is IT coming?

Nareszcie jakieś dobre wieści z frontu sprzedaży klubu http://www.hoopsworld.com/Story.asp?story_id=19284 Na razie w formie plotek, ale zawsze coś. Still waiting ...

Robakowy konkurs

Trochę późno, bo jesteśmy już w półfinałach, ale zapraszam do głosowania na stronie http://www.nba.com/pistons/news/rodman_tournament.html na najlepszy występ w karierze Dennisa Rodmana w Detroit. Również na oficjalnej stronie Pistons, w indeksie, znajdziecie fajny materiał filmowy o Rodmanie. Zapraszam!!

Z kolei tutaj http://blog.mlive.com/ottoman-empire/2011/03/detroit_piston_greg_monroe_on_keeping_10_its_dennis_rodmans_decision.html rozważania na temat czy Greg Monroe powinien zachować numer 10, który już pojutrze będzie zastrzeżony i powędruje pod kopułę The Palace z nazwiskiem Rodman. Greg może grać w koszulce z 10ką do końca kariery. Problem w tym, że jak dalej będzie się tak rozwijał, klub może chciałby też zastrzec jego koszulkę. Co wtedy? Czy 10ka będzie mogła być zastrzeżona jeszcze raz z nazwiskiem Monroe? Oby więcej takich problemów;-))

Porachunki

Sprawa wypowiedzi Scottiego Pippena w mediach i odpowiedzi Johna Sallyego na nowo otworzyła temat starej rywalizacji Detroit - Chicago, która obecnie nie ma miejsca, m.i.n ze względu na dysproporcję sił między przeciwnikami. Tutaj bardzo dobry artykuł w tym temacie http://detnews.com/article/20110329/OPINION03/103290399/1127/sports0102/Scottie-Pippen-proves-Pistons-were-right-to-snub-Bulls-in-1991

Spider John Salley

Kibice Pistons nie mogą być zbyt zadowoleni. Ci, którzy liczą na draft,cieszyli się po przegranej z Cavaliers, ale zasmuciła ich wygrana z Pacers. Ci, którzy brali na poważnie perspektywę zakwalifikowania się, rzutem na taśmę, do play off, też nie mogą być zadowoleni. Rip Hamilton gra i gra dobrze. Ben Gordon jest zupełnie w jego cieniu. Greg Monroe robi swoją dobrą robotę. Dobrą robotę robi też Austin Daye, który ze strzelca pierwszej piątki, przeistacza się (miejmy nadzieję) w gracza pierwszej piątki. Mam nadzieję, że stabilizacja formy, szczególnie w defensywie, doda mu wiary i impulsu do ciężkiej pracy do końca i po zakończeniu sezonu , żeby był gotowy do przejęcia funkcji SF pierwszej piątki.

Tymczasem, już w piątek w The Palace odbędzie się ceremonia zastrzeżenia koszulki Dennisa Rodmana. Robakowi i całemu wydarzeniu poświęcę jeszcze osobny wpis. Co do pierwszych wielkich Pistons, John Salley ostatnio odpowiedział Scottiemu Pippenowi na złośliwości, że Bad Boys byli tylko brutalnymi osiłkami http://www.mlive.com/pistons/index.ssf/2011/03/john_salley_on_scottie_pippen.html W sumie ciekawe, że Pippen ma tyle gorzkiego żalu po latach udanej kariery. Może frustrują go kłopoty finansowe, w które popadł. Salley ostatnio wypowiedział się m.i.n a propos plagi bankructw wśród graczy i byłych graczy NBA, nie przygotowanych do zarządzania pieniędzmi i do pracy po zakończeniu kariery sportowej http://www.wrif.com/drewmikenew/story.aspx?ID=1391144 Salley wyznał, że sam nie uniknął problemów finansowych. Ale, jak widać, poradził sobie, a o pustce po zakończeniu kariery też nie ma mowy. Salley jest aktywistą wegańskim, organizuje protesty przeciwko przemysłowej hodowli i zabijaniu zwierząt, promuje zdrową dietę m.i.n w kontekście walki z cukrzycą. Lobbuje na rzecz dekryminalizacji i legalizacji marihuany. Pająk jest również osobistością telewizyjną. Prowadził własny talk show, program kulinarny i występował gościnnie w wielu innych programach rozrywkowych i produkcjach filmowych. Pełnił też funkcję przewodniczącego, powołanej w 1999 roku,  American Basketball Association.
Tutaj spojrzenie na karierę Salley'ego, bardziej z koszykarskiej perspektywy http://www.nba.com/video/teams/pistons/2010/07/30/InFocusSalley1m4v-1383758/ i http://www.nba.com/video/teams/pistons/2010/05/21/InFocusSalley2m4v-1324397/index.html Zapraszam!!

Everybody happy??

Pistons zagrali jeden z niewielu w tym sezonie meczów, kiedy wyglądali dobrze od początku do końca. Taktycznie, na początku dogrywając piłki do Hamiltona lub McGradyego, kiedy akurat byli kryci przez Mike'a Bibbyego. W defensywie man to man i na deskach (37:34). W ataku, z mocnym wskazaniem na Ripa Hamiltona. W końcu pod względem zaangażowania, w czym niemałą rolę dogrywał hustle Rodneya Stuckey. A propos, sprawdźcie to http://www.nba.com/video/channels/top_plays/2011/03/23/20110323_dotn.nba/
Ale grali przeciwk.o Heat, którzy zrobili w czwartej kwarcie pogoń i mimo, że Detroit prawie odrobiło straty, nie dali wyrwać sobie zwycięstwa.
Jak napisał jeden z bloggerów Pistons, wszyscy powinni być zadowoleni - ci, którzy oczekiwali dobrej gry prze 48 minut i ci, którzy patrzą bardziej na nasze szanse w drafcie;-))
Łoś znów pokazał rogi - 14 pkt, 12 zbiórek, 2 przechwyty. This double double thing again, u know!!

