Mecz sezonu

Święta już się chyba zaczęły, przynajmniej dla kibiców Pistons. Tłoki wygrały z Bulls po czterech dogrywkach 147 - 144!!!! Historycznie Pistons ustanowili już kilka rekordów w kategoriach zespołowych, choćby najwięcej punktów w meczu - 186 : 184 przeciwko Denver Nuggets w '83; najmniej punktów w meczu 19 : 18 jako Fort Wayne Pistons przeciwko Mineapolis Lakers. 4 dogrywki zdarzają się 10 raz w historii. Najwięcej to 6.

Ten mecz nie chciał się skończyć. I niewiele brakowało, a trwałby dalej, bo Jimmy Butler miał niezłą okazję do wyrównania w ostatnich sekundach. Wcześniej kolejni gracze Pistons siadali na ławce po przekroczeniu limitu fauli. Np. Andre Drummond, któremu udało się mimo tego rozegrać 54 minuty, zdobyć 33 pkt. i zebrać 21 piłek. Dre stanowi szczególny problem dla graczy Bulls. W poprzednim meczu przeciwko Chicago zaliczył 20/20. Chicago, które ma jedną z najlepszych formacji podkoszowych w całej lidze. Wiem, że nie mogą ułożyć rotacji, ale mogą rzucać przeciwko Dre Gasola, Noah, Gibsona. Każdy z tych graczy ma nad Dre przewagę w jakimś elemencie gry, a koniec końców Drummond i tak dominuje.

W tym meczu było dużo intensywności, która czasem prowadziła do błędów. Zawodnicy nakręcali się coraz bardziej i nikt nie chciał odpuścić. Przy tym niesamowite rzuty znajdowały drogę do kosza, szczególnie w końcówkach - patrz. trójka KCP na remis 123 - 123 w drugiej dogrywce, czy również trójka Butlera na 144 - 145 w końcówce czwartej. Uff ... To było jak klasyczna playoffowa seria w pigułce. Mi najbardziej podobał się crossover Reggiego Jacksona na Doug'u McDermott. Sprawdźcie to:


Jackson obudził się w czwartej kwarcie, kiedy zaczął niszczyć Bulls w pick & roll. Po raz drugi w sezonie został graczem tygodnia ze statystykami na poziomie 29,3 pkt, 7,7 asyst, 6,3 zbiórek i, co w jego przypadku szczególnie ważne, przy dobrej skuteczności. Niewielu graczy Tłoków może się pochwalić takim osiągnięciem. W tym sezonie również Dre, a wcześniej dwa i więcej tytułów gracza tygodnia zdobywali m.in. Isiah Thomas, Joe Dumars, Chauncey Billups czy Ben Wallace. Nie znaczy to zbyt wiele. Jednak Pistons coraz bardziej się rozkręcają, a Jackson jest tego główną przyczyną. Niedługo wraca Brandon Jennings i Jodie Meeks. Jeżeli forma będzie rosła, mamy szansę na znaczący krok naprzód w drugiej połowie sezonu. Z resztą wielu obserwatorów tak prognozowało. Natomiast trzeba powiedzieć głośno i wyraźnie: postawa Tłoków w pierwszej części sezonu jest pozytywnym zaskoczeniem, szczególnie wobec postępów jakie poczynili niektórzy lokalni rywale. Zapraszam na skrót meczu sezonu. Word up Detroit!!!

Nierówno

Pistons grają nierówno. Nie źle, nie poniżej oczekiwań - ba, nawet powyżej, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę wzmocnienie stawki na wschodzie. Przeważnie wznoszą się na wyżyny, jak Reggie Jackson ma dobry wieczór, a Andre Drummond zbiera przynajmniej 17-18 piłek. Jednak czasem dobra gra Jacksona nie wystarczy - tak jak wczoraj, kiedy zdobył 34 pkt, miał 11 zbiórek i 7 asyst. Cóż, chyba mamy pecha do Clippers. Poprzednio, podczas nieobecności Chrisa Paula, Jamal Crawford przejął batutę, a Blake Griffin po prostu był sobą. Wczoraj Griffin też miał mocny mecz, ale skórę uratował Clippers JJ Redick i właśnie Jamal Crawford. Pistons wrócili z dalekiej podróży, żeby objąć prowadzenie w czwartej kwarcie. Niestety nie udało się go dowieźć a JJ Redicka trafiając  trójkę doprowadził do dogrywki, w której Jamal Crawford ostatecznie pogrążył Pistons. Cóż, Clippers to wytrawna i doświadczona ekipa. A może też Pistons nie mają szczęścia grając przeciwko nim. Dzisiaj starcie z Celtics, czyli potyczka dwóch młodych drużyn z aspiracjami, prezentujących diametralnie odmienny styl. Mam nadzieję, że wszyscy już wiedzą, że nie należy polegać na szczęściu, a najlepiej byłoby też mieć gotowe inne scenariusze, na wypadek gdyby dobra gra Jacksona miała nie wystarczyć. Word up Detroit!!!


Ściana wschodnia

Mimo nieszczęśliwego zakończenia przeciwko Grizzlies, Pistons udało się utrzymać kurs. Wygrali z Sixers - niby trzeba, ale właśnie dlatego trudno, a w Philly mają już paru utalentowanych graczy. A wczoraj zdominowali Pacers, wykorzystując ich zmęczenie w back-to-back oraz swoją doskonałą dyspozycję po obu stronach. I tak z bilansem 14 - 11 Tłoki zajmują ósme miejsce w konferencji, przed Hawks, których dzieli od Detroit tylko gorszy wynik spotkań bezpośrednich. Na wschodzie dzieją się niesamowite zjawiska, rzekłbym paranormalne. Trzecie od końca Milwaukee pokonało do tej pory niezwyciężonych Warriors. Pierwszą i ostatnią drużynę z pierwszej ósemki dzieli jedno, powtarzam, jedno zwycięstwo!! Różnice w stawce są tak niewielkie, że pierwsze Cleveland ma 68% wygranych, a dziesiąte Orlando 52% ... Pierwsza piątka Pistons też jest wyrównana. Co chwila chcę napisać jaką stabilną formę prezentuje Marcus Morris i jaki jest skuteczny, ale akurat Ersan Ilyasova ma kolejny świetny mecz i wybija się na pierwszy plan. KCP jest sercem tej drużyny - nikt inny nie wnosi tyle walki do gry. Robi co do niego należy w ataku pozycyjnym, kiedy jest okazja frunie do kontry i zawsze kryje najlepszego gracza na obwodzie - przeważnie z powodzeniem. Mamy połowę grudnia, a już każdy mecz się liczy i każda wygrana jest niemal na wagę złota. Dlatego nie można dopuszczać do takich sytuacji:


Na szczęście potem było tylko lepiej:




Battle of 12 - 10 team(s)

Obawiałem się meczu z Hornets. I słusznie. Dla Detroit było to back-to-back, mecz wyjazdowy z przeciwnikiem, który ma podobne aspiracje, ale gra równo i ma lepszą ławkę. Al Jefferson i Michael Kidd-Gilchrist są kontuzjowani, a Charlotte i tak jest aktualnie na piątym miejscu w konferencji. Nicolas Batum ma już chyba kontuzje za sobą i rozkwitł w pierwszoplanowej roli, Cody Zeller dzielnie zastępuje Jeffersona, a jak nie on to równie naziemny Frank Kaminsky albo Spencer Hawes. Jeremy Lin wchodzi z ławki a Marvin Williams wykręcił przeciwko Pistons 14 i 12 ... Andre Drummond po raz drugi w tym sezonie nie zaliczył double - double (9 i 9) i przez kłopoty z faulami nie spędził na parkiecie nawet połowy regulaminowego czasu. Reggie Jackson po zdobyciu tytułu gracza tygodnia szybko wrócił na ziemię, albo jeszcze niżej - 4 pkt, 1 asysta, 3 straty w 24 minuty ... Kentavious Caldwell-Pope był najlepszym graczem Tłoków. Marcus Morris i Ersan Ilyasova dali po kilkanaście punktów, ale nie byli skuteczni. Cóż, przy takiej postawie Jacksona i Drummonda trudno było nawiązać równorzędną walkę.



