Frankly speaking ...

Stało się!! A raczej stanie się!! Lawrence Frank przyjął ofertę trzyletniego kontraktu w Detroit z opcją drużyny na czwarty rok!! To słuszna ale też odważna decyzja. Ostatecznie zerwano więzi z trenerską rodziną Larry'ego Browna. Drugi finalista, wywodzący się ze szkoły Browna, Mike Woodson widocznie nie przekonał Joe Dumarsa. Właśnie, czy Joe Dumarsa? Wcześniej krążyły plotki, że to Woodson jest faworytem Dumarsa, a Frank Toma Goresa i Dave'a Checkettsa. Ten drugi kończy już doradzanie właścicielowi drużyny. Tym lepiej, bo o ile głos doradczy w sprawie wyboru trenera był pożądany, o tyle ograniczanie Joe D w codziennych decyzjach nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Po sygnałach, że to Frank zostanie nowym prowadzącym Pistons, ukazały się artykuły podkreślające uznanie jakim Joe D darzy zarówno Woodsona jak i Franka. To Dumars podjął tą decyzję, lub przynajmniej nie był jej przeciwny, i on będzie za nią odpowiedzialny. Nie sądzę aby Gores wetknął Franka wbrew woli Dumarsa, który podobno ma 3 lata na doprowadzenie drużyny do mistrzowskiej formy. Podobno poparcia swojemu, byłemu już, asystentowi udzielił Doc Rivers i były GM Nets, Rod Thorn, których Joe D bardzo ceni. Sam Frank podobno dobrze komunikuje się z zawodnikami i w całej lidze ma doskonałą renomę. Weterani z Bostonu, jak Kevin Garnett i Paul Pierce wypowiadali się o nim w samych superlatywach. Ale nie oszukujmy się, bez zdecydowanych ruchów ze strony Joe D, Frank może mieć trudności z tak podzieloną drużyną, w której zawodnicy czują, że sami mogą doprowadzić do zwolnienia trenera. Wielu weteranów pewnie nie wróci do Motown w przyszłym sezonie, ale młodsi, jak np. Rodney Stuckey też pokazali, że nie muszą się specjalnie starać unikać starć z coachem. Mocne sygnały ze strony właściciela i GM wyznaczające nowy kurs będą więc niezbędne, a stopień zaangażowania we wspieranie młodego coacha będzie kluczowy dla przyszłości klubu. Na razie deklaracje o zmianie kultury drużyny, powrocie do korzeni oraz wybory w drafcie trzeba ocenić jako dobre posunięcia. Wybór Lawrence'a Franka to kolejne z nich. Teraz czekamy na ścisłą współpracę zarządu z coachem i, jak tylko skończy się lockout,  aktywność na rynku transferowym i wolnych agentów. Jednego możemy być pewni, Lawrence Frank nie będzie próżnował. I to mi się w nim podoba. Ze swoim wyglądem nieopierzonego chłoptasia, niskim wzrostem i bez kariery zawodniczej, Frank nie miał łatwo. Ale ogromną pracowitością utorował sobie drogę na szczyty trenerskiej kariery. Jeżeli w Detroit ma obowiązywać hasło "Back to work", to może nikt nie pasuje do niego lepiej niż Lawrence Frank. Tutaj najnowsze podsumowanie ze strony ESPN. A tutaj kilka świetnych opinii o Franku, m.i.n ze strony obecnych asystentów Pistons Pata Sullivana i Briana Hilla. Moje ulubione: "That's what he is and what he does. The thing that gives him some credibility with the guys is the fact that there's going to be no surprises. The players are never going to be able to come back after a timeout or after a game and say something like, 'We didn't expect that.' That won't be the issue." i "He's slight of stature and all that, but at least the time in Jersey where we had Jason Kidd and Vince Carter and Richard Jefferson and those guys, they respected him because of his preparedness, his teaching and his attention to detail."