Trochę pozytywu w negatywnym świecie

Greg Monroe został sklasyfikowany na drugim miejscu, za Blakem Griffinem, w rankingu efektywności pierwszoroczniaków http://insider.espn.go.com/nba/hollinger/statistics?position=rookies&action=login&appRedirect=http%3a%2f%2finsider.espn.go.com%2fnba%2fhollinger%2fstatistics%3fposition%3drookies
Jako, że Griffin to nie do końca rookie, nareszcie w czymś pozytywnym jesteśmy na pierwszym miejscu;-))

Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę ...

Jutro starcie z Miami, a tymczasem zapraszam do wysłuchania rozmowy redaktorów portalu Need4Sheed na różne tematy związane z Pistons http://need4sheed.com/2011/03/need4sheed-podcast-detroit-basketball-whats-left-and-what-will-be.html
Niewiele optymizmu, a jeżeli już to tylko w formie humorystycznej. Cóż, trudno się dziwić. Trudno też snuć jakieś przypuszczenia na temat przyszłego sezonu, bo nie wiadomo czy nowa umowa płacowa zostanie zawarta i czy liga ruszy. W tym kontekście trudno też powiedzieć czy, kto i kiedy kupi drużynę. Wiadomo natomiast, że Detroit nie będzie miało dużych środków na ściągnięcie wolnych agentów. Greg Monroe, Jonas Jerebko, Austin Daye są i pewnie będą na kontraktach. Charlie Villanueva i Ben Gordon również i aż chce się dodać, że dlatego, że nie uda ich się sprzedać. Jest jeszcze Terrico White, który jak dotąd jest wielką niewiadomą. Will Bynum też jest zakontraktowany, podobnie jak Jason Maxiell. Oczywiście każdego gracza można sprzedać i nie da się stwierdzić na pewno, że ktoś z wymienionych nie zostanie pożegnany. Ale wydaje się, że Pistons albo nie powinni (Monroe, Jerebko, Daye), albo nie będą mogli (Gordon, Charlie V) ruszyć nikogo z tej grupy. Rodney Stuckey jest zastrzeżonym wolnym agentem, podobnie jak DeJuan Summers. Summers prawie w ogóle nie grał i może być rozpatrywany tylko w kategoriach wypełniacza w wymianie innych graczy. Co do Stuckeya, nie to żeby GM innych drużyn się o niego bili, ale z jego kończącym się kontraktem, mógłby wzbudzić zainteresowanie. Rip Hamilton to osobna historia.
Następnie mamy grupę wolnych agentów. Tayshaun Prince, Tracy McGrady, Chris Wilcox. Joe Dumars już powiedział, że chciałby podpisać Prince'a i McGrady'ego, ale trudno stwierdzić jakie są jego prawdziwe intencje. Wilcox gra ostatnio bardzo dobrze i mógłby być ewentualnie rozpatrywany jako opcja awaryjna, jeżeli nie będzie okazji pozyskać lepszego podkoszowego, lub takowy będzie pochodził z draftu.
Podsumowując, jeden ruch pewnie zdeterminuje pozostałe. Moim zdaniem najlepszym scenariuszem byłoby postawienie na młodzież. Przykłady Chicago i OKC pokazują, że cierpliwe i mądre budowanie przez draft może być drogą do sukcesu. Oczywiście nie jedyną, ale co nam pozostało? Nie można liczyć na spektakularną wymianę, ani podpisanie naprawdę dobrego wolnego agenta. Ale można uważnie i powoli budować teraźniejszość dla przyszłego sukcesu. Oddaję głos do studia.
P.S.
Tutaj lista zastrzeżonych i niezastrzeżonych wolnych agentów na sezon 2011/12 http://sports.espn.go.com/nba/news/story?page=FreeAgents-11-12

Have some fun!!

Portal Detroit Bad Boys rozpoczyna zabawę, w której można wybrać jedną z dwóch opcji z tabelki pucharowej. Kolejne rundy doprowadzą do wyłonienia najbardziej pożądanego dla Pistons scenariusza na ten post season http://www.detroitbadboys.com/2011/3/19/2060005/p-a-n-d-a-tournament-this-time-with-pictures Enjoy!!

Weekendowy split

Pistons weszli w weekend wygraną z Knicks u siebie. Nie wiem na ile to zasługa Pistons, choć ich pogoń w czwartej kwarcie była imponująca, a niska ... bardzo niska piątka Johna Kuestera zrobiła swoje. Faktem jest, że na pewno pomogła fatalna, tego dnia, dyspozycja Chauncey Billupsa (4/10 z pola, 8 strat) i Carmelo Anthonyego (6 pkt przy 2/12). Najlepszym graczem Tłoków był zdobywca 13 pkt i 12 zbiórek, Chris Wilcox. Jak chcecie zobaczyć naprawdę smaczny put back dunk, zapraszam na skrót http://www.nba.com/games/20110318/NYKDET/gameinfo.html Dla równowagi, drużyna zamknęła weekend przegraną z Atlantą na wyjeździe. Nie był to zły mecz w wykonaniu Pistons, a mógł być zwycięski. Zabrakło egzekucji w końcówce a zbilansowany atak Hawks okazał się zbyt mocny. Greg Monroe zaliczył w tym meczu kolejne double double.

