Georgia on my mind!!


Noc, kiedy niespodzianki sypały się jak z rękawa, a nowo wybrani rookies często od razu zmieniali destynacje. Tłoki wybrały z numerem 8 rzucającego obrońcę Georgia. Tak, Kentavious Caldwell-Pope
dołączy do Pistons, mimo, że jak sam wcześniej mówił, zdziwiłby się, bo nie miał treningu w Detroit. Cóż, jakby spojrzał wstecz, przekonałby się, że Joe D nie waha się wybierać zawodników z mniejszych szkół, ani tych, z którymi się nie spotkał na wywiad - patrz. Greg Monroe, Brandon Knight, Rodney Stuckey. Z KCP Dumars spotkał się w ostatnich dniach na obiad, ale nie na trening. Ale to już nieważne.

Kentavious Caldwell-Pope piął się w rankingach przed draftem, ale nr. 8 to był jego spodziewany top. Pistons, teoretycznie, sięgnęli więc może trochę niżej, szczególnie biorąc pod uwagę, że Trey Burke, Michael Carter Williams i C.J. McCollum byli wciąż dostępni. Ale, nie powołujmy się na rankingi, w momencie, kiedy nr. 1 większości z nich, Nerlens Noel spadł na szóste miejsce, żeby zaraz zostać wymieniony do Sixers (hmm ... ci czyżby i nie wierzyli w nową fryzurę Andrew Bynuma?).

KCP  to dobry wybór. Moja wiedza o NCAA jest ograniczona, ale logika, którą kierowali się Pistons, w wydaje się słuszna. Wybrali dobrego strzelca, zarówno po zasłonach, jak z kozła. Szybkiego (drugi czas w sprincie w całej klasie draftu 2013), atletycznego gracza, który ma również zadatki na niezłego obrońcę w NBA, a już jest świetnym zbierającym. Oczywiście czas pokaże, czy był to słuszny wybór, ale na teraz, jest OK.


W drugiej rundzie, Tłoki wzmocniły się atletycznie i defensywnie, dodając skrzydłowego z talentem do blokowania, Tony'ego Mitchella i rozgrywającego mistrzów NCAA Louisville, Peytona Sivę.

O wyborach w drugiej rundzie przeważnie mówi się niewiele. Często niesłusznie. Mitchell miał pójść w pierwszej rundzie. Natomiast Peyton Siva to mistrz NCAA z Louisville, gdzie grał 4 sezony. Powiem tak, chłopak ma swagger. Nie wiem jak będzie wyglądała rotacja na jedynce, ale sądzę, że Peyton Siva może grać solidne minuty jako energizer. Co ciekawe, jest dopiero trzecim graczem samoańskiego pochodzenia wybranym w drafcie. Polecam jego krótkie bio na wiki.


Więcej szczegółów już wkrótce. Stay tuned!!

Zbliża się Draft

Już w najbliższy czwartej dowiemy się kogo Pistons wybiorą z ósmego miejsca w pierwszej rundzie, a kogo w drugiej rundzie, gdzie mają wybory nr. 37 i 56. A może wymienią pick w jakiejś transakcji?
Draft A.D. 2013 ma być raczej słaby i nie ma wyraźnych faworytów. Ale wiadomo, jak trudno jest ocenić potencjał młodych graczy, którzy jeszcze nawet nie powąchali zawodowego parkietu. Pistons są już nieźle ustawieni pod względem młodego talentu. Jednak wciąż mają tyle problemów, że mogą sobie pozwolić na wybór najlepszego gracza, bez względu na pozycję. Koncentrując się na pierwszej rundzie, spójrzmy na czołówkę, dzieląc graczy na tych, którzy prawdopodobnie będą poza zasięgiem Pistons i te bardziej realistyczne wybory. Zapraszam.

