Jose, Hi!! Goodbye Tay!!



Wczorajszej nocy Pistons wzięli udział w wymianie, dzięki której Rudy Gay powędrował do Toronto, wraz z rezerwowym Hamadem Haddadim. Tayshaun Prince, Austin Daye i Ed Davis przeprowadzają się do Memphis, a Jose Calderon do Motown. Raptors pozyskali w ten sposób gwiazdę, ale jednocześnie zawodnika, który nie był ostatnio zbyt efektywny i ma jeszcze 3 lata kontraktu. Grizz zaoszczędzili mnóstwo pieniędzy, co było kluczowe wobec rosnących restrykcji wydatkowych w lidze. Teraz będą jeszcze mieli miejsce, żeby podpisać kogoś za mniejsze pieniądze. Prince powinien świetnie wkomponować się w wysoki, defensywny skład Memphis, a Austin Daye pomoże rozciągnąć strefę. Ed Davis to młody perspektywiczny PF, który może stać się ważną częścią przyszłości Grizz, a już teraz pomóc wypełnić lukę jaką zostawił Marreese Speights.

Pistons zrobili arcyważny krok w kierunku przebudowy wokół młodych graczy. Kontrakty, które podpisali Rodney Stuckey i Tayshaun Prince były przedmiotem krytyki wielu fanów, obawiających się,  że drużyna będzie dalej stać okrakiem pomiędzy młodymi graczami z potencjałem, a solidnymi weteranami. Teraz widać, że Joe D. obrał inny kierunek. Prince jest ostatnim graczem z mistrzowskiego składu Tłoków. Przez ostatnie lata bywał sfrustrowany, ale przed sezonem odrzucił inne oferty i zdecydował się pozostać w Detroit. Pokazał też, że potrafi zrobić miejsce na boisku dla młodszych i rzadziej widzieliśmy tzw. Isolayshaun. Wczoraj z emocjami mówił o swoich czasach w Detroit, o przyjaźniach i niezapomnianych momentach. Ciekawe jak odnajdzie się w Tennessee. Myślę, że świetnie. Co do Austina Daye'a, nie wiem na ile sam sobie zasłużył na niedawny powrót do rotacji, na ile zarząd chciał go wypromować przed wymianą. Tak, czy inaczej, kiedy go wywołano, był gotowy i umiał przełamać się po kryzysie z zeszłego sezonu. Teraz idzie do czołowej drużyny na Zachodzie, która potrzebuje jego rzutów z dystansu. Postępy, które zrobił w tym roku, każą patrzeć z optymizmem na jego przyszłość.

Konsekwencje wczorajszej wymiany dla Pistons można podzielić na finansowe i boiskowe. Finansowo, Tłoki ustawiły się w doskonałej pozycji do dalszych inwestycji. Po sezonie ocenią czy będą chcieli zatrzymać Jose Calderona. Jeżeli nie, zostanie im ok. 22 mln. w cap space na dalsze wzmocnienia. Ile z tych pieniędzy wydadzą w lecie, na kogo i czy mądrze - tego nie wiemy. Ale wiemy, że zmiany kształtujące przyszłość drużyny na kolejne lata już się zaczęły i będą postępować. Możliwe, że wobec relatywnie słabej klasy wolnych agentów w 2013 roku, Tłoki dokonają kolejnych wymian przed zamknięciem okna transferowego 21go lutego. Ciekawie będzie obserwować kształt rotacji składu w dalszej części sezonu. Jose Calderon to prawdziwy pass first PG. Kogoś takiego nie było w Motown od ... dawna. Notuje prawie 7,5 asysty na mecz, trafia 43% za trzy i ponad 90% osobistych. Kyle Lowry nie był w stanie odebrać mu roli dyrygenta drużyny w Toronto, a z Kanady dochodzą głosy fanów opłakująych stratę tak solidnego i doświadcznego rozgrywającego, który, podobnie jak Prince, całą swoją dotychczasową karierę spędził w jednym klubie.  Zapewne upłynie trochę czasu zanim rola Jose zostanie określona, ale czy będzie wchodził z ławki, czy startował, szybko powinien przejąć rolę głównego dyrygenta w ofensywie. Co na to Brandon Knight? Pewnie będzie częściej grał off ball i korzystał z podań Jose, bo trudno sobie wyobrazić, że nie będą często wspólnie przebywać na parkiecie. W dalszej perspektywie wyklaruje się, czy Knight będzie się rozwijał jako PG pod okiem Calderona, czy szedł w stronę kogoś a'la O.J. Mayo. Co na to Will Bynum i Rodney Stuckey? Cóż, zagęszcza im się strefa. Szczególnie szkoda Bynuma, który ostatnio wyrósł na świetnego energizera z ławki. Stuckey może być istotny ze względu na wzrost i siłę, której będzie brakować Jose i Brandownowi, szczególnie w obronie. Bardzo możliwe, że ktoś z dwójki Bynum, Stuckey zostanie wymieniony, co, przynajmniej doraźnie, mogłoby zwiększyć rolę Kima Englisha. Z kolei we wczorajszym przegranym meczu z Pacers mieliśmy próbkę tego jak może wyglądać rotacja na trójce - Kyle Singler był zmieniany przez Jonasa Jerebko. Na pewno mogą się też cieszyć wysocy. Greg Monroe i Andre Drummond dostają zawodnika, który jest świetny w pick & roll, robi mało strat i umie uruchomić partnerów. Cieszmy się i my!! Dzieje się!!