Jakby Pistons wygrali, wskoczyliby na 7-8 miejsce na Wschodzie. A tak z bilansem 12-10 pozostają poza pierwszą ósemką. Dzisiaj podejmują Memphis Grizzlies, którzy też są 12-10 i siedzą na 6 miejscu na Zachodzie ... the times they are a changin

Utrzymać kurs

Pistons wygrali w tym sezonie z Cavs, Heat, Bulls i Hawks. Udowodnili, że mogą mocować się z każdym ... no prawie. Są drużyny, które grają basket totalny - Golden State, San Antonio, Thunder są jedną z tych drużyn. Jeżeli jesteś mocny w środku, Steven Adams, Enes Kanter, Nick Collison będą ci utrudniać życie i wywierać ciągłą presją na desce, a Serge Ibaka będzie wypłacał bloki z pomocy. Russell Westbrook jest jedyny w swoim rodzaju, a jak Kevin Durant rzuca 34 pkt, zbiera 13 razy i ma 5 asyst ciężko to wytrzymać. Drummond nie zanotował double - double, a Reggie Jackson trafił 4/16 w nieudanym powrocie do Chesapeake Arena i skupił się bardziej na wyzywaniu zaczepiających fanów.



To był zły mecz. Nets są słabi, a Pistons pozwoli im hulać. Brook Lopez miał zdecydowanie za dużo swobody, choć Andre Drummond zanotował mocne 20 pkt, 18 zbiórek. Reggie Jackson był 4/20 z gry w drodze po dumne 8 pkt. Ani razu nie znalazł też drogi na linię osobistych.



I kiedy nadzieja zaczęła topnieć ... los zesłał nam Rakiety. Komunikat "Houston, mamy problem" nie przestał rozbrzmiewać z wyrzuceniem Kevina McHale (niespodzianka!!) i Rockets, z nie do końca jasnych dla mnie powodów, wciąż są w rozsypce. A Pistons trafiali ze skutecznością 53%, Drummond, mimo kłopotów z faulami, zdominował środek, wraz z Dwightem Howardem - 24 i 13 wobec 8 i 10 Dwighta. Jeszcze niedawno Howard przejechał się po Dre, a ten dziękował mu za cenną lekcję ... cóż, te czasy szybko minęły. Stanley Johnson zaliczył najlepszy mecz sezonu - 19 pkt, 10 zbiórek, coraz pewniej czuje się w rozegraniu, a trójka z rogu staje się jego specjalnością.



Ale w zasadzie stan Pistons można podsumować stwierdzeniem: Pistons wygrywają, jak Reggie Jackson gra dobrze. Tak, Drummond jest numerem jeden, ale jeżeli Jackson jest agresywny i nadaje flow grze Pistons, Dre ma więcej miejsca, pod koszem, a skrzydłowi w dobrym rytmie łapią odegrania  zza łuku. Taktyka Detroit jest prosta i polega na tym, że jak Jackson minie pierwszego obrońcę, trzeba albo pomóc albo starać się powstrzymać 130 kilowy kataklizm nadciągający z zawrotną szybkością. Jackson nawet nie musi być specjalnie skuteczny, wystarczy żeby był szybki i zdecydowany. Przeciwko Rockets 31 pkt, 8 asyst. Ale erupcja nastąpiła w meczu z Suns. 34 pkt, w tym 24 po przerwie i 16 asyst. Jackson był motorem napędowym nieoczekiwanego powrotu z 16 pkt. dołka i wykończenia Suns. Wcześniej Drummond trafił dwa osobiste na wagę dogrywki! W ogóle był to niesamowity mecz ... choć nie powinien. Suns na wyjeździe grali bez Tysona Chandlera i Marrkieffa Morrisa. Cóż, nie ma co narzekać. A cichym bohaterem był Marcus Morris, zdobywca 24 pkt. i pierwszy, powtarzam, pierwszy zbierający Tłoków (14 zbiórek wobec 12 Drummonda). Morris gra nie tylko pod kontrolą, ale z pasją i poświęceniem, bez agresji. Man on a mission!!



Potem przyszła kolej na Bucks. Rewanż za wcześniejszą porażkę, noszącą znamiona blamażu, kolejne starcie Drummond - Monroe, Ersan Ilyasova przeciwko swojej byłej drużynie, Khris Middleton, który rozkwitł w Milwaukee, gdzie jest podstawową opcją w ataku. Tymczasem Drummond, mimo kiepskiej skuteczności przełamał Monroe - 17 pkt, 23 zbiórki wobec 14 pkt i 13 zb. Grega. Reggie Jackson i Marcus Morris dodali po 23 pkt. i Pistons dowieźli zwycięstwo.



Wczoraj do The Palace zawitało pożegnalne tournee Kobe Bryanta. Odkąd Kobe ogłsił, że to jego ostatni sezon, wszędzie witają go brawa. Wczoraj spiker Pistons John Mason zrobił Bryantowi wejście na miarę Bena Wallace'a. Cóż, należało się. Długo nie lubiłem Bryanta, ale z czasem zacząłem doceniać, że jest nie tylko chorobliwie ambitny i pracowity, ale też inteligentny i autoironiczny, czego nie można powiedzieć np. o gościu, na którym się wzorował i którego tak bardzo przypomina. Niestety formę Kobe ma już za sobą i na jego pierwszy celny rzut z gry musieliśmy czekać do trzeciej kwarty. A Pistons? Grali tak jak ostatnio i kompletnie zdominowali Lakers. KCP trafiał 65% z gry w drodze po 22 pkt. Dre był sobą, a Reggie Jackson dorzucił 20 pkt i 6 asyst.



A propos Reggiego, jest drugim Tłokiem, który w tym sezonie został graczem tygodnia na Wschodzie(poprzednio Andre Drummond dwa tygodnie pod rząd) - średnio 27 pkt, 8,8 asyst ze skutecznością 57% z gry i 53% za trzy!!! It's gettin hot in here!! Powtórzmy więc raz jeszcze, Pistons zajdą tak daleko, jak Reggie Jackson ich zabierze ... czy jakoś tak ... Deeeetroit Basketbaaaall!!!!!


 

8 - 7 Heat check

Co można napisać o tym meczu? Heat mieli bilans 7 - 1 i jedną z najlepszych defensyw ligi. Nie spodziewałem się zbyt wiele. Co najwyżej brzydki mecz i wyciśnięte zwycięstwo. Tymczasem Andre Drummond zaczął jakby chciał zablokować każdy rzut, przejąć każdą piłkę i ukarać każdego, kto zapuści się w pomalowane. Przestawiał Hassana Whiteside'a, udaremniał próby wejść, dominował. Skończył z 18 pkt, 20 zbiórkami i 5 blokami. A reszta dołączyła do zabawy. Reggie Jackson był skuteczny i niczego nie forsował, Ersan Ilyasova dobrze się bawił zwodząc Chrisa Bosha pass fake'm, Anthony Tolliver budzi się z jesiennego snu - 4/6 za trzy i duuużo pewności siebie. Pistons trafiali zza łuku ze skutecznością prawie 52% (16/31) wobec 30% Heat, 18 razy zbierali na atakowanej desce, Dwyane Wade rzucił 2 pkt, a Chris Bosh 9 ... One of those days!!

7 - 7 The East is the Beast


Żeby być dobrą drużyną przeważnie trzeba dominować na swoim podwórku. Cóż, dalekie wyjazdy, mecze z drużynami, które widzi się raz do roku - do takiego zadania trudniej się przygotować. Tymczasem Pistons pozwolili sobie na porażkę we własnej hali z Wizards, a z Bucks w Milwaukee chyba zapomnieli się stawić na mecz.
  • Koniec serii! Przeciwko Wizards Andre Drummond po raz pierwszy w tym sezonie nie zaliczył double-double. 13 zbiórek i 8 pkt. W ostatniej akcji był przez chwilę wolny pod koszem i Reggie Jackson powinien go znaleźć. Byłby to wsad na podtrzymanie serii i przedłużenie nadziei na wygraną o dogrywkę. Przy okazji, Marcin Gortat aka Polish Hammer zdecydowanie zbyt śmiało poczynał sobie w środku. 
  • Marcus Morris daje z siebie wszystko -18 pkt, 9 zbiórek. Pod jego przewodnictwem Pistons zniwelowali straty. W ostatniej akcji nie trafił trójki z trudnej pozycji, po czym długo leżał na parkiecie z głową w dłoniach.
 
