilkoma faktami i mitami na temat ostatnich lat i procesu wyboru nowego trenera. Podkreślił, że Lawrence Frank był jego pierwszym wyborem. Jeszcze w trakcie konferencji wyjawił, że odbyli niezliczoną ilość rozmów i spotkań. Pamiętacie plotki o tym, że Mike Woodson jest faworytem bo odbył dwa spotkanie z zarządem i GM, a Frank tylko jedno. Taaa ... Dumars dał też do zrozumienia, że ceni sposób w jaki przedstawiciele Platinium Equity przeprowadzili proces i że była to najbardziej przemyślana decyzja dotycząca zatrudnienia coacha w jego życiu. A trochę ich było. Siedem w ciągu 12 lat. Miejmy nadzieję, że ta poprawi niechlubne statystyki. Lawrence Frank welcome in Detroit!! Let's get to work!!

Frankly speaking ...

Stało się!! A raczej stanie się!! Lawrence Frank przyjął ofertę trzyletniego kontraktu w Detroit z opcją drużyny na czwarty rok!! To słuszna ale też odważna decyzja. Ostatecznie zerwano więzi z trenerską rodziną Larry'ego Browna. Drugi finalista, wywodzący się ze szkoły Browna, Mike Woodson widocznie nie przekonał Joe Dumarsa. Właśnie, czy Joe Dumarsa? Wcześniej krążyły plotki, że to Woodson jest faworytem Dumarsa, a Frank Toma Goresa i Dave'a Checkettsa. Ten drugi kończy już doradzanie właścicielowi drużyny. Tym lepiej, bo o ile głos doradczy w sprawie wyboru trenera był pożądany, o tyle ograniczanie Joe D w codziennych decyzjach nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Po sygnałach, że to Frank zostanie nowym prowadzącym Pistons, ukazały się artykuły podkreślające uznanie jakim Joe D darzy zarówno Woodsona jak i Franka. To Dumars podjął tą decyzję, lub przynajmniej nie był jej przeciwny, i on będzie za nią odpowiedzialny. Nie sądzę aby Gores wetknął Franka wbrew woli Dumarsa, który podobno ma 3 lata na doprowadzenie drużyny do mistrzowskiej formy. Podobno poparcia swojemu, byłemu już, asystentowi udzielił Doc Rivers i były GM Nets, Rod Thorn, których Joe D bardzo ceni. Sam Frank podobno dobrze komunikuje się z zawodnikami i w całej lidze ma doskonałą renomę. Weterani z Bostonu, jak Kevin Garnett i Paul Pierce wypowiadali się o nim w samych superlatywach. Ale nie oszukujmy się, bez zdecydowanych ruchów ze strony Joe D, Frank może mieć trudności z tak podzieloną drużyną, w której zawodnicy czują, że sami mogą doprowadzić do zwolnienia trenera. Wielu weteranów pewnie nie wróci do Motown w przyszłym sezonie, ale młodsi, jak np. Rodney Stuckey też pokazali, że nie muszą się specjalnie starać unikać starć z coachem. Mocne sygnały ze strony właściciela i GM wyznaczające nowy kurs będą więc niezbędne, a stopień zaangażowania we wspieranie młodego coacha będzie kluczowy dla przyszłości klubu. Na razie deklaracje o zmianie kultury drużyny, powrocie do korzeni oraz wybory w drafcie trzeba ocenić jako dobre posunięcia. Wybór Lawrence'a Franka to kolejne z nich. Teraz czekamy na ścisłą współpracę zarządu z coachem i, jak tylko skończy się lockout,  aktywność na rynku transferowym i wolnych agentów. Jednego możemy być pewni, Lawrence Frank nie będzie próżnował. I to mi się w nim podoba. Ze swoim wyglądem nieopierzonego chłoptasia, niskim wzrostem i bez kariery zawodniczej, Frank nie miał łatwo. Ale ogromną pracowitością utorował sobie drogę na szczyty trenerskiej kariery. Jeżeli w Detroit ma obowiązywać hasło "Back to work", to może nikt nie pasuje do niego lepiej niż Lawrence Frank. Tutaj najnowsze podsumowanie ze strony ESPN. A tutaj kilka świetnych opinii o Franku, m.i.n ze strony obecnych asystentów Pistons Pata Sullivana i Briana Hilla. Moje ulubione: "That's what he is and what he does. The thing that gives him some credibility with the guys is the fact that there's going to be no surprises. The players are never going to be able to come back after a timeout or after a game and say something like, 'We didn't expect that.' That won't be the issue." i "He's slight of stature and all that, but at least the time in Jersey where we had Jason Kidd and Vince Carter and Richard Jefferson and those guys, they respected him because of his preparedness, his teaching and his attention to detail."