Mike vs. Lawrence

Lawrence Frank
Jak podaje dziennikarz ESPN Chad Ford, Mike Woodson pozostaje faworytem w wyścigu ... hmm, może lepiej napisać "ślimaczym wyścigu" o posadę coacha Pistons. Powodem, dla którego Tłoki, obok właśnie osieroconych Wolves, są jedyną drużyną bez szkoleniowca może być lockout, ale jak zauważa Ford, chodzi raczej o konkurencję, którą stanowi asystent Celtics i były coach New Jersey, Lawrence Frank. Frank ponoć pozostawił silne wrażenie po swoim interview. Okazuje się też, że zatrudniony przez Toma Goresa w procesie kupna klubu, Dave Checketts ma dużo do powiedzenia w kwestii zatrudnienia nowego trenera. To on stał za zaproszeniem na rozmowę Patricka Ewinga i on optuje za zatrudnieniem Lawrence'a Franka. Szczerze mówiąc, nie przeszkadza mi taka sytuacja. O ile uważam, że Joe Dumars słusznie dostał szansę żeby się zrehabilitować, o tyle nie ufam mu do końca. Kontrowersyjne kontrakty, które zawarł z Hamiltonem, Gordonem i Villanuevą + pogłoski o chęci zatrzymania Taya Prince'a sprawiają, że nie przeszkadza mi tymczasowe włączenie dodatkowych osób w proces decyzyjny. Co do samych kandydatów, to zdaje się, że Dumars postrzega Woodsona jako doświadczonego, z autorytetem i związanego z Detroit. Woodson był asystentem u Larry'ego Browna w mistrzowskim sezonie 2003-04.


Mike Woodson
Potem przez sześć sezonów prowadził Atlanta Hawks. O ile trudno mi ocenić umiejętności Woodsona, doceniam pracę jaką wykonał w Atlancie i postęp jaki poczynili gracze przez niego prowadzeni. Z drugiej strony, Woodson okazał się nie dość dobry, aby wznieść się z już mocnymi Hawks na pułap wyższy niż druga runda play off. Sam łaknę stabilizacji jak kania dżdżu i nie miałbym większych zastrzeżeń do Mike'a Woodsona, ale nie chciałbym żeby staż pracy i familiarność były kluczowymi argumentami przy podejmowaniu decyzji. I tu właśnie, jak widać, przydaje się dodatkowy głos. Checketts też pewnie ciągnie w swoją stronę, przecież pracował w Knicks za czasów Ewinga, ale nie ma widocznych interesów w popieraniu Franka. W żadnym razie nie sugeruję, że to Joe D nie stawia dobra klubu na pierwszym miejscu i chce załatwić posadę znajomemu, ale chciałbym żeby w poszukiwaniu stabilizacji Pistons nie stracili z oczu tego co chyba najważniejsze w pracy trenera - talentu i charyzmy. Czy Lawrence Frank jest bardziej utalentowany i charyzmatyczny od Woodsona? Znów, trudno mi to ocenić, ale pamiętajmy, że obok umiejętności komunikacyjnych, tym co podporządkuje graczy coachowi jest wizja i dobry plan gry.

P.S.
I jeszcze jedno. Jeżeli Joe D chce zatrzymać Prince'a i Hamiltona i zatrudnić Woodsona, żeby swoim autorytetem kontrolował potencjalnie niezadowolonych weteranów, to ja tego nie kupuję. Tutaj dobre podsumowanie w tym kontekście.

Will Bynum might be gone ...