  • Mecz z Bucks był trudny do zniesienia. Szkoda, bo na niego czekałem. Pierwsze spotkanie o punkty z Gregiem Monroe, powrót Ersana Ilyasovy do Wisconsin. Przyjemnie było patrzeć na Monroe i jego naziemny styl. 20 pkt, 13 zb. - pod koszem robił swoje. Drummond rozpoczął nową serię zaliczając 15 i 15, ale nie miał dobrego meczu. W zasadzie wszyscy oprócz Stanleya Johnsona grali słabo. A obrona, która raz po raz zostawiała nie trafiającym z dystansu Bucks alejkę pod obręcz, była wręcz katastrofalna. W ataku stagnacja. 
  • Natomiast Johnson zdaje się coraz lepiej znajdować swoje miejsce na boisku. Dobrze atakuje z rogów obcinając się od linii końcowej i podejmuje coraz lepsze decyzje. Od początku widać, że dużo umie, ale nie jest w stanie tego poskładać. Raz za bardzo forsuje, następnie niepotrzebnie oddaje, jak już minął obrońcę. W jego przypadku problemem nie jest dostosowanie się do siły i szybkości na poziomie NBA, czy niedostatek umiejętności. Kwestia, żeby umiał odpowiednio wykorzystać to co już ma. Jak mu się uda, zobaczymy gracza, który buńczucznie zapowiadał walkę o tytuł debiutanta roku. Czekajmy cierpliwie. 


Zach Lowe napisał ostatnio, że Pistons mogą być o jedną wymianę od włączenia się w walkę na Wschodzie. Ławka jest strasznie cienka, jedna z najgorszych w lidze. Fani czekają na powrót Brandona Jenningsa, ale ten będzie po poważniej kontuzji. Po cichu liczymy też na rozwój Stanleya Johnsona, powrót Jodie Meeksa i lepszą formę niektórych zmienników. To może nastąpić i dać Pistons dodatkowy zastrzyk energii. Ale Wschód jest na razie lepszy od Zachodu. Z bilansem 0.500 Tłoki są poza pierwszą ósemką. Toronto, Washington, Charlotte, Indiana, Boston, New York - nikt tu już nie jest chłopcem do bicia. A Cleveland, Miami, Atlanta, Chicago mogą być poza zasięgiem. Przed młodymi Pistons stoi więc trudne zadanie, trudniejsze niż rok temu. W 2016 zapewne nie uda się wślizgnąć do play off z ujemnym bilansem, a 41 - 41 też może nie wystarczyć. Do roboty! Deeetroit Basketbaaall!!!

7 - 5 Bad Boys, Bad Boys whatcha gonna do ...

... whatcha gonna do when they come for you? Pamiętam jak oglądając prawdziwych Bad Boys miałem wrażenie, że ich mecze zawsze mają podobny przebieg. Przeciwnicy hasają, wychodzą na prowadzenie, a w czwartej kwarcie Detroit podkręca defensywę, Isiah, Joe Dumars i Vinnie Johnson łapią wiatr w żagle, Bill Laimbeer, Rick Mahorn i Dennis Rodman czyszczą deskę ... i pozamiatane.


Oczywiście obecni Pistons (jak ich nazwiemy ... patrząc na gładkie lica Jacksona, Drummonda, Morrisa i Ilyasove, może Ugly Boys?) są w fazie raczkowania i daleko im do bycia stabilną drużyną, która regularnie gra swoje i dyktuje warunki. Ale mają już system, sposób gry i umieją przycisnąć, żeby w końcówce przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Tak była przeciwko mistrzom wschodu Cavaliers. A wczoraj w Mineapolis znów odrabiali straty, dominując w drugiej połowie i odbierając Wolves nadzieję na pierwsze w tym sezonie zwycięstwo w Target Center.

  • Wolves są naprawdę ciekawą drużyną. Andrew Wiggins ma dynamit w chudych nogach, a Karl Anthony Towns był 8/10 z gry i robił wszystkiego po trochu - trafiał z dystansu, atakował po koźle, zbierał, blokował. Umiejętnościami i stylem gry przypomina innego wychowanka Kentucky Wildcats, Anthony'ego Davisa. Ale w drugiej połowie Pistons nie pozwolili mu rozwinąć skrzydeł.
  • To było spotkanie starych dobrych znajomych. Tayshaun Prince wychodzi w pierwszym składzie Wolves i ... nie przeszkadza. A tuż za ławką siedział wieloletni trener od przygotowania fizycznego, jeden z najlepszych w NBA Arnie Kander.
  • Andre Drummond demoralizuje. Szybko złapał dwa faule i zaczął powoli. Ale w trzeciej kwarcie zdobył 15 pkt, z czego 9 z rzędu. Wolves nie mieli na niego żadnej odpowiedzi. Skończył z dorobkiem 21 pkt, 11 zbiórek. Seria double-double trwa, choć przez chwilę drżałem, że jest zagrożona. 
  • Reggie Jackson grał naprawdę solidnie - nie motał się w kozłowaniu, regularnie mijał Ricky'ego Rubio, a w końcówce dwa razy skutecznie wbił się pod kosz, czym przypieczętował wygraną.
  • Marcus Morris miał 11 zbiórek. Piszę o tym, bo to naprawdę niespotykane, żeby ktoś zrównał się z Dre w tej kategorii.
  • Pistons są na czwartym miejscu w lidze pod względem rzutów osobistych oddawanych przez przeciwników. Trzymać przeciwników przed sobą, zacieśniać środek, nie faulować - word up Stan!!!
 

6 - 5 bounce back


Jak najlepiej otrząsnąć się po wyjazdowych porażkach? Wygrywając u siebie z ubiegłorocznymi finalistami, pierwszą drużyną wschodu Cleveland Cavaliers. Można powiedzieć, że Pistons grają dobrze, jak Reggie Jackson i Andre Drummond dominują. Tak było w tym meczu - Jackson 23pkt, 12 asyst, a Drummond 25 pkt, 18 zbiórek. Ale widać gołym okiem, że każda pozytywna zmiana w grze z meczu na mecz jest przygotowana i wdrożona przez Stana Van Gundy'ego. Postawa Reggiego Jacksona w tym meczu jest zapewne w dużej mierze zasługą rozmowy, którą po ostatnich porażkach przeprowadził z nim coach Stan. Jackson nie łamał tempa, był zdecydowany i agresywnie atakował, co skutkowało kolejnymi alley oop z Dre.  Pick & roll duetu Jackson - Drummond to podstawowy napęd ofensywy Tłoków. Ale Cavs są tak mocni, że długo wydawało się, że to nie wystarczy. Pistons trzymali się blisko i już szykowałem się do podsumowania, że grali dobrze, widać poprawę, niestety przeciwnik był mocniejszy. Tymczasem w ostatnich minutach uszczelnili obronę zostawiając Jacksona do krycia LeBrona na obwodzie z natychmiastową pomocą Drummonda, gdy James zbliżał się do pomalowanego. To wybiło Cavs z rytmu i pozwoliło Detroit wypracować niewielką przewagę, której nie dali sobie odebrać.

  • Andre Drummond trafił trzy z czterech osobistych w końcówce,  czym zniweczył taktykę hack-a-Dre.W całym meczu 5/9 z linii. W jego wypadku to sukces. 18 zbiórek to aktualnie poniżej jego średniej (18,9 na mecz) ... szok i niedowierzanie ...
  • Ersan Ilyasova miał chyba najlepszy mecz w sezonie - 20 pkt, 6 zbiórek, 4/6 za trójkę. Statystyki nie oddają roli jaką odegrał w ofensywie, ale również obronie. Doskonale przemieszczał się po łuku wystawiając się na odegrania i podejmował dobre decyzje jako playmaker. Jest liderem NBA w łapaniu na faule ofensywne. W ogóle tym co charakteryzuje jego grę po obu stronach jest wyczucie pozycji - dobrze zastawia, pokazuje się do pomocy. Często zdarza się, że przeciwnicy zaczynają mecz od ustawiania swojego PF przeciwko Ilyasovie. Ta taktyka przeważnie przynosi im dobre efekty, ale w miarę trwania meczu okazuje się, że Ersan robi wiele pożytecznych rzeczy, które rekompensują jego braki w obronie indywidualnej. 
  • Detroit trafiało 42,9% z gry wobec 47,5% Cavs. Wygrali jednak wojnę na desce 48 - 40, dzięki dominacji w zbiórkach ofensywnych 11 - 3. Pistons byli też wyjątkowo skuteczni na linii - 80%, czego nie można powiedzieć o Kawalerzystach, którzy trafili zaledwie 60% osobistych.

