TO jest w opasce

Zakładając, że to będzie ostatni mecz w karierze Wielkiego Bena, Pistons zgotowali mu miłe przyjęcie. Wprawdzie nie widziałem Lawrence'a Franka w opasce, ale wszyscy ze inni mieli niebieskie frotki na głowach. I wiecie co!? Podziałało!! Szczególnie na małego Bena Gordona, który w drugiej kwarcie trafił 7/7 trójek, a z końcem kwarty Pistons ustanowili klubowy rekord 11 trójek (na 13 prób), czym wyrównali rekord ligi. 65 pkt. zdobytych w pierwszej połowie to też jakiś rekord. A Ben? Trójki nie trafił. Ale 7 pkt, 12 zbiórek, blok i przechwyt w 23 minuty, to całkiem niezłe zdobycze, nie? I o to chodzi. Wallace zastanawia się czy przejść na emeryturę, ale jeśli wróci ciągle będziemy mogli liczyć na solidny wkład z jego strony. Co więcej, powiedział, że sposób w jaki drużyna przezwyciężała trudności w tym sezonie i wysiłek młodych graczy sprawia, że chciałby być częścią tego wszystkiego. Wiadomo, że nie ma miejsca na wielkie inwestycje, a w drafcie nie będziemy wybierać wysoko, ale skoro gracz o takiej etyce pracy jak Wallace docenia drogę, którą Tłoki przeszły od początku sezonu, to trzeba mieć nadzieję. Na półtorej minuty do końca publiczność zaczęła skandować "WE WANT BEN!!", a Jason Maxiell wyciągnął go z ławki na boisko, żeby skończył mecz z piłką w rękach. WE WANT BEN!!!

Ostatni

mecz sezonu dzisiaj. To akurat mało istotne. Ala prawdopodobnie ostatni mecz Bena Wallace'a w karierze. Lawrence Frank ma go wypuścić w pierwszej piątce, mimo, że Big Ben chciał wejść z ławki. Dodatkowo Frank zapowiadał, że sam wystąpi w niebieskiej opasce na bańce, a'la Big Ben. Chcę to zobaczyć!!
Tutaj przywołanie rozmowy między oboma Panami z początku sezonu:
"There's a lot of things that happened over the course of this year," Wallace said. "Everybody didn't want me back. I've had meetings with people who told me be prepared to sit out, to wear the suit the whole year. The only thing I asked for, before I do that, let me know if there's an opportunity, make me wear the suit. Don't judge me before giving me a chance."
That someone sounds like Pistons coach Lawrence Frank, who gave Wallace what he was looking for — a fight. "I had to paint the worst-case scenario to see how he would react," Frank said. "I wanted to see if he'd buy into that. He proceeded to kick everyone's (bleep) in training camp."
Cóż, widać, że Lawrence Frank ma na pewno lepsze podejście do zawodników niż John Kuester. Ale czy Ben  w ogóle potrzebuje jakiejś dodatkowej motywacji ..?

Mock draft 6-10

6. Andre Drummond C (PF/C)
Gdybym w zestawianiu pierwszej piętnastki kierował się jedynie własnym uznaniem, Drummond mógłby się w niej nie znaleźć. Ale wiem, że skauci oceniają graczy głównie przez pryzmat potencjału do gry na poziomie zawodowym. A Andre Drummond taki potencjał posiada. Silny podkoszowy - 211 cm wzrostu, 125 kg., dobre odruchy w defensywie. Przy tym drugi najmłodszy, po MKG gracz klasy 2012. Problem w tym, że jego gra, podczas jednego roku spędzonego w Connecticut, pozostawiała wiele do życzenia. Do słabej postawy Drummonda przyczynił się zapewne system trenera Jima Calhouna, który opiera się bardziej na grze obwodowych, izolacjach, atakowaniu po koźle. W tak skrojonej ofensywie wysokiemu pozostaje tylko stawiać zasłony i rolować do kosza lub ustawić się przy linii końcowej pod odegranie. Pozaboiskowe turbulencje, które dotknęły program UConn też mogły odcisnąć swój ślad na postawie młodego centra. Ale umówmy się, że Drummond przebywał średnio ponad 28 minut na boisku. Gdyby grał dobrze, mocno odcisnąłby swój pozytywny ślad na sezonie Huskies. Tymczasem był chwiejny, nie wykorzystywał swojej przewagi fizycznej jak należy, często bywał poza grą, nie tylko z winy niekorzystnej taktyki, a jego mobilizacja na tym traciła. Przeciętne statystyki - 10 pkt., 7.6 zbiórek i katastrofalne 29.5% z osobistych. Moim zdaniem Drummond powinien zostać jeszcze na rok na uczelni. Tymczasem NCAA nałożyła na UConn sankcje wykluczające ich z udziału w przyszłorocznym turnieju finałowym. To, jak również wysoka pozycja w mock draftach, sprawiły, że Drummond postanowił zakończyć swoją przygodę w koszykówką uniwersytecką. Na co może liczyć drużyna, która go wybierze? Na dużo szczęścia, a tak od razu, to na dobrą pracę w obronie. Drummond pokazał, że umie blokować (2.7 na mecz), sprawnie przemieszczać się z high do low post i rotować. Ale wiecie, Kwame Brown też jest dobrym obrońcą ...
Podobieństwa: Emeka Okafor