Pierwszy koszyk. Czołówka:
  • Nerlens Noel. 19 letni center Kentucky Wildcats był jednym z 2-3 topowych rekrutów po szkole średniej. Poszedł do stajni trenera Johna Calipariego, którego Dzikie Koty zdominowały i wygrały mistrzostwo NCAA rok wcześnej. Niestety sezon 2013/13 był rozczarowaniem, a Cats nawet nie weszli do turnieju mistrzowskiego. Natomiast Nerlens Noel nie zawiódł. Jest surowy w ofensywie, ale atletyzm, talent defensywny i doskonałe instynkty sprawiają, że jest prototypowym nowoczesnym centrem - szybkim, mobilnym, skupionym na obronie pomalowanego. Problem: wraca po operacji zerwanego więzadła i nie wiadomo, czy będzie gotowy na początek sezonu. Ale drużyna, która go wybierze i tak będzie miała przed sobą długą drogę rozwoju i chętnie na niego zaczeka.
  • Ben McLemore. Klasyczny rzucający obrońca. Doskonały w catch & shoot, solidny z kozła. Skuteczny za 2 i zza łuku. Miał swoje problemy w turnieu NCAA i podobno różnie idzie mu podczas audiencji z klubami NBA. Ale Ben McLemore kipi potencjałem i jest już graczem dobrze ufromowanym. Byłbym zszokowany, jakby wypadł poza Top 3.
  • Otto Porter. Tak jak McLemore jest skrojony na miarę SG, Otto Porter to prototypiczny niski skrzydłowy. Gwiazda Georgetown Hoyas, którzy słyną głównie z doskonałych podkoszowych (patrz. Patrick Ewing, Alonzo Mourning, Dikembe Mutombo, Roy Hibbert, Greg Monroe;-), ale nie tylko (patrz. Allen Iverson). Porter pokazał się jako gracz wszechstronny, o dobrych warunkach fizycznych (choć musi dodać trochę masy), nawet jak na ligę zaowdową. Imponował też dojrzałością, opanowaniem i zachowaniem poza boiskiem. Skuteczny za 2 i zza łuku, bardzo dobry zbierający, umie też znaleźć kolegów. Drużyna, która potrzebuje natychmistowego wzmocnienia na pozycji SF i chciałaby wybrać bezpiecznie, nie powinna się długo namyślać.  
  • Victor Oladipo. 21 lat, pozycja SG. Gracz, który, gdyby dotrwał do ósmego wyboru, byłby świetnym kandydatem dla Tłoków. Super atletyczny, dynamiczny, robi wrażenie, jakby nigdy nie zwalniał. Najmocniej zaznaczył swoją obecność po bronionej stronie parkietu, gdzie był regulrnie delegowany do krycia i wyłączenia najlepszego zawodnika obwodu przeciwnika. Nieustępliwy i utalentowany obrońca. Niewielki wzrost rekompensuje niesamowitym zasięgiem ramion. Pracowity, dobry duch zespołu. Ktoś w typie Tony'ego Allena, czy Kawhi Leonarda. W ataku bardzo poprawił trójkę, którą trafiał za skutecznością prawie 45%, głównie po odegraniach. Duża część jego gry ofensywnej oparta jest na ruchu bez piłki i ścięciach wzdłuż linii końcowej.
  • Anthony Bennett. Gość trochę między pozycjami. Zbudowany jak silny skrzydłowy, ale o wzroście Jasona Maxiella. Dobry tyłem do kosza i dominujący w pomalowanym, solidny rzut z półdystansu i dystansu. Aktywny i dynamiczny, dobry na koźle, szczególnie jak na swoje rozmiary. Niski wzrost nadrabia dużym zasięgiem ramion. Znalezienie odpowiedniej pozycji na pozimie zawodowym będzie dla niego wzyzwaniem, ale wielu undersized PFs przed nim zrobiło wielkie kariery w lidze. Da radę. Fakt, że potrafi też sypnąć trójkę, tylko mu pomoże.
  • Alex Len. Wymiarowy center Maryland. Doskonałe warunki fizyczne, miękka kiść i zasięg do dalszego półdystansu. Świetnie czuje się w pomalowanym, ścinając z pick & roll. Obiecująco wygląda też w post up. Bywał trochę zagubiony, ale ma potencjał, żeby dominować, a warunki fizyczne ułatwią mu przejście na zawodostwo. Ćwierkają ptaszki, że Cavs rozważają wybranie go z pierwszym numerem. To się czyta!
Drugi koszyk. Czyli w naszym zasięgu:
  • Trey Burke. O liderze Michigan Wolverines i zdobywcy różnorakich tytułów gracza roku w NCAA, trochę już pisałem. Burke miałby potencjał, żeby stać się lokalną gwiazdą i wielu fanów koszykówki w Michigan marzy, żeby dołączył do Tłoków. Sam Burke wspominał, że chętnie zostałby w okolicy. To piękne, ale pamiętajmy, że lokalną gwiazdą można się stać, jak się gra jak gwiazda. A czy Burke ma taki potencjał? Gracz bardzo kreatywny, doskonały floor general, szczególnie w pick & roll. Nie boi się brać na siebie odpowiedzialności w kluczowych momentach, korzystając ze swojego prawie nielimitowanego zasięgu (patrz niżej). Ale pamiętajmy, że Burke jest klasycznym rozgrywającym. Zawsze stara się wykreować partnerów i dostarczyć im piłkę w dobrym momencie i dogodnej pozycji. Na niekorzyść przemawiają niski wzrost i raczej drobna budowa, połączone z brakiem oszałamiającego przyspieszenia.