Dobrze

Zwycięstwa zawsze chce się komentować. Wczoraj Pistons zaliczyli kolejne starcie z Toronto i zagrali po prostu dobrze. Wszyscy byli dostępni i każdy wniósł coś pozytywnego. McGrady wyszedł w pierwszej piątce. Stuckey wszedł z ławki i zaliczył najwięcej w karierze, 14 asyst w 27 minut. Jest pierwszym w historii klubu zawodnikiem, który miał 10 asyst zanim wykonał akcję rzutową. Pistons zaliczyli 33 asysty, najwięcej w sezonie. McGrady zagrał na dobrym poziomie wykorzystując przewagi i podejmując dobre decyzje. Podobno Joe D już stara się namówić go do przedłużenia umowy. T-Mac dalej nie zawodzi, ale biorąc pod uwagę zwyżkującą forma Stuckeya, zwłaszcza w dziedzinie otwierania kolegów, połączoną z jego młodym wiekiem, siłą fizyczną i wydolnością, należy się zastanowić, czy jednak nie warto by postawić na Stuckeya a T-Maca odpuścić, szukając oszczędności na podpisanie wolnego agenta. Za takim scenariuszem przemawia również świetna, w tej części sezonu, gra Willa Bynuma, który wczoraj drugi raz z rzędu nie miał okazji pojawić się na boisku.
Rip Hamilton zdobył najwięcej punktów dal Pistons - 24 (9/16) w 36 minut. Wygląda na to, że Hamilton na dobre złapał wiatr w żagle i decyzja o wprowadzeniu go do pierwszej piątki była właściwa. Więcej tu http://www.mlive.com/pistons/index.ssf/2011/03/pistons_richard_hamilton_back.html Tayshaun Prince zdobył 22 pkt, a Greg Monroe o jeden mniej, zbierając przy tym 10 piłek. Monroe podtrzymuje też dobrą passę w asystach. Ostatnie 6 poparł wczoraj 5 ma, w tym firmowym odegraniem z high post. Ciekawe co jeszcze rookie pokaże w tym sezonie. Jego gra jest jednym z niewielu powodów, dla których warto oglądać Pistons.

On the sidelines

It's been a while ... I know. Ale trudno jest dokładnie śledzić poczynania Pistons jeżeli drużyna przegrywa, tak jak w ostatnim meczu z Denver, przez moment realna szansa pogoni stawki  play off jest już odległym wspomnieniem, nic nie słychać o sprzedaży klubu, a portale śledzące Pistons przeważnie odgrzewają kotlety lub zajmują się szczegółami około boiskowymi. Na podsumowania będzie jeszcze czas, chociaż właściwie nie widzę przeciwwskazań, żeby zrobić je już teraz. Sezon praktycznie się zakończył i można powoli przechodzić do spekulacji o wyborze w drafcie. W tej sytuacji częściej będę się zajmował innymi drużynami i krajobrazem ligi przed fazą play off.
Is West still the best? Moim zdaniem, mimo exodusu gwiazd na Wschód i rosnącej formy kilku średniaków, jak Philadelphia, czy Indiana, Zachód wciąż jest silniejszy i ciekawszy. Zawsze bardziej ceniłem wschodni styl - obrona, cierpliwość, twardość. Ale nie sposób nie zauważyć, że dzisiaj trzeba grać dobrą obronę jeżeli chce się nawiązać rywalizację czy we Wschodniej czy Zachodniej Konferencji. Ostatnio boleśnie przekonują się o tym NY Knicks, którzy przy ogromnym potencjale ofensywnym swoich gwiazd, nie są wstanie wygrać meczów. Z drugiej strony Chicago Bulls właśnie wspięli się na szczyt tabeli na Wschodzie, grając zespołowo, twardo w obronie i z wielką konsekwencją. Ciekawe czy Bulls już w tym roku będą mogli pokusić się o finał. Ich postęp jest imponujący i ciężko ich nie podziwiać, mimo zaszłych animozji http://www.freep.com/article/20110316/SPORTS18/103160382/1051/SPORTS03/Ticker-Scotty-Pippen-calls-Pistons-classless-unathletic
Celtics dalej są w formie, chociaż integracja Jeffa Greena wciąż nie jest zakończona. Lepiej przebiega za to wkomponowanie do drużyny Nenada Krstica, który może wiele zyskać w nowym otoczeniu. Miami złapało drugi oddech, przerywając serią pięciu porażek z rzędu, zwycięstwem z Lakers i niedługo potem rewanżując się Spurs 30 punktowym pogromem. Orlando wciąż nie może dołączyć do elity Wschodu, pomimo świetnej gry Dwighta Howarda.
Na Zachodzie drużynami, które śledzę są Blazers i Mavericks. Właśnie spotkali się wczoraj w Portland i Blazers wyszli z tego pojedynku zwycięsko. Duża w tym zasługa Brandona Roya, który grał jakby kolana już mu nie dokuczały. Ale to trochę zaciemnia obraz. Roy był bezlitosny w crunch time. Szczerze mówiąc z pewną obawą i niezadowoleniem patrzyłem jak w każdej akcji dostaje piłkę do rozegrania i przeważnie bierze sprawy w swoje ręce. Ale był skuteczny i potrafił też ładnie asystować. Co do niezadowolenia, to po prostu wolę jak Blazers grają zespołowo, cierpliwie dzieląc się piłką. Ale w sumie jedno nie wyklucza drugiego. Najlepszym graczem Portland był znów LaMarcus Aldridge, który akurat też często dostaje piłki na izolacji i kończy 1 na 1. Dallas właśnie straciło drugie miejsce na Zachodzie na rzecz rozpędzonych Lakers. Lakers łapią formę we właściwym momencie i mimo prowadzenia Spurs na Zachodzie, ciężko nie widzieć LAL w roli faworytów. To co predystynuje ich do tego miana, to postawa wysokich graczy. Andrew Bynum naprawdę robi różnicę, Pau Gasol złapał wiatr w żagle, a "niski" skrzydłowy (;-) Lamar Odom również gra na wysokim poziomie. Wracając do Dallas, teoretycznie jest to zespół najlepiej przygotowany do rywalizacji z Lakes, ze względu na bogactwo wysokich graczy. Tyson Chandler zalicza świetny sezon. Dirk jest po prostu sobą, a w odwodzie są jeszcze Brendan Haywood i Ian Mahinmi. Jason Kidd wciąż jest bardziej niż zdolny udźwignąć ciężar dyrygowania czołową drużyną, Shawn Marion gra jak za dawnych lat, a Jason Terry znów jest mocnym kandydatem do nagrody dla 6 gracza ligi. Jednak w spotkaniu z Lakers objawił się problem jakim jest nieobecność Carona Butlera. Przydałby się atletyczny SG, który absorbowałby Kobego w defensywie. Rodrigue Beaubois nie jest tym graczem. Może trzeba było sprowadzić Ripa, który po przywróceniu do drużyny i do pierwszej piątki, gra najlepszy basket sezonu. Poza tym wydaje mi się, że Rick Carlisle próbuje, często z powodzeniem różnorodnych ustawień, ale nie wypracował optymalnego sposobu gry, do którego można by się odwołać w trudnych chwilach i który pozwoliłby Dallas naprawdę dominować.
Reszta Zachodu, szczególnie od 4 miejsca, które zajmują Oklahoma City Thunder, jest otwarta. Minimalne różnice w bilansach drużyn na pozycjach 5 - 8. Co do OKC, Kendrick Perkins zaliczył przekonujący debiut. Przebywał na boisku z Sergem Ibaką i razem mogą być prawdziwą siłą na deskach i wokół obręczy. Ale to też jest daleki od zakończenia proces. Interesująco będzie patrzeć jak drużyny, które dokonały wzmocnień, cementują się i jaką formę wypracują na play off. Na końcu stawki na Zachodzie siedzą Memphis Grizzlies, którzy pokonali już w tym sezonie wielu potentatów i są na dobrej drodze do upragnionego udziału w play off, gdzie mogą napsuć sporo krwi któremukolwiek z faworytów.