7. Damian Lillard PG (PG/SG)
Mały człowiek z małego college'u wdarł się przebojem na szczyty mock draftów. Po tym jak przesiedział większość sezonu 2010-11 na ławce ze względu na kontuzje, wrócił w wielkim stylu i pokazał się jako materiał na wybitnego PG nowej ery. Piszę nowej ery, bo tak jak wielu wybitnych młodych graczy w NBA, Lillard jest bardziej zorientowany na kreowanie pozycji rzutowych dla siebie, niż dystrybuowanie (średnio 4 asysty). Świetny punktujący (24.5 pkt.), sprawny w grze pick & roll, co jest podstawą dzisiejszej ofensywy. Spory zasięg ramion, mocna budowa ciała i dynamika pomagają mu skutecznie dostawać się pod obręcz, co ładnie dopełnia umiejętności strzeleckie z półdystansu i za trójkę. Często dostaje się na linię, skąd trafia prawie 90%. Ma też najniższy, wśród obrońców, wskaźnik strat na posiadanie (10%). W defensywie dobrze wykorzystuje swoją szybkość i zasięg, oraz potrafi agresywnie atakować piłkę. 
Słabości? Nie pokazał wile jeżeli chodzi o kreowanie innych, co jest niezbędne na następnym poziomie, o ile będzie ustawiany jako jedynka. Grając w małym college'u Webster State, nie miał wielu okazji grać przeciwko najsilniejszym zespołom NCAA, ani powalczyć w turnieju finałowym.
Podobieństwa: Norris Cole, Kenny Smith


8. Jared Sullinger PF (PF)

Jared Sullinger to z kolei zaprzeczenie Drummonda. Gracz aż zbyt kompletny, przez co skauci zastanawiają się na pile będzie mógł się jeszcze rozwinąć. Moim zdaniem niepotrzebnie. Sully to typowy low post scorer - doskonała praca nóg i arsenał ruchów w pomalowanym. Jest trochę niski jak na PF w NBA (206 cm), a dodatkowo gra pod obręczą, nie prezentując specjalnej skoczności ani po atakowanej, ani bronionej stronie parkietu. Ale hej!! Sullinger wie jak grać i ma czym grać - 118 kg i świetna gra dupą sprawiły, że na poziomie NCAA prawie zawsze trzeba było wysyłać przeciwko niemu dodatkowego obrońcę. Jeżeli pomoc nie nadchodziła, można się było spodziewać 2 punktów, and one albo celnego odegrania do ścinającego lub gracza na obwodzie. A propos and one, Jared kocha linię, trafiając 77% wolnych. W NBA obrońcy będą wyżsi i silniejsi, co sprawia, że wielu zastanawia się na ile gra Sullingera będzie skuteczna. Kilka razy okazało się, że Sully ma problemy, jeżeli jest kryty przez 7 stopowców. Ale też na poziomie zawodowym nikt nie będzie go od razu podwajał, a większość drużyn po prostu nie ma dwóch tak wysokich podkoszowych żeby zdominować Sullingera na czwórce i jednocześnie skutecznie pokryć centra. Poza tym Sully ma zasięg - potrafi nawet trafiać uniwersyteckie trójki - a w ostatnim roku zdecydowanie poprawił dystans i nie ma powodów przypuszczać, że ten trend nie będzie kontynuowany. Nie można też kwestionować jego waleczności i pracowitości. Przed drugim i jak się okazało, ostatnim rokiem w college'u, zbił wagę o 12 kg, poprawił kondycję i wspomniany rzut z dystansu. Był niekwestionowanym liderem Buckeyes i poprowadził ich do Final Four, gdzie odpadli z Kansas. 
Słabości: defensywa nie jest jego najmocniejszą stroną. Nie jest specjalnie szybki na nogach, ani nie blokuje dużo rzutów (1 na mecz). Nie można jednak powiedzieć, że ma złe instynkty i nie wkłada wysiłku po bronionej stronie. Grając w najlepszej defensywnie drużynie NCAA, u starego wyjadacza Thada Matty, wyrobił sobie spryt i często zamiast blokować, dobrze ustawia się do przyjęcia faulu ofensywnego. Świetne zdobycze na desce też na pewno nie zaszkodzą. Moim zdaniem Sullinger jest na tym etapie wyraźnie lepszym obrońcą od Thomasa Robinsona. Kondycja i skłonności do przybierania na wadze na pewno będzie czymś nad czym musi pracować. Związana jest z nimi, potencjalna podatność na kontuzje. Sullinger miał kilka niezbyt poważnych urazów, ale pamiętając, że na swych kolanach dźwiga duży ciężar, sztaby trenerskie poddadzą go na pewno wnikliwym testom. Dość już o słabościach, bo Sullinger, tak jak Barnes, jest za bardzo krytykowany, chyba za to, że zdecydował się grać drugi rok w college'u. A, mimo nie dotarcia do wielkiego finału, był to dla niego i Ohio State świetny rok. Każdy kto go wybierze otrzyma gracza ukształtowanego, który będzie podstawową opcją w rotacji, kimś z kim przeciwnicy będą musieli się liczyć, potencjalnego double-double gościa.
Podobieństwa: Al Jefferson,  Kevin Love