  • Shabazz Muhammad. Jeszcze rok temu typowany na wybór w Top 3, Shabazz Muhammad regularnie zsuwał się w rankingach. Co o tym zadecydowało? Głównie kontrowersje dotyczące rzekomego zaniżenia wieku i braku sukcesów, prowadzonych przez niego UCLA Bruins. Padały oskarżenia o trudny charakter i samolubność. Ale pamiętajmy, że w ostatnich latach Pistons wybierali właśnie graczy, których notowania spadły i znaleźnli się niżej niż można było przypuszczać. Wyszło całkiem nieźle. A co z Muhammadem? Otóż, umie grać w koszykówkę i mógłby zapełnić dziurę, którą mamy na dwójce. Specjalizuje się w catch & shoot po zasłonach. Umie też zaatakować z kozła, przeważnie kończąc rzutem z półdystnsu, albo floaterem. Kreatywny i bardzo utalentowany ofensywnie. Dobry zbierający. Niezbyt lubi dzielić się piłką, ale trudno jednoznacznie stwierdzić, czy to wynik egoizmu, czy taktyki UCLA. Słabszy po bronionej stronie. Nie ma 20 lat, ale ma 21. Może jest samolubny, ale na pewno jest graczem z charakterem i ogromną wolą walki. I na pewno jest umie zdobywać punkty, a to chyba ważne?
  • C.J. McCollum. Jeżeli chcecie gracza, który jest doświadczony i gra ze sprytem, trzeba uważnie przyjrzeć się C.J. McCollumowi. Combo guard, który spędził 4 lata na niewielkiej uczelni Lehigh. Świetnie trafia trójkę (ponad 51%!!), gra na wysokiej skuteczności, zarówno z kozła, jak i catch & shoot. Po poważnej kontuzji stopy chyba nie ma już śladu. Pytanie dla Pistons, czy są gotowi zainwestować w kolejnego gracza pomiędzy pozaycjami 1 - 2. McCollum podobno miał trening i rozmowę w The Palace.
  • Kentavious Caldwell-Pope. Gracz, który może być idealną odpowiedzią na potrzeby Tłoków. Wymiarowy SG.  Prawie 200 cm. wzrostu i prawie 100 kg. wagi. Skuteczny zza łuku jako spot up shooter. Doskonały z kozła, szczególnie z półdystansu, gdzie używa kilku zdecydowanych ruchów w kierunku obręczy, żeby zrobić sobie miejsce do rzutu. Moim zdaniem, czarny koń w wyścigu do ósmego miejsca. Spędził dwa sezony na uczelni Georgia, gdzie zrobił ogromne postępy. A wiecie, że Joe D nie wacha się wybierać graczy z mniejszych szkół. 
  • Cody Zeller. Najlepszy wysoki gracz na poziomie uniwesyteckim. Dynamiczny, dobry technicznie tyłem do kosza. Umie trafić z półdystansu, jak również skończyć w kontrze. Wydaje się najlepszy spośród braci Zeller. Skauci obawiają się, czy niewielki zasięg ramion i przeciętny atletyzm pozwolą mu zaistnieć na poziomie zawodowym. Natomiast jako pierwszy wysoki z ławki, który wnosi dużo aktywności i ma potencjał ofensywny, powinien się sprawdzić. 
  • Michael Carter-Williams. Lider Syracuse Orange. Rozgrywający o wzroście prawie  200 cm, z ogromnym zasięgiem, doskonały podający. Zawsze szuka partnerów. Umie zaatakować obręcz, szybki w kontrze. Ze względu na swój rozmiar i sukcesy na poziomie uniwersyteckim, MCW jest intrygującym materiałem na rozgrywającego w NBA. Eksperci zastanawiają się czy słaby rzut z dystansu, szczególnie zza łuku, oraz dosyć wysoki kozioł pozwolą mu stabilnie rozwijać się na poziomie zawodowym. Jeżeli Pistons szukaliby rozgrywającego, to wybór sprowadza się do kogoś z grupy: Trey Burke, MCW i ew. C.J. McCollum.
Jak widać, w czołowce tegorocznego draftu jest kilku graczy, którzy swoim profilem odpowiadają potrzebom Tłoków. Natomiast drużyna, która ma przed sobą perspektywę letnich inwestycji i wiele potrzeb do zaspokojenia, niekoniecznie będzie zawężać swój wybór do graczy obwodu. Jak to się skończy zobaczymy już w nocy z czwartku na piątek. Zapraszam!!