Mike vs. Lawrence

Lawrence Frank
Jak podaje dziennikarz ESPN Chad Ford, Mike Woodson pozostaje faworytem w wyścigu ... hmm, może lepiej napisać "ślimaczym wyścigu" o posadę coacha Pistons. Powodem, dla którego Tłoki, obok właśnie osieroconych Wolves, są jedyną drużyną bez szkoleniowca może być lockout, ale jak zauważa Ford, chodzi raczej o konkurencję, którą stanowi asystent Celtics i były coach New Jersey, Lawrence Frank. Frank ponoć pozostawił silne wrażenie po swoim interview. Okazuje się też, że zatrudniony przez Toma Goresa w procesie kupna klubu, Dave Checketts ma dużo do powiedzenia w kwestii zatrudnienia nowego trenera. To on stał za zaproszeniem na rozmowę Patricka Ewinga i on optuje za zatrudnieniem Lawrence'a Franka. Szczerze mówiąc, nie przeszkadza mi taka sytuacja. O ile uważam, że Joe Dumars słusznie dostał szansę żeby się zrehabilitować, o tyle nie ufam mu do końca. Kontrowersyjne kontrakty, które zawarł z Hamiltonem, Gordonem i Villanuevą + pogłoski o chęci zatrzymania Taya Prince'a sprawiają, że nie przeszkadza mi tymczasowe włączenie dodatkowych osób w proces decyzyjny. Co do samych kandydatów, to zdaje się, że Dumars postrzega Woodsona jako doświadczonego, z autorytetem i związanego z Detroit. Woodson był asystentem u Larry'ego Browna w mistrzowskim sezonie 2003-04.


Mike Woodson
Potem przez sześć sezonów prowadził Atlanta Hawks. O ile trudno mi ocenić umiejętności Woodsona, doceniam pracę jaką wykonał w Atlancie i postęp jaki poczynili gracze przez niego prowadzeni. Z drugiej strony, Woodson okazał się nie dość dobry, aby wznieść się z już mocnymi Hawks na pułap wyższy niż druga runda play off. Sam łaknę stabilizacji jak kania dżdżu i nie miałbym większych zastrzeżeń do Mike'a Woodsona, ale nie chciałbym żeby staż pracy i familiarność były kluczowymi argumentami przy podejmowaniu decyzji. I tu właśnie, jak widać, przydaje się dodatkowy głos. Checketts też pewnie ciągnie w swoją stronę, przecież pracował w Knicks za czasów Ewinga, ale nie ma widocznych interesów w popieraniu Franka. W żadnym razie nie sugeruję, że to Joe D nie stawia dobra klubu na pierwszym miejscu i chce załatwić posadę znajomemu, ale chciałbym żeby w poszukiwaniu stabilizacji Pistons nie stracili z oczu tego co chyba najważniejsze w pracy trenera - talentu i charyzmy. Czy Lawrence Frank jest bardziej utalentowany i charyzmatyczny od Woodsona? Znów, trudno mi to ocenić, ale pamiętajmy, że obok umiejętności komunikacyjnych, tym co podporządkuje graczy coachowi jest wizja i dobry plan gry.

P.S.
I jeszcze jedno. Jeżeli Joe D chce zatrzymać Prince'a i Hamiltona i zatrudnić Woodsona, żeby swoim autorytetem kontrolował potencjalnie niezadowolonych weteranów, to ja tego nie kupuję. Tutaj dobre podsumowanie w tym kontekście.

Will Bynum might be gone ...