9. Perry Jones III PF (SF/PF)

Kolejny enigmatyczny zawodnik. Nie aż tak jak Drummond, ale ma szansę pójść wysoko bardziej ze względu na swój potencjał, niż produktywność. Perry Jones ma doskonałe warunki fizyczne - 211 cm, 105 kg, ogromny zasięg ramion. Biega jak obrońca, dobrze kontroluje piłkę na koźle, świetnie kończy z góry i urywa się obrońcom, zwinny i atletyczny. Jednak nie dominował tak jak się tego po nim spodziewano. Niezłe, ale nie powalające statystyki, przeciętne zdobycze na desce i słabe, jak na jego warunki, w blokach. Został poddany silnej, często niezasłużonej, krytyce, przechodził liczne turbulencje związane z uczelnią, jak również problemami rodzinnymi. Jego Baylor Bears mieli spore problemy w pierwszej połowie sezonu, ale m.i.n dzięki lepszej grze Jonesa, odbili się w drugiej. W turnieju finałowym jednak nic nie zwojowali. Na co może więc liczyć klub, który wybierze Perry'ego? Na pewno na gracza, którego warunki fizyczne i talent mogą kiedyś zaprowadzić bardzo daleko. Umiejętność atakowania pod dryblingu, skuteczność w kontrach i rzut z dystansu, o którego zablokowanie nie będzie się musiał specjalnie martwić, mogą sprawić, że rozwinie się w zawodnika o atrybutach podobnych do Kevina Duranta, gościa, którego będzie bardzo trudno bronić. W Baylor grał na czwórce, ale w NBA zapewne będzie SF, ew. stretch four. Jest szczupły, ale ma szerokie ramiona, co pozwoli mu na dodatkowe wzmocnienie. Chociaż może on wcale nie potrzebuje wzmocnienia? To czego potrzebuje to klub, który będzie chciał na niego postawić, pomoże mu zdefiniować swoją grę i da szansę na stabilny rozwój. If that happens ... sky is the limit!! If ...
Podobieństwa: Cliff Robinson, Nicolas Batum
10. Jeremy Lamb SG (SG)
UConn  mieli nieudany sezon, a tu już drugi reprezentant Huskies w Top 10. Jak do tego doszło? W przeciwieństwie do swojego dużego kolegi z zespołu ... dobra, dam już spokój temu Drummondowi!! Jeremy Lamb to wysoki i chudy rzucający obrońca. Świetny w ofensywie, zarówno po dryblingu jak i catch & shoot. Nie musi mieć piłki w rękach, ale umie sam sobie wykreowaś dogodna pozycję rzutową. Dobry strzelec zza łuku, choć w drugim, ostatnim sezonie jego skuteczność trochę spadła, co z kolei jest pewnie bardzie spowodowane ponad dwukrotnie większą ilością prób, jak również problemami taktycznymi drużyny. Zanotował za to postęp w skuteczności na linii (do 81%) i ogromny postęp w zdobyczach punktowych (z 11.1 do 17.7), co było po części spowodowane przejściem Kemby Walkera na zawodowstwo. Wybierając Jeremy'ego Lamba otrzymamy młodego (20 lat) zawodnika o dobrze ukształtowanych umiejętnościach ofensywnych, który powinien być gotowy do natychmiastowej pomocy. A defensywa? Lamb waży tylko 85 kg, ale jest atletyczny. Duży zasięg ramion pozwoli mu być naprawdę kłopotliwym obrońcą. Musi jednak poprawić koncentrację i dopiero dorosnąć do swojego potencjału po tej stronie boiska.
Podobieństwa: Reggie Miller

2012 Mock draft 1-5


Zaczynamy!! Pierwszy i pewnie jedyny mock draft 2012. W kolejnych wpisach przybliżę sylwetki 14 zawodników, którzy, jak przewiduję, mogą znaleźć się w loterii. Następnie dodam krótkie charakterystyki graczy, którzy pójdą niżej, ale mogą się okazać intrygujący dla Tłoków ze względu na profil i atuty fizyczne.
Joe Dumars zawsze powtarzał, że wybiera graczy ze względu na potencjał, a nie potrzeby drużyny. Cóż, ten draft będzie bogaty w wysokich, więc być może zarówno kryterium potencjału jak i pozycji zostanie spełnione. Trzeba też powiedzieć, że po wysoko wywindowanych oczekiwaniach, skauci ostatnio trochę ochłonęli w ocenach potencjału klasy 2012. Może nie najmocniejszy w ostatnich 10 latach, ale ten draft i tak ma szansę być naprawdę mocny, a o zawodnikach na szczycie z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że będą gwiazdami w lidze.
W nawiasie pozycja, na której mogą występować w NBA. Porównania do obecnych lub byłych graczy traktuję jako możliwe, pozytywne scenariusze rozwoju. Zapraszam do lektury.