Wszyscy kochają Mo Cheeksa

Nowy coach został oficjalnie zaprezentowany na konferencji prasowej w czwartek. Nie było szału. Mo nie jest człowiekiem słowa. To akurat nie jest problem. Lawrence Frank był bystry i elokwentny i czy mu to w czymkolwiek pomogło? Z resztą co można powiedzieć? Cheeks jest szóstym coachem Pistons w ciągu ostatnich jedenastu lat. Nie przychodzi tu jako rozchwytywany, utytułowany szkoleniowiec. Nie wydawał się być nawet na szczycie puli kandydatów znajdujących się w zasięgu Tłoków.


Co więc zadecydowało? Powraca argument, że Mo ma świetne stosunki z graczami. Jest otwarty, ale jednocześnie wymaga szacunku i zaangażowania. Może faktycznie te cechy okażą się kluczowe. Ale najistotniejsze będzie wzmocnienie składu. Jeżeli pozyskamy dobrych weteranów i dobrze wybierzemy w drafcie, jestem skłonny wierzyć, że Cheeks jest w stanie wdrożyć kulturę pracy i zespołowości. Chuck Daly powiedział "Coaching isn’t about X’s and O’s, it’s about managing diversity and adversity". W dzisiejszej lidze, gdzie gracze są na dominujących pozycjach wobec trenerów, te słowa brzmią bardzo prawdziwie. Czy Mo Cheeks ma potencjał, żeby być kimś w rodzaju Doca Riversa lub Marka Jacksona, czyli byłym zawodnikiem, który potrafi zbudować więź z drużyną i sprawić, że gracze będą wzajemnie maksymalizować swój potencjał? Wątpię, że może wejść na ich poziom. Ale jeżeli przejawia te cechy, choćby w mniejszym stopniu, jest szansa na rozwój. Joe D, teraz czekamy na dalsze wzmocnienia. Lipiec jest nasz!! Ale pamiętajmy jak długo trzeba było czekać i ile wycierpieć, żeby móc zainwestować w poważne wzmocnienia. Dumars powtarza, że zdaje sobie z tego sprawę i będzie wydawał rozsądnie.

Tutaj pierwszy z kilku klipów z konferencji powitalnej Mo Cheeksa. Reszta w odniesieniach. Zapraszam!!