Agent Willa Bynuma wyjawił, że jego klient myśli o powrocie do ligi izraelskiej. Oczywiście mamy lockout, więc fakt, że Bynum poprowadzi obozy szkoleniowe w Izraelu i może pogra trochę z Maccabi nie jest niczym szokującym. Ale są znaki, że Will chciałby tam pozostać na dłużej. Szczerze mówiąc, nie dziwię mu się. Bynum był jednym z niewielu zawodników, którzy uniknęli większych kontrowersji w zeszłym sezonie. Miał spadki i zwyżki formy, ale zawsze dawał z siebie 100% i udało mu się dobrze zakończyć sezon. Wybór w drafcie Brandona Knighta stawia Bynuma w trudnej sytuacji. Oczywiście można się spodziewać ruchów transferowych, co za tym idzie uwolnienia czasu gry dla Willa. Ale kiedy to będzie ... Ponadto, Pistons prawdopodobnie postawią na Knighta jako playmakera przyszłości, a Stuckey też będzie trochę grywał  na jedynce. Bynum chce grać i zasługuje na więcej. Myślę, że mógłby być świetnym drugim rozgrywającym w czołowym zespole ligi, jak chociażby Dallas, które mogłoby go pozyskać, o ile JJ Barea odejdzie. Tymczasem szykuje mu się los drugiej - trzeciej opcji w słabej drużynie. I nic nie może z tym zrobić ... Przypominam, że wciąż ma ważny kontrakt z Pistons i od Joe Dumarsa zależałoby ewentualne uwolnienie go z tej niewygodnej sytuacji. Chciałbym żeby sprawy potoczyłyby się inaczej, bo uważam, że mimo pewnych niedostatków, Bynum zasługuje na 20 minut w meczu jako drugi rozgrywający. Jednak nikt chyba nie sądzi, że Tłokom uda się pozbyć Ripa Hamiltona i Bena Gordona. Pozostawienie jednego z nich spycha Willa na margines, na którym bardzo nie chce się znaleźć. Jeżeli więc nie zobaczymy go już w koszulce Pistons, mam nadzieję, że odnajdzie się w innym otoczeniu ... a raczej ono go odnajdzie, bo przecież wiemy, że Will "The Thrill" jest zawsze gotowy.

4ty wśród PF na liście wolnych agentów wzmocni Tłoki

...a chodzi o Jonasa Jerebko. Wobec wybrania Brandona Knighta z ósmym numerem draftu, podstawowa potrzeba Pistons, czyli wzmocnienie strefy podkoszowej, pozostaje niezaspokojona. Nie wiadomo czy Pistons będą chcieli zatrzymać Chrisa Wilcoxa, który nieoczekiwanie dobrze sprawdzał się, szczególnie w drugiej części sezonu. Ale Wilcox jest i będzie tylko zadaniowcem, a zadaniowców ci u nas dostatek - Jason Maxiell, Ben Wallace, Vernon Macklin, Charlie Villanueva ... hmm. O ile Pistons nie pozwolą odejść Prince'owi (mało prawdopodobne) i zatrzymają Stuckeya (bardzo prawdopodobne), ciężko będzie zapolować na jakiegoś czołowego wolnego agenta. Potrzebne by było jeszcze wykupienie jednego złego kontraktu w ramach amnestii. Jeżeli te warunki zostaną spełnione, a restrykcje nowego CBA nie będą zbyt ciasne, Tłoki mogłyby się włączyć do walki o czołowych wolnych agentów Tysona Chandlera, Nene czy Marca Gasola. Problem w tym, że Chandler i Nene nie będą zainteresowani grą w przebudowującym się zespole, a wielu contenderów będzie się o nich bić. Gasol jest młodszy i pewnie nie miałby takich obiekcji, ale chętnych na niego też będzie wielu. Gasol, jako jedyny z tej trójki, jest zastrzeżonym wolnym agentem, więc ewentualnie trzeba by złożyć wysoką ofertę, której Memphis by nie przebiło. MG jest tego warty (widząc go na mistrzostwach w Polsce, nigdy bym tego nie powiedział), ale wątpię, żeby udało się go wyrwać.
O ile więc Joe Dumars nie wywinie jakiegoś genialnego trade'u, najwyżej uda się dodać jakiegoś młodego, jeszcze nie do końca sprawdzonego, gracza lub weterana. W tej sytuacji warto przypomnieć, że do składu wraca nasz hustle Swede. Jerebko nie pomoże bardzo w blokowaniu, ale jego waleczność, sprawność i wszechstronność każe patrzeć  w przyszłość z umiarkowanym optymizmem. Oczywiście Jerebko, tak jak Monroe, jest dopiero na początku drogi i razem nie zasieją popłochu w szeregach przeciwników. Nie przeceniałbym też potencjału JJa. O ile myślę, że świetnie sprawdzi się u boku Monroe'a, o tyle docelowo widziałbym w pierwszej piątce kogoś kto pilnuje pomalowanego i gra nad obręczą, a Jerebko grałby dużo z ławki. Ale do celu mamy daleko i nie sądzę, żeby na rynku znalazł się ktoś, kto lepiej wypełni swoje zadania ... i da fanom więcej radości. W samym składzie Pistons też nikt nie powinien przeszkadzać Jonasowi w triumfalnym powrocie do pierwszej piątki. Bo kto? Charlie V??