1. Anthony Davis PF/C (PF)
To było łatwe. Gracz roku NCAA, najlepszy obrońca ligi, debiutant roku, mistrz NCAA i MVP turnieju finałowego, oraz odpowiednio te same tytuły dla gracza konferencji SEC. Ale nie chodzi tylko o nagrody. Może słyszeliście, że defensywa wygrywa mistrzostwa, a gra zespołowa jest kluczem do wszelkich sukcesów. Otóż Anthony Davis jest mistrzem w obydwu kategoriach. 208-210 cm, 100 kg, ręce do kolan, doskonałe instynkty defensywne, w szczególności świetna rotacja i timing. Davis został MVP finału NCAA rzucając 6 pkt. przy 1/10 z gry. Ale kontrolował mecz w defensywie niczym Bill Russell - 16 zbiórek, 5 asyst, 3 przechwyty, 6 bloków. Ma dopiero 19 lat, jest inteligentny pracowity i zrównoważony. W Kentucky grał na środku, ale ze względu na sprawność, szybkość, umiejętność kozłowania i rzut z dystansu (jeszcze 2 lata temu był 15 cm niższy i grał jako obrońca) może być wystawiany jako 4, a nawet 3. Słabe strony? 100 kg. to niewiele jak na podkoszowego. Są jednak gracze, jak Marcus Camby, do którego Davis jest porównywany, umiejący dominować defensywnie mimo niewielkiej masy. Zasięg i świetne instynkty od razu pozwolą Davisowi być siłą na desce i w obronie, ale musi się wzmocnić fizycznie. Z tego samego powodu nie będzie dominował w ataku. W Kentucky rzadko był wykorzystywany na dystansie. Potrafił trafić nawet uniwersytecką trójkę, ale będzie musiał poprawić i ustabilizować swoją grę od kosza. Jeżeli to mu się uda może stać się koszmarem dla obrony a'la Kevin Durant. Davis prawdopodobnie od razu nie zdominuje gry jak Ewing, Robinson czy Olajuwon, ale będzie wyjątkowym graczem, wokół którego można budować przyszłość drużyny. Natomiast, jeżeli jego rozwój będzie przebiegał pomyślnie, może być kiedyś wymieniany jednym tchem z wielkimi poprzednikami. Wiem, że statsy to nie wszystko, ale tylko spójrzcie:
Podobieństwa: Marcus Camby, Kevin Garnett

2. Thomas Robinson PF (PF)
Kolejny finalista turnieju, lider wicemistrzów NCAA Kansas Jayhawks, gracz roku konferencji Big 12, klasyczny double-double machine. O ile Anthony Davis potrzebuje się wzmocnić fizycznie, o tyle Thomas Robinson akurat z tym nie ma problemu. Niewiele niższy, ale 10 kg cięższy, Robinson jest zbudowany jak gladiator i potrafi wykorzystać warunki fizyczne do zajęcia dogodnej pozycji w pomalowanym. Gra na 4 i jest idealnie skrojony do tej pozycji. Dynamiczny i eksplozywny wokół obręczy, efektywny w grze tyłem do kosza, jak również face up. Coraz skuteczniejszy z dystansu i półdystansu, co czyni go potencjalnym kandydatem do gry pick & pop a'la LaMarcus Aldridge. Umie też zaatakować po koźle, szczególnie ze środka. Robinson dokonał ogromnego postępu, kiedy po odejściu braci Morris w zeszłorocznym drafcie, trener Bill Self postawił na niego jako lidera pierwszej linii. To w jaki sposób wykorzystał swoją szansę przeszło najśmielsze oczekiwania i pod koniec sezonu Robinson wymieniany jako główny, obok Davisa, kandydat do nagrody dla gracza roku. 3 lata doświadczenia w college'u, świetne warunki fizyczne i ciągły postęp - w ten sposób mamy gracza, który powinien odcisnąć swój ślad na parkietach ligi zawodowej od pierwszego dnia. Jestem sceptycznie nastawiony do pompowania prywatnych historii w kreowaniu wizerunku graczy, ale trzeba wspomnieć o tragedii rodzinnej T-Roba, który ponad rok temu stracił babcię, dziadka i matkę w przeciągu zaledwie trzech tygodni. Został sam z 9 letnią siostrą i ojcem, który nie mieszka z rodziną. Swój ból odreagował na treningach, kiedy od razu powiedział coachowi, że nie chce być traktowany w jakikolwiek odmienny sposób. Po doskonałym sezonie doprowadził nie tak utalentowanych, jak niektóre czołowe teamy, Kansas Jayhawks do wielkiego finału. Słabości? Mimo świetnych warunków fizycznych, T-Rob jest tylko średnim defensorem. Czasami wygląda pasywnie po bronionej stronie i wydaje się, że mógłby zrobić krok wcześniej w rotacji. Nie wydaje mi się, żeby T-Rob miał złe instynkty, ale na pewno musi włożyć więcej wysiłku i uwagi w pracę nad rozwojem defensywnym.
Podobieństwa: Elton Brand, LaMarcus Aldridge, Larry Johnson