P.S.
Prince to kawał historii Pistons. Czterokrotnie w drugim składzie All Defensive NBA, piąty w liczbie spotkań rozegranych w barwach Pistons, ósmy w punktach. Jest obecny w Top 10 w prawie każdej kategorii. Zobaczcie sami. Na pewno wielu fanów odczuwa żal i wzruszenie, że nie zobaczymy go już w niebiesko - biało - czerwonych barwach. Spójrzcie tylko na fana, który na darmo czekał wczoraj na Tay'a, mającego wybiec na parkiet w Indianapolis. Pod trykotem Prince'a miał T-shirt Kentucky. Ciekawe czy na skórze tatuaż, a'la ten. Ale nie ma się co śmiać. Sam jestem posiadaczem koszulki Prince'a. Tylko, że ja nie mam zamiaru się jej pozbywać.


A poniżej zestaw hajlajtów throughout the years:












Joe D. pociągnął za spust!!

Nie żeby to tylko od niego zależało, ale podobno od początku sezonu starał się pozyskać Jose Calderona. Podobno klepnięto deal, na mocy którego Pistons wysyłają Tay'a Prince'a i Austina Daye'a do Memphis, a dostają Jose Calderona, który jest w ostatnim roku 10,5 milionowego kontraktu. W ten sposób rozładuje się tłok na pozycji SF, a Calderon będzie umiał prowadzić drużynę i jest świetnym mentorem, partnerem dla Brandona Knighta. Jak będzie wyglądała rotacja, to osobna kwestia. Po zakończeniu sezonu Pistons będą wiedzieli, czy chcą spróbować pozyskać Calderona za bardziej rozsądne pieniądze. Jeżeli nie, uzyskają dodatkowe 10 mln. w cap space. Co z nimi zrobią, to kolejny temat. Na razie zapraszam jutro po szerszą analizę wymiany, która tymczasem musi być jeszcze zatwierdzona przez NBA. Na razie, powiem krótko: hell yeah!!

Tłoki w wymianie na linii Memphis - Toronto?

Być może spełni się życzenie wielu fanów i Detroit włączy się w deal Toronto po Rudy'ego Gay'a, przejmując Jose Calderona i ostatni rok jego kontraktu. Podobno Tłoki na szczycie listy kandydatów, jeżeli dojdzie do trójstronnej wymiany. Do Memphis powędrowałby zapewne Tay Prince. Czekamy.

Kto jest lepszy

... ten wygrywa. A Bucks ostatnio wygrywają 3/4 swoich spotkań. Szkoda, bo Andre Drummond, który wobec kłopotów Grega Monroe z faulami, odegrał większą rolę.  I nie chodzi tylko o czas. W 10 minut miał double - double, a skończył 18 -18. Tak, 18 pkt. i 18 zbiórek. The future is now ...? Przed przerwą ławka Bucks wyprowadziła ich na prowadzenie, a po przerwie Brandon Jennings skradł show, sypiąc trójkami jak z rękawa na głowy bezbronnych i niezdolnych do odpowiedzi Tłoków. Zwycięstwo Bucks było niezagrożone i bezapelacyjne. Przez dłuższy czas pierwszej połowy Tłoki wyglądały jak czterech graczy, którzy próbują trafiać i bronić i piąty, który po nich sprząta i pilnuje, żeby drużyna była na prowadzeniu. Poniżej skrót.