Dawno temu w Detroit

... grał gość, który wyrastał na gwiazdę ligi i jej najbardziej elektryzującgo zawodnika. Wtedy Pistons nie odnieśli większych sukcesów, ale trudno przypisywać winę akurat jemu. Po 6 latach w Motown był częścią wymiany, dzięki której na horyzoncie pojawił się przyszły najlepszy defensor ligi B-B-Ben Wallace. Tymczasem nasz bohater, był przez lata  nękany kontuzjami,. Odbudował się już dobrze po trzydziestce i przeobraził w klasowego role playera - wszechstronnego, sprytnego gracza, który jest w stanie pomóc drużynie na wiele sposobów. I w sumie czemu miało być inaczej. Miał ogromny talent i był bardzo inteligentnym zawodnikiem. Teraz, w wieku lat 40 przeszedł na emeryturę. Chwile później, w jego ślady poszedł  Jason Kidd - kumpel, z którym razem wygrali na grodę dla debiutanta roku. Nie śledziłem jego kariery zbyt długo, ale pamiętam sezon 94/95, kiedy młody Grant Hill był jednym z moich ulubionych graczy. Wówczas jako rookie zebrał najwięcej głosów do meczu All Star w całej NBA!!! Wiadomo, był efektowny. Ale Grant Hill to ktoś więcej niż highlight reel. A nawet jakby tak było, to i tak warto popatrzeć.


Gimme some Mo

Wszystko wskazuje na to, że nowym trenerem Pistons zostanie dotychczasowy asystant OKC Thunder, były coach w Portland i Filadelfii, a niegdyś świetny rozgrywający, Maurice Cheeks. Strony są w trakcie negocjacji kontraktu, co może zostać dopięte do końca tygodnia.

Cheeks był głównym asystentem u boku Scotta Brooksa. W ostatnich latach, jego nazwisko pojawiało się w kontekście rozwoju Russella Westbrooka i ogólnie, sukcesów Thunder. Uchodzi za coacha, który ma dobre relacje z graczami - pewnie dlatego był oddelegowany, żeby na ławce tonować Westbrooka ilekroć ten wpadał w złość, co jak wiemy, zdarza się dosyć często.

Ale wróćmy do Mo. Jako gracz, miał długą i udaną karierę, mimo, że był wybrany dopiero w drugiej rundzie draftu. W Filadelfii grał u boku takich sław jak Julius Erving, Moses Malone, czy Charles Barkley. Był świetnym podającym i defensorem. Jako pierwszy trener zadebiutował w Portland w 2001. Prowadził słynnych Jailblazers przez 4 lata, co samo w sobie jest osiągnięciem. Kolejne 4 lata spędził jako coach Sixers. W karierze zanotował bilans prawie na 50/50. Raz udało mu się zamknąć sezon w Portland z 50 zwycięstwami.

A teraz wróćmy do Detroit. Cheeks, wraz z Natem McMillanem, byli ponoć finalistami w walce o stołek coacha Tłoków. McMillan ma świeższe doświadczenie trenerskie, twardo i konsekwentnie prowadzi drużynę, wymagając ścisłego realizowania taktyki. Wydaje się, że McMillan jest lepszym coachem. Ale czy byłby lepszy w Detroit? Trudno powiedzieć. Szczególnie, że pytanie dotyczy też właściciela i GMa. Czy Mo Cheeks będzie miał poparcie Joe Dumarsa? Cóż, wygląda na to, że w przeciwieństwie do Franka, Cheeks jest wyborem Joe D. Ile presji spoczywa na Dumarsie w ostatnim roku trzyletniego okna, które miał na zbudowanie silnej drużyny? Te i inne pytania fruwają w powietrzu i nie sprzyjają atmosferze stabilizacji. A ta jest Tłokom potrzebna jak powietrze, albo jak smar. Słabe wyniki, zmiana właściciela, ciągła rotacja trenerów - to jest stan, w którym drużyna znajduje się od dobrych kilku lat. Coach, kim by nie był, potrzebuje wsparcia ze strony GMa i zrozumienia, że wspólnie ralizują proces przebudowy, oparty na młodych graczach. I w takiej sytuacji trener ma osiągnąć jak najlepszy wynik. Cheeks nie jest ani młodym, utalentowanym asystantem, ani trenerem o uznanym nazwisku. Pistons wybrali więc poniekąd drogę środka. Ale Cheeks musiał czymś przekonać Dumarsa i Goresa. Pewnie istotny był dobry kontakt z młodymi graczami i bogata kariera zawodnicza. Cóż, nie kupuję argumentu, że musisz być byłym graczem, żeby dobrze porozumiewać się z drużyną. Trzeba być po prostu dobrym trenerem, a na to jest wiele przepisów. Trudno mi ocenić potencjał Cheeksa. Jako gracz był świetnym obrońcą, a jako trener prowadził drużyny grające topową defensywę. Jest ponoć kontaktowy, otwarty i potrafi kreować dobrą atmosferę. Mam nadzieję, że klub będzie go wspierał i stworzy mu warunki do pracy, bo kultura działania organizacji zwanej Detroit Pistons pozostawia wiele do życzenia. Mam też nadzieję, że Cheeks był najlepszym możliwym kandydatem, a nie kompromisem między GMem na gorącym krześle i niecierpliwym właścicielem. Życzę Mo jak najlepiej i czekam na dalsze ruchy, które przyniosą odpowiedzi, przynajmniej na niektóre, z pytań nurtujących fanów Pistons. Now, gimme some Mo!!