3. Michael Kidd-Gilchrist SF (SF)
Kolejny reprezentant dream teamu Kentucky Wildcats. Tym czym Davis był dla obrony podkoszowej Kotów, tym MKG dla obwodu ... z resztą nie tylko obwodu. Do rzeczy!! Kolejny 19 latek i znów tylko rok pod okiem trenera Johna Calipariego. Ale jaki rok!! Skrzydłowy dysponujący doskonałymi warunkami fizycznymi - długie ręce, siła, skoczność i niesłabnąca energia, którą łączy się ze świetnymi umiejętnościami defensywnymi. Na poparcie tych słów, sprawdźcie sekwencję od 2:00 w poniższym skrócie finału NCAA:
Kidd-Gilchrist to nieoszlifowany diament. Jego gra w ataku dopiero się rozwija, ale wysiłek i pracowitość, które prezentuje każą przypuszczać, że znajdzie swoją rolę. Prawdopodobnie nigdy nie będzie super strzelcem, ale to gość, którego chcesz mieć po swojej stronie. Wszechstronny, haruje, robi wszystkie małe rzeczy i jest motorem napędowym zespołu. Zaznaczyłem, że w NBA będzie grał jako SF, ale w obronie może grać też przeciwko dwójkom, a może nawet jedynkom.
Podobieństwa: Shawn Marion, Scottie Pippen.

4. Harrison Barnes SF (SF)
Gracz, który miał szansę na pierwszy pick w zeszłorocznym drafcie. Jak kilku innych czołowych zawodników, nie zdecydował się na przejście na zawodowstwo, m.i.n z powodu widma lockoutu. W drugim roku nie poprawił specjalnie swojej gry, ale i bez tego będzie czołowym graczem klasy 2012. 
Zmieniła się natomiast percepcja Harrisona Barnesa i obecnie mówi się o nim bardziej jako o kompletnym zawodniku, dobrym strzelcu, ale nie liderze drużyny na poziomie zawodowym. Dodatkowy wpływ na taki odbiór miał pechowy koniec North Carolina w turnieju finałowym. Osłabieni kontuzjami Kendala Marshalla i Johna Hensona, Tar Heels odpadli w ćwierćfinale, a Barnesowi zarzucano, że nie wziął na swoje barki dostatecznie dużo odpowiedzialności i nie próbował przejąć meczu w końcówce. Cóż, zdaje się, że każdy czołowy gracz, który był już gwiazdą w zeszłym roku został poddany silniejszej krytyce. A Barnes? Idealne warunki fizyczne na trójkę (203 cm, 100 kg), ładnie ułożony rzut z dystansu, skutecznie dostaje się pod obręcz, gdzie kończy z góry lub lay upem. Szerokie, silne ramiona, przygotowany fizycznie i technicznie do gry na poziomie zawodowym. Powinien natomiast poprawić swoje zdobycze na desce. Rozwój Barnesa będzie w dużym stopniu zależał od otoczenia, w którym się znajdzie, bo nie jest typem defensywnego walczaka, ale graczem, z którego ofensywnymi atutami trzeba się liczyć i trzeba je wkomponować w grę zespołu.
Podobieństwa: Caron Butler, Joe Johnson, Glenn Rice


5. Bradley Beal SG (PG/SG)
Lider Florida Gators to zawodnik młody (19 lat), pracowity i kompletny. Jest ponoć bardzo doceniany przez skautów i niedawno wślizgnął się do czołówki wielu mock draftów. To zapewne ostatecznie skłoniło go do rozstania z Gators, których kluczowi gracze, Patrick Young i Kenny Boynton zdecydowali się zostać na kolejny rok na Florydzie. Ale do rzeczy. Niski rzucający obrońca obdarzony świetnym dryblingiem (co nie znaczy, że go nadużywa), doskonałym rzutem i atletyzmem, który z powodzeniem wykorzystuje po obu stronach boiska. Potencjalnie niezły defensor - aktywne ręce, dzięki muskularnej budowie i dobrej pracy nóg potrafi ustać każdemu. No i 6.7 zbiórek na jego pozycji i przy 191cm ... c'mon!! Beal jest trochę za niski żeby bronić wielu SG w NBA, ale pozycje wewnątrz formacji coraz bardziej się zacierają i nie trudno będzie dla niego znaleźć dobre ustawienie. Słyszałem, że Washington Wizards ostrzą sobie na niego zęby. Bradley Beal w parze z Johnem Wallem? All day, every day!!
Podobieństwa: Eric Gordon, Ray Allen


Nie udało się przegrać z Cleveland ...