5 - 5 czyli jacy jesteśmy...?

Pistons stracili parę i zakończyli wycieczkę na Zachód dwoma rozczarowującymi porażkami w LA. Przeciwko Clippers zagrali dobrą pierwszą połowę, wydawało się, że są lepsi jako zespół i kontrolują tempo. Jednak w drugiej ugięli się pod naporem Blake'a Griffina i wiecznie młodego i żwawego Jamala Crawforda, który wyszedł w pierwszej piątce zamiast JJ Reddicka. Crawford i Blake grali wysoki p'n'r po czym Crawford atakował i/lub oddawał do Griffina na dalszy półdystans. Dosyć proste, ale przeciwko Tłokom okazało się skuteczne. Ponadto Detroit ogarnęła niemoc ofensywna. Drummond nie może wziąć na siebie ciężaru gry w ataku, bo nie ma takich umiejętności. Jeżeli Marcus Morris ani KCP nie mają dobrego dnia, a Reggie Jackson niemal zakozłowuje się na śmierć, robi się nieładnie.


Dzień później, kiedy parkiet w Staples Center zmienił się na żółto - fioletowy, wyglądało to jeszcze gorzej. Pistons zdecydowanie ulegli słabym Lakers. Drummond znów zaliczył double-double. Nie przeszkodził mu w tym DeAndre Jordan, to dlaczego miałby tego dokonać Roy Hibbert. Obrona Lakers pomagała do Dre, momentami nawet go potrajając. Pistons nie potrafili jednak tego wykorzystać. Dre nie jest playmakerem z low post, a obwodowi znów byli nieskuteczni. Jedyny pozytywny akcent to postawa Spencera Dinwiddie, który, przynajmniej na ten wieczór zajął miejsce Steve'a Blake'a - 17 pkt. (6/9), 4 asysty w 23 minuty.



W ten sposób dopadły nas słabości, o których mówiło się przed sezonem. Obwodowi, z wyjątkiem Ersana Ilyasovy, nie są klasycznymi strzelcami. Kiedy nie wpada, cierpi na tym efektywność p'n'r pomiędzy Drummondem i Reggie Jacksonem. Sam Jackson gra nierówno. Pistons trafiają tragiczne, najgorsze w lidze 63.7% osobistych!! Ławka wciąż jest słaba. Brakuje gracza, który mógłby wziąć na siebie ciężar rozgrywania. Do tej pory robił to Marcus Morris, ale potrzebujemy więcej opcji.

Po wystrzałowym początku, mamy więc dołek. Powrót do Detroit i postawa w kolejnych trudnych meczach u siebie pokaże czy Pistons są bardziej na + czy - Przy bilansie 5 -5 mamy więc nowy początek. Word up Detroit!!!

5 - 3


Hmm ... tego meczu mogłoby nie być. Pistons trochę przeszli obok. Reggie Jackson się męczył i w całym meczu miał tylko 3 asysty. Drummond zaliczył swoje ósme double - double ale gra nie przychodziła mu łatwo. Natomiast Kings byli świeżo po spotkaniu motywacyjnym, na którym mieli okazję wyrzucić z siebie frustrację po kiepskim początku sezonu. Pomogło. Demarcus Cousins zaliczył 33 pkt, w tym 4/5 za trzy!! Dodał ten element do swojej gry - szkoda, że akurat przeciwko Pistons zadziałało tak dobrze. Rudy Gay dziurawił siatkę, szczególnie w pierwszej połowie i skończył z 25 pkt. Dodajmy Rajona Rondo - 14 pkt, 15 asyst, 11 zbiórek (!!!) i mamy bilans 5 -3. Cóż, gdyby ktoś mi powiedział przed sezonem, że pod koniec ciężkiej podróży na Zachód będziemy mieć dodatni bilans, cieszyłbym się szczerze. Dzisiaj ostatni dzień wycieczki w LA u Clippersów. Word up Detroit!!!!

5 - 2 Warriors came out to play



... like they always do. Sposób w jaki Warriors rozprawiają się z przeciwnikami jest nieporównywalny do niczego, przynajmniej w ostatnich latach. Statystycznie ich dominacja plasuje się na poziomie Chicago Bulls z sezonu 95/96, przez co już pojawiają się pytania, czy mogą pobić ich rekord 72 zwycięstw. Rzucają średnio prawie 115 pkt, a oddają 97. Wygrali z Memphis różnicą 50 pkt, a Steph Curry sam buja w chmurach i naprawdę ciężko ściągnąć na ziemię. Wczoraj Kentavious Caldwell - Pope i cała obrona Pistons dała radę ograniczając Curry'ego do 22 pkt (najmniej w sezonie). Ale GSW mają taką głębię składu, że nie muszą polegać na wyczynach Stepha. Harrison Barnes, Andre Iguodala, Leandro Barbosa z przyjemnością przejęli ciężar gry. Było to spotkanie czołowych drużyn Wschodu i Zachodu ... jak to dziwnie brzmi! Pistons potwierdzili swój status walcząc do końca i dwukrotnie dochodząc na 4 punkty. Na więcej nie było ich stać.
  •  Andre Drummond zaliczył kolejne double - double 14 pkt, 15 zbiórek, ale obrona GSW zmusiła go do walki o każdą piłkę.
  • Stanley Johnson pokazał się w odpowiednim momencie. Jego 20 pkt (9/14) i 7 zbiórek w meczu back-to-back pomogło nieco zneutralizować wpływ ławki Warriors. Nieco ... 
  • Marcus Morris i KCP nie są specjalnie skuteczni, ale grają równo. KCP daje dużo energii i dobrą obronę na obwodzie, Morris specjalizuje się w półdystansie i pokazuje twardość w defensywie. Nie schodzą poniżej przyzwoitego poziomu - kilkanaście punktów, parę zbiórek, asyst. Wyrastają  na idealnych, wszechstronnych graczy zadaniowych. Keep it up!!

5 - 1 rekordowo




Pistons nie wygrali w Portland od 2007. Od wczoraj zaczynamy liczyć od nowa. Przez 3 kwarty Blazers pokazywali, jak dobrze ułożoną są drużyną. Od zeszłego sezonu stracili czterech z pięciu graczy pierwszej piątki, w tym jednego z najlepszych na swojej pozycji Lamarcusa Aldridge'a. Grają młodzieżą i zadaniowcami. Tymczasem Terry Stotts potwierdza, że jest bardzo kompetentnym coachem, szczególnie po atakowanej stronie. Przez trzy kwarty baby Blazers trafiali na wysokim procencie, Damian Lillard i CJ McCollum robili co chcieli i nie pozostawało nic innego jak trzymać nogę na gazie. Wtedy po stronie Tłoków nastąpiło zacieśnienie w obronie i wezbrała fala, na której Reggie Jackson zdobył 40 pkt, a Andre Drummond 29 i dodał 27 zbiórek!!! Pistons nie są ani słabi, ani średni. Jak są dobrzy ...? To się okaże z czasem. Na razie są wyjątkowi. Dzisiaj back-to-back z mistrzami NBA. Nie mam złudzeń, ale ... Warriors come out to plaaaaaay!!