Agent Willa Bynuma wyjawił, że jego klient myśli o powrocie do ligi izraelskiej. Oczywiście mamy lockout, więc fakt, że Bynum poprowadzi obozy szkoleniowe w Izraelu i może pogra trochę z Maccabi nie jest niczym szokującym. Ale są znaki, że Will chciałby tam pozostać na dłużej. Szczerze mówiąc, nie dziwię mu się. Bynum był jednym z niewielu zawodników, którzy uniknęli większych kontrowersji w zeszłym sezonie. Miał spadki i zwyżki formy, ale zawsze dawał z siebie 100% i udało mu się dobrze zakończyć sezon. Wybór w drafcie Brandona Knighta stawia Bynuma w trudnej sytuacji. Oczywiście można się spodziewać ruchów transferowych, co za tym idzie uwolnienia czasu gry dla Willa. Ale kiedy to będzie ... Ponadto, Pistons prawdopodobnie postawią na Knighta jako playmakera przyszłości, a Stuckey też będzie trochę grywał  na jedynce. Bynum chce grać i zasługuje na więcej. Myślę, że mógłby być świetnym drugim rozgrywającym w czołowym zespole ligi, jak chociażby Dallas, które mogłoby go pozyskać, o ile JJ Barea odejdzie. Tymczasem szykuje mu się los drugiej - trzeciej opcji w słabej drużynie. I nic nie może z tym zrobić ... Przypominam, że wciąż ma ważny kontrakt z Pistons i od Joe Dumarsa zależałoby ewentualne uwolnienie go z tej niewygodnej sytuacji. Chciałbym żeby sprawy potoczyłyby się inaczej, bo uważam, że mimo pewnych niedostatków, Bynum zasługuje na 20 minut w meczu jako drugi rozgrywający. Jednak nikt chyba nie sądzi, że Tłokom uda się pozbyć Ripa Hamiltona i Bena Gordona. Pozostawienie jednego z nich spycha Willa na margines, na którym bardzo nie chce się znaleźć. Jeżeli więc nie zobaczymy go już w koszulce Pistons, mam nadzieję, że odnajdzie się w innym otoczeniu ... a raczej ono go odnajdzie, bo przecież wiemy, że Will "The Thrill" jest zawsze gotowy.

4ty wśród PF na liście wolnych agentów wzmocni Tłoki

...a chodzi o Jonasa Jerebko. Wobec wybrania Brandona Knighta z ósmym numerem draftu, podstawowa potrzeba Pistons, czyli wzmocnienie strefy podkoszowej, pozostaje niezaspokojona. Nie wiadomo czy Pistons będą chcieli zatrzymać Chrisa Wilcoxa, który nieoczekiwanie dobrze sprawdzał się, szczególnie w drugiej części sezonu. Ale Wilcox jest i będzie tylko zadaniowcem, a zadaniowców ci u nas dostatek - Jason Maxiell, Ben Wallace, Vernon Macklin, Charlie Villanueva ... hmm. O ile Pistons nie pozwolą odejść Prince'owi (mało prawdopodobne) i zatrzymają Stuckeya (bardzo prawdopodobne), ciężko będzie zapolować na jakiegoś czołowego wolnego agenta. Potrzebne by było jeszcze wykupienie jednego złego kontraktu w ramach amnestii. Jeżeli te warunki zostaną spełnione, a restrykcje nowego CBA nie będą zbyt ciasne, Tłoki mogłyby się włączyć do walki o czołowych wolnych agentów Tysona Chandlera, Nene czy Marca Gasola. Problem w tym, że Chandler i Nene nie będą zainteresowani grą w przebudowującym się zespole, a wielu contenderów będzie się o nich bić. Gasol jest młodszy i pewnie nie miałby takich obiekcji, ale chętnych na niego też będzie wielu. Gasol, jako jedyny z tej trójki, jest zastrzeżonym wolnym agentem, więc ewentualnie trzeba by złożyć wysoką ofertę, której Memphis by nie przebiło. MG jest tego warty (widząc go na mistrzostwach w Polsce, nigdy bym tego nie powiedział), ale wątpię, żeby udało się go wyrwać.
O ile więc Joe Dumars nie wywinie jakiegoś genialnego trade'u, najwyżej uda się dodać jakiegoś młodego, jeszcze nie do końca sprawdzonego, gracza lub weterana. W tej sytuacji warto przypomnieć, że do składu wraca nasz hustle Swede. Jerebko nie pomoże bardzo w blokowaniu, ale jego waleczność, sprawność i wszechstronność każe patrzeć  w przyszłość z umiarkowanym optymizmem. Oczywiście Jerebko, tak jak Monroe, jest dopiero na początku drogi i razem nie zasieją popłochu w szeregach przeciwników. Nie przeceniałbym też potencjału JJa. O ile myślę, że świetnie sprawdzi się u boku Monroe'a, o tyle docelowo widziałbym w pierwszej piątce kogoś kto pilnuje pomalowanego i gra nad obręczą, a Jerebko grałby dużo z ławki. Ale do celu mamy daleko i nie sądzę, żeby na rynku znalazł się ktoś, kto lepiej wypełni swoje zadania ... i da fanom więcej radości. W samym składzie Pistons też nikt nie powinien przeszkadzać Jonasowi w triumfalnym powrocie do pierwszej piątki. Bo kto? Charlie V??