... ale też chyba nikt tego nie chciał. Dużo minut dla pierwszej piątki i niewiele dla zmienników. Poniższy obrazek niech posłuży za ilustrację tego wydarzenia. Cóż, najgłębsze rezerwy Pistons też nie dałyby rady tego przegrać;-) Zostawmy więc przegrywanie i specyficzny kontekst. Jak mówi Jeff van Gundy, tankowanie to nie jest dobre zjawisko. Natomiast był to mecz historyczny i rekordowy.



Quo vadis Joe?

Zbliża się draft, z którym wszyscy sympatycy Pistons wiążą tak duże nadzieje. Mimo wielu zastrzeżeń do loterii, budowanie drużyny przez draft jest jedną z podstawowych strategii rozwoju. Patrz Bulls, czy Thunder. Problem w tym, że potrzebne jest też trochę szczęścia. To Pistons mieli, przechwytując Grega Monroe z 7 numerem draftu 2010, bo Warriors postanowili zmienić swoją tożsamość na defensywną i wzięli Ekpe Udoh przed nimi. Szczęściu trzeba też pomóc, czyli zresetować skład, żeby zaliczyć okolice dna i zwiększyć szanse na dobry wybór, jak również poprawić sytuację finansową. Tego Pistons nie zrobili. Podpisanie Taya Prince'a było ruchem, który miał pomóc w rozwoju młodych graczy. Mam do Prince'a sporo zastrzeżeń, głownie za oddawanie zbyt wielu rzutów, ale trudno mi ostatecznie ocenić jego wkład w boiskowy i pozaboiskowy rozwój młodzieży. Tak, czy inaczej, w ten sposób nie mieliśmy szansy na rzetelne zatankowanie. Co do swobody finansowej, która wiąże się z przebudową, zarząd wykonał dobrą robotę podpisując zawodników jak Damien Wilkins i Walker Russel Jr. na krótkie kontrakty, które schodzą z końcem roku. Zakontraktowano też kluczowych młodych graczy, jak Jerebko i Stuckey. Ten drugi miał świetny sezon i w zasadzie zamknął usta krytykom, do których sam należałem. Jednak złe kontrakty Bena Gordona i Charliego Villanuevy pozostawiają Tłokom niewielkie pole manewru jeżeli chodzi o podpisanie wolnych agentów i wymiany. Cóż, czas leci i przyszły sezon będzie ostatnim rokiem gwarantowanym na kontrakcie Gordona, co czyni go możliwym do przehandlowania. Charlie V. właśnie pokazał oznaki życia, ale daleko mu do bycia transferowym atutem. Nie należy więc liczyć, że dobry wybór w drafcie Tłoki będą mogły uzupełnić klasowym graczem pozyskanym na rynku. A co do samego wyboru, aktualnie jesteśmy na ósmym miejscu od końca. Mam nadzieję, że uda nam się upolować naprawdę wartościowego gracza, ale nie liczę na to, że będzie to game changer. Oczywiście, takie rzeczy się zdarzają nawet z niższymi wyborami, jak również w II rundzie, ale statystyki są w tym względzie bezlitosne. Czy trzon Greg Monroe, Rodney Stuckey (15 pick 2007), Brandon Knight + ktoś z tego roku wystarczy za motor napędowy na przyszłe lata? Na pewno będą potrzebne wzmocnienia. Historycznie Joe Dumars zawsze cenił weteranów. Mistrzowski skład 2004 to kolektyw młodych weteranów po przejściach, którzy wspólnie wznieśli się na najwyższy poziom. Pozyskanie Chauncey Billupsa, Bena Wallace'a, Ripa Hamiltona i genialny trade po Rasheeda to mistrzowskie posunięcia. Dumars nie bał się podejmować niepopularnych decyzji i żonglować zawodnikami, żeby w końcu uzyskać mistrzowską miksturę. Jak będzie tym razem? Na razie nie mamy mocnych kart przetargowych, więc zapewne pozostaniemy drużyną, która rozwija swoją bazę młodych graczy. Będzie postęp, może play off ... A co potem, kiedy już staniemy się solidnym średniakiem? Możliwe, że część naszego młodego trzonu zostanie wymieniona, żeby dokonać kolejnych wzmocnień. Ale żeby to było możliwe, trzymajmy kciuki za dobre wybory 2012. Od nich naprawdę dużo zależy. I pamiętajmy o perełkach drugiej rundy. Może tam trafi się walczak pokroju Jerebko. Od teraz do 28 czerwca postaram się dokonać solidnego przeglądu kandydatów i możliwych scenariuszy. Draft madness in tha house!!! Zaczynamy!!

P.S.
W przeciwieństwie do ekipy Go to Work, wielu z kluczowych zawodników ery Bad Boys zostało pozyskanych w drafcie:
1981: #2 Isiah Thomas
1985: #18 Joe Dumars
1986: #11 John Salley, #27 Dennis Rodman

A tymczasem ...