Sekretny plan zawiódł

Coach Kuester miał podobno tajny plan na OKC. Nie wiem jakiego asa chciał wyciągnąć z rękawa. Z tego co wiem, za dużo ich nie ma. Jednak Pistons długo się trzymali, prowadząc nawet siedmioma punktami. Niestety, jak OKC przyspieszyło, nie mieli odpowiedzi. Hamilton zdobył 20 pkt w 34 minuty. Ben Gordon grał 13 minut, rzucał raz i nic nie rzucił ... Rodney Stuckey wszedł z ławki. Był 6 na 8 z pola, w tym 2 na 2 za trzy. Zdobył 16 pkt i 6 asyst. Will Bynum znów nie pojawił się na boisku. A, byłbym zapomniał, że Greg Monroe zaliczył kolejne double double - 12 pkt, 10 zbiórek, 50% z pola i 4 na 4 z osobistych. Ale najbardziej imponujące było jego 6 asyst, szczególnie jedna no look do Prince'a w pomalowanym. Jeżeli Monroe, oprócz dotychczasowych zalet, będzie miał więcej okazji, żeby pokazać to z czego słynął w college'u, czyli świetny przegląd pola i odegrania, to będzie naprawdę wielkie. Mam nadzieję, że będzie ciężko pracował nad rzutem z dystansu, który już wygląda obiecująco. Wtedy obrońcy będą musieli za nim wychodzić, co rozciągnie grę i pozwoli na więcej spektakularnych odegrań i łatwych punktów.

Ostrogi znów ostre

Nikt chyba nie dawał Pistons większych szans w spotkaniu ze Spurs na ich terenie. Po fatalnym meczu z Lakers, Ostrogi na pewno chciały wrócić na swój właściwy tor. W końcu u siebie mają bilans 30-3. Pistons spełnili oczekiwania i przegrali. Ale pozwolić na 14 - 40 w pierwszej kwarcie, to jest jednak żenujące. W drugiej połowie Tłoki odkuły się w defensywie i do końca dystans co chwila zmniejszał się d o 7 czy nawet 5 punktów. Jednak zwycięstwo Spurs nigdy nie było poważnie zagrożone.
Tracy McGrady powrócił do składu po pięcio meczowej absencji, spowodowanej nie wiadomo czym. Nie tylko powrócił do składu, ale od razu do pierwszej piątki. Rodney Stuckey, który grał ostatnio naprawdę bardzo dobrze http://www.pistonpowered.com/2011/03/rodney-stuckey-continues-to-impress-at-point-guard-as-pistons-dominate-wizards/ został wysłany na ławkę, a Will Bynym, który grał ostatnio ... bardzo dobrze, w ogóle nie zagrał. Cytując ten sam blog "He plays like a guy on a 10-day contract every time he steps on the court. Bynum didn’t play against San Antonio, and this comes on the heels of a February in which he did the following: 12.6 points per game, 4.9 assists per game, 1.5 steals per game,1.6 turnovers per game, 50 percent from the field, 38 percent from 3-point range". McGrady nie zasługiwał na wykluczenie z gry, Stuckey nie zasługiwał na wykluczenie z pierwszej piątki, Bynum nie zasługiwał na wykluczenie z rotacji. John Kuester zasługuje na zwolnienie. Te wszystkie ruchy były irracjonalne z koszykarskiego punktu widzenia. Ponadto, ponoć nikt nie komunikuje zawodnikom powodów tych decyzji. Jeżeli Kuester używa czasu gry do dyscyplinowania zawodników, to chyba już trochę za późno. Umówmy się, że wszyscy zaliczyli już mniej lub bardziej otwarty konflikt z Q i potrząsanie szabelką tym razem tylko pogarsza sytuację. O ile w przypadku konfliktu z Hamiltonem, Kuester miał sporą część opinii publicznej po swojej stronie, o tyle teraz nie słychać o niczym, co uzasadniałoby jego decyzje.