Big Mack

Introducing Vernon Macklin!! Ciężko powiedzieć czy możemy się spodziewać po zawodniku wybranym z 52 numerem czegoś więcej niż okupanta końca ławki. Ale faktem jest, że Macklin trafia w potrzeby Pistons. Jest dużym, silnym graczem podkoszowym, który nie unika kontaktu i angażuje się w defensywę. Awans do rotacji meczowej Pistons byłby dla Macklina dużym sukcesem, ale nie jest to wykluczone. Pistons mają tak wielu średnich graczy, że może uda mu się przeskoczyć Jasona Maxiella, nad którym góruje wzrostem i  ponoć umiejętnością gry tyłem do kosza. Macklin, tak jak Kyle Singler, jest graczem dojrzałym (24 lata) i prawdopodobnie nie ma przed sobą rozległych perspektyw rozwoju. Natomiast zdaje się, że z dwoma dalszymi pickami Pistons postawili na graczy, którzy będą mogli od razu wnieść coś do zespołu, bez potrzeby dłuższej adaptacji, szczególnie fizycznie. Macklin to duży gość - 210cm, 110kg. Podobno umie rzucić półhakiem i na treningu w Detroit, przeciwko wyżej rozstawionym graczom, zaprezentował się jako prawdziwy wojownik. Nie powinniśmy się spodziewać zbyt wiele, ale jeżeli Big Mack, jak właśnie go ochrzciłem, da Tłokom dobre 10-15 min walki, to będzie wyraźna pomoc. Powodzenia!!

Powodzenia DeJuan!!

DeJuan Summers podpisał dwuletni kontrakt z włoskim zespołem Montepaschi Siena. Dobry ruch, szczególnie w obliczu lockoutu, czyt. braku możliwości otrzymania ofert w NBA. Summers nie miał zbyt wielu okazji, żeby się pokazać, ale na pewno jest utalentowanym graczem. Wskazuje na to udana kariera na uniwersytecie Georgetown i przebłyski dobrej gry, które pokazał w nielicznych momentach na boiskach NBA. Mam nadzieję, że rozwinie się we Włoszech i otrzyma kolejną, tym razem prawdziwą, szansę gry w lidze. Tymczasem, choć zbliża się lato, wczujmy się za pośrednictwem DeJuana w świąteczny klimat jak również przypomnijmy jego rookie mix 3maj się chłopaku!!

CEO Palace Sports & Entertainment Inc zwolniony

Menedżerowie Platinum Equity Phil Norment i Bob Wentworth, którzy bezpośrednio nadzorują posunięcia Pistons, właśnie zwolnili CEO Palace Sports & Entertainment Inc., firmy zarządzającej klubem, halą i przyległościami. Ciężko mi jest ocenić to posunięcie, ale Tom Gores zapowiadał zmianę strategi biznesowej przedsiębiorstw związanych z klubem, w celu uatrakcyjnienia ich oferty i wykorzystania infrastruktury do celów rozrywkowych, zwłaszcza muzycznych. Cel słuszny. Mam nadzieję, że będzie rozważnie realizowany. Tutaj więcej na temat okoliczności zwolnienia Alana Ostfielda.

Zawieszka (aktualizowany!!!)