Keeping Magic at bay

Pistons udało się uniknąć pogoni Magic i mimo wielkiego meczu JJ Redicka, wywieźli z Orlando cenne zwycięstwo. Walnie przyczynił się do tego zdobywca 31 pkt. Brandon Knight. Ciekawie było patrzeć jak w czwartej kwarcie Knight grał off ball i ustawiał się na catch & shoot z podań Willa Bynuma. Wyglądało to naprawdę dobrze, a Bynum skończył z 12ma asystami. Tymczasem spekulacje nt. doczołgania się do play off nie milkną, szczególnie wobec kontuzji asa Celtics Rajona Rondo. Cóż, może, jeżeli damy Andre Drummondowi rozwinąć skrzydła. W Orlando Drummond nie był zbyt widoczny. W ostatniej akcji meczu, po trzecim, nietrafionym osobistym Jameera Nelsona, Magic mieli trzy szanse na dobitkę i na dogrywkę lub zwycięstwo. Gdyby Drummond był na boisku zamiast Villanuevy, raczej by do tego nie doszło. Zapraszam do zapoznania się z dwoma magicznymi asystami tego, kto najlepiej dopełnia naszą młodą gwiazdę, czyli Willa Bynuma. W roli odbiorcy, tym razem, Charlie Villanueva.


Rodney Stuckey nie grał i obejrzał mecz z ławki w garniturze. Podczas jego nieobecności i wobec trudności Kyle Singlera, ładnie zaprezentował się Kim English. Absencja Stuckey nie była spowodowana urazem. Lawrence Frank powiedział, że nic na ten temat nie powie, więc pewnie chodzi o kwestię dyscyplinarną. Mam nadzieję, że to jednorazowy wybryk, a Stuckey będzie gotowy i dopuszczony do dzisiejszego meczu z Bucks, którzy aktualnie siedzą na siódmym miejscu na Wschodzie. Go Pistons!!!

Greg Monroe uwolnił bestię, ale to nie wystarczyło


Monroe zdobył 31 pkt (12/17) i wyczyścił deski 12 razy. Był nie do zatrzymania. Pewność i precyzja, z jaką operował w post up była imponująca. Pistons zaczęli bardzo dobrze i byli do przodu, dopóki Dwyane Wade i spółka nie przycisnęli pod koniec drugiej kwarty. Potem Monroe trzymał Tłoki na dystans 10-13 pkt, ale nie było już mowy o powrocie. Andre Drummond grał trochę więcej i trochę dłużej z Gregiem. Kwestia jak współpracują i jak będą koegzystować w przyszłości to temat na dłuższą analizę. Na pewno można mieć trochę zastrzeżeń. Monroe od kilku lat był ustawiany jako center i ma swoje nawyki, które nie łatwo zmienić. Nie wystarczająco często korzysta też z rzutu z dalszego dystansu. Wczoraj kilka razy pokazał, że ma zasięg. Ustabilizowanie jumpera a'la LaMarcus Aldridge, Kevin Garnett będzie kluczowe dla dalszej udanej współpracy Łosia z Pingwinem. Monroe, choć ma trudności z grą na czwórce, posiada już sporo atutów, co każe przypuszczać, że odniesie sukces. Więcej o dostosowaniu Łosia do gry jako PF tutaj. A poniżej popisy naszego 19 letniego human highlight.




P.S.
Kim English i Jonas Jerebko grali po 3 minuty z kawałkiem. Wow ...!!

Prawie

Pierwsza część przeprawy przez ogień zakończyła się porażką. Ale zabrakło niewiele. W przedostatniej akcji Suckey patrzył na piłkę, zamiast wyblokować Marco Bellineliego, który przejął podanie Joakima Noah i skończył lay up z faulem. Pistons mieli jeszcze szanse na wyrównanie, ale Prince i Stuckey przestrzelili trójki. Dobry, zacięty mecz. Niestety Pistons nie umieli utrzymać, momentami kilkunastopunktowego, prowadzenia, a Nate Robinsonn i Jimmy Butler wyciągnęli Bulls z dołka just in time. Spytacie co u Drummonda. Otóż grał świetnie, kiedy grał. Jest taką siłą na deskach, a jego obecność zdecydowanie zniechęca obwodowych przeciwnika do wjazdów w pomalowane. Niestety znów tylko 22 minuty na boisku. Podobno Drummond kiepsko wypada na treningach. Kogo to obchodzi, skoro w meczach regularnie zbliża się, lub zalicza double-double w 20 minut, a dzięki niemu nasi kiepscy obwodowi obrońcy wyglądają przyzwoicie!! To już dość stare, ale główny problem pozostał:


