Oniemiały

Piszę o końcu sezonu, ale tak naprawdę sezon Pistons skończył się już ponad miesiąc temu, kiedy stało się jasne, że nie mają szans nawet na ostatnie miejsce play off w słabej Wschodniej Konferencji. Odtąd porażki zaczęły być cenniejsze od zwycięstw, bo żeby utrzymać swój pick w drafcie, Tłoki muszą zostać rozstawione w pierwszej ósemce. W przeciwnym razie, wybór leci do Charlotte na mocy umowy transferowej Bena Gordona. Trudno ustalić na ile aktualne porażki są wynikiem walki o draft, ale wcześniej nie było dużo lepiej. Przynajmniej Pistons nie muszą się zbyt wysilać, żeby przegrywać. Mieliśmy więc mieć rok przełomu i ekscytacji nowym, a mamy chyba najbardziej rozczarowujący sezon ostatnich, chudych lat. Nie najgorszy, ale naprawdę wyczerpujący. Było na co popatrzeć, jeżeli chodzi o hajlajty, ale to by było na tyle. Sukcesy indywidualne, głównie Andre Drummonda, nie przełożyły się na wynik drużyny.

Joe Dumars zaryzykował i ponownie przestrzelił na rynku transferowym. Nie należy tracić nadziei co do Brandona Jenningsa i Josha Smitha, ale nie ma nadziei dla Tłoków w obecnej konfiguracji. Tom Gores nie pomagał. Najpierw zatwierdził i/lub współuczestniczył w budowie obecnego składu, potem wymusił zwolnienie Mo Cheeksa, co było w zasadzie groźnym, ale spóźnionym pomrukiem zniecierpliwionego inwestora. A cierpliwość będzie mu potrzebna. Cierpliwość  i zaufanie do następcy Dumarsa. O ile od czasu zwolnienia Cheeksa jasne było, że Joe D, któremu kończy się kontrakt, jest kandydatem do opuszczenia stanowiska, o tyle teraz pojawiły się przecieki, że sam może zrezygnować jeszcze przed końcem sezonu.

Tym samym, ekscytację musimy odłożyć na kolejny rok. Ekscytację, bo mimo całej nędzy, Pistons można dosyć szybko przestawić na właściwe tory. Nie trudno będzie znaleźć solidnego coacha, o niebo lepszego niż Cheeks. Nie musimy już czekać na draft, bo w składzie są gracze szczęśliwie wybrani w ostatnich latach - Greg Monroe i Andre Drummond. W lecie, wobec wygaśnięcia umów Charliego Villanuevy i Rodney Stucky, Tłoki będą miały środki, żeby podpisać solidnych wolnych agentów, z których pierwszy powinien być Greg Monroe. Gorsze kontrakty niż umowa Josha Smitha były przedmiotem transakcji. Poza tym, w innej konfiguracji, Smith wciąż mógłby przynajmniej częściowo odbudować swoją wartość. A kilku młodych graczy na korzystnych umowach może ułatwić transfery.

Są więc możliwości i nadzieja nie jest bezpodstawna. Wystarczy podejmować rozsądne, nie koniecznie spektakularne, decyzje i inwestować w rozwój Drummona i Monroe. Niby niewiele, ale zmiana byłaby jednak zasadnicza. Dotychczas Detroit było miejscem gdzie kariery przygasają, a talent się marnuje. Odejście Dumarsa oczyści atmosferę z ciągnących się domysłów na ile decyzje ostatnich lat były jego suwerennymi wyborami. Dziedzictwo Joe D jako generalnego menedżera to temat na całą osobną rozprawę. Tymczasem, wspominając licealne klimaty, chętnie pożegnam go fragmentem z "Trenu Fortynbrasa":

Żegnaj książę czeka na mnie projekt kanalizacji
i dekret w sprawie prostytutek i żebraków
muszę także obmyślić lepszy system więzień
gdyż jak zauważyłeś słusznie Dania jest więzieniem
Odchodzę do moich spraw Dziś w nocy urodzi się
Gwiazda Hamlet Nigdy się nie spotkamy
To co po mnie zostanie nie będzie przedmiotem tragedii


a jeszcze lepiej:

We just want ya'll to have a good time
No more drama in your life



Sam Joe pewnie czuje się tak, jak wyśpiewał to jeden z gigantów Motown.

           

Ale to jak czuje się Joe, już niedługo nie będzie istotne. Więc pożegnajmy ten sezon gorzko, ale z nadzieją.


Good night and good luck!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz