They call him Mr. Big Shot

Tak, Chauncey Billups, w starciu z Miami, przechylił szalę zwycięstwa na stronę Knicks http://www.nba.com/video/games/heat/2011/02/28/0021000887_nyk_mia_play8.nba/ Dodał jeszcze w końcówce dwa przechwyty i trafił trudny rzut, przy którym był faulowany i powinien mieć szansę na and one. Tak, Chauncey gra teraz dla Knicks i robi to co zawsze. Wczoraj  nie szło mu najlepiej. Zbyt często przetrzymywał piłkę czym pętał flow drużyny w ofensywie. To jest, w moim przekonaniu, typowa wada Billupsa. Jednak jak przyszło do crunch time zaprezentował swoje typowe zalety. Fani Knicks mogą się ekscytować Carmelo i słusznie, ale to od Billupsa zależy, czy nowe gwiazdy Knicks staną się drużyną.
W przerwie NBA TV zaprezentowała klip przypominający rywalizację Heat - Knicks z lat 90 tych. Kości trzeszczały, pięści latały, a testosteron kapał spod sufitu. Wczoraj sędziowie chyba chcieli przypomnieć tamte czasy, bo pozwolili na naprawdę twardą grę, nie do końca też sprawiedliwą. W końcówce Knicks powinni dostać kilka wycieczek na linię osobistych, szczególnie po faulach na Amare i Billupsie. Ale może to była taka podróż aleją wspomnień ;-))

Young fools set rules!!

Po zamieszaniu związanym z rzekomym strajkiem, to zwycięstwo było potrzebne jak skrzypcom futerał. Co do samego buntu, to nie jest aż tak źle. Tzn, jest źle, bo mało kto słucha coacha. Jednak nieobecność Big Bena była spowodowana problemami rodzinnymi, Tayshaun Prince jest kontuzjowany, a T-Mac ma infekcję żołądkową. Reszta dostała kary finansowe. Rip Hamilton został odsunięty od składu i siedział w marynarce na trybunach. Jeżeli faktycznie Rip jest prowodyrem i zapalnikiem konfliktu, to Pistons powinni go odsunąć od drużyny. Nie zgodził się na wykupienie kontraktu za ok 8 mln mniej niż otrzymałby do końca umowy grając w Detroit, więc niech przynajmniej nie będzie podgrzewał gorącej atmosfery w szatni. Nie uważam, że klub obchodzi się z Ripem jak należy, ale w tej sytuacji tak będzie najlepiej.
Ale wróćmy do meczu, bo jest do czego. Podczas nieobecności weteranów Pistons wyszli przeciwko Utah piątką Stuckey-Gordon-Daye-Monroe-Wilcox. Will Bynum, Charlie V, Jason Maxiell, a nawet DeJuan Summers dostali odpowiednio minuty z ławki. Było to o tyle ciekawe, że dawało obraz jak, być może, będzie wyglądała gra Tłoków w niedalekiej przyszłości. A wyglądało to tak:  Rodney Stuckey (28 pkt, 8 asyst) nakręcał tempo, ale wobec braku graczy, którzy forsują ustalony half-court, reszta drużyny nadążała i wyglądało na to, że wszystkim to pasuje. Will Bynum (8 asyst w 22 min) też straszył wkręcaniem się pod kosz na niesamowitym przyspieszeniu, ale co mi się ostatnio w nim bardzo podoba, stosował różne tempa, dostosowując się do sytuacji.  Ben Gordon (17 pkt) też czuł się swobodniej w szybszym ataku. Austin Daye (18 pkt) trafił 4 trójki na 5 prób i zdobywał ważne punkty w czwartej kwarcie wyciągając Tłoki na prowadzenie. Charlie V (16 pkt) też był 4 na 5 za trzy i idealnie wypełnił rolę ofensywnego gracza z ławki. W końcu Greg Monroe (12 pkt, 16 zbiórek!!!) dostawał piłki na post up, pokazał świetną pracę nóg i skuteczność w grze 1 na 1. Jeżeli czuł, że będzie miał trudności, oddawał piłkę na obwód lub asystował do wchodzących. Haki, piwoty, jumpery. Greg miał większe pole do popisu i dobrze to wykorzystał. Poza tym robił to co zawsze - dobitki, lay up i siał postrach na deskach. Trzeba tu dodać, że Utah ma w tym sezonie kłopot ze zbiórkami, ale Kirilienko, Milsap i Jefferson to bądź co bądź klasowi przeciwnicy. Utah po wymianie, na skutek której odesłali Derrona Williamsa do Jersey za Devina Harrisa i Derricka Favorsa, dalej gra w podobnym stylu. Harris nie stanowi takiego zagrożenia strzeleckiego, ale jest dobrym dystrybutorem. Rookie Favors parę razy błysnął z ławki, ale daleko mu do Grega Monroe;-))
Podsumowując, młode Tłoki grają dobrze up tempo. Fajnie się to ogląda i jest na czym budować. Mam nadzieję, że do końca sezonu częściej zobaczymy Detroit w takim składzie. Chauncey Billups po niedawnym przejściu do Knicks, powiedział, że nie musisz być świetny w defensywie przez cały mecz, ale musisz być świetny w kluczowych momentach. Tak może wygrywać drużyna grająca szybciej. Czy Pistons byli wczoraj słabi w obronie? Wygrali deski, szczególnie w ofensywie. Niski, szybki backcourt Tłoków, z pomocą Grega Monroe zaliczył 11 przechwytów. To nie była gra do przodu bez obrony. To była szybka i aktywna gra w ataku i intensywność w obronie. Taką grę chciałbym oglądać i nie tęsknię za obrażonymi weteranami. Will Bynum, który dzień wcześniej grał pełne 48 minut, powiedział wczoraj, że mecz z Jazz to spojrzenie w przyszłość. Młodzi gracze nie ukrywali, że chcą grać więcej. Pistons przełamali wczoraj, ciągnące się 6 lat pasmo porażek z Jazz. Może w końcu, stawiając na młodych, Kuester znajdzie sojuszników w szatni, a fani będą mieli rozrywkę. To byłby dobry początek. Zapraszam na skrót http://www.nba.com/games/20110226/UTADET/gameinfo.html

Czy to już dno?

Pistons przegrali z Sixers. Długo trzymali się w zasięgu, trafiając przez większość meczu ok połowy rzutów z gry. Ale w końcu zmęczenie dało się we znaki i Sixers odjechali, tym samym wychodząc na bilans 0.500. Graczem meczu był Will BYnum, który zdobył 29 pkt. Spytacie czemu zmęczenie i co to niby tłumaczy? Otóż Pistons zaczęli piątką Bynum-Gordon-Summers-Villanueva-Monroe. Jedynym dostępnym zmiennikiem był Jason Maxiell. Reszta nie stawiła się wcale albo stawiła się na koniec treningu przedmeczowego i została wyłączona z rotacji meczowej. John Kuester musiał opuścić ławkę w drugiej połowie z powodu dwóch przewinień technicznych. Kamera wychwyciła śmiejących się Stuckeya i McGrady'ego.
Wiem jak ciężko szło Kuesterowi i jakie popełniał błędy, ale co innego ścierać się z coachem, a co innego olać trening i w konsekwencji mecz. Masz kontrakt i grasz dla fanów. Jak tego nie rozumiesz to znaczy, że nie masz minimum szacunku do swojego klubu. Podobno gracze planowali już bojkot przed wygranym meczem z Indianą, przed weekendem gwiazd. Podobno bojkot odwołano, bo poszła plotka, że Kuester zostanie zwolniony. Wg. Adriana Wojnarowskiego z Yahoo Sport http://sports.yahoo.com/nba/news;_ylt=AlzbHJtxdA5Pt90DKaDB6.e8vLYF?slug=aw-hamiltonpistons022611 , prowodyrem wczorajszego buntu był Hamilton, który publicznie zbluzgał Kuestera już drugi raz. Po pierwszym Hamilton poszedł na ławę. Co teraz?
Zwolnienie Kuestera w tej chwili tylko umocniłoby takie zachowania i dało zły sygnał młodym. Mam nadzieję, że Joe załatwi sprawę na tą chwilę, a po ślimaczącej się sprzedaży drużyny, w końcu zostanie zaprowadzony trwały porządek. Wściekłość mnie ogarnia jak myślę o takich sytuacjach. Jeżeli Kuester będzie trenerem do końca sezonu, to moim zdaniem powinien zaczynać resztę meczów piątką wybraną spośród tych, którzy wczoraj byli gotowi. Na razie tyle!!
P.S.
Ben Wallace był zwolniony z powodu śmierci brata. Austin Daye podobno nie zdążył z powodu zmiany godziny i miejsca treningu. To samo dotyczyłoby Stuckeya. Hamilton, Wilcox, Daye, Stuckey zostali ukarani grzywnami. Tłumaczenie Prince'a i McGrady'ego zostało przyjęte.

a jednak się działo

Nie sądziłem, że jakikolwiek deal Prince'a i Hamiltona był prawdopodobny. A jednak było blisko zhandlowania obu http://detnews.com/article/20110224/SPORTS0102/102240475/1127/sports0102/Deals-fall-through-for-Pistons%E2%80%99-Richard-Hamilton--Tayshaun-Prince Było, ale się nie udało.Warto trochę ochłonąć i podkreślić, że żaden z tych ruchów nie wzmocniłby Pistons w tym sezonie. Co do Prince'a za kontuzjowanego Butlera i wybór w chroniony drafcie, Pistons pewnie nie chcieli tracić środków na konieczność podpisania kolejnego rookie, szczegóolnie, że tegoroczny draft ma być ubogi. W takiej sytuacji odejście Prince'a po sezonie jest bardziej opłacalne. Hamilton nie zaakceptował wysokości odkupu zaproponowanej przez Cleveland i nic się z tym nie dało zrobić.