Stało się. Mamy lockout. Nic się nie będzie działo przynajmniej przez kilka tygodni. Potem,  może zaczną się negocjacje i z perspektywy przeciętnego fana, dalej dłuuugo nic się nie będzie działo. Właściciele klubów chcą równego podziału dochodów między ich i zawodników oraz twardego limitu na wydatki, tzw. hard cap, lub jak wolą to nazywać, flex cap. Wprowadzenie twardego limitu pozwoliłoby mniejszym klubom nawiązać walkę z organizacjami z dużych, bogatych miast, gdzie wpływy z różnych źródeł są największe. Obecny miękki salary cap ok. $58 mln jest przekroczony przez 3/4 drużyn, a najbardziej przez te na szczycie. Sprzyjają temu liczne wyjątki, które pozwalają podpisywać graczy po przekroczeniu limitu wydatków. Kolejny próg to luxury tax na poziomie ok. $70 mln. Po przekroczeniu tego limitu klub jest zmuszony płacić lidze równowartość owego przekroczenia. Wszystkie drużyny mistrzowskie ostatnich lat płaciły ten podatek.
Propozycje właścicieli i władz ligi zakładają, że założenia całej umowy miałyby się zmienić w kierunku przeniesienia na graczy większego ryzyka za pomocą powiązania większej części ich wynagrodzeń z wynikami, lepszych możliwości anulowania "złych kontraktów", likwidacji wyjątków płacowych, stworzenia preferencji dla klubów, które chcą zatrzymać swoje gwiazdy.
Generalnie podobają mi się te założenia. Rozgrywki byłyby bardzie nieprzewidywalne, wzmocniłaby się rola draftu i pewnie nie musielibyśmy więcej oglądać trzech typów tańczących na scenie w czerwonej poświacie i oparach dymu. Z drugiej strony gracze podkreślają, że kluby/właściciele mają źródła dochodu, których nie współdzielą z zawodnikami. Bronią się też, że to nie ich wina, że niektórym zaproponowano monstrualne kontrakty i nie spełnili oczekiwań. Jednak wiadomo, że tutaj działa prawo domina i kontrakty będą windowane bez bardziej restrykcyjnego limitowania ich długości i powiązania wynagrodzeń z wynikami. Pada też argument, że liga ma się bardzo dobrze, a takich wyników oglądalności nie było od czasów Jordana. Miejmy nadzieję, że obie strony wiedzą, że nie można zarżnąć kury znoszącej złote jajka i dogadają się jak najszybciej. Niestety oprócz sporu gracze - właściciele, toczy się spór w samej grupie właścicieli, a komisarz David Stern obiecał nowym potentatom, którzy nabyli kluby NBA, bardziej przyjazny system. Będzie więc walczył twardo chcąc przeforsować obiecane zmiany. Sam Stern niedługo przejdzie na emeryturę. Ciekawe, czy w tej sytuacji bardziej będzie mu zależało na strukturalnych zmianach w organizacji, czy zachowaniu jej dotychczasowego, niezłego wizerunku. Myślę, że o ile straty finansowe związane z lockoutem odegrają dużą rolę, Stern będzie chciał być tym, kto pchnie ligę na nowe tory. Presja niezadowolenia fanów uaktywni się dopiero kiedy zbliżające się rozgrywki będą poważnie zagrożone (wiadomo, że kibice bardziej zaangażowani już są niezadowoleni, bo nie mogą śledzić gorączki transferowej, ale ci i tak nie odwrócą się od NBA). Podobno strony umówiły się, że nie mogą sobie pozwolić na czekanie dwa miesiące zanim nawiążą kontakt, tak jak miało to miejsce w '99. Pierwsze rundy negocjacji mogą się więc rozpocząć już za dwa tygodnie. Zobaczymy co będzie owocem tych sprzeczności. Czym wcześniej tym lepiej.
Tymczasem przed nami długi okres wspominek, analiz, pomysłów na przyszłość, etc. Zaczynamy!!!

P.S.
Tutaj krótko i na temat o najważniejszych punktach spornych między właścicielami i graczami.
A tutaj podsumowanie strat, jakie mogą ponieść stacje telewizyjne jak również sama liga.
Będę tego posta uaktualniał kolejnymi artykułami nt. lockoutu. Tym razem wątpliwości, czy aby na pewno twardy cap służyłby małym klubom.
Tutaj długaśny list otwarty Davida Aldridge'a do obu stron.
Zapraszam na bardzo ciekawy materiał NY Times nt. ukrywania dochodów przez właścicieli klubów. Tutaj odpowiedź władz ligi.
A oto najodważniejsza do tej pory propozycja, założenia przez zawodników własnej ligi.