Pokrzepiony

... kolejnym zwycięstwem, tym razem nad Magic, nieśmiało, po raz pierwszy od dłuższego czasu zerkam na tabelę. I co widzę? Tak, już słyszłem tu i ówdzie słowa play off i Pistons w jednym zdaniu. Tłoki wygrały 9 z ostatnich 13 spotkań i doroczne rozbudzanie nadziei na postseason powoli się rozkręca. Cóż, oczywiście nie sądzę, żeby Tłoki przeskoczyły Philly i Boston, ew. Milwaukee. Tego byłoby za wiele. Dzisiaj podróż do niedalekiego Wietrznego Miasta, a w piątek do ciepłego Miami, czyli tzw. reality check. Jeżeli Tłoki wygrają te mecze, to przestane mieć do kogokolwiek pretensje, że fantazjuje o play off. Ale myślę, że stoję na bezpiecznej pozycji i dalej będę mógł sobie, że tak powiem, krytykować. Ale może Andre Drummond przeczyta co tu wypisuję i postanowi robić tak w każdej akcji.


Naprawdę interesujące jest to, że ani Rodney Stuckey, ani Brandon Knight nie potrafią się nawet zbliżyć do Willa Bynuma w grze pick & roll z Drummondem, ba nawet nie potrafią mu posłać dobrego loba. Na szczęście Bynum pokazał Stuckey jak to się robi.


Na drugim końcu ławki, Jonas Jerebko powoli dostaje piany. Niedawno udzielił wywiadu szwedzkiej TV, że nie rozumie tej sytuacji i ma nadzieję, że jak nie w Detroit, to może przyda się gdzieś indziej. W jeszcze ostrzejszych słowach wypowiedzieli się ojciec Jonasa i trener szwedzkiej reprezentacji, który zasugerował, że dobrze by zwolnić Lawrence'a Franka. Cóż, wystarczy popatrzeć na minę JJa. It's not a happy camper. Z nowym kontraktem, dobrze przepracowanym okresem przygotowawczym, szykował się na krok naprzód w swoje karierze. Tymczasem stoi, a raczej siedzi, w miejscu. Trzeba przyznać, że zanim zadomowił się na ławce, grał naprawdę mało skutecznie. Ale mógłby grywać chociaż po kilka minut w końcówkach i w ten sposób pokazać, że się przełamał. Nie on jeden grzeje ławę, ale ani Kim English, który akurat wczoraj zagrał kilka minut, ani Khris Middleton, ani Slava Krawcow nie mieli wcześniej pozycji startera, czy podstawowego gracza w rotacji. Sądzę, że po stronnie coacha nie ma żadnych pretensji. Po prostu Frank znalazł kombinację, która działa i na razie się jej trzyma. Solidna gra Austina Daye'a i Charliego V. tylko umacnia status quo.

Bounce back

Po strasznym, pod każdym względem, meczu w Londynie, Pistons odbili się w The Palace przeciwko Celtom. Z drużyn z czołówki, Boston wyjątkowo leży Tłokom. Dzieli ich w ostatnich latach różnica klas. Mimo tego Detroit znajduje sposób na Zielonych. W zeszłym sezonie byli 2:1, teraz wygrali pierwszy mecz z trzech. Cóż, myślę, że Lawrence Frank musiał kopnąć w piecyk, niczym Jacek Gmoch, bo drużyna od początku grała agresywnie w obronie i aktywnie w ataku. Rezultatem np. taki wsad Brandona Knighta nad Garnettem.


Knight, po katastrofalnym występie w Londynie, wyszedł skoncentrowany i zmotywowany. Udało się, a Andre Drummond dostarczył kolejną porcję hajlajtów.