W cieniu gorączki transferowej Pistons o włos przegrywają z Pistons. Łoś znów wyszedł z puszczy

Tak, NBA postanowiła, przynajmniej w przypadku Pistons ustawiać mecze niemalże parami. Więc znowu spotykamy się z Pacers, tym razem w Indianapolis. Pistons przegrywali ośmioma do przerwy i stopniowo odrabiali straty w drugiej połowie. Niestety w końcówce nie udało im się wybrionić trochę sytuacyjnej akcji, co kosztowało ich zwycięstwo. Nie mam złamanego serca, etc, bo i tak nie sądzę, że udałoby się nam zakwalifikować do play off, ale szkoda. Tayshaun Prince w pierwszej kwarcie doznał kontuzji stawu krzyżowo - biodrowego. Być może dokuczało mu to już podczas ostatniego fatalnego występu przeciwko Houston. Nie wiadomo jeszcze jak poważna jest kontuzja, ale istnieje możliwość, że Prince opuści nawet 2 miesiące. Zobaczymy. Tymczasem Dallas są wciąż zainteresowani pozyskaniem Tay'a (zdrowego??). Rozumiem, że wielu fanów jest zdenerwowanych, że Prince wciąż jest w Motown, ale o ile Joe Dumars w obecnej sytuacji nie może zwiększyć zobowiązań finansowych na przyszłe lata, najlepszym wyjściem wydaje się pozostawienie Prince'a do końca roku i użycie cap space z jego wygasającej umowy do inwestycji na rynku wolnych transferów. Chyba, że, co znajdzie się drużyna, która zaoferuje inny schodzący kontrakt, właśnie tak jak Dallas. Nie rozumiem dlaczego Dumars nie zdecydowałby się na ten trade, szczególnie biorąc pod uwagę, że można by też pozyskać wybór w drafcie!! Tymczasem wątpię, że Dallas byłoby dalej zainteresowane kontuzjowanym Princem. Jeżeli Joe D przedłuży z Tayem umowę i nie zorganizuje innych środków na pozyskanie wysokiego gracza po sezonie, powinien być zwolniony. Jeszcze raz powtarzam, nie chodzi o Taya, tylko o potrzebę wykorzystania cap space na nowe, konieczne inwestycje.
Wracając do meczu, Greg Monroe gładko i po cichu zaliczył statystycznie najlepszy mecz w zawodowej karierze. 27 pkt, 12 zbiórek w 32 minuty. Jak widać zmęczenie, które często dopada młodych graczy około weekendu gwiazd, Greg zostawił w LA. Tak trzymać!! Wciąż świetnie układa się współpraca Monroe'a z Tracy McGrady'm, który miał wczoraj 12 asyst i przekroczył granicę 4000 asyst w karierze.

plotki, ploteczki

Podobno Magic rozważają trade Jasona Richardsona i Brandona Bassa za Zacha Randolpha http://espn.go.com/blog/truehoop/post/_/id/25196/zach-randolph-to-orlando Myślę, że to ma sens dla obu stron, chociaż Magic brakowałoby Richardsona. Grizz dostaliby młodszego, utalentowanego PF i strzelca weterana. Jako, że na razie nie jest to konkretna propozycja, mam też nadzieję, że Z-Bo zostanie w Memphis i Pistons przynajmniej będą mieli szansę go pozyskać po sezonie.
Tymczasem Hoopsworld zrobił ranking najlepszych wymian ostatniej chwili i pozyskanie Rasheeda Wallace'a z Atlanty w 2004 zajęło pierwsze miejsce http://www.hoopsworld.com/Story.asp?story_id=18863 Hmm, mam jakieś podskórne przeczucie, że w tym roku nie powtórzymy tego sukcesu ;-))

mamy ciekawy skład i tego się trzymamy

T-Mac stwierdził ostatnio, że Pistons są najbardziej dysfunkcyjną drużyną w jakiej grał http://www.mlive.com/pistons/index.ssf/2011/02/tracy_mcgrady_losing_has_made.html Jeżeli człowiek, który przyszedł do D odbudować karierę, jest ostoją spokoju i pozytywnym duchem, tak podsumowuje sytuację, to musi być naprawdę źle. Tymczasem GM Joe Dumars najwidoczniej nie podziela pesymizmu McGrady'ego, bo stwierdził, że po zakończeniu sezonu chciałby podpisać nową umowę z Tay'em Princem http://www.detroitnews.com/article/20110222/SPORTS0102/102220407/1127/sports0102/Joe-Dumars-wants-Tayshaun-Prince-back-with-Pistons Niby co ma mówić? Że próbuje go sprzedać? To jeszcze bardziej rozbiłoby wątłą równowagę w drużynie. Z drugiej strony, mógłby się ograniczyć do ogólnego stwierdzenia, że Tay jest ważnym elementem drużyny. Bo jest, na pewno jednym z najważniejszych. Tyle, że podpisanie z nim nowej umowy, zakładając, że nie pozbędziemy się Ripa Hamiltona, odbyłoby się kosztem kontraktu, który można by zaproponować któremuś z wolnych agentów. Zach Randolph, Nene, DeAndre Jordan ... anybody? Oczywiście wszechstronność, doświadczenie i solidność Prince byłyby trudne do zastąpienia, ale Pistons mają już młodych Daye'a i Jerebko, którzy mogliby grać na trójce i nie widzę powodu czemu, w obecnej sytuacji, nie postawić na ich rozwój. Zawsze można też wzmocnić się przez draft. Sam Tay wyznał, że wie, że nie będzie sprzedany w trakcie sezonu. A powinien być, o ile Dumarsowi udałoby się pozyskać inny schodzący kontrakt lub prawa w drafcie. Play off staje się coraz mniej realną perspektywą i trzeba myśleć o przyszłości. Zaznaczam tu, że ja naprawdę lubię Tay'a. Mam nawet jego koszulkę. W pseudo podwórkowo-emeryckich rozgrywkach prezentuję podobny styl - gra plecami do kosza, półhaki, etc. Ale rozgoryczony, przyzwyczajony do rywalizacji na najwyższym poziomie Tay, nawet w obecnej, dobrej formie (nie myślę o ostatnim meczu) nie pasuje do Pistons. Chociaż, co mnie coraz bardziej martwi, nie wiadomo jaką wizję ma Joe D. Po jego ostatnich ruchach można spodziewać się wszystkiego. Mówi się, że ma tendencję do przywiązania i lojalności wobec swoich chłopaków. Fajnie, ale w przypadku Chauncey Billupsa tego nie widziałem. W sytuację Ripa Hamiltona też się chyba nie angażuje. A ostatnia rzecz, której Tłoki potrzebują to kolejne nietrafione inwestycje przed sezonem 2011/12.

Houston, mamy problem ...