Blazin ...

Pistons już kolejny dzień odpoczywają przed dzisiejszym meczem z San Antonio. W międzyczasie zajmę się inną drużyną, do której mam wielki sentyment i szacunek od czasów piątki Porter-Drexler-Kersey-Williams-Duckworth. Portland to team chyba najbardziej prześladowany przez kontuzje w ostatnich latach. OK, Pistons nie mieli 1/3 składu przez większość zeszłego sezonu, ale nawet jakby wszyscy byli dostępni i tak niewiele by to zmieniło w ogólnym stanie drużyny. Teraz mają prawie pełny skład, może nawet zbyt pełny, bo co chwila kogoś przykuwa się do ławy na czas nieokreślony. Tymczasem Blazers zmontowali skład mający walczyć o mistrzostwo. Jednak permanentne kontuzje młodego centra Grega Odena i psujące się kolana lidera drużyny Brandona Roya, znów wyrzuciły Blazers na peryferie play offowego krajobrazu na Zachodzie. A Zachód, mimo exodusu gwiazd na Wschodnie wybrzeże, dalej jest bardzo mocny i wyrównany. Znów kilka drużyn z dodatnim bilansem nie dostanie się do play off. W tych okolicznościach Blazers łatwo mogli wypaść ze stawki. Tymczasem trzymają się mocno i zajmują 5 miejsce ex equo z Denver Nuggets.
Podobno jeszcze niedawno rozważali sprzedaż rozgrywającego Andre Millera. Na szczęście opamiętali się, bo Miller to jeden z najbardziej efektywnych play makerów ligi, gość, który zawsze gra swoje, a poza talentem do dystrybucji, ma cały arsenał oldskulowych ruchów w ofensywie i fizyczność pozwalającą mu brać na plecy większość jedynek. Podczas gdy Roy bardzo powoli wraca do formy, rolę lidera przejął silny skrzydłowy LaMarcus Aldridge. Do tego sezonu Aldridge był uznawany za utalentowanego wysokiego, który jednak woli rzucać z półdystansu i nie angażuje się wystarczająco w walkę pod obręczą. W przerwie przedsezonowej ciężko pracował nad zwiększeniem siły i dynamiki. W obliczu bezkrólewia, Aldridge przyszedł i wziął co jego. Świetnie trafia na dystansie, zbiera i dobija na atakowanej tablicy, rozszerzył repertuar ruchów w pomalowanym, a imponujący zasięg sprawia, że jest w zasadzie nie do ruszenia dla większości obrońców. LA jest więc go to guy. Dalej mamy cały rząd atletycznych graczy, którzy mogą grać na trzech pozycjach i są prawdziwą zmorą, biorąc pod uwagę, że Portland gra dużo obrony strefowej. Gracze zmieniają się kryciem, niewiele tracąc. Nicolas Batum, 203 cm, długie ręce, szybki i wszechstronny. Właśnie pozyskany z Charlotte Gerald Wallace, gość, który przy wzroście 201, w zeszłym sezonie zbierał średnio 10 piłek na mecz, a siłą i dynamiką mógłby obdzielić kilku graczy. We wczorajszym  wygranym meczu z Miami krył raz Wade'a, raz LeBrona, zdobywając przy tym 22 pkt i zbierając 9 piłek. Na Jamesie zrobił and one. Dalej mamy Rudy'ego Fernandeza, który już  się nie gniewa na klub i robi to co umie najlepiej - biega, rzuca trójki, gryzie parkiet. Pozyskany przed sezonem z Utah, Wesley Matthews to kandydat do nagrody Most Improved Player. Prawie podwoił swoje zdobycze punktowe z zeszłego sezonu. Fizycznie, to gracz postury Vinniego Johnsona. Jest prawie kwadratowy, niełatwo go przepchnąć ani obiec. O atletyczności nie będę już wspominał. W końcu Brandon Roy, który po operacjach na obydwu kolanach, ma limit do 20 minut w meczu. Brakuje mu eksplozywności, ale wciąż widać jak na dłoni, jak utalentowanym jest zawodnikiem i z jaką łatwością gra jeden na jeden. Portland na pewno brakuje centra. Aldridge często z powodzeniem wypełnia tę rolę, podczas gdy Gerald Wallace gra na czwórce. Ale gdy przyjdzie play off i Blazers trafią na Lakers, trudno będzie zniwelować te braki. Pierwszym centrem jest Marcus Camby, który zbiera średnio 11 piłek w meczu i blokuje 1.7 rzutu. Hej, to więcej niż przyzwoicie. Ale przy tak młodych, utalentowanych graczach, którzy notują postęp, przydałby się młody utalentowany center, który pozwoliłby Cambyemu być mentorem i ważną opcją z ławki. Nie wiem czy Blazers dadzą jeszcze jedną szansę Gregowi Odenowi, ale szczególnie po oddaniu Joe Przybilli za Wallace'a, lepiej żeby nikt z wysokich się nie połamał. Wreszcie na ławce trenerskiej siedzi Nate McMillan. To dzięki niemu Blazers są drużyną grającą twardo, powoli i metodycznie. Ruch piłki po obwodzie, extra pass, konsekwentne granie schematów, wymienność w obronie. Blazers są zachodnią wersją Pistons, tych dobrych Pistons z czasów "Go to Work";-))
Tutaj skrót meczu z Miami http://www.nba.com/games/20110308/PORMIA/gameinfo.html