Big Mack

Introducing Vernon Macklin!! Ciężko powiedzieć czy możemy się spodziewać po zawodniku wybranym z 52 numerem czegoś więcej niż okupanta końca ławki. Ale faktem jest, że Macklin trafia w potrzeby Pistons. Jest dużym, silnym graczem podkoszowym, który nie unika kontaktu i angażuje się w defensywę. Awans do rotacji meczowej Pistons byłby dla Macklina dużym sukcesem, ale nie jest to wykluczone. Pistons mają tak wielu średnich graczy, że może uda mu się przeskoczyć Jasona Maxiella, nad którym góruje wzrostem i  ponoć umiejętnością gry tyłem do kosza. Macklin, tak jak Kyle Singler, jest graczem dojrzałym (24 lata) i prawdopodobnie nie ma przed sobą rozległych perspektyw rozwoju. Natomiast zdaje się, że z dwoma dalszymi pickami Pistons postawili na graczy, którzy będą mogli od razu wnieść coś do zespołu, bez potrzeby dłuższej adaptacji, szczególnie fizycznie. Macklin to duży gość - 210cm, 110kg. Podobno umie rzucić półhakiem i na treningu w Detroit, przeciwko wyżej rozstawionym graczom, zaprezentował się jako prawdziwy wojownik. Nie powinniśmy się spodziewać zbyt wiele, ale jeżeli Big Mack, jak właśnie go ochrzciłem, da Tłokom dobre 10-15 min walki, to będzie wyraźna pomoc. Powodzenia!!

Powodzenia DeJuan!!

DeJuan Summers podpisał dwuletni kontrakt z włoskim zespołem Montepaschi Siena. Dobry ruch, szczególnie w obliczu lockoutu, czyt. braku możliwości otrzymania ofert w NBA. Summers nie miał zbyt wielu okazji, żeby się pokazać, ale na pewno jest utalentowanym graczem. Wskazuje na to udana kariera na uniwersytecie Georgetown i przebłyski dobrej gry, które pokazał w nielicznych momentach na boiskach NBA. Mam nadzieję, że rozwinie się we Włoszech i otrzyma kolejną, tym razem prawdziwą, szansę gry w lidze. Tymczasem, choć zbliża się lato, wczujmy się za pośrednictwem DeJuana w świąteczny klimat jak również przypomnijmy jego rookie mix 3maj się chłopaku!!

CEO Palace Sports & Entertainment Inc zwolniony

Menedżerowie Platinum Equity Phil Norment i Bob Wentworth, którzy bezpośrednio nadzorują posunięcia Pistons, właśnie zwolnili CEO Palace Sports & Entertainment Inc., firmy zarządzającej klubem, halą i przyległościami. Ciężko mi jest ocenić to posunięcie, ale Tom Gores zapowiadał zmianę strategi biznesowej przedsiębiorstw związanych z klubem, w celu uatrakcyjnienia ich oferty i wykorzystania infrastruktury do celów rozrywkowych, zwłaszcza muzycznych. Cel słuszny. Mam nadzieję, że będzie rozważnie realizowany. Tutaj więcej na temat okoliczności zwolnienia Alana Ostfielda.

Zawieszka (aktualizowany!!!)