Btw, aktor nawołujący Wojowników David Patrick Kelly pochodzi z Detroit. Przypadek...? Nie sądzę...
  • Reggie Jackson ustanowił swój rekord punktowy, a 26 pkt. w czwartej kwarcie starczyło, żeby wyrównać rekord Willa Bynuma. Dodajmy, że Jackson dużą część kwarty przesiedział na ławce, a swoje 26 pkt zdobył w ok. 7 minut ... Robił. Co. Chciał.
  • Andre Drummond zdobył drugi z rzędu tytuł gracza tygodnia konferencji wschodniej. Przed nim ostatni raz dokonał tego LeBron James w 2011r. Średnie Dre w tym sezonie: 20,3 pkt i 20,3 zbiórki. Czy to się dzieje naprawdę? Czy leci z nami pilot...?
  • To co Pistons zrobili w obronie w czwartej kwarcie wyglądało jak czyste duszenie. Wynik w tej części gry: 41 - 11. Pozostało tylko odklepać.  Są drudzy w lidze pod względem skuteczności w obronie trójki, cierpliwie trzymają pozycję i odcinają ścieżki w kierunku obręczy. A jeżeli już ktoś się przedrze, wiecie kto tam czeka




4 -1 Mo vs. Mo


Zaczęła się wyczerpująca podróż, podczas której Pistons zagrają 6 meczów w ciągu 10 dni - wszystkie przeciwko drużynom z Pacific Division. Po rozczarowującej porażce z Pacers, w Arizonie sprawy wróciły na właściwe tory. Detroit kontrolowało mecz w obronie i kiedy udało się wypracować 10 punktową przewagę, odparli ataki Suns i przypieczętowali wygraną. Nie było to piękne, ale metodyczne i skuteczne. Pistons znów zatrzymali przeciwników poniżej 95 pkt. Są pod tym względem na trzecim miejscu w lidze, oddając średnio 92,2 pkt. Grają wolno - są na 23 miejscu pod względem tempa. Często starają się dogrywać do zawodnika, który ma przewagę wzrostu na obrońcą i wykorzystują post up. Drummond, choć ma przełomowy sezon, nie jest efektywny w grze tyłem do kosza. Być może nigdy nie będzie i de facto nie musi to być konieczne dla sukcesu drużyny. Naszym ekspertem w post up jest Marcus Morris. Wczoraj Morris po raz pierwszy wrócił do Phoenix i zagrał przeciwko swojemu bratu. Nieznacznie udało mu się go pokonać - 20/6/2 wobec 18/4/2 Markieffa. Co ważniejsze, trafiał ważne rzuty w końcówce, kiedy Suns próbowali gonić wynik. Po meczu powiedział, że wciąż ma żal wobec swojej starej drużyny, a fani nawet nie potrafili go porządnie wybuczeć. Morris jest w swoim świecie - na boisku i poza nim. I jest przy tym bardzo efektywny - cierpliwy, stały, grający bez strat i nie wykonujący szalonych akcji. Drummond i Reggie Jackson są liderami drużyny, a Morris graczem, na którym można polegać.
  • Reggie Jackson był wczoraj najlepszym strzelcem, a w czwartej kwarcie wziął ciężar gry na siebie zdobywając 14 pkt. na wszystkie możliwe sposoby. 
  • Kentavious Caldwell-Pope dodał 18 przy skuteczności 80%!! W pierwszej połowie był nie do zatrzymania.
  • Morris grał dłużej ze zmiennikami, co ma poprawić słabą postawę zmienników. Wczoraj dali radę, Steve Blake trafił dwie trójki, a mimo słabej skuteczności, byli bardzo aktywni w obronie i nie pozwolili Suns odskoczyć.
  • Stanley Johnson musi się jeszcze wiele nauczyć. Na szczęście chodzi bardziej o podejmowanie właściwych decyzji, niż same umiejętności. Widać, że ma sporo do zaoferowania, ale na razie nie wie kiedy atakować, kiedy odgrywać, a kiedy czaić się i czekać na okazję. Van Gudny wydaje się być cierpliwy i czeka aż Stanley odnajdzie się w zagrywkach.
W niedzielę wizyta w zielonym stanie Oregon u Damiana Lillarda i spółki. Deeetroit Basketbaaall !!!

Aaauu 3 -1 !!

Pistons chcieli pozostać niepokonani, a Pacers za wszelką cenę uniknąć 0 - 4. Tym drugim się udało. Pistons przegrywają u siebie w meczu, w którym Andre Drummond zdobył 25 pkt. i miał rekordowe w karierze 29, powtarzam 29 zbiórek!! C'mon, nie róbcie tego Dre! Ale stało się. Przy tylu pozytywach, które przyniosła dotychczas gra pierwszej piątki, ławka wygląda naprawdę cienko. Steve Blake jest nieskuteczny i gubi piłkę, Jodie Meeks jest kontuzjowany - przeszedł już operację stopy i nie będzie go przez 3- 4 miesiące, Stanley Johnson jest ... rookie, a Spencer Dinwiddie wciąż gra nierówno. W drugiej kwarcie Pacers zrobili run 20 - 0. Pistons już się nie podnieśli. Trochę w tym winy Van Gundy'ego, Marcus Morris i Reggie Jackson też nie grali dobrze, ale z poza pierwszej piątki nikt nie grał na przyzwoitym poziomie. Przesada? Krzywdzące uogólnianie? Ławka Pacers wypunktowała ławkę Pistons 43 : 2 (słownie: czterdzieści trzy do dwóch). Kibice, którzy w tym sezonie coraz tłumniej przybywają do The Palace, siedzieli cicho, jak w kościele. Trudno im się dziwić. Teraz Pistons ruszają w drogę - Phoenix, Portland, Golden State, Sacramento, a na koniec LA przeciwko Clippers. Word up Detroit!!!


3 - 0 o o o !!!

Wczoraj Pistons zadebiutowali w alternatywnych "chromowych" strojach. Moim zdaniem, bardzo udane, a postawa na boisku adekwatna. Kolejny mecz na krawędzi rozstrzygnięty na korzyść Tłoków. Wygląda na to, że problemy z wykończeniem i marazmem w trzeciej kwarcie mamy już za sobą. Pistons równo grają swoje i realizują plan, szczególnie w obronie. A trzecia kwarta staje się wręcz ich domeną. Ostatnio za sprawą KCP, a wczoraj Marcus Morris w trzeciej rzucił 15 pkt. A tak prezentują się nowe koszulki:


  • Pistons są wiceliderami ligi w zbiórkach ofensywnych. Wielka w tym zasługa wielkiego dzieciaka Dre. Wczoraj Drummond miał kłopoty z faulami, był nieskuteczny, a w pierwszej połowie Gasol regularnie trafiał nad nim. Słabszy mecz przeciwko świetnemu technicznie weteranowi, cenne doświadczenie, trzeba pokazać, że można wygrywać bez większego udziału Dre - tak sobie myślałem. Cóż ... Drummond w końcu doszedł do głosu. Skończył mecz z wynikien 20 pkt, 20 zbiórek. Punktował w końcówce, dogrywce i kompletnie zdominował atakowaną deskę - 9 ofensywnych zbiórek (wobec 8 wszystkich Bulls). Statystyki Dre po trzech  meczach: 18,7 pkt, 16,3 zbiórek, PER 23,98. Word up Dre!!

  • Marcus Morris nie żartuje. Przez lata grywał w cieniu bardziej doświadczonych zawodników. Teraz sam gra jak profesor. Często jest ustawiany w izolacji, gdzie niszczy przeciwników swoimi firmowymi rzutami z odejścia. Step back to jego nowa ksywa. Ale jest bardzo wszechstronny i po prostu właściwie dobiera sposób ataku. Wczoraj 26 pkt - 10/15 z gry. Po trzech meczach Morris zdobywa średnio 19,3 pkt, 7,7 zbiórek przy PER na poziomie 18,86. Czy komuś jeszcze brakuje Grega Monroe?
  • Reggie Jackson świetnie bronił Derricka Rose'a, a w końcówce skutecznie rozegrał decydujące akcje. W tym sezonie: 18,7 pkt, 5,7 zbiórek, 5,3 asyst. 
  • Pierwsza piątka Tłoków jest najczęściej wykorzystywaną formacją w lidze. So far so good!
To ilu zawodników w All Stars będziemy mieć w tym roku? Następny mecz w The Palace przeciwko Pacers dopiero we wtorek, także będzie czas, żeby się nad tym zastanowić. Zapraszam na hajlajty z wczorajszej wygranej. Deeeetroit Basketbaaall!!!




2 - 0




To był mecz, którego się obawiałem. Zaraz po budującej wygranej z mocniejszym przeciwnikiem Pistons wrócili do domu, żeby zmierzyć się z niewygodnym średniakiem. Jazz grają powoli, przede wszystkim uważnie w obronie, nie pozwalają na kontry - po pierwsze unikając strat. W zeszłym sezonie wygrali oba spotkania z Pistons właśnie w stylu grind. Ale to było w zeszłym sezonie ... a teraz przecież szykujemy się na na miszcza. A poważnie, przede wszystkim takie mecze trzeba wygrywać.