A było to tak: nie było wiatru, a bujał się krzak. Naprawdę ciężko jest być w "Dniu Świstaka". Można dostać duszności, klaustrofobii, uczucia alienacji, etc. Pistons pokazali momenty naprawdę dobrej gry, ale nie byli w stanie postawić kropki nad i. A było to tak: Greg Monroe wrócił do swojego starego dobrego zwyczaju double - double (12 pkt, 12 zbiórek), ale niestety nie był zbyt wykorzystywany w drugiej połowie. John Kuester postanowił grać zmiennikami i długo było to uzasadnione, bo Will Bynum i Ben Gordon ... szczególnie Will Bynum (21 pkt, 6 asyst w niecałe 23 min), robili dobrą robotę. Ale trzeba wiedzieć kiedy przestać, a Q jeszcze się tego nie nauczył. W ostatnich minutach wprowadził Rodneya Stuckey, który wcześniej grał naprawdę dobrze w zestawieniu z resztą starterów. Niestety gra ultra niską piątka Bynum-Gordon-Stuckey-Daye-Wilcox nie dawała pożądanych rezultatów. Widzieli to chyba wszyscy poza trenerem. Był jeszcze czas żeby wrócić do podstawowego, bardziej defensywnego i wyższego składu, ale to nie nastąpiło i po raz kolejny, przy wydatnym udziale coacha, Pistons w końcówce strzelają sobie w stopę. Tayshaun Prince chyba postanowił wcielić w życie swoje zapewnienie o niemożności doczołgania się do play off, bo zdobył 1 (słownie: jeden) punkt. Tracy McGrady, który dobrze dyrygował zespołem w pierwszej połowie, w drugiej już sobie za dużo nie pograł. Brawo!!!
Bohaterem Houston został rookie z Kentucky Patrick Patterson. Obserwowałem go przed draftem i naprawdę robił wrażenie. Niewysoki PF, silny fizycznie z dobrą pracą nóg i miękkim rzutem. Nie sądziłem, ze Pistons go wezmą, bo Patterson był sklasyfikowany niżej niż 7 miejsce, a nam był i jest potrzebny wzrost.W Houston za dużo nie grał zaliczając 4,9 pkt i 2,9 zbiórki na mecz. Dzisiaj wobec kiepskiej dyspozycji Luisa Scoli, Patterson wziął sprawy w swoje ręce. Aktywny w pomalowanym, świetna praca nóg i miękka kiść zarówno pod koszem, jak i na półdystansie - 20pkt, 5 zbiórek, 8 na 11 z pola. Tym razem naprawdę brawo!! Tu skrót http://www.nba.com/games/20110222/HOUDET/gameinfo.html

A co z nami?

Trade Melo do NY powinien być iskrą, która rozpali ogień kolejnych wymian w ostatnich dniach przed zamknięciem okna transferowego. Nuggets nie zamierzają poprzestać na tym co udało im się pozyskać, a raczej chcą użyć wielu graczy jako elementów dalszych ruchów. Chcieliby podpisać przedłużenie umowy z Nene, ale jeżeli ten zdecydowanie odrzuci taką perspektywę, mogą go sprzedać już teraz. Chętnych nie brakuje. Zatrzymanie Gallinariego też nie jest w planach drużyny. J.R. Smith i Al Harrington to kolejni zawodnicy, których Denver są gotowi się pozbyć. Nie jest jasna sytuacja Raymonda Feltona. Na pewno klub stawia na rozwój Ty'a Lawsona, ale czy Felton miałby być jego mentorem przynajmniej do końca sezonu, nie jest jasne. Tak czy inaczej, na pewno nie jest nietykalny. Myślę, że Felton pasowałby w Detroit, nawet bardzo. Dobry asystent, doświadczony, ale wciąż młody gracz, silny fizycznie i niezły obrońca. Ale Dumars chyba nie starał się go pozyskać, jak Charlotte było gotowe go oddać, więc niestety wątpię, czy byłby zainteresowany teraz.  Feltona chętnie wzięliby też chociażby Portland czy Sacramento, a wątpię, że Detroit w obecnej patowej sytuacji zdołałoby przebić oferty konkurencji. Szkoda. W ogóle nie wiem czy jest sens rozpatrywania jakichkolwiek wymian, jeżeli wciąż nie nastąpiła sprzedaż drużyny, ale na wszelki wypadek przypomnijmy podstawowe atuty Detroit na rynku transferowym http://www.freep.com/article/20110221/SPORTS03/110221027/1051/Pistons-trade-rumors Tayshaun Prince właśnie stwierdził, że wygranie 15-16 spotkań, co pozwoliłoby myśleć  o ostatnim miejscu w play off, jest praktycznie niemożliwe. W sumie pewnie ma rację, ale powinien zachować te przemyślenia dla siebie. Cóż, chyba naprawdę chciałby już zostać odesłany z Motown i o ile na boisku robi dobrą robotę, to poza nim nie pozostawia złudzeń, że nie rozpatruje ewentualnej opcji pozostania w Detroit. Tak, jak cytuje freep.com, Prince za kończący się kontrakt, plus pick - myślę, że to jest szczyt tego na co bardzo ostrożnie moglibyśmy liczyć. Z drugiej strony, jeżeli Dumarsowi zależy na gonieniu stawki, pewnie zostawi Tay'a do wygaśnięcia kontraktu, a zmiany nastąpią dopiero w offseason.

Melo drama zakończona

Krystle odeszła od Blake'a i zamieszkała z Alexis w La Mirage. Obie adoptowały Kirby, Stevena i Sammy Joe, która zatrudniła się przy szybach naftowych i zamierza za wielką kasę sprzedać swój wizerunek do teledysku AC/DC "Cover You in Oil" http://www.metacafe.com/watch/sy-43132749001/ac_dc_cover_you_in_oil_official_music_video/ And the lived happily ever after ...
Knicks w końcu mają czego chcieli, chociaż chyba nie wszyscy tego chcieli za taką cenę. Gallinari, Felton, Wilson Chandler, Timofiej Mozgov i trzy picki w drafcie za Melo, Billupsa, Renaldo Balkmana, Sheldena Williamsa i Anthony Cartera. Anthony Randolph, Eddy Curry (a raczej jego kończący się kontrakt) do Minesoty za Corey'ego Brewera. Może bezpośrednio jest to dla Knicks dobra wymiana. Oprócz Melo dostają dwóch rozgrywających i wysokiego zadaniowca. Ale na pewno rozbije to równowagę w drużynie i początkowo może negatywnie odbić się na wynikach. Poza tym, co najważniejsze Knicks pewnie nie będą mieli środków, żeby pozyskać rozgrywających Derrona Williamsa, lub Chrisa Paula, kiedy ci będą na rynku. Może któryś z nich zgodzi się na mniejsze zarobki, żeby stworzyć nowojorskie super trio, ale nie liczyłbym na to. I to jest poniekąd wina Anthony'ego. Gdyby poczekał do końca sezonu, lub ewentualnie zgodziłby się na roczne wypożyczenia do Dallas czy Houston, mógłby dołączyć do Knicks jako wolny agent. Wtedy Knicks od razu byliby pretendentami do finału. Tak będą dobrzy, ale słabsi od Miami, Boston, Chicago i może Orlando. Nie ma co się dziwić Melo, że chciał się zabezpieczyć finansowo, ale wygląda na to, że bardziej chciał grać w Nowym Jorku niż walczyć z nim tytuły, przynajmniej na razie.
Z drugiej strony, ciekawe jak Chauncey Billups odnajdzie się w NY. Wiadomo, Billups jest profesjonalistą i mimo upływu lat, robi różnicę. Po chwiejnym początku sezonu, w ostatnich 30 spotkaniach zalicza  średnio 18 pkt, 5,3 asysty, rzucając ze skutecznością 49,5% z pola, 50% za trzy i 96% z osobistych!! Po zakończeniu sezonu drużyna może wykupić ostatni rok kontraktu Billupsa, ale podobno chcą go zatrzymać. Ciekawe jak odnajdzie się w schematach Mike'a D'Antoniego, ale jak wszystko dobrze się ułoży może być liderem w szatni i wciąż dyrygentem na boisku. Jeżeli Knicks nie wymyślą jakiejś sprytnej wymiany żeby w najbliższych sezonach pozyskać Derrona Williamsa albo Chrisa Paula, w dłuższym okresie wiele może zależeć właśnie od Billupsa. Natomiast Corey Brewer to dynamiczny gracz i dobry obrońca, który w jakimś stopniu osłodzi Knicks utratę skrzydłowych. Z pewnością Knicks się wzmocnili, ale czy ustawili się w dobrej pozycji, żeby w przyszłych sezonach walczyć o finał, to się dopiero okaże.

jak to w negocjacjach bywa

Dobry artykuł przedstawiający jak prezentują się interesy stron zaangażowanych w negocjacje nad sprzedażą Pistons http://www.detroitnews.com/article/20110221/SPORTS0102/102210320/1127/Price-holding-up-Pistons-sale Dla przypomnienia dodam, że o ile sprzedaż byłaby wieeeelkim krokiem naprzód, to okno transferowe zamyka się za 3 dni i nie ma co liczyć na jakiekolwiek transfery, które wzmocniłyby obecny skład. Jedyną opcją może być ewentualnie oddanie Ripa Hamiltona za kończące się kontrakty, etc, ale na to też bym nie liczył. Oswajajmy się więc z myślą, że do końca sezonu zostaniemy bez pełnowartościowego playmakera (z całym szacunkiem dla T-Maca), z tłokiem na pozycjach 2,3 i dziurą pod koszem.

upiór powraca ...