Stało się. Mamy lockout. Nic się nie będzie działo przynajmniej przez kilka tygodni. Potem,  może zaczną się negocjacje i z perspektywy przeciętnego fana, dalej dłuuugo nic się nie będzie działo. Właściciele klubów chcą równego podziału dochodów między ich i zawodników oraz twardego limitu na wydatki, tzw. hard cap, lub jak wolą to nazywać, flex cap. Wprowadzenie twardego limitu pozwoliłoby mniejszym klubom nawiązać walkę z organizacjami z dużych, bogatych miast, gdzie wpływy z różnych źródeł są największe. Obecny miękki salary cap ok. $58 mln jest przekroczony przez 3/4 drużyn, a najbardziej przez te na szczycie. Sprzyjają temu liczne wyjątki, które pozwalają podpisywać graczy po przekroczeniu limitu wydatków. Kolejny próg to luxury tax na poziomie ok. $70 mln. Po przekroczeniu tego limitu klub jest zmuszony płacić lidze równowartość owego przekroczenia. Wszystkie drużyny mistrzowskie ostatnich lat płaciły ten podatek.
Propozycje właścicieli i władz ligi zakładają, że założenia całej umowy miałyby się zmienić w kierunku przeniesienia na graczy większego ryzyka za pomocą powiązania większej części ich wynagrodzeń z wynikami, lepszych możliwości anulowania "złych kontraktów", likwidacji wyjątków płacowych, stworzenia preferencji dla klubów, które chcą zatrzymać swoje gwiazdy.
Generalnie podobają mi się te założenia. Rozgrywki byłyby bardzie nieprzewidywalne, wzmocniłaby się rola draftu i pewnie nie musielibyśmy więcej oglądać trzech typów tańczących na scenie w czerwonej poświacie i oparach dymu. Z drugiej strony gracze podkreślają, że kluby/właściciele mają źródła dochodu, których nie współdzielą z zawodnikami. Bronią się też, że to nie ich wina, że niektórym zaproponowano monstrualne kontrakty i nie spełnili oczekiwań. Jednak wiadomo, że tutaj działa prawo domina i kontrakty będą windowane bez bardziej restrykcyjnego limitowania ich długości i powiązania wynagrodzeń z wynikami. Pada też argument, że liga ma się bardzo dobrze, a takich wyników oglądalności nie było od czasów Jordana. Miejmy nadzieję, że obie strony wiedzą, że nie można zarżnąć kury znoszącej złote jajka i dogadają się jak najszybciej. Niestety oprócz sporu gracze - właściciele, toczy się spór w samej grupie właścicieli, a komisarz David Stern obiecał nowym potentatom, którzy nabyli kluby NBA, bardziej przyjazny system. Będzie więc walczył twardo chcąc przeforsować obiecane zmiany. Sam Stern niedługo przejdzie na emeryturę. Ciekawe, czy w tej sytuacji bardziej będzie mu zależało na strukturalnych zmianach w organizacji, czy zachowaniu jej dotychczasowego, niezłego wizerunku. Myślę, że o ile straty finansowe związane z lockoutem odegrają dużą rolę, Stern będzie chciał być tym, kto pchnie ligę na nowe tory. Presja niezadowolenia fanów uaktywni się dopiero kiedy zbliżające się rozgrywki będą poważnie zagrożone (wiadomo, że kibice bardziej zaangażowani już są niezadowoleni, bo nie mogą śledzić gorączki transferowej, ale ci i tak nie odwrócą się od NBA). Podobno strony umówiły się, że nie mogą sobie pozwolić na czekanie dwa miesiące zanim nawiążą kontakt, tak jak miało to miejsce w '99. Pierwsze rundy negocjacji mogą się więc rozpocząć już za dwa tygodnie. Zobaczymy co będzie owocem tych sprzeczności. Czym wcześniej tym lepiej.
Tymczasem przed nami długi okres wspominek, analiz, pomysłów na przyszłość, etc. Zaczynamy!!!

P.S.
Tutaj krótko i na temat o najważniejszych punktach spornych między właścicielami i graczami.
A tutaj podsumowanie strat, jakie mogą ponieść stacje telewizyjne jak również sama liga.
Będę tego posta uaktualniał kolejnymi artykułami nt. lockoutu. Tym razem wątpliwości, czy aby na pewno twardy cap służyłby małym klubom.
Tutaj długaśny list otwarty Davida Aldridge'a do obu stron.
Zapraszam na bardzo ciekawy materiał NY Times nt. ukrywania dochodów przez właścicieli klubów. Tutaj odpowiedź władz ligi.
A oto najodważniejsza do tej pory propozycja, założenia przez zawodników własnej ligi.