  • Marcus Morris zarobił faul techniczny. Serię czas zacząć. Ale trzeba przyznać, że jak sędziuje Joey Crawford, nie trudno zostać wygwizdanym. Poza tym, Morris znów wyglądał bardzo solidnie - 14 pkt (50%), 6 zbiórek
  • Andre Drummond - kolejny dzień w biurze: 18 pkt, 10 zb. Umiejętnie wykorzystywał przewagę siły przeciwko Rudy'emu Gobert zajmując dobrą pozycję w pomalowanym. Trafił 8/11 osobistych !!!
  • Reggie Jackson był OK i trafił decydujące punkty. Niech tylko przestanie tak bardzo skupiać się na kozłowaniu, kiedy czas się kończy, bo będą z tego tylko kłopoty, a Stan Van Gundy będzie robił swoją firmową minę pt. "to jest obrzydliwe, gardzę wami".
  • Ersan Ilyasova jest wolny i słabo broni 1 na 1. Derrick Favors robił z niego siekankę, tak jak dzień wcześniej Paul Milsap. Ale Ersan trafia trójki, stawia zasłony, a w obronie łapie przeciwników na faule ofensywne. To ostatnie staje się jego specjalnością. Przeciwko Jazz udało mu się aż 3 razy.
  • Obrona jest naprawdę szczelna. Obawiałem się, że indywidualnie gracze Pistons nie są zbyt utalentowani defensywnie. Ale zajęcie dobrej pozycji jest najważniejsze i widać, że Van Gundy solidnie przygotował ich pod tym względem. W drugim meczu zatrzymali przeciwników na 46 pkt. do przerwy, a po dóch meczach oddają średnio 90,5 pkt. co jest piątym wynikiem w całej lidze. So far so good!!
  • 2 - 0 na początek sezonu nie mieliśmy od 2008 r.

1 - 0

Nie wiem na jak długo starczy mi zapału, żeby relacjonować każdy mecz. W ostatnich latach takie zajęcie mogło przyprawić o ból głowy, depresję i nie wiem co jeszcze. Ale jeżeli zacząć, to w sezonie, kiedy nadzieja jest uzasadniona.

***


Pistons Hawks
106 : 94

To było wielkie. Pistons nie ustrzegli się błędów, ale szczególnie w drugiej połowie, kontrolowali grę.
  • Obrona. Pierwsza piątka Pistons jest wielka: Drummond 213cm, Ilyasova 208, Morris 206, KCP 196, Reggie Jackson 191. Obawiałem się, że to może stanowić problem przeciwko niższym, szybszym składom. Tymczasem udało się skutecznie bronić trójkę, a Hawks mieli też słabszy dzień. Widać założenia systemu defensywnego a'la Stan Van Gundy - być zawsze między przeciwnikiem a koszem, zastawianie środka, wymienność. Pistons wygrali bitwę na tablicach 59:40!
  • Dużo post up. Drummond nie był skuteczny tyłem do kosza. Za to Marcus Morris wygląda na wytrawnego gracza 1 na 1. Skuteczny z odejścia, wiele akcji zaczynało się od izolacji dla niego, a kończyło serią odegrań na dobrą pozycję rzutową.
  • Drummond powetował sobie niedostatki w grze ofensywnej zbierając 19 piłek, w tym 8 w ataku. Dodał 18 pkt. i nawet trafiał osobiste. Hawks mają problemy z wysokimi podkoszowymi a wczorajszy mecz tylko to potwierdził.
  • Reggie Jackson był niezły, ale momentami bardzo utrudniał sobie życie łapiąc się na podwojenia i pułapki przy linii bocznej, co skutkowało trudnymi rzutami i/lub stratami. Mimo tego zdecydowanie na +
  • Kantavious Caldwell - Pope był najlepszym strzelcem z 21 pkt. 4/7 za trzy, kilka bardzo trudnych trafień i dobra obrona przeciwko Kyle'owi Korverovi.
  • Ławka grała słabo, a kilku graczy w ogóle nie wystąpiło. Dinwiddie, Bullock, Joel Anthony - być może pokażą się dzisiaj w pierwszym meczu u siebie przeciwko Utah Jazz.

Strzały znikąd

Pięć strzałów na nadchodzący sezon:

  1. Pistons będą mieć gorszą pierwszą połowę sezonu, ale różnica nie będzie duża. Można założyć, że powolny start nie będzie zaskoczeniem. Za dużo nowych składników, zbyt trudny terminarz, brak Brandona Jenningsa ...
  2. Brandon Jennings nie zostanie wymieniony z końcem okna transferowego. Ciężko tu cokolwiek przewidzieć, ale jak strzał to strzał. Jennings wróci na Święta, narobi szumu i mimo niekończących się plotek, pozostanie w składzie. Żadna z drużyn nie będzie chciała pozbywać się wartościowych graczy w zamian za kogoś kto z końcem sezonu będzie wolnym agentem.
  3. Pistons będą kończyć sezon inną pierwszą piątką niż zaczną.  Nie wiem, czy wyniknie to z kontuzji, wymiany, zmiany taktycznej czy eksplozji talentu Stanleya Johnsona.
  4. Ławka Pistons będzie ofensywnie w Top 10 ligi. Dzięki czemu ...
  5. Pistons osiągną bilans 38-40 zwycięstw i wślizgną się do playoff. Czuję, że  jestem niepoprawnym optymistą. Intuicja podpowiada mi raczej 36-39 zwycięstw i 9,10 miejsce w konferencji.
Narada w sztabie redakcji przed wysunięciem powyższych typowań wyglądała następująco: 



 

Z czym do ludzi

Pojutrze Pistons wyjdą przeciwko Hawks w składzie: Reggie Jackson, Kentavious Caldwell-Pope, Marcus Morris, Ersan Ilyasova, Andre Drummond. W takim składzie Pistons wyglądają coraz bardziej jak tzw. drużyna Van Gundy'ego. Ale jak dobra będzie to drużyna?

Jakie widzę zagrożenia:
Po pierwsze, z tak dużą liczbą nowych, młodych graczy, często odgrywających do tej pory mniejsze role, Pistons mogą potrzebować sporo czasu na rozruch. Van Gundy musi pilnować, żeby system gry ich nie przerósł. Pokazał, że wie jak to zrobić, kiedy po odejściu Josha Smitha zaordynował proste rozwiązania w ataku, które były dostosowane do umiejętności i preferencji graczy.

Po drugie, gra ofensywna może być podatna na załamania, bo brakuje graczy, którzy potrafią regularnie kreować dobre pozycje rzutowe. Pick & roll Jacksona z Drummondem to podstawa, ale musi być plan B, C, itd. Może się okazać, że powracający po kontuzji Brandon Jennings znów rozgrzeje się w zimie i przechyli losy sezonu.

Czy coach Stan Van Gundy nie zdominuje menadżera Van Gundy'ego. Trzeba pochwalić sztab Pistons za ruchy, które wykonał. Wykorzystanie sytuacji i ściągnięcie Marcusa Morrisa w zamian za graczy, którzy i tak byli na wylocie to świetny ruch Jeffa Bowera. Podpisanie Reggiego Jacksona, Ilyasovy, Baynesa - to wszystko ma sens jeżeli spojrzymy na boiskowe potrzeby drużyny. Ale mam takie niejasne wrażenie, że Pistons za wcześnie postawili na kompletność składu. Może należało jeszcze, przede wszystkim gromadzić młode talenty i wybory w drafcie. Wiem, sam jestem zmęczony przegrywaniem i nie umniejszam negatywnego wpływu jaki to ma na rozwój młodych graczy. Ale patrzę na ten skład i zastanawiam się co będzie jak się nie uda. Salary cap idzie ostro w górę, także będzie trochę miejsca, żeby zaangażować kogoś kto robi różnicę. Ale nie za dużo, a konkurencja będzie bardzo mocna. Jeżeli  za rok, dwa drużyna utknie w środku tabeli Wschodu bez realnej szansy na wykonanie kolejnego kroku naprzód, będzie to porażka koncepcji, która będzie realizowana od nadchodzącego sezonu.

