Tłok

... w czołówce draftu zepchnął Detroit na 8 miejsce. Wizards, którzy mieli takim sam bilans, ale byli rozstawieni za Pistons, wskoczyli na ostatnie miejsce w Top 3. Znów wygrali Cavs, nasi rywale z dywizji.

Niezbyt liczyłem na łut szczęścia i nie jestem spacjalnie zawiedziony. Ponoć draft ma być słaby, bez wyraźnego lidera stawki. Ale wiecie jak to jest. Próby oceny potencjału graczy uniwersyteckich są, przynajmniej dla mnie, wróżeniem z fusów. Rok temu oglądałem sporo NCAA. I co? Nie mówię już, że ja, ale kto z analityków przewidywał, że Anthony Davis nie zdobędzię nagrody dla debiutanta roku? OK, Damian Lillard też miał dobrą prasę i z czasem zaczęto sugerować, że został postawiony w doskonałej sytuacji żeby podjąć wyzwanie i pokazać się, nie tylko jako gracz pierwszej piątki, ale lider drużyny. Ale i tak zaskoczył. Thomas Robinson stał się niewidoczny (jak wielu przed nim w Sacramento), a Harrison Barnes grał w półfinałach konferencji jako podstawowy gracz pierwszej piątki i dłuższymi chwilami brał ciężar gry na siebie. W końcu, Andre Drummond miał być wilekim niewypałem.

Więc, bez udawania, że mam jakąś wielką wiedzę, niebawem  napiszę o kilku graczach, którzy mogą się znaleźć w kręgu zainteresowania Tłoków. Stay tuned!!

Druga drużyna z Detroit ...

Andre Drummond i Kyle Singler zostali wybrani do drugiej piątki debiutantów sezonu 2012/13. Ouch ... Singler powinien czuć się doceniony, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego problemy w drugiej części sezonu i to, że był wybrany w drugiej rundzie draftu. Natomiast Drummond po raz kolejny nie zdobył uznania, na które zasługuje. Najpierw skończył na 4tym miejscu w głosowaniu na debiutanta roku. Teraz nie znalazł się w pierwszej piątce rookies, co jest jeszcze większym przeoczeniem. Ale cóż, nie to jest najważniejsze. Jak wszystko potoczy się dobrym torem, już niedługo Dre powinien narobić trochę szumu w lidze. Tymczasem podziękujmy Lawrence'owi Frankowi za to, że wystawiał go na 20 minut i nie pozwolił by dokładnie przyjrzano się jaki ma potencjał.

Wyboru dokonali pierwsi trenerzy drużyn. Nie można głosować na swoich zawodników. Oto pierwsza i druga piątka:

Damian Lillard (Portland)
Bradley Beal (Washington)
Anthony Davis (New Orleans)
Dion Waiters (Cleveland)
Harrison Barnes (Golden State)

Andre Drummond (Detroit)
Jonas Valanciunas (Toronto)
Michael Kidd-Gilchrist (Charlotte)
Kyle Singler (Detroit)
Tyler Zeller (Cleveland)

Jak widać, pozycja na boisku nie ma znaczenia, co czyni ten wybór jeszcze dziwniejszym. Drummond zaliczył najwięcej ofensywnych zbiórek pośród rookies. Był jedynym graczem w lidze, którego średnie na 36 minut były na poziomie przynajmniej 10 pkt, 10 zbiórek, 1.5 przechwytu i 2.5 bloku. Przebywając na parkiecie średnio niespełna 21 minut, zaliczył  7.9 pkt, 7.6 zbiórek, 0.5 asysty, 1.6 bloku, 1 przechwyt,  przy skuteczności ponad 60% z gry i 37% z osobistych ... ;-) Now, show some love, will you!!!

Karuzela z trenerami ...

... a raczej kandydatami na trenera Pistons, powoli zaczyna się kręcić. Ale nie chcę się bawić w oceny i spekulacje. Mam za małą  wiedzę. Owszem, w przypadku coachów z doświadczeniem, jak Nate McMillan, który wczoraj spotkał się z Joe Dumarsem i zarządem, mogę się wypowiedzieć. Ale czy to znaczy, że znany trener będzie lepszy? Pistons ponoć preferują  byłego zawodnika i kogoś z doświadczeniem. OK, ale nie zapominajmy, że musi to być przede wszystkim ktoś kompetentny. Nie należy z zasady unikać kandydata mniej doświadczonego. No i nie można wykluczyć, że ktoś z grupy asystentów, jak Mike Budenholzer, David Fizdale, Kelvin Sampson, czy Brian Shaw po prostu okaże się najlepszy. Pamiętajmy, że Chuck Daly, zanim został coachem Tłoków, miał niecały rok doświadczenia na stanowisku i bilans 9 - 32 w Cleveland, skąd został zwolniony. Cóż, w procesie wyboru coacha, szczególnie jeżeli nie jest się drużyną z elity i nie można przebierać wśród największych nazwisk, jest tyle uwarunkowań niedostępnych dla fanów, że ciężko dokonać rzetelnej oceny kandydatów. Cieszył bym się z wyboru McMillana, bo wiem, że jest kompetentny, konsekwentny i potrafi nadać tożsamość drużynie, czego w Detroit nie było już od ładnych kilku lat. Natomiast, czy w grupie mniej znanych postaci nie kryje się jakiś As? Chcąc nie chcąc, ocenę trzeba pozostawić Joe Dumarsowi. Na rozmowy z asystentami w sztabach drużyn walczących w play off trzeba będzie poczekać. Pistons chcą przeprowadzić ten proces bardzo solidnie. Z drugiej strony, wiele drużyn ma wakaty na pozycjach głównego coacha, więc efektywność działania może okazać się wysoce porządana.

Z ostatniej chwili!! Z inicjatywy właściciela Toma Goresa, Pistons zamierzają zatrudnić w roli doradcy ... Phila Jacksona. Ma to być umowa na czas przeprowadzenia procesu wybory nowego coacha. Co więcej, Jackson nie będzie pobierał wynagrodzenia i traktuje swój wkład jako przysługę dla przyjaciela Toma Goresa. Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa, co na to Joe D? Na pewno nie będzie publicznie narzekał, ale czy to znaczy, że jego pozycja jest zagrożona? Nie sądzę. Głos kogoś tak doświadczonego i utytułowanego może pomóc. Co więcej, Dumars wyrobił sobie reputację niecierpliwego zwierzchnika, więc jeżeli autorytet Jacksona przekona utytułowanego kandydata, do przyjęcia ryzykownej roli głównego coacha w Detroit, tym lepiej. Natomiast rozwój wydarzeń stoi w sprzeczności z niedawnymi przeciekami, jakoby po zaangażowaniu w wybór poprzedniego coacha, Tom Gores miałby tym razem oddać całą władzę w ręce Dumarsa. Cóż, jeżeli Gores chce aktywnie uczestniczyć w tym procesie, dobrze, że posiłkuje się autorytetem Jacksona. Jednak pozostają wątpliwości co do podziału władzy i odpowiedzialności w klubie. Co by nie mówić o Dumarsie, oczyścił  cap space, dobrze wybrał w drafcie i ustawił drużynę w pozycji do odbudowy. Dwa lata temu Tom Gores zatrudnił w roli doradcy Dave'a Checkettsa, który pomagał przy wyborze coacha. Wybór padł na faworyta Toma Goresa, Lawrence'a Franka. Teraz doracą ma być Jackson, który, przy okazji, nie jest zbyt popularną postacią wśród fanów Pistons. Mam nadzieję, że wyjdzie nam to na dobre. Robi się ciekawie. Stay tuned!!