Melodrama trwa, a w jej toku okazało się, że Isiah Thomas ma w niej bardzo dużo do powiedzenia. Właściciel Knicks James Dolan niedawno przejął stery, wysuwając ofertę zwierającą zarówno Raymonda Feltona, jak i Danilo Galinariego, na co nie chciał się zgodzić, a przynajmniej nie na tym etapie, GM Knicks Donnie Walsh. Tak, Donnie Walsh wyciągnął Knicks z bagna, w którym zostawił ich Isiah. Teraz, kiedy ostatni zły kontrakt Knicks to Eddy Curry podpisany do końca bieżącego sezonu, a drużyna jest na fali i pewnie zmierza do pierwszego od dłuugiego czasu występu w play off, Walsh może nie dostać przedłużenia umowy. Powód: jest ktoś kto ma nowy wspaniały plan. To stary dobry znajomy Zeke, który "nieoficjalnie" wciąż sączy Dolanowi do ucha swoje "mądrości", a ten jest chyba jedną z nielicznych osób na świecie, które mu wierzą. Więc jest dosyć prawdopodobne, że Thomas przekona Dolana żeby oddał Nuggets kogokolwiek i cokolwiek i zgarnie uznanie za ściągnięcie Melo. Czy warto oddawać Feltona, który dyryguje drużyną, za Chauncey Billupsa, który nie chce być sprzedany? Czy warto do tego stopnia rozbijać równowagę w drużynie, która odnosi sukcesy? Może pozyskanie Melo jest faktycznie tego warte. Ale czy trzeba podkopywać swoją pozycję w negocjacjach od razu godząc się na oddanie dwóch podstawowych graczy, którzy nie mieli razem znaleźć się na wylocie? A fakt, że stoi za tym czarodziej Zeke świadczy, że to tylko wierzchołek góry lodowej lub początek nowej-starej ery. Wyobrażam sobie, że fani Knicks muszą dostawać białej gorączki. Więcej na temat w artykule Adriana Wojnarowskiego http://sports.yahoo.com/nba/news;_ylt=ArSPDdyvFtt4hsteXaymhsq8vLYF?slug=aw-thomasknicks022011 Dla Pistons Isiah jako gracz zawsze będzie legendą, ale to co robił i być może dalej będzie robił jako prowadzący zespół jest po prostu psychotycznym koszmarem.

Everyday thang

Greg Monroe zagrał w wygranym przez rookies 148 - 140 meczu, jak w zwykłym meczu ligowym. Boxing out, zbiórki, lay-up, put back - nie jest to spektakularne na mecz gwiazd, ale pokazuje dlaczego jest tak cenny dla Pistons. I był to udany występ - 14 pkt, 8 zbiórek, 3 asysty, najwięcej ofensywnych zbiórek i osobistych w drużynie.
Po stronie rookies show zrobił DeMarcus Cousins. Zdobył 33 pkt, dominował pod koszem i zaliczył spektakularne dunki. MVP został John Wall, który asystował 22 razy, najwięcej w historii występów rookies vs sophomore. Świetny był też Gary Neal i podobnie jak Monroe grał z grubsza w swoim codziennym stylu. W pewny momencie myślałem, że idzie na MVP. Po stronie drugoroczniaków wyróżnił się inny gracz, swego czasu kojarzony z Pistons, DeJuan Blair (28 pkt, 15 zbiórek). Jego wsad na pełnym zasięgu, po odbiciu od tablicy chyba można uznać za akcję meczu. Zapytany po meczu jak czują się jego ścięgna kolanowe, operowane w obydwu nogach za czasów kariery w szkole średniej, odpowiedział, że nie wie i chyba ich nie ma. Jakie pytanie taka odpowiedź. Z resztą ten sam dziennikarz usilnie wypytywał Carmelo o jego przyszłość, licząc nie wiadomo na co i doprowadzając Melo do granicy irytacji.
Tym samym kończy się obecność Pistons w All Star Weekend. Szkoda, że Terrico White jest kontuzjowany, bo może zgłosiłby się do konkursu wsadów. Czekamy na wieści o sprzedaży drużyny. Tymczasem zapraszam na skrót wczorajszego meczu http://www.nba.com/video/channels/allstar/2011/02/19/20110219_allstar_fri_minimovie.nba/ Ujęcia w zwolnionym tempie naprawdę imponujące.

Przypominam, że ...

... dzisiaj Greg Monroe wystąpi w meczu Rookies vs Sophomore . Nie jestem entuzjastą All Star Weekend, chociaż tegoroczny konkurs wsadów zapowiada się ekscytująco i trzeba to zobaczyć, szczególnie po opatrzonych już patentach Nate'a Robinsona. OK, Nate jest super, ale ostatnie konkursy były po prostu nieciekawe. Dwight Howard w stroju supermana też mnie nie powalił. Wracając do Grega, to powołanie jest oczywiście ważnym wyróżnieniem, ale w tym przypadku ma szczególne znaczenie. To co przyniosło Gregowi uznanie w oczach trenerów drużyny rookies  jest co prawda odzwierciedlone w statystykach, ale jest coś jeszcze. Los wielu graczy, którzy kwalifikują się do elity debiutantów, jest później trudny do przewidzenia. Kariery różnie się toczą, forma rośnie lub nie, a do tego dochodzi kwestia stabilności i jakości otoczenia, w którym rozwija się młody talent. Trudno przewidzieć jak duży jest potencjał Monroe'a, ale prawie na pewno można stwierdzić, że będzie się rozwijał chłonąc jak najwięcej z otoczenia, wkładając w to dużo pracy, dyscypliny i pokory. Joe Dumars powiedział, że Greg jest graczem, którego chciałby widzieć jako reprezentanta, wizytówkę drużyny w najbliższych latach. Biorąc pod uwagę, że Monroe nie dominuje jak chociażby niesamowity Blake Griffin, te słowa mogą się wydawać trochę na wyrost. Jednak każdy, kto przygląda się Pistons, widzi, że ten chłopak ma przed sobą świetlaną przyszłość, w dużej mierze za sprawą dojrzałości i etyki pracy jaką prezentuje. Nie wiem czy trenerzy rookies mieli to na względzie wybierając go do składu, ale te cechy zdeterminują rozwój Grega w najbliższych latach. W sezonie, gdzie negatywne wiadomości przeważają, a sukcesy indywidualne często nie przekładają się na wynik drużyny, Monroe jest największym pozytywem i nadzieją na przyszłość. Czy jego postawa w dzisiejszym meczu się liczy? Dla mnie nie, bo atuty Monroe'a nie są tak spektakularne. Widzę go jako gracza w typie Tima Duncana. A co z wizerunkiem Detroit jako bad boys? Cóż, dojrzały, pracowity, zrównoważony, utalentowany młody center/silny skrzydłowy chyba jeszcze nikomu nie zaszkodził?

Gdzie jesteśmy?

Czasem potrzebna jest przerwa. A tymczasem, mam nadzieję, że nie z powodu mojej nieobecności, działo się nie najlepiej. Przegrane z Miami, Portland i Atlantą, co prawda  lepszymi zespołami, ale Pistons nawiązali walkę tylko w jednym spotkaniu, a grali u siebie. Dzisiejsza wygrana z Indianą nie zmienia faktu, że Tłoki są obecnie na 11 miejscu na Wschodzie. Z resztą, moim zdaniem, należy się skupić na przebudowie, a nie ekscytować się, że może awansujemy do play off z ósmego miejsca. Jeżeli tak, to co wtedy? Walka o honor, czyli jedno zwycięstwo, z Celtics lub Heat? Nic więcej, chyba że byśmy trafili na Orlando.
Wciąż nie nastąpiła sprzedaż drużyny i klincz trwa. Jeżeli sytuacja nie rozwiąże się do weekendu All Star, czyli natychmiast, lub deal wydarzy się w ostatniej chwili, nie ma co marzyć o transferach, które wzmocniłyby drużynę tu i teraz. Radykalne zmiany wydają się jednak nieuniknione, teraz bardziej niż wcześniej. John Kuester nawet jak obiera dobrą strategię meczową, nie potrafi uniknąć drobnych błędów, które jak w meczu z Blazers, być może kosztowały nas zwycięstwo. Mało kto w drużynie go słucha. Ostatnio pokłócił się z asystentem, a wielki pracuś i pozytywista Will Bynum dołączył do grona otwartych krytyków coacha. Gracze, którzy byli pozytywnym zaskoczeniem, czyli Greg Monroe i Tracy McGrady odczuwają chyba zmęczenie i ich efektywność nieco spadła. Wobec dobrej dyspozycji gry graczy z ławki rotacja jest znowu rozchwiana. Prezydent Joe Dumars siedzi cicho, lub jak coś mówi, to de facto nic nie mówi. Oczywiste jest, że Dumars ma związane ręce i znajduje się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Popełnił błędy dając Hamilonowi tak długą i lukratywną umowę, podpisując w tych warunkach Bena Gordona, o pomniejszych nie wspominając. Teraz, bez możliwości działania, musi patrzeć na mnożące się negatywne konsekwencje swoich posunięć. Nie zdziwię się jeżeli nowy właściciel pożegna Joe D, lub da mu czas tylko do końca sezonu. Dumars reprezentuje stary reżim i jest prawdopodobne, że nowy właściciel będzie chciał zebrać swoją ekipę i oczyścić pole. Nie znając zakulisowych ustaleń, nie wiemy jak bardzo była i jest ograniczona swoboda Dumarsa od czasu śmierci Billa Davidsona. Jeżeli Joe, po zmianie właściciela, będzie miał szansę wyprowadzić drużynę na prostą, to będzie uczciwe. Jeżeli nie dostanie takiej szansy, to ile respektu bym do niego nie miał, zaczynam zauważać, że może być życie po Joe.
Tymczasem Tłoki przerwały serię czterech porażek na własnym parkiecie, wygrywając po dogrywce z Pacers http://www.nba.com/games/20110216/INDDET/gameinfo.html Oglądając ten mecz, widziałem po raz kolejny dwie drużyny - pierwszy skład, grający wolno i defensywnie i drugi grający up tempo. Tak sobie myślę, że nie wstyd grać szybko. Spójrzmy na graczy, którzy prawdopodobnie będą w Detroit w przyszłym sezonie: Will Bynum, Ben Gordon, Rodney Stuckey, Austin Daye, Charlie Villanueva, Jonas Jerebko, Greg Monroe. Większość z nich albo wolałaby grać szybciej, albo przynajmniej nie ma nic przeciwko. To żaden wstyd grać szybciej w Detroit. Trzeba umieć wykorzystać swoje atuty, a te predystynują większą część drużyny do szybkiej gry. Nie znaczy, że trzeba zapomnieć o defensywie, ale dodajmy dobrego blokującego i kończącego nad obręczą, a wszystko zacznie się lepiej kleić po obu stronach boiska. Ale to zapewne dopiero w przyszłym sezonie ...