Sekwencja akcji na początku drugiej kwarty: 1. pick & roll Bynum - Drummond, lob i wsad AD1; 2.  pick & roll Bynum - Drummond, lob i wsad AD1; 3. pick & roll Bynum - Drummond, AD1 wyblokowany, Bynum wjeżdża po 2 pkt.; 4. podwojenie Bynuma na górze, oddanie do CV, który trafia za trzy. Wręcz podręcznikowy pokaz, jak dobry pick & roll może zdestabilizować obronę.  Uznanie dla Bynuma, który już od prawie miesiąca jest najgroźniejszym w ataku zawodnikem Pistons. A z Andre tworzą naprawdę elektryzującą parę. Od połowy Doc Rivers zaordynował taktykę hack-a-Drummond, ale Drummond trafił 6/8 z linii. Dotychczas jest ponoć najefektywniejszym nastolatkiem, jaki kiedykolwiek debiutował w lidze!! Jego statystyki per 36 minut są na poziomie debiutanckiego sezonu Dwighta Howarda. Śmiało można powiedzieć, że jego postawa przerosła najśmielsze oczekiwania. Ponoć Drummond słabo wypada na treningach, kiedy ćwiczy się schematy i realizuje je w gierkach taktycznych. Być może temu samemu należy przypisać jego słabszą postawę w, bardziej ułożonej, koszykówce uniwersyteckiej. Ale dobrze, że ma te problemy. Inaczej nie spadłby nam na 9 miejsce. Tymczasem nie ma obecnie zawodnika z klasy 2012, którego wolałbym w Detroit zamiast Drummonda, włączając Anthony Davisa. Tu i ówdzie zaczyna się wymieniać go jako czarnego konia do nagrody dla debiutanta roku. Na pewno nie stanie się to przy grze średnio po 20 minut w meczu. Ale mamy dopiero połowę sezonu i miejmy nadzieję, że rola i czas gry Andre będą rosły, choć w części, tak jak jego forma.

Under the weather

Wycieczka do Londka nie bardzo się Tłkom udała. Nie wiem, może przynajmniej trochę pozwiedzali. Przed wylotem Will Bynum powiedział, że jemu wszystko jedno gdzie gra, równie dobrze mógłby grać w Chicago. Okazało się, że jako prawie jedyny, miał właściwe nastawienie. Symptomatyczny dla postawy reszty składu był moment przed meczem, kiedy Amare i Prince mieli pozdrowić fanów. Były problemy z mikrofonem, który w końcu zupełnie padł podczas przemowy Taya. Sam Prince wydawał się nawet zadowolony z tego faktu i z uśmiechem zszedł z parkietu. Nie mówię, że Pistons oddali mecz, ale po prostu wypadli blado. Jeden większy zryw w trzeciej kwarcie, kiedy zredukowali straty do 6 punktów. Oprócz Bynuma,  znów dobrze zaprezentował się Andre Drummond. Reszta cold as ice. Brandon Knight chyba nawet nie wszedł na boisko w drugiej połowie.

London calling


Wygrana tu, przegrana tam. Czas leci i  już w czwartek Pistons podejmą Knicks w Londynie. Piszę podejmą, bo ten mecz jest uznawany za rozgrywany na terenie Tłoków. Z tego powodu z drużyną polecieli wszyscy od oprawy wizualnej, cheer liderki, maskotka, kilku fanów, którzy wygrali podróż z drużyną - w sumie ok. 200 osób. Przed sezonem rozważałem nawet wyprawę do Londka, żeby zobaczyć Tłoki na żywo. Potem mi przeszło. Ale ten mecz zapowiada się naprawdę ciekawie. Knicks są obecnie potęgą na Wschodzie,  ale kontuzje ostatnio ich spowolniły. Pistons grają z większą pewnością i zrozumieniem niż na początku sezonu. Największy postęp zrobili w defensywie i są obecnie na 9tym miejscu pod względem punktów oddanych przeciwnikom (Knicks na 13tym). W ataku nie jest już tak dobrze, a Knicks rzucają średnio 6 punktów więcej na mecz. Cóż, jak mógłby powiedzieć Paolo Coelho, statystyki nie grają. A Tłoki zagrają już w czwartek o przyjaznej dla polskiego widza godzinie 21. Go Pistons!!!

Już dość tych wygranych

Trudno o lepszą okazję na podtrzymanie najdłuższej w lidze serii wygranych, niż goszczenie na kolejnym meczu u siebie Charlotte Bobcats. Niestety Pistons byli zbyt gościnni wobec Bena Gordona i spółki oddając mecz po dogrywce. Dlatego właśnie postuluję zachowanie daleko idącej wstrzemięźliwości wobec tego sezonu. Teraz dłuższa przerwa, a potem hit the road Jack!!