Odczarowani

OK, Pistons wygrali u siebie z Wizards, najgorszą wyjazdową drużyną w lidze. Nie ma się czym ekscytować. Ale ten sezon już się praktycznie zakończył i w ogóle niewiele pozostało do ekscytacji. Najgorętszy temat to przeciągająca się sprzedaż drużyny. Niedługo zaczniemy też zastanawiać się nad wyborem w drafcie.
Jednak warto śledzić grę, szczególnie młodych Pistons, żeby mieć lepszy wgląd w przyszłość drużyny. Tayshaun Prince powrócił do gry i do pierwszej piątki, zaliczając świetny mecz na dobrej skuteczności. Ta akcja została uznana za dunk of the night http://www.nba.com/video/channels/top_plays/2011/03/06/20110306_dotn.nba/ Rodney Stuckey, po powrocie na parkiet z bojkotowej banicji, kontynuuje świetną passę. Nie tylko dobrze punktuje, ale gra jakby wszechstronniej, więcej asystuje i zbiera. Wczoraj 19 pkt, 9 asyst, 7 zbiórek. Powrót Prince i Hamiltona na boisko sprawił, że Stuckey znowu musi grać w mniej lubianym, wolniejszym tempie, ale nadal potrafi być efektywny i przydatny drużynie. Brawo!! Greg Monroe najwięcej stracił na dziwnym wykluczeniu McGradyego. Nie ma już pick & rolli i ścięcia pod kosz, na których tak wiele zyskiwał. Ale jedna z ksyw Grega to "Sponge" więc, potrafi chłonąć i dostosować się do sytuacji. Wczoraj 12 pkt, 7 zbiórek w 21 minut gry (z powodu problemów z faulami). Tutaj podsumowanie drogi, które przebył Greg od przedsezonowego meczu z Wizards http://www.mlive.com/pistons/index.ssf/2011/03/greg_monroe_hitting_his_stride.html Austin Daye z meczu na mecz zyskuje pewność siebie i polubił trafianie ważnych rzutów. Jego trójka pod koniec czwartej kwarty praktycznie przesądziła o zwycięstwie. Oprócz skuteczności (5 na 6 z gry, w tym 2 na 3 trójki) i stabilności w ofensywie, Daye dobrze zaprezentował się w defensywie, zbierając 5 piłek i blokując 2 rzuty w niespełna 18 minut gry. Tak trzymać!!
P.S.
Tymczasem Z-Bo, niesamowitym rzutem w ostatnich sekundach, zapewnił Memphis zwycięstwo w Dallas http://www.nba.com/video/games/mavericks/2011/03/06/0021000938_mem_dal_play5.nba/ Może w przyszłym sezonie będzie to robił na konto Pistons;-))

Down to earth

Wszystkim marzycielom i marzycielkom polecam chat z Vincem Ellisem a Detroit Free Press http://www.freep.com/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110302/SPORTS03/110302041&template=artinteractive Wynika  z niego jasno, że Pistons czekają chude lata i nie prędko da się przywrócić blask drużynie.

Austin's night

Wczorajsze 22 punkty były najwyższą zdobyczą w dotychczasowej karierzez Austna Daye'a. Tutaj podsumowanie wieczoru w jego wykonaniu http://www.youtube.com/watch?v=Hzh4wpGq_yw&feature=player_embedded

Love tore us apart, Daye did not save the day

Pistons nie dali rady Wolves, jednej z, bądź co bądź, nielicznych drużyn z gorszym od nich bilansem. W zasadzie wielu zawodników Tłoków zagrało dobre spotkanie. Rodney Stuckey (11 pkt, 10 asyst, 5 zbiórek), Rip Hamilton (11 pkt, 6 asyst), Greg Monroe, kolejne double double (18 pkt, 11 zbiórek), w końcu Austin Daye (22 pkt). Ale Pistons są słabą drużyną i nie mogą sobie pozwolić na opadnięcie z sił w czwartej kwarcie. Austin Daye pokazał dzisiaj swój potencjał ofensywny, ale przed nim jeszcze długi rozwój. Co ważniejsze, drużyna nie jest w stanie odbudować się defensywą. Dlatego teraz, kiedy play off nie jest już realny, trzeba określić na kogo stawiamy i zacząć budować drużynę w oparciu o młodych i nowych zawodników.
Tymczasem cisza panuje na froncie sprzedażowym. Kolejny okres negocjacyjny minął i nic nie wiemy. Tom Gores i Karen Davidson są ponoć mocno zaangażowani w pertraktacje, ale trudno powiedzieć jak to się zakończy. Widać, ze rozmowy są zaawansowane, co nie znaczy, że nie mogą zakończyć się fiaskiem. Podobno Mike Illitch ciągle jest zainteresowany kupnem drużyny. Puszczenie takiej wiadomości do mediów ma raczej  czysto taktyczny wymiar, bo Illitch niczego obecnie nie negocjuje z Davidson. Czekamy...
Aaa i jeszcze jedno, T-Mac został nowym Hamiltonem i znów nie pojawił się w meczu. Gratulujemy!!