Burned

Tym razem nie było o włos i przy zielonym stoliku. Koksy z Miami okazały się zdecydowanie zbyt mocne dla Tłoków. Stuckey wrócił do pierwszej piątki, Ben Gordon na ławkę, skąd był najlepszym obok Austina Daye'a zawodnikiem meczu. Zapraszam http://www.nba.com/games/20110211/MIADET/gameinfo.html
P.S.
Greg Monroe rozważa zmianę swojego numeru, wobec planowanego zastrzeżenia numeru 10 z nazwiskiem Denisa Rodmana. Monroe mógłby używać 10ki do zakończenia kariery, ale potem nie mogłaby już być zastrzeżona, a na to nie chcielibyśmy pozwolić;-))

Stało się ..!.?

Różne raporty podają, do pewnego stopnia rozbieżne, informacje, ale wygląda na to, że strony umowy wreszcie porozumiały się co do ceny za drużynę, halę, infrastrukturę itd.. Karen Davidson ma zachować ok 10% pakiet i brać udział w negocjacjach z ligą odnośnie nowej umowy płacowej.
Te informacje pochodzą od anonimowych źródeł i nie są oficjalnie potwierdzone. Teraz liga musiałaby zaakceptować deal większością 75% głosów właścicieli drużyn. Czekamy na oficjalne informacje.
Deal to jedno, a strategia i preferencje nowego właściciela to drugie. Nie mam czasu zajmować się śledzeniem ścieżek Toma Goresa, a trzeba dodać, że wokół jego kandydatury pojawiły się pewne kontrowersje. Nie chodzi tu o jego podejście do koszykówki i posiadania klubu NBA, a raczej o zdarzenia, które kładą się cieniem na jego przeszłości. Cóż, wierzę, że władze ligi robią dokładne prześwietlenia kandydatów na właścicieli. Zainteresowanym polecam posty i odniesienia na http://www.pistonpowered.com/

W szoku !!!

Jerry Sloan zrezygnował z pracy http://www.nba.com/video/channels/nba_tv/2011/02/10/20110210_uta_sloan_retires_sot.nba/ Podobno to była jego decyzja i klub raczej starał się go od niej odwieść. Trudno mi sobie wyobrazić Jazz bez Sloana. Był najdłużej pracującym trenerem w profesjonalnym sporcie. To był jego 23 sezon jako coacha Jazz. Jest trzeci na liście najbardziej zwycięskich trenerów i jako jedyny zanotował 1,000 (!!!) zwycięstw prowadząc jedną drużynę. Jest jednym z niewielu trenerów, którzy byli aktywni kiedy zaczynałem się interesować NBA. Kiedyś Karl Malone, John Stockton, Jeff Hornacek, Mark Eaton, do niedawna Carlos Boozer, a wciąż Derron Williams, Andriej Kirilienko, Paul Milsap ... z resztą kto by nie grał, u Sloana zawsze będzie grał twardo i z poświęceniem. Szkoda, że nie zdobył pierścienia, mimo dwóch udziałów w wielkim finale. Szkoda ...

A.D.

Artykuł przypominający zasłużonego dla Pistons Adriana Dantleya przez pryzmat dzisiejszych potrzeb drużyny http://bleacherreport.com/articles/602671-detroit-pistons-need-another-adrian-dantley-in-the-low-post?utm_source=newsletter Polecam.

nic nie wiadomo

Podobno, o ile  Tom Gores i Karen Davidson porozumieli się w kwestii ceny za drużynę, o tyle przeszkodą pozostają rozbieżności w ocenie wartości The Palace i całego zaplecza http://www.freep.com/article/20110210/SPORTS03/102100534/1051/sports03/Tom-Gores-Karen-Davidson-still-negotiating-over-Pistons
Można powiedzieć, że wiadomo, że nic nie wiadomo i to jest na pewno niepokojące. Davidson jest nieugiętą negocjatorką i dała do zrozumienia, że jest gotowa nie sprzedawać drużyny. Problem w tym, że czekając na lepsze oferty, raczej nie byłaby gotowa zapewnić jej stabilności i dobrej, długoterminowej strategii.

solidnie

Pomimo aury niepokoju, która otaczała to spotkanie, zwycięstwo lub przegrana znaczyły tyle samo co w każdym innym meczu. Wiadomo, że Cleveland w końcu wygrają i wiadomo, ze w tej lidze każdy może wygrać z każdym i drużyna, którą Cavs w końcu pokonają nie musi być wcale taka słaba, a na pewno nie powinna odczuwać przesadnego ciężaru tej porażki. Dobrze, że Tłoki wygrały, bo mecze z drużynami niżej w tabeli po prostu trzeba wygrywać, jak się marzy o dogonieniu stawki na play off. Detroit udało się konsekwentnie realizować taktykę, wymuszać straty i wygrać walkę, szczególnie na atakowanych, tablicach, przez co kontrolowali mecz mimo gorszej skuteczności z gry.
Rodney Stuckey i Will Bynum często grali obok siebie. Obaj wchodzili z ławki, ale ich postawa była decydująca dla przebiegu meczu. Bynum zaliczył kolejny dobry mec, zdobywając 17 pkt i dając 7 asyst w 26 minut. Grał wolniej i rozważniej odnajdując się w różnych tempach gry. Stuckey przebywał na parkiecie aż 30 min. W tym czasie zdobył 22 pkt, przy 4 asystach. Wyglądał pewnie w post up i w rzutach z wyskoku. Rzucał też 10 osobistych, z których 8 trafił. Również z ławki, zasłużył się Charlie V - put back dunk, przechwyt, drive, daleka trójka - idealny występ z ławki, czyli energia i wszechstronny wkład. Powracający po kontuzji Chris Wilcox też wszedł z ławki i zebrał 8 piłek w niespełna 19 minut. Zaliczył też ładny reverse dunk po długim podaniu Villanuevy. Tak to wyglądało. Ławka Detroit dała więcej niż starterzy, którzy jednak nie grali źle. Ben Wallace i Greg Monroe podzieli się proporcjami w punktach i zbiórkach - Big Ben 9 do 8, Monroe 8 do 9. Wallace zaliczył kilka zaskakująco udanych akcji w ofensywie. Monroe był też autorem najbrzydszych punktów, w meczu, a może i w sezonie, kiedy dostał podanie na dwutakt sam na sam, prawie zgubił piłkę i potykając się o własne nogi, zawinął ją końcami palców do kosza wysokim lobem;-)) Hej, ale 5 zbiórek ofensywnych to bardzo dobry wynik. Szybkie ręce Monroe i dobre zajmowanie pozycji do zbiórek stają się znakami firmowymi Grega. Zapraszam na skrót ze śmiechowym komentarzem sir Charlesa i i C-Webba http://www.nba.com/games/20110209/DETCLE/gameinfo.html

Cleveland

Dzisiaj Tłoki lecą do Cleveland. Po spotkaniu z najlepszą drużyną ligi, przyszedł czas na drugi biegun. Cavs właśnie ustanowili niechlubny rekord 25 przegranych z rzędu i nikt nie chce być w roli tych, dzięki którym przełamią impas. Mają na to spore szanse, bo w najbliższym czasie czeka ich kilka spotkań u siebie z drużynami, które są słabe na wyjazdach. Pistons zdecydowanie należą do tych drużyn, ale miejmy nadzieję, że dzisiaj poprawią swój bilans. Go Pistons!!