Na kogo/co liczę:
Na Reggiego Jacksona. Z resztą nie mam wyjścia. Mam nadzieję, że jego kariera potoczy się podobnym torem jak Mike'a Conley'a. Wszyscy naokoło pukali się w głowę, kiedy Memphis zaproponowało mu lukratywny kontrakt i postawiło w roli pierwszego PG. Dzisiaj jest w Top 10 rozgrywających ligi. Od postawy Jacksona w największym stopniu zależy przyszłość Pistons. Jeżeli da radę, mogą stworzyć z Dre kręgosłup, na którym będzie można budować przyszłość drużyny. Jeżeli nie, od razu zaczną się komentarze o przepłaceniu i zawiedzionych nadziejach. To nie jest fair, ale tak jak Pistons stawiają na Jacksona, tak on stawia na siebie. Miał słaby preseason i było widać jak na dłoni pewne negatywne tendencje w jego grze, szczególnie zbytnie wahanie po  zasłonie, w konsekwencji forsowanie trudnych rzutów, itd. Te błędy były widoczne w OKC i w zeszłym sezonie Detroit. Reggie jest więc work-in-progress i chyba większość fanów ma obawy z nim związane. Tym razem jednak warto, żeby minusy nie przesłaniały nam plusów. Have a little faith in him ...
P.S.
Sądzę, że assistant coach Tim Hardaway będzie miał kilka dobrych rad dla Jacksona. Ma co opowiadać.

Na dalszy rozwój Dre. Tutaj nie mam obaw. Drummond ma 22 lata i nie można od niego wymagać, żeby w pierwszym sezonie jako jedyna siła w środku od razu stał się wybitnym obrońcą z pomocy i precyzyjnie kierował obroną drużynową. Jednak jego postępy w różnych aspektach gry są tak duże, że mając wysokie oczekiwania nie należy się bać rozczarowań. Tylko te osobiste ... widać Van Gundy jest skazany na środkowych ceglarzy ;-)

Na ławkę. Jennings, Jodie Meeks, Stanley Johnson, Anthony Tolliver, rewelacyjny w preseason Reggie Bullock, twardziel, spryciarz, weteran Steve Blake - to wszystko dobrzy lub bardzo dobrzy gracze, którzy mają coś do udowodnienia. Myślę, że wielu z nich będziemy oglądać na boisku po 20 minut i dłużej.

Na Stana jako coacha. To drużyna Van Gundy'ego. Skrojona wg. jego potrzeb, ale być może niedostatecznie utalentowana, żeby stać się siłą, która walczy o i w playoff. Van Gundy musi sprawić, że jako zespół będą lepsi niż suma ich talentów indywidualnych. Uchodzi za eksperta w tej dziedzinie, ale zadanie nie jest łatwe.

Na tożsamość. Młodzi Pistons starają się nawiązać do czasów dawnej chwały - noszą koszulki i czapeczki Bad Boys, mówią o wartościach i tradycjach basketu w Detroit. Współgra to z całą kampania wizerunkową, którą klub prowadzi przy aktywnym zaangażowaniu właściciela Toma Goresa. Jeżeli drużyna da fanom wystarczająco dużo powodów do zainteresowania i zadowolenia, ma już przygotowaną narrację sukcesu. Miejmy nadzieję, że tak będzie.

O kogo/co się obawiam:
Ersan Ilyasova jest świetnym strzelcem, ale niedawno miał poważny dołek. Jest też kiepskim zbierającym i przechodził szereg kontuzji. Jeżeli będzie zdrowy i w formie, z pomocą Morrisa nadrobią braki po Gregu Monroe. Ale Ilyasova nie podoba mi się jako partner Drummonda w obronie. Powiedzmy sobie wprost: to byłby słaby defensywnie frontcourt.

Kentavious Caldwell-Pope ma dopiero 22 lata. Zrobił duże postępy, wywalczył pozycję pierwszego SG, a przy tym jest wzorem pracowitości. Dzięki swojej postawie zyskał duży kredyt zaufania. Ale wciąż jest nieskuteczny - tylko 40% z gry i nie potrafi atakować po koźle. Sprawia wrażenie dobrego obrońcy, ale mam obawy, że jest to tylko wrażenie wynikające z połączenia warunków fizycznych i aktywności. Liczę, że wykona kolejny krok. Jeżeli nie, być może Stanley Johnson okazałby się dobrym kandydatem do gry w pierwszym składzie. Umie atakować po koźle i wniósłby element nieprzewidywalności.

O atmosferę. Reggie Jackson nie krył się w OKC ze swoją frustracją. M.in. to przywiodło go do Detroit, ale co będzie jak gra nie będzie się układać, a presja zacznie rosnąć. Na razie bym się tym nie martwił, ale jak kiepska postawa Jacksona zbiegnie się z powrotem Brandona Jenningsa może być ciekawie. Marcus Morris był w zeszłym sezonie 11 w lidze pod względem ilości przewinień technicznych - przypominam, że grał po 25 minut z ławki. Jako, że nie jest Rasheedem lepiej żeby kontrolował swoje emocje, bo może bardziej zaszkodzić niż pomóc. A wiecie kto był drugi? Brat bliźniak Markieff, wraz z którym Marcus ma sprawę o pobicie.

Kto może przerosnąć oczekiwania:
Stanley Johnson już jest uwielbiany przez fanów Pistons, którzy wróżą mu walkę o tytuł debiutanta roku. Też uważam, że Johnson jest dobrze przygotowany do gry na poziomie zawodowym. W preseason pokazał na co go stać. Ale jestem przeciwnikiem pompowania oczekiwań. Rodney Stuckey, KCP też mieli być wybitnymi graczami, w dużej mierze dlatego, że drużyna potrzebowała wyjątkowych zawodników na ich pozycjach. Pamiętajmy więc, że Johnson to rookie i należy cieszyć się z sukcesów, a wybaczać potknięcia. Przy takim podejściu ma sporą szansę pozytywnie zaskoczyć.

Zawsze lubiłem Steve'a Blake'a. On po prostu wie jak grać, a przy nie najlepszych warunkach fizycznych jest twardym, skutecznym obrońcą. W ostatnim meczu przed sezonem wszedł na 24 minuty i rozdał 12 asyst. Dodam, że był to jego pierwszy mecz po kontuzji. Będą w nadchodzącym sezonie momenty, kiedy będziemy się zastanawiać czy nie on najlepiej dyryguje ofensywą.

Reggie Bullock przez trzy lata grywał ogony i wydawało się, że mimo potencjału, może znaleźć się na wylocie z NBA. W tegorocznym preseason zdobywał średnio 11,6 pkt w niecałe 20 minut i przy skuteczności 67%, w tym 55% za trzy. W ten sposób wywalczył sobie kontrakt w Detroit. Gorąco mu kibicuję.

***

I tak stajemy na progu naprawdę ciekawego sezonu. Miejmy nadzieję, że będzie dobrze. A jeżeli sprawy pójdą w złą stronę, pamiętajmy, że to bardzo młoda drużyna, a sezon 2015/16 to tylko krok ku przyszłości. Nie zawsze prosto do celu, ale w dobrym kierunku, jak mawiał poeta ulicy. Deeeeeetroit Basketbaaaall!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Let the show begin!!

Pistons rozpoczną sezon 27go października w Atlancie. Najwyższy czas odkurzyć klawiaturę i zacząć się bacznie przyglądać jakie szlify zostały wykonane i na co możemy liczyć przed nadchodzącą kampanią. Zapraszam na przegląd kilku zasadniczych tematów, które moim zdaniem najlepiej oddają obecny stan Pistons. A już niedługo analiza składu, rozważania nad lineupami i wiele innych. Deeeeeetroit Basketball!!!