Blisko, nudno, za krótko

Tak, starcia z Bucks już mi się trochę przejadły. O ile Detroit wygrało dwa dotychczasowe, wczoraj nie udało im się wyrwać zwycięstwa na wyjeździe. Bucks zaczęli na wysokiej skuteczności. Pistons odrobili straty do połowy, a potem trzymali się cały czas w zasięgu. Niestety brak egzekucji w końcówce nie pozwolił im na wyciśnięcie wygranej.
John Kuester powiedział, że zaczynamy nowy rozdział i każdy ma czyste konto. Hmm ... trochę dziwne. Powiedział też, że każdy zawodnik musi zasłużyć na grę w meczu na treningach. Rip Hamilton musiał zrobić wielkie wrażenie na treningu, bo zagrał 26 minut, miał 10 pkt i 3 asysty. A może Hamilton gra tylko w meczach z Bucks, jak w ostatnim, kiedy po długiej nieobecności wszedł z ławki, żeby stale na nią wrócić w kolejnych spotkaniach. Co do zasłużenia na swój czas, ciekawe co się dzieje z McGradym, który ponoć miał kontuzję, ale spytany przez dziennikarzy czemu nie gra, odpowiedział, żeby spytali trenera Kuestera i że on się już niczemu nie dziwi. Prawdopodobnie jest to kara za rzekomy bojkot i jednak nie zaczęliśmy nowego rozdziału. A może Kuester zresetował T-Maca do formy z samego początku sezonu?
W samym meczu tylko Rodney Stuckey był w dobrej dyspozycji. Kolejny mocny mecz małego czołga. Gdyby tak tylko nie skupiał się tak bardzo na wymuszeniu kontaktu z obrońcą, to jego skuteczność byłaby zdecydowanie lepsza. Wczoraj 25 pkt, 5 asyst, 7 zbiórek. Cała reszta wyglądała ospale. Greg Monroe był o pół kroku spóźniony i chociaż tylko jednej zbiórki zabrakło mu do double double, wyglądał bardziej jak Greg z początku sezonu, kiedy popełniał dużo strat i często dawał się zablokować.
Nie wiem czy to był taki dzień, czy zmęczenie dało o sobie, czy może obecność Hamiltona wpłynęła jakoś negatywnie, choć na to bym raczej nie stawiał. Faktem jest, że Pistons stracili ten moment impetu, który niósł młodych zawodników do zwycięstwa nad Jazz. szkoda. Tu skrót http://www.nba.com/games/20110301/DETMIL/gameinfo.html

Bill na ratunek?

Wobec problemów Tłoków i  trudności Johna Kuestera z utrzymaniem drużyny po swojej stronie, coraz więcej fanów patrzy tęsknie w kierunku Mineapolis, gdzie na co dzień pracuje legenda Pistons, Bill Laimbeer. Pomysł z Laimbeerem nie jest oczywiście nowy. Ostatnio jest intensywniej podnoszony, bo Laimbeer zdaje się być człowiekiem, który akurat nie miałby problemów z autorytetem, komunikacją i motywacją. Ale czy to znaczy, że byłby dobrym coachem? Laimbeer ma o wiele mniejsze doświadczenie trenerskie w NBA niż Kuester. Jest dopiero początkującym asystentem i patrząc na wyniki Minesoty, nie odnosi wielkich sukcesów. Oczekiwania fanów byłyby wygórowane i Laimbeer byłby witany w Detroit jako zbawca. Przejmując stery, nadal jednak byłby trenerem słabej drużyny, która ma poważne braki w poszczególnych formacjach. Szybki i ofensywny styl młodych graczy Pistons mógłby nie odpowiadać filozofii gry Laimbeera, który swój boiskowy, robotniczy styl z sukcesem przeniósł na ławkę trenerską drużyny WNBA Detroit Shock, z którą trzykrotnie zdobywał mistrzostwo ligi. Ponadto, boiskowa twardość Billa niekoniecznie musiałaby być remedium na tarcia w szatni Pistons. Tutaj już nie można by używać łokci i prowokować fauli.
A co przemawiałoby za kandydaturą Billa? Mistrzowskie pierścienie zdobyte w Detroit mają swoją wagę. W tym kontekście byłaby to dobra decyzja marketingowa. Wiadomość o powrocie ulubieńca publiczności do The Palace na pewno przyciągnęłaby wielu fanów zniechęconych obecną stagnacją. Czyli sukces PR. Czy coś jeszcze? Pomimo niewielkiego doświadczenia, Laimbeer osiągnął sukcesy, których Kuester nie ma w swoim resume. Oczywiście mistrzostwo NBA jako zawodnik niczego nie gwarantuje i wielu świetnych graczy nie sprawdziło się na ławce trenerskiej. Ale pierścienie zdobyte w lidze WNBA i największy w historii postęp dokonany przez drużynę Shock, świadczą o charyzmie i kompetencjach. Wydaje się, że o ile Laimbeer nie jest sprawdzoną opcją, ma zadatki na bycie dobrym przywódcą, który umie wdrożyć swoją koncepcję i przekonać do niej zawodników. Wolves nie odnoszą obecnie sukcesów, ale Laimbeer jest tam tylko asystentem. Patrząc na postępy, które poczynili, pracujący z nim Kevin Love i Darko Milicic, można powiedzieć, że jego pozytywny wpływ jest wyraźnie widoczny. Trudno też zignorować fakt, że Pistons trudno będzie skusić trenera z najwyższej półki. Łatwość, z jaką Joe Dumars zwalniał trenerów w czasach prosperity, jak również obecny opłakany stan drużyny robią swoje. W tym kontekście, Laimbeer mógby być jedną z lepszych dostępnych opcji.
To, co każdy fan Tłoków musi sobie uświadomić, to, że Laimbeer nie dokonałby cudów. Słabe strony Kuestera są jego mocnymi, ale to jeszcze za mało żeby od razu wydźwignąć drużynę, chociażby do solidności. Można jednak liczyć, że pozbywając się weteranów i oddając mu młody team, sprawdzi się jako przywódca, który nada mu styl i dobrze pokieruje rozwojem graczy. To sprawiłoby, że Pistons byliby drużyną, która walczy, zmierza w określonym, pozytywnym kierunku i łatwo jej kibicować. Czy wzniosłaby się na poziom realnej rywalizacji w play off zależałoby już w większym stopniu od inwestycji właściciela i generalnego menadżera.
Jednak wczuwając się w rolę generalnego menadżera, nie sądzę, żeby Bill już teraz został trenerem Pistons. Bezpieczniejszym i pewniejszym wyjściem będzie zatrudnienie kogoś z większym doświadczeniem głównego coacha. Cóż, mam nadzieję, że prędzej czy później zobaczymy Laimbeera na ławce trenerskiej Tłoków i że będzie to długi i udany związek. Tymczasem, ulegając sentymentowi i będąc podatnym na wspomniany wyżej PRowy aspekt, nie mogę sobie odmówić podkradnięcia paru zdjęć, charakteryzujących tą nietuzinkową postać. Enjoy!!!