Dobrze, ale to za mało

Pierwsze punkty dla Pistons - Greg Monroe po podaniu McGrady'ego. Potem Greg Monroe po podaniu Bena Wallace wzdłuż linii końcowej. Kolejna akcja: Greg Monroe biegnie do kontry, dostaje outlet pass, schodzi w kierunku kosza i podaje do Prince'a, który trafia z linii końcowej. Tak, Greg Monroe znów miał double - double (14pkt, 13 zbiórek). Niestety w drugiej połowie nie był chyba dostatecznie wykorzystywany. Show zrobił dla Pistons Will Bynum, który zdobył 21 pkt w 23 minuty, między innymi tak http://www.nba.com/video/channels/top_plays/2011/02/08/20110208_dotn.nba/ Niestety to wszystko za mało. Pistons trzymali się i zagrali dobry mecz. Na 1:20 przed końcem Austin Daye trafił trójkę, zmniejszając deficyt do 6. Przy świetnej formie Bynuma, sprawa wydawała się otwarta. Ale Richard Jefferson trafił trójkę, a Spurs egzekwowali swoje na linii i utrzymali bezpieczny dystans.
W zeszłym poście zapomniałem wspomnieć o kimś takim jak Matt Bonner. Miękki rzut zza ucha, pochylona sylwetka. Słyszałem opinię, że tylko Spurs brali go na poważnie. Cóż, teraz już wszyscy muszą, bo Matt potrafi trafiać trójki seriami. Ginobili, Parker i DeJuan Blair (18pkt, 12 zbiórek) też zrobili swoje.
Pistons nie dostali dostatecznie dużo od swojego backcourt. Gdyby Bynum mógł tak utrzymać formę - szybkość, siła, zmiana kierunku, dobry przegląd pola. Niestety w tym sezonie znakomite występy przeplata bardzo kiepskimi. Wczoraj Stuckey, Gordon i McGrady za bardzo mu nie pomogli. Uważam, że poza wzmocnieniem pod koszem, trzeba się dobrze zastanowić jak ma wyglądać obwód Tłoków. Poszczególni gracze wnoszą swoje atuty do gry, ale często się nie uzupełniają. Cóż, może ten temat zostanie poważnie rozważony już wkrótce, bo Tom Gores, który miał wyłączny 30 dniowy okres negocjacji, zasiadł w loży The Palace. Biorę to za znak, że upragniona sprzedaż jest blisko.
P.S.
Big Ben o McDyessie:
“McDyess is a great guy,” Wallace said. “A great guy to be around. A fun guy. He can talk and communicate with anybody. If you find somebody around the league that says they don’t like McDyess, then I’ve got a problem with them.”

Heavy D is comming to D

San Antonio Spurs odwiedzą dzisiaj Detroit. Nie będzie takich emocji http://www.nba.com/video/channels/nba_tv/2010/06/16/20100614_2005_game7.nba/index.html ale Spurs są, dość nieoczekiwanie, najlepszym zespołem ligi z niesamowitym bilansem 42-8. Kolejni Celtics są cztery zwycięstwa i pięć porażek za nimi. Jest to jeszcze bardziej niesamowite, jak weźmiemy pod uwagę, że Spurs nie zmienili wiele w porównaniu do zeszłych sezonów, kiedy byli nazywani schodzącą i starzejącą się potęgą. Owszem, dopisuje im zdrowie i to jest rzecz podstawowa. Ale poza dodaniem kilku role players, Ostrogi nie wzmocniły się w zasadniczy sposób. A może inaczej, te wzmocnienia trafiły dokładnie w potrzeby zespołu, inaczej niż np. Lakers. Co więcej, Greg Popovich i jego sztab dostosowali strategię do posiadanych atutów. Spurs dalej polegają na Tony Parkerze, Manu Ginobilim i Timie Duncanie, ale to już nie jest ten defensywny half court jak w 2005. Duncan niewiele rzuca, ale często rozgrywa z high post. Do pierwszej piątki przebojem wdarł się DeJuan Blair, który przy zaledwie dwumetrowym wzroście, ma wystarczające duże ciało i wie jak go użyć, żeby radzić sobie jako startujący PF. A jak ma kłopoty z faulami, zastępuje go były gracz Pistons, Antonio "Dice" McDyess. Dice niedawno dobitką w ostatniej akcji zapewnił  Spurs zwycięstwo nad Lakers w LA. Przy mądrej, acz nie dominującej, grze z przodu, Spurs najwięcej atutów wykorzystują w tyłach - wejścia Ginobiliego, Parkera, Jeffersona, George Hilla; rzuty za 3 tych samych + jeszcze Gary Neal - to jest największa siła Spurs. Ale jak przyjdzie postseason, sądzę, że Duncan będzie bardziej wykorzystywany i znów przypomni o swoim przydomku "The Big Fundamental". Na ławce Spurs siedzi oczywiście Greg Popovich, który aktualnie jest jednym z najpoważniejszych kandydatów do tytułu trenera roku.
A Pistons? Na ich ławce siedzi już trzeci trener od 2005. Jak Joe Dumars zaczynał swoją obecną przebudowę, nadworny felietonista Pistons, Keith Langlois porównał Pistons do Spurs, pisząc, że ci drudzy się starzeją i w końcu ciężar kontuzjowanych, nieefektywnych gwiazd i ich kontraktów przygniecie drużynę na dobre. Tak się nie stało i patrząc jak młodzi gracze rosną w otoczeniu utytułowanych weteranów, którzy zdobyli w San Antonio najwyższe szczyty, odnoszę wrażenie, że być może, nigdy się nie stanie. Jak dużego kredytu zaufania nie miałbym dla Joe D, a wierzcie mi, ten kredyt jest naprawdę duży, to trzeba powiedzieć jasno, że nie miał racji. Zostawienie Billupsa, gracza kluczowego dla drużyny i stopniowa wymiana wysokich graczy (Rasheed Wallace, McDyess) na młodszych sprawiłaby, że może Pistons nie zdobywaliby szczytów, ale dalej byliby mocni, a nowi rośliby w ustalonej strukturze, poznając smak rywalizacji w play off. Tak mamy bałagan i trzeba przyznać trochę racji Prince'owi, stracone sezony. Oczywiście, czasem na śmietniku wyrastają najpiękniejsze kwiaty i wierzę, że Greg Monroe, Jonas Jerebko, Austin Daye kiedyś poprowadzą nas do sukcesów, ale wiem, że nie jeden fan ma to dujmujące wrażenie, że mogło być o wiele lepiej.
Mogło, ale nie jest. Rok temu Tłoki pokonały u siebie Ostrogi po świetnym występie Ripa Hamiltona http://www.nba.com/video/games/pistons/2010/02/21/0020900825_SAS_DET_recap.nba/ Dzisiaj coach Q oświadczył, że nie ma gwarancji, że Hamilton zagra ze Spurs. Nie musi, ale chciałbym mieć gwarancję, że zagrają wszyscy, których wkład będzie w tym dniu niezbędny do zwycięstwa. Inaczej nie ma co marzyć o pokonaniu najlepszego zespołu ligi. Go Pistons!!!

Don't fear the Deer!! Rip is back!!

Hasło z tytułu posta obowiązywało w drugiej połowie zeszłego sezonu, ale już nie obowiązuje, bo Bucks, również z powodu kontuzji, są dalecy od formy. No, ale w tabeli są wyżej od Pistons i to był mecz wyjazdowy, więc jest OK. Najciekawszy był powrót na boisko Ripa Hamiltona, który zdobył 15 pkt. w 20 minut z ławki. Mało kto wie o co chodzi. Ale nie chodzi o zgodę pomiędzy trenerem i Ripem. Kuester podobno nie poinformował go, że ten znów jest aktywny i dla zawodnika było to takie samo zaskoczenie jak dla fanów. Kuester chyba uwikłał się w sytuację, w której cokolwiek zrobi będzie krytykowane - zostawi Ripa na ławce, to że osłabia drużynę, wstawi go, to jest słaby i niezdecydowany. Ale sam jest sobie winny. Ponadto wyraźnie nie radzi sobie, w takich sytuacjach, w kontaktach z mediami.
Nie wykluczone, że za powrót Hamiltona odpowiada Joe Dumars. Joe raczej nie wtrąca się w relacje trenera z zawodnikami, ale przed meczem udzielił wywiadu, w którym mówił, że  starają się wprowadzić Ripa z powrotem do rotacji meczowej. Gdyby nic się nie wydarzyło, spokojnie można by mówić o kurtuazji, a tak jest to znak, że Dumars się wtrącił. Prawdopodobnie o konieczności ewentualnej interwencji przekonały go ostre słowa Prince'a i Wallace'a, którzy krytykowali stosunek trenera do Ripa. Osobiście uważam, że Hamilton powinien grać, chociaż strategia nie powinna być podporządkowana jego ucieczkom po zasłonach. W międzyczasie trzeba szukać okazji do transferu. Tyle!!
Sam mecz był podobny do ostatniego, choć toczył się w wolniejszym tempie. Tradycyjnie dobrze wypadli Prince (12 pkt, 11 zbiórek) i T-Mac (20 pkt) http://www.nba.com/games/20110205/DETMIL/gameinfo.html Oddaję głos do studia.