Bench mob

Oglądając Tłoki od początku sezonu, zawsze czekałem, aż starterzy zostaną zmienieni przez ławkowiczów. Po pierwsze, chciałem zobaczyć Andre Drummonda, po drugie gra Prince'a, Maxiella, Stuckey'ego była znana i przewidywalna, po trzecie zmiennicy grają szybciej i dynamiczniej. To ostatnie nie zawsze jest zaletą, ale przy mozolnie egzekwowanej ofensywie starterów, większe tempo było miłą odmianą. Pierwszy skład grał jak grał i wiadomo jaki mamy bilans. Teraz pierwsza piątka gra płynniej i skuteczniej, ale wciąż czekam na zmienników, których forma rośnie chyba jeszcze szybciej. Kyle Singler wskoczył do pierwszego składu, a Jonas Jerebko w ogóle nie gra. Tymczasem Andre Drummond jest coraz lepszy, Will Bynum jest liderem ławkowiczów, a Austin Daye ostatnio jego główną bronią w ofensywie. Wczoraj Daye zanotował 20 pkt. i 6 zbiórek. Trafiał prawie za każdym razem (80% z gry ...). Jak donosi Detroit Press, Daye nie tylko dojrzał ale też zostawił za sobą problemy rodzinne. Cóż, Joe Dumars zaznaczył ostatnio, że głównym celem jest obecnie uzyskanie dobrej pozycji do inwestycji, czyt. miejsca w cap space. Z tego powodu, zarząd nie rwie się do inwestowania środków poprzez transfery, czekając raczej do lata, kiedy wygasną kontrakty Corey Maggette, Willa Bynuma, Jasona Maxiella i Daye'a. Zobaczymy czy ta strategia się opłaci. Tymczasem polecam cieszenie się małym, czyli np. serią czterech zwycięstw z rzędu i nie stawianie zbyt wygórowanych wymagań. Oddaję gło do studia.

Po pierwsze Austin musi zwiększyć masę.

Ale już daje radę.

Comin' together

Cóż, mamy nowy rok, a w Detroit raczej po staremu. Trudno o cierpliwość, kiedy drużyna ma taki sam % wygranych jak rok temu. Jednak jak przyjrzeć się bliżej, dzieją się ciekawe rzeczy. Bo kto by przypuszczał, że Will Bynum, przy okazji kontuzji Rodney Stuckey, wyskoczy z tylnego rzędu i odpali dwa naprawdę wielkie mecze. W przegranym po dogrywce przeciwko Hawks:

A potem w zwycięstwie nad Miami Heat u siebie:

OK, Bynum miewał już wielke momenty. Ale powrót Austina Daye'a z zaświatów to nieoczekiwana historia. Obaj podwyższają swoją wartość na rynku, ale szczerze mowiąc nie sądzę, żeby Pistons wykonali jakiś transfer, przynajmniej nie teraz. Zawsze kibicowałem Bynumowi ze względu na jego waleczność i nieustępliwość. Daye ma świetną technikę i po prostu miło patrzeć na jego pracę nóg i rzut. Jeżeli w końcu udaje mu się nie frustrować się, grać przyzwoicie w obronie i robić to co umie najlepiej, czyli trafiać z dystansu, to ja jestem za. Charlie V. wciąż sprawdza się w roli stretch four z ławki, a wczoraj przeciwko |Kings on, Daye i Brandon Knight trafiali trójki metr zza łuku. Andre Drummond robi swoje, czyli broni farby, zbiera i blokuje z coraz większą regularnością. Spędza na parkiecie coraz więcej czasu, choć pewnie wciąż nie tyle ile powinien. Jedynym przeciwskazaniem wydaje mi się dosyć przeciętna współpraca między nim a Gregiem Monroe. Trochę się dublują, co wynika w dużej mierze z nieprzystosowania Grega do gry na czwórce. Natomiast wysoki, dynamiczny center, jak Drummond dobrze wygląda w otoczeniu strzelców z inklinacjami do gry na obwodzie. Myślę, że Daye, Villanueva, a także Will the Thrill powinni mu być wdzięczni za to ile presji zdejmuje z nich w defensywie i jak pomaga aktywnością na atakowanej desce. Poniżej trochę magii od AD1 z meczu przeciwko Heat. Enjoy!!!