... wróćmy jeszcze na chwilę do sezonu regularnego 2011-12, a może po prostu sezonu, bo przecież innego dla Tłoków nie ma. Byki w The Palace!! Były emocje, były hajlajty i był Charlie V. To był jeden z najbardziej emocjonujących meczów w tym sezonie. Pistons, dzięki intensywności w defensywie, trzymali się na prowadzeniu w IV kwarcie. Co ciekawe i pozytywnie zaskakujące, zarówno Ben Gordon, który przeważnie zajmował się Derrickiem Rosem, jak i wskrzeszony Charlie Villanueva, grali naprawdę dobrą defensywę. Villanueva nie tylko schudł i poprawił kondycję, ale nauczył się przytomności w obronie. Ładnie rotował, podwajał i po prostu umiał ukierunkować swoją aktywność po bronionej stronie parkietu. To zdecydowanie nowa jakość. Ofensywnie nie był bardzo skuteczny, ale 13 pkt., 6/15 w 20 minut jest OK ... jak na początek. Ale tutaj też jest co docenić. CV był równie aktywny, kilka razy ładnie ścinając wzdłuż linii końcowej. Zostało raptem 6 spotkań i poniekąd jest to czas prób i eksperymentów. Biorąc pod uwagę, że Jonas Jerebko ma być testowany na trójce, Villanueva może dostawać kolejne szansy i wczoraj pokazał, że umie je wykorzystać. Pistons podobno na razie nie planują użycia amnestii, więc kto wie ... może lepiej dać CV się odbić, niż płacić mu za grę w innym zespole. Wracając do meczu, Pistons mieli wygraną na wyciągnięcie ręki. Niestety, rozgrywający świetny mecz Rodney Stuckey (32 pkt.) dwukrotnie wykorzystał tylko jeden z dwóch osobistych zostawiając Bulls 3 pkt. straty, które Derrick Rose bezlitośnie wymazał w ostatniej akcji regulaminowego czasu. W dogrywce dalej była walka, ale ostatecznie Bulls przełamali Pistons wygrywając 15 te (!!!) z rzędu spotkanie obu drużyn. Coś z tym trzeba zrobić!! Wczoraj się prawie udało, ale prawie. Kto by się tym mógł zająć ... Może ty Joe?

P.S.
54 the number of the BEAST

Trochę pozytywu raz jeszcze

Redaktor nba.com Sekou Smith rozpoczął przegląd drużyn, które mogą mieć przełomowy sezon, tak jak Memphis Grizzlies dwa lata temu. Pierwszymi kandydatami są ... ta dam ... Detroit Pistons. Zapraszam do czytania i oglądania krótkiego materiału.

It's official

Jesteśmy poza play off. Na stronie NBA przy Detroit Pistons pojawiła się literka "o", czyli "Eliminated from Playoffs contention. Lawrence Frank twardo stara się utrzymać mobilizację w drużynie. Ciekawe czy w końcu zobaczymy dłużej na boisku mniej lub bardziej nieobecnych w tym sezonie Austina Daye'a, Vernona Macklina i Charliego Villanuevę. Dzisiaj kolejny szlagier z Bobcats, a moje zainteresowanie meczami odpływa coraz dalej, ustępując miejsca rozkminkom dotyczącym draftu. Jako, że w tym roku jestem o wiele lepiej przygotowany do analizy narybku, bo oglądało się trochę NCAA, głównie skupiając się na wysokich graczach, zamierzam spłodzić serię wpisów dotyczących strategii budowania przez draft i oczywiście charakterystyk poszczególnych kandydatów. W tym ostatnim ograniczę się zapewne do przewidywanych wyborów z loterii, czyli pierwszej piętnastki. Cóż, sił i czasu nie starczy na więcej, bo redakcja jest jednoosobowa. Jak dobrze pójdzie, rzucę jeszcze okiem na kilku interesujących kandydatów z drugiej rundy, pamiętając, że Pistons historycznie wybierali tam naprawdę wartościowych zawodników. Stay tuned ... !!!

Co tu można napisać ...

Jak było każdy widział. Ostatnie 3 mecze były jak z początku sezonu. Z Atlanta nie było tak źle, ale znów zabrakło egzekucji w końcówce. Z Heat już było źle, a Magic, prowadzeni przez węszącego krew Big Bejbiego, rozjechali Tłoki 30ma. Tak, na boisku pojawił się Charlie V., ale trudno coś pisać o jego występie, bo przewaga Magic była wtedy przytłaczająca. Same porażki nie są takim problemem, bo doznaliśmy ich w starciach z mocniejszymi przeciwnikami, przez co były niejako spodziewane. Jednak brak egzekucji w ofensywie, nieporozumienia po bronionej stronie są problemem. Sezon jest ciężki, więc pewnie akurat trafił się dołek. Mam nadzieję, że szybko się z niego wygrzebiemy, żeby walczyć do końca w każdym meczu. Przegrywać, wygrywać, ale grać swoje do końca. Rodney Stuckey stłukł kolano w zderzeniu z Quentinem Richardsonem i już nie pojawił się na boisku.

Hej ...