Łoś zerwał sieć

Greg Monroe zaliczył pierwsze w karierze double - double z 20 punktami. Dołożył też 11 zbiórek. Jest teraz bodaj piątym tegorocznym rookie, który tego dokonał. Post - up, drive, lay up, tip shot, dunk - było wszystko. Pistons kontrolowali mecz, nie oddając wypracowanej na początku przewagi. Oprócz Monroe'a, wyróżnić trzeba Tay'a Prince'a (22pkt), Bena Gordona, Tracy'ego McGrady, Austina Daye'a i jego sweet touch.
Trudno się specjalnie ekscytować tym zwycięstwem, ale dobrze, że Pistons zakończyli serię czterech porażek i przynajmniej wygrali z zespołem niżej w tabeli. Monroe wypadł zdecydowanie lepiej, niż wybrany z numerem 3 draftu Derrick Favors. Polepsza się z meczu na mecz. Ciekawe jakie miejsce zajmie w rankingu ROY na koniec roku.
Tymczasem w drużynie wrze i to co było głębokim pęknięciem, skrzętnie maskowanym kępkami mchu, teraz stało się już przepastną wyrwą między weteranami a trenerem. Rip Hamilton został odsunięty od składu, mimo fizycznej gotowości do gry. Bez niego Pistons dysponowali tylko 10ma zawodnikami, bo kontuzje leczą Jerebko, White, Stuckey, Maxiell. John Kuester twardo postawił na swoim, ryzykując, że w przypadku przegranej, będzie krytykowany za zmniejszenie szans swojej drużyny na korzystny rezultat. Pistons wygrali, a Kuester zdawkowo odpowiadał, że odsunięcie Ripa, to wewnętrzna decyzja. Tayshaun Prince i Ben Wallace nie byli już tak zdawkowi i nie po raz pierwszy otwarcie wyrazili swoją dezaprobatę. Prince niedawno skonstatował, że ten sezon jest stracony i podobno traktuje Kuestera jak powietrze. Obaj z Big Benem grają dobrze, ale sytuacja jest bardzo napięta.
Jako, że miesięczny okres negocjacyjny między Karen Davidson, a Tomem Goresem dobiega końca i obie strony milczą, przynajmniej przedstawiciele ligi wypowiedzieli się, że proces trwa i obie strony są mocno zaangażowane w negocjacje. Mam nadzieje, że niedługo będziemy mieli udaną sprzedaż drużyny, a nowy właściciel skończy ten dramat z Kuesterem i Hamiltonem w rolach głównych i zaprowadzi porządek.

Moose is like ...

http://www.mlive.com/pistons/index.ssf/2011/02/pistons_john_kuester_compares.html John Kuester twierdzi, że Greg Monroe w niektórych aspektach swojej gry jest podobny do Zacha Randolpha. Zupełnie się zgadzam i myślałem już o tym wcześniej kiedy pojawiły się pierwsze, w tym sezonie, plotki o zainteresowaniu Zacha Tłokami i odwrotnie. Tak jak Randolph, Monroe nie gra nad obręczą, ale potrafi znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie, żeby dobić piłkę na atakowanej tablicy. Podobnie na bronionej desce, Monroe wykorzystuje dobre ustawienie, żeby zbierać piłki, często bez przesadnego odrywania nóg od parkietu. O ile Monroe ma jeszcze długą drogę przed sobą, już pokazał się jako potencjalny double - double guy, co jest specjalnością Z-Bo. Dlatego, choć pozyskanie Randolpha byłoby dla Pistons wielkie, sądzę, że dublowałby pewne umiejętności Monroe'a. A do dublowania fani Pistons mają ogromną awersję - patrz pozycje 2,3.
Co do samego Grega, chciałbym żeby trener zaczął go ustawiać w izolacjach. Nie mówię, że często, ale wiemy, że Monroe dysponuje miękką kiścią i umie rzucić z odległości 15 stóp. Dodanie takiej opcji ułatwiłoby obrońcom penetrację i pozwoliło Gregowi pokazać swój naczelny atut z czasów gry w college'u, czyli podania z high post do ścinających graczy. Taaak, to byłoby naprawdę niezłe!! Fakt, że do tej pory taka zagrywka nie była wykorzystywana jest kolejnym minusem na koncie Kuestera. Może i Monroe przypomina w niektórych aspektach Z-Bo, ale jestem pewien, że byłby od niego lepszym asystentem. Uważam więc, że Pistons najbardziej potrzebują atletycznego zawodnika, który byłby w stanie blokować i grać nad obręczą. Nie to żeby Monroe nie blokował, ale zalicza przeważnie niskie bloki, kiedy przeciwnik zaczyna składać się do rzutu. Wykorzystuje swoje szybkie ręce do wybijania piłek. Dodanie kogoś a'la John Salley stworzyłoby zaporę przed penetracjami i dodało tak potrzebnej siły na desce.

Dobre!!!

Ta plotka jest tak dobra, że trzeba się nią zająć, bez przejmowania się prawdopodobieństwem czy realiami. Otóż, Lakers, którzy mają mały kryzys, puścili plotkę, że poważnie rozważają transfer. Nie ważne, że którykolwiek z ich zawodników będzie trudny do sprzedania - zakładam oczywiście, że wyłączamy z dyskusji Kobego, Gasola, Fishera, Odoma i pewnie Bynuma. GM Lakers Mitch Kupchak puścił farbę, a Ron Artest zareagował, że ma nadzieję, że to o niego chodzi i od razu zawrzało. Artest kiepsko sobie radzi w tym sezonie, co dodatkowo podgrzało spekulacje. Tutaj http://www.pistonpowered.com/2011/02/could-pistons-trade-richard-hamilton-to-lakers-for-ron-artest-and-luke-walton/ koncepcja transferu Rona do Pistons oparta na serdeczności jaką ponoć Kobe i Rip się darzą. Ciekawe jak by go przyjęli w Pałacu i co by powiedział Ben Wallace. Ale chwila!! Przecież do the Palace już mało kto przychodzi, więc by się ludziom wmówiło, że w słynnej bójce http://www.youtube.com/watch?v=S5ghRHCpcYQ&feature=related Ron był po naszej stronie i chciał dobrze. A z Big Benem na pewno by się dogadali chodząc wspólnie na siłkę. Ron by go podwoził samochodem. Podobno jest świetnym kierowcą i używa GPS nawet jak jedzie do sklepu dwie przecznice dalej, a kiedyś jadąc czy wracając z meczu Lakers pomylił kierunki i zorientował się dopiero na granicy stanu. Co do koncepcji wymiany, to Ron na pewno przydałby się, zwłaszcza za Hamiltona, który jest odsunięty. To byłoby naprawdę interesujące. Tymczasem polecam kilka ciekawych zdjęć Rona z sieci. Enjoy!!
 Hmm...


Pistons meet Kwame Brown and captain Jack

I z tego spotkania nic dobrego nie wynika. A jeszcze gorzej wypadło spotkanie z kapitanem Jackiem, nie Sparrowem, tylko Jacksonem. Co za ulga!! To nie gracz podkoszowy, tylko obwodowy skasował Pistons na 39 pkt. Miła odmiana.
Pistons zrobili pogoń w trzeciej kwarcie i prowadzili sześcioma, ale szybko roztrwonili przewagę. Bobcats, którzy byli u kresu serii wyjazdowej mieli więcej energii niż Tłoki. No i defensywa nie działała. Ben Gordon zdobył 20 pkt i miał też 4 asysty. Tay Prince skończył z 16 punktami, a Greg Monroe miał 10 pkt i 8 zbiórek.
Pistons w lutym grają 9 spotkań u siebie i wiele z drużynami poniżej 0.500. To miał być okres, w którym się odbiją i dogonią pierwsza ósemkę. Zaczął się nie najlepiej i dobrze, żeby szybko tendencja się odwróciła.
Nie to żebym zapraszał, ale tu skrót http://www.nba.com/games/20110202/CHADET/gameinfo.html