Czekając na Shawa, czyli kolejna odsłona dysfunkcjonalności

Niewiele dzieje się na froncie w Detroit. Z jednej strony nie ma się co dziwić, bo zbliżamy się do finałów, do draftu jeszcze trochę, a sezon wolnych agentów i wymian też się nie zaczął. Ale, ale!! Czy Tłokom przypadkiem nie brakuje coacha? Wiele z drużyn, które miały wakaty już podjęło decyzje. I tak, długoletni pierwszy asystant Grega Poppovicha, Mike Budenholzer poprowadzi Atlanta Hawks, a były trener Hawks i niegdysiejszy gracz Pistons, Larry Drew przejmie stery w Milwaukee. Podaję te dwa przykłady, bo podobno zarówno Budenholzer, jak i Drew byli w kręgu zainteresowania Pistons.

Przystępując do poszukiwań, Joe Dumars i Tom Gores zapowiadali, że będą bardzo dokładni, ale też będą działać sprawnie. Z przecieków wiemy, że kontaktowano się z wieloma kandydatami, a z tej grupy wyłonili się faworyci - Nate McMillan i Maurice Cheeks. Obydwaj są ponoć rekomendowani przez Joe Dumarsa, ale jak widać to nie wystarcza. Specjaly, nieodpłatny doradca Phil Jackson rekomenduje swojego wieloletniego asystanta Briana Shawa (co za niespodzianka!!!), z którym nie można przeprowadzić rozmowy, bo zarząd Indiana na to nie pozwala, dopóki Pacers są w grze. A czas płynie. Nie mamy gwarancji, że uda się pozyskać Shawa, któremu ponoć uważnie przyglądają się Los Angeles Clippers. Tymczasem możemy stracić kolejnego z kandydatów. Co więcej, jakby się ten proces nie skończył, coraz jaśniej widać, że Tom Gores nie ufa Dumarsowi przy wyborze coacha, co z kolei niszczy reputację organizacji i może zniechęcić potencjalnych kandydatów.

Starałaem się podchodzić optymistycznie do zaangażowania Phila Jacksona w proces wyboru coacha, ale wygląda to coraz gorzej. Chociaż Detroit było w dołku przez ostatnie lata, Dumars wciąż jest szanowany w lidze i na pewno swoją osobą nikogo nie odstrasza. Natomiast próby ręcznego sterowania owszem. Jeżeli Pistons uda się zaangażować Shawa pozostaną wątpliwości dotyczące sposobu wyboru i pozycji Joe D. Shaw będzie postawiony w niekomfortowej sytuacji nie ze swojej winy. Obecnie wygląa to więc tak, że niezaangażowanie któregoś z faworytów Dumarsa będzie w oczach opinii publicznej dowodem na podział  i brak zaufania na linii GM - właściciel. Czy tak to musiało wyglądać?