... kiedy ostatni raz widzieliście 3 akcje Detroit w NBA Top 5? W 2004, 2005 ... tak myślałem. Tłoki pokonały Wizards i jest to wygrana a'la ta z Charlotte. Ale żale loteryjne na bok. Ta drużyna, po starcie 4-20, jest 17-13. Gdyby nie trudny początek z nowym coachem i nową taktyką, realnie walczylibyśmy o play off. Nie chodzi o to, żeby się tym jarać, bo Pistons definitywnie są średnią drużyną, z poważnymi brakami. Ale nie należy ignorować znaczącego rozwoju, jaki nastąpił w drugiej połowie sezonu. Ten postęp naprawdę dużo znaczy i jest podstawą do przyszłych wzmocnień przez draft, wolną agenturę i wymiany.
Wczoraj Wizards nie pomogło hack-a-Ben, bo Wallace trafił 5 z 6 osobistych. Z resztą Big Ben zmiękł i nie mówi już tak kategorycznie o zakończeniu kariery po tym sezonie. Wyraźnie czuje się dobrze w drużynie. Podobno głos fanów też ma dla niego znaczenie. Kto by nie chciał zobaczyć Body w trykocie Tłoków w przyszłym ... niech lepiej zachowa to dla siebie;-))

Znowu lejemy Orlando ...

Kiedyś było to regułą, ostatnio się zdarzało, ale oni mają chyba do nas słabość. Cóż, nieobecność Dwighta Howarda, Ryana Andersona i Jameera Nelsona tylko nam pomogły. Pistons zdobyli 56 pkt. w pomalowanym. Big Baby dwoił się i troił zdobywając rekordowe 31 pkt., ale zespołowy wkład Tłoków w ten mecz to było za dużo, nawet dla Big Baby;-)) Siedmiu graczy miało podwójne zdobycze punktowe. Greg Monroe zaliczył swoje double-double (22 pkt. 9/11, 11 zbiórek), Ben Gordon trafiał i był wszechstronnie zaangażowany (18 pkt., 6 zbiórek, 7 asyst), Jason Maxiell znów był spektakularny, a Jonas Jerebko dobił Magic w II i IV kwarcie. Przyjemnie się to oglądało i tyle. Nie zamierzam znowu ważyć za i przeciw wygranej w kontekście draftu. Pistons grają jak najlepiej i niech sobie grają. Austin Daye ani Charlie V nie pojawili się na boisku. Ten drugi jest podobno w świetnej formie. Jednak zdefiniowana rotacja i defensywne pryncypia coacha Franka nie pozwalają mu na pokazanie się. A może jest coś jeszcze. Nie wiadomo. Ben Wallace przekroczył w tym meczu barierę 7,000 zebranych piłek. Oto co miał do powiedzenia na ten temat: "It just says I've played with guys who have missed a lot of shots." Typowy "Body" ;-))

Nie uwierzycie ...

... ale weekend przyniósł nam zaskakujące rozstrzygnięcia!! Jesteśmy gorsi od Bulls, a lepsi od Bobcats, choć do tych drugich nie mamy tak daleko. Nie, w Chicago nie było blowoutu. Wręcz przeciwnie, Tłoczki grały niezłą defensywę i długo trzymały się w meczu, mimo, że gołym okiem było widać która drużyna jest lepsza. W końcówce definitywnie zabrakło amunicji, żeby walczyć o zwycięstwo. Natomiast z Cats u siebie starczyło amunicji, żeby heroicznie doprowadzić do dogrywki i wygrać starcie tytanów. Yeah!! Garść obserwacji:
  • Austin Daye gra, i to w pierwszej piątce. Raz lepiej,  raz gorzej, ale na pewno nie jest już zablokowany, jak na początku sezonu.
  • Ben Gordon i Rodney Stuckey wciąż poza grą. Powinni wrócić w kolejnym meczu.
  • Will Bynum jest dobrym graczem. Ma swoje wahania formy, ale posiada wiele zalet, dzięki którym mógłby spokojnie grac 20+ minut w dobrym zespole. Szkoda, że Pistons nie są dobrym zespołem i szkoda, że obecnie nie mają dla niego miejsca.
  • Jonas Jerebko wyrasta na mojego ulubionego gracza Tłoków. Ostatnio często popełnia choćby takie akcje. + hustle, hustle, hustle
Dobrze, że Will i Austin mają szansę się pokazać. Dobrze dla nich i dobrze dla klubu, bo sądzę, że w lecie zostaną wytransferowani. Ale na czele listy transferowej znajdą się pewnie dwie super inwestycje - Charlie V. i Ben Gordon. Jako, że nie będzie na nich popytu, zapewne jednego dosięgnie amnestia. Walker Russel Jr., Damien Wilkins nie zostaną podpisani. Natomiast Bynum, Daye i Maxiell mają wartość rynkową. Max, być może, nawet zostanie, zależy pewnie od tego jak Joe D. rozegra draft. Tymczasem dzisiaj finał NCAA Kansas Jayhawks - Kentucky Wildcats. Taa, Thomas Robinson świetnie prezentowałby się w koszulce Pistons. O Anthony Davisie nawet nie marzę. On pewnie przywdzieje trykot Charlotte, których właśnie "rozgromiliśmy";-)))
Thomas Robinson