Word up Dre!! Od tego roku Pistons są oficjalnie ekipą zbudowaną wokół Andre Drummonda. Amen! Stan Van Gundy tworzy drużynę na podobieństwo Orlando Magic z Howardem i co by nie mówić, akurat jest to najlepsza droga dla Tłoków. Jeżeli twój center biega jak skrzydłowy, skacze wyżej od kogokolwiek, zbiera i dobija każdą piłkę, która znajdzie się w jego, szeroko rozumianej okolicy, to czemu nie rozciągnąć strefy umieszczając wokół czterech strzelców i nie wstawić rozgrywającego, który polega głównie na grze pick & roll? W zeszłym sezonie Dre był drugi w lidze w zbiórkach, przy czym miał najwyższy procent zbiórek na 48 minut, najlepszy na atakowanej desce, piąty blokujący, etc.Wciąż zdobywa nowe umiejętności i jego gra tyłem do kosza staje się bardziej efektywna. Z resztą nie potrzeba mu wiele. Nie chodzi o to, żeby był jak Pau Gasol. Ale trzy, cztery dopracowane ruchy wystarczą. Na razie poprawił półhak. Mimo katastrofalnej postawy na linii osobistych, ma miękkie ręce i wyczucie w okolicach obręczy. Teraz będzie sam pilnował środka, co jednak wydobędzie nie tylko jego niesamowite umiejętności, ale też braki. Drummond w zeszłym sezonie popełnił najwięcej fauli w całej lidze! Wiele głupich fauli. Niech w tym aspekcie raczej nie wzoruje się na Howardzie. Zbyt często zdarzają mu się też błędy w ustawieniu, które nie zawsze da się nadrobić refleksem i skocznością. Przed sezonem 2015/16 liczę, że Dre poprawi koncentrację w obronie i będzie wystrzegał się fauli. Jeżeli chce grać  tyłem do kosza, musi umieć odegrać w tempo do strzelców lub ścinających. I bez tego szykujcie się na wielki sezon, ale trudno sobie wyobrazić sukces Pistons, jeżeli ich najlepszy gracz nie załata kilku dziur w swojej grze. Na razie czeka na przedłużenie kontraktu. Pistons zastanawiają się czy zrobić to już teraz, czy dogadać się z menadżerem Dre, poczekać rok i zaoszczędzić na inne inwestycje. Moja rada: pay him, play him!
Reggie Jackson aka 80mln. dollar man. Jeszcze niedawno marzyłem, że Reggie Jackson wyląduje w Detroit. To, że dostał kontrakt na wyrost nie zmniejsza jego wartości. Wysoki jak na PG, silny, długie ręce, świetnie gra pick & roll z Drummondem, w zeszłym sezonie asystował w 35% posiadań. Jeżeli będzie kontynuował pozytywny trend, poprawi skuteczność za 3 i wyeliminuje kilka złych nawyków w rozegraniu, może być wyjątkowym graczem. Ma swój unikalny styl - wysoki pick & roll, zawahanie, łamanie tempa. Piłka w jego rękach.
Must or bust. Z Detroit z końcem sezonu odeszli lub zostali wymienieni: Greg Monroe, Caron Butler, Tay Prince, John Lucas II. Natomiast lista zmian jest dłuższa, bo w wymianie za Reggiego Jacksona uczestniczyli Jonas Jerebko, Luigi Datome, DJ Augustin, Shawme Williams. O odejściu Josha Smitha już nie wspomnę, bo to prehistoria. Pistons są więc w okresie bardzo zasadniczych zmian - taka ekspresowa przebudowa. W jej wyniku, pozyskaliśmy graczy, którzy mają wzmocnić obwód rzutami za 3 i zapewnić lepszą obronę. Ersan Ilyasova, Marcus Morris, Stanley Johnson - to głównie o nich mowa, choć są też gracze z końca ławki, którzy mogą skraść minuty w rotacji, vide Reggie Bullock. W środku, jako drugi center będzie wychodził Aaron Baynes. To są gracze Van Gundy'ego i niedługo przekonamy się czy sztab Pistons, z Jeffem Bowerem, który de facto przygotowuje większość ruchów personalnych, dokonał dobrych wyborów. Spodziewam się, że Morris i Johnson będą chcieli udowodnić, jeden, że Phoenix popełniło błąd pozbywając się go, a wcześniej nie dając mu zbyt wielu szans gry, a drugi, że wybór w drafcie przed Justinem Winslowem był uzasadniony. Johnson to rookie i będzie miał swoje lepsze i słabsze momenty, ale liczę na niespożyte siły, energię i bezczelność, którą na razie prezentuje. Morris, moim zdaniem będzie grał dużo jako stretch four. Trafia trójki, umie zaatakować z kozła, rzucić z odejścia i wziąć na plecy mniejszego gracza.On, Kentavious Caldwell-Pope i Johnson mogą się wymieniać rolami na obwodzie i mają zadatki na dobrą formację defensywną. Ilyasova musi pokazać, że wraca do formy. Konstrukcja składu Pistons mu sprzyja. Pytanie, czy będzie dobrze rotował w obronie i nadąży za niskimi czwórkami. Baynes będzie przydatny, ale moją obawę budzi fakt, że ta drużyna tak bardzo polega na Drummondzie. Kontuzja, problemy z faulami? Baynes i Joel Anthony zastąpią Dre 20 minut, ale to by było na tyle. Szkoda, że nie mamy w składzie jakiegoś bardziej utalentowanego wysokiego weterana.
Brandon Jennings i cała reszta. Jennings może wrócić do gry przed  świętami, nie wiadomo w jakiej formie. Jego kontuzja de facto ułatwiła nominowanie Reggiego Jacksona na pierwszego PG. Czy Jennings będzie umiał się dostosować i okaże się efektywny jako gracz z ławki? Jeżeli pogodzi się ze swoją rolą, ma szansę być super zmiennikiem, który gra po 25-30 minut w meczu, w tym często w decydujących momentach. Jeżeli nie, może być kandydatem do wymiany, za pośrednictwem której Pistons pozyskają wartościowego gracza. A pozostali? Kentavious Caldwell-Pope jest kluczowym elementem. To jego trzeci sezon i liczę na pozytywny przełom, szczególnie jeżeli chodzi o skuteczność. Ze Stanleyem Johnsonem mogą stworzyć dynamiczny i niezmordowany tandem na obwodzie. Ale serce do gry nie wystarczy. Potrzebny jest wymierny postęp. Trzymajmy kciuki, żeby się udało. Jeżeli będzie miał trudności, tuż za rogiem czeka Jodie Meeks, który nie ma takich możliwości w obronie, ale na pewno chciałby powrócić do formy. Anthony Tolliver podobno jest w gazie. Pokazał, że może być niezwykle przydatny jako stretch four. Ciekawe tylko jak Van Gundy rozdystrybuuje minuty pomiędzy jego, Morrisa i Ilyasovę.
Za kulisami. Tom Gores zawsze starał się robić wrażenie zaangażowanego. Popełnił swoje błędy, do czego przyczyniła się też współpraca z Joe Dumarsem. Na początku nie było jasne czy nie będzie obserwował zmagań Pistons z Kalifornii, gdzie mieszka i pracuje, dając rzeczom się dziać i tylko okresowo rozliczając menadżerów. Cóż, w końcu rozliczył Dumarsa, oddając pełnię władzy Stanowi Van Gundy'emu. Ale na tym nie poprzestał. Zapewnił Van Gundy'emu doskonałe warunki, zatrudniając cały sztab analityków, specjalistów, którym przewodzi menadżer generalny Jeff Bower. Tego lata Gores wykupił od swojego holdingu Platinum Equity pozostałe 49% udziałów we własności drużyny. Nie wiem na ile był to ruch podyktowany względami pozasportowymi, ale wizerunkowo wpisuje się w serię posunięć potwierdzających, że Gores poważnie traktuje inwestycje w Pistons. Rozrost centrum treningowego, nowy samolot dla drużyny, obecność i bieżąca współpraca z Van Gundym i Bowerem - to wszystko ma pokazać fanom, że czasy marazmu są już za nami. Natomiast dalekosiężnym celem Goresa jest przeniesienie Pistons z Auburn Hills do centrum Detroit. Ma to się odbyć pod kierownictwem byłego jednego z najlepszych agentów reprezentujących zawodników w NBA Arna Tellema. Tutaj lista zawodników, których Tellem reprezentował (jest na niej m.in. Ben Wallace). Tellem został wiceprzewodniczącym spółki Palace Sports and Entertainment. Dzięki swoim kontaktom ma spróbować ustalić warunki współpracy z rodziną Illitchów, właścicieli Detroit Red Wings i Detroit Lions, których firma buduje w centrum Detroit nową halę dla Red Wings. Przenosiny na downtown miałyby zapewnić Tłokom popularność i zyski, o które będzie trudno grając w oddalonym o 70km Auburn Hills. Pistons, decyzją ówczesnego właściciela Billa Davidsona, wyprowadzili się z Detroit w latach 70tych najpierw do Pontiac, gdzie grali w hali Silverdome, a w 1988 dalej do Auburn Hills. Teraz Gores chce na