Zawieszenie broni?

Wygląda na to, że w końcu strony konfliktu podjęły wysiłek zmierzający do naprawy kryzysu hamiltońskiego, który, choć nie jest jedynym problemem, najbardziej psuje atmosferę w drużynie. Ale po kolei.
Joe Dumars wystosował oświadczenie o pełnym poparciu dla Johna Kuestera: “First of all, John Kuester has my full support as we try to make a push towards the postseason over these last 21 games. We’ve had a long and proud history of being a first class organization that handles its business the right way. We expect everyone that represents the Detroit Pistons to do so in a first class manner and that will continue as we move forward.” http://www.nba.com/pistons/news/dumars_110228.html Lepiej późno niż wcale. Prawdopodobnie Joe D zainicjował też rozmowę Hamiltona i Kuestera.
John Kuester wypowiedział się zdawkowo i kurtuazyjnie o samej rozmowie, ale podobno przeprowadził indywidualny trening z Hamiltonem po zajęciach i ponoć nawet zbili beczki na zakończenie http://www.mlive.com/pistons/index.ssf/2011/02/pistons_coach_john_kuester_con_1.html Świat zwariował!!
A teraz najlepsze. Rip Hamilton ... nie, nie powiedział, że chciałby, żeby Q został ojcem chrzestnym jego dziecka. Ale odpowiadając na pytania o konflikt, ofertę wykupu i inne niedawne plotki, stwierdził, że to wszystko szaleństwo, źli ludzie brużdżą, media wszystko rozdmuchały, a problemy skupiły się na nim, bo jest kapitanem drużyny i najwięcej zarabia http://www.mlive.com/pistons/index.ssf/2011/02/pistons_richard_hamilton_on_di.html Fakt, że publicznie klął trenera, nazywał go debilem, który nie umie prowadzić drużyny i wiecznym asystentem jest nieistotny. Nieważne, że doprowadził do niespotykanej dotąd eskalacji konfliktu i może buntu części drużyny. Nieważne, że wykazał się zerową odpowiedzialnością jeżeli chodzi o wizerunek drużyny i rozwój młodszych zawodników (wiecie, kapitan!!!). To wszystko nieistotne. Tak po prostu wyszło, a hejtersi złośliwie rozdmuchali plotki. Rip, dedykuję ci ten utwór http://www.dailymotion.com/video/x1y9wj_nas-feat-pdiddy-hate-me-now_music Siedź sobie wygodnie w Motown, zarabiaj swoje miliony, co Joe D pochopnie ci zagwarantował. Możesz nawet odlać się na środku boiska, a to i tak nie będzie twoja wina!!
Nie uważam, że ta cała sytuacja to wyłącznie wina Ripa, ale z takim ego i brakiem wyobraźni powinien już dawno zostać definitywnie odsunięty od drużyny lub wykupiony i pożegnany. Wtedy zacząłby się mozolny proces dystansowania się wobec ostatnich wydarzeń i docenienia Hamiltona jako najlepszego strzelca i ważny element mistrzowskiego składu Tłoków. Jeżeli faktycznie sytuacja się poprawi i Hamilton być może wróci na boisko, to może przyda się drużynie. Ale chyba nikt nie zazna spokoju, wiedząc, że siedzimy na tykającej bombie zegarowej. Poza tym naprawdę przyszedł czas zmiany warty, a Rip jest ostatnią osobą, która mogłaby pomóc młodym w rozwoju.