Coach

O ile nie miałem czasu na zrobienie półrocznego podsumowania wszystkich zawodników, o tyle kwestia oceny trenera wydaje mi się bardzo istotna i zasadniczo wpływa na ocenę niektórych zawodników.
John Kuester z pewnością został postawiony w trudnej sytuacji. Jak owocny by nie był przedsezonowy training camp i niezależnie ile ciepłych słów by padło, to wciąż stał na czele drużyny bez równowagi, z nadmiarem graczy na pozycjach 2,3, z ich pretensjami, z dziurą pod koszem itd, itp...
Jednak uporządkowanie składu, ustalenie rotacji i określenie ról zajęło mu zbyt długo. Przypomnijmy, że Pistons grają płynniej i zaczęli realizować jakiś spójny koncept dopiero pod koniec grudnia!! Zbiegło się to z przesunięciem na ławkę, a następnie usunięciem z rotacji Ripa Hamiltona. Mimo sympatii do Ripa, przychylam się do tezy, że Pistons są obecnie bez niego lepsza drużyną. Odeszli od stylu szukania Ripa urywającego się po zasłonach na rzecz bardziej wielowymiarowej ofensywy. Z korzyścią!! Ale czy to znaczy, że Rip był przyczyną wszystkich bolączek Tłoków z początku sezonu? Na pewno nie. A nawet jak jego styl gry był przeszkodą  i pętał potencjał innych graczy, to rolą trenera było zdiagnozować i rozwiązać problem jak najszybciej. Tak się nie stało i wina, że małą stabilizację mamy w styczniu, a nie w listopadzie spada na Kuestera. Oczywiście można powiedzieć, że dopiero z czasem pojawiły się pozytywne elementy, które pozwoliły drużynie złapać drugi oddech - wzrost formy Tracy'ego McGrady, rozwój Grega Monroe etc. Ale to też nie rozgrzesza coacha. Spójrzmy wstecz na fora, gdzie wszyscy postulowali ruchy, których korzyści Kuester zauważył chyba jako ostatni. Przez pierwsze dwa miesiące mieliśmy eksperymenty oparte na schematach gry weteranów ze składu mistrzowskiego 2004. Austin Daye najpierw wychodził w pierwszej piątce jako PF, gdzie wyraźnie się męczył, żeby następnie w ogóle wypaść z rotacji. Jason Maxiell wychodził w pierwszym składzie, żeby grać po 15 minut. C'mon!!! O ile wykorzystanie T-Maca jako rozgrywającego, przesunięcie Rodney'a Stuckey na dwójkę, gra Gregiem Monroem, wykorzystanie Chrisa Wilcoxa i niedawne odrodzenie Austina Daye'a na najlepszej dla niego pozycji SF, ew czasem strech PF, należy zdecydowanie zapisać na plus Kuestera, pamiętajmy, że wciąż są gracze, których potencjał pozostaje niewykorzystany. Jason Maxiell, bez względu na to jak chwiejna bywa jego forma, zawsze wnosi do gry dużo energii i fizyczności. Nie widziałem go na boisku od dawien dawna, a były mecze, jak choćby ostatni z NYK, gdzie mógłby się przydać. Ben Gordon. Tutaj jest haczyk. Gordon, choć rzadko wychodził w pierwszej piątce, grywał sporo i rzadko udawało mu się znaleźć flow w ofensywie. Kuester chwalił BG za pracę w defensywie i ogólne zaangażowanie w grę i miał rację. Gordon nie jest wybitnym obrońcą, ale jest aktywny - zbiera, biega, etc. Nie wyłącza się z gry jak rzut mu nie siedzi. O ile mam pretensje do Gordona o podejmowanie zbyt wielu pochopnych decyzji rzutowych, o tyle mam wrażenie, że wciąż nie jest dobrze wykorzystywany. Gordon jest obecnie na boisku jednym z wielu. Ostatnio stwierdził, że nie jest tu (w Detroit) go to guy. A moim zdaniem, powinien być. Niech dalej stara się polepszać w defensywie, ale w ofensywie trener powinien częściej korzystać ze schematów, które kreowałyby Gordona jako strzelca. To pozwoliłoby mu ustabilizować formę i wykorzystać to co umie najlepiej. Tego czego mu potrzeba w ofensywie, to system który zmaksymalizuje jego możliwości. Na razie takiego systemu nie widać.
Ostatnią kwestią jest ogólnie nie najlepsze panowanie nad grą. O ile to też się z czasem polepszyło, to wciąż niedostateczne korzystanie z time outów, zbyt wolne reakcje trenera na wydarzenia na boisku pozostają bolączką drużyny. Wiem, że Kuester rozrysował kilka świetnych akcji w końcówkach i zrobił kilka brawurowych zmian. Widać, że się stara i już nie zależy mu żeby być lubianym, ale żeby podejmować najlepsze dla drużyny decyzje. W obecnej sytuacji udało mu się w końcu wprowadzić pewną filozofię gry, którą gracze rozumieją i która jest punktem, odniesienia kiedy sytuacja wymyka się spod kontroli. Pistons stali się drużyną która z każdym potrafi nawiązać walkę. Jestem w miarę spokojny, że w tej sytuacji Pistons będą się powoli polepszali, choć, co nie jest już winą trenera, nie wzbiją się ponad przeciętność.
Biorąc pod uwagę klincz związany ze sprzedażą drużyny i niedawną zwyżkę formy, nie sądzę, abyśmy mogli spodziewać się zmiany na stołku. Ale jeżeli nowy właściciel zażąda głów, lub będzie się zastanawiał co w przyszłym sezonie... Celem, który wyznaczył drużynie Joe Dumars jest awans do play off. Jest możliwe, choć nie sądzę, żeby Pistons udało się prześcignąć Indianę, Milwaukee, Charlotte w walce o ostatnie miejsce na Wschodzie. Jeżeli się uda, nie sądzę, żeby Pistons nawiązali jakąś walkę w samym play off. Jeżeli się uda awansować i wygrać chociażby mecz, a przy tym gryźć parkiet, uznam, że Kuester nie jest wybitny, ale jest całkiem dobrą opcją dla Pistons. Ale na razie nie jest nawet dobry. Polepsza się i w skali 2-5 mogę mu wystawić 3. Byłby pewnie dobrym asystentem, ale jeżeli drużyna zostanie w końcu sprzedana, niech zamieni się miejscami z Brianem Hillem.
Brian Hill ma bogate doświadczenie. Był kilkakrotnie w play off, w tym w wielkim finale i w finale konferencji. Nie jestem znawcą jego dorobku, ale słyszałem od znajomego fana Magic, ze Hill preferuje raczej defensywny styl. Nie wywróciłby Pistons do góry nogami, ale ze swoim doświadczeniem mógłby dodać parę potrzebnych elementów. Z tego co czytałem, cieszy się też szacunkiem graczy. Nie raz widziałem jak rozrysowuje schematy i komunikuje się z zawodnikami, podczas gdy Q patrzy mu przez ramię.
Chciałbym przywołać młodzieńcze wspomnienie finałów '95, kiedy Orlando zostało rozjechane przez Houston, żeby nakreślić jaki styl Hill prezentuje. Niestety pamięci nie starcza, a na powtórki na youtube nie mam czasu. Nie wydaje mi się, żeby tamta porażka, utalentowanego młodego zespołu była jakąś skazą na resume Hilla. Obrońcy tytułu Houston Rockets startowali z szóstego miejsca na Zachodzie a i tak wykosili wszystkich w bardzo przekonującym stylu. Weterani jak Kenny Smith, Clyde Drexler, Robert Horry i przede wszystkim Hakeem "The Dream" Olajuwon po prostu wiedzieli jak grać i mieli jeszcze wystarczająco sił w nogach żeby zdominować młodych Magic. Hill i tak osiągnął bardzo dużo i dobrze, żeby podzielił się swoim spokojem i doświadczeniem jako head coach Tłoków.

Greg Monroe powołany do Rookie Challenge

Greg Monroe zagra w meczu pierwszo i drugoroczniaków podczas weekendu gwiazd w Los Angeles. Kandydatów powoływali w głosowaniu asystenci trenerów. Obok Grega, wśród rookies zobaczymy Blake'a Griffina, Johna Walla, Erica Bledsoe, DeMarcusa Cousinsa, Derricka Favorsa, Wesa Johnsona, Gary'ego Neala i Landry Fieldsa. Z graczy wybranych wyżej od Monroe'a zabraknie Evana Turnera i Ekpe Udoha. W zeszłym roku, w Rookie Challenge, Pistons reprezentował Jonas Jerebko. Mam nadzieję, że tak Szwed jak i Łoś będą przez wiele lat błyszczeć w składzie Tłoków. Go Greg!!!

Z prasy

... o tym jak niestabilna sytuacja własnościowa powoduje nie tylko zamrożenie wszelkich większych ruchów kadrowych, ale też odpływ fachowców i stagnację marketingową. Czytałem plotki, że skoro Karen Davidson nie może teraz dostać za drużynę, tyle, na ile niedawno wyceniał ją Forbes, to być może poczeka, aż rynek się odbije. Moim zdaniem, czekanie spowoduje tylko dalszy spadek wartości, bo jak tchnąć w organizację pozytywnego ducha, kiedy wisi nad nią perspektywa zmiany właściciela. Kto przyjdzie żeby realizować nową strategię wiedząc, że prędzej czy później wszystko może być, jeżeli nie wywrócone, to przynajmniej zrewidowane. Polecam http://www.detroitnews.com/article/20110131/SPORTS0102/101310354/1127/sports0102/Pistons%E2%80%99-future-hinges-on-sale oraz http://www.freep.com/article/20110201/COL08/102010444/1051/sports03/Drew-Sharp-Ownership-s-indecision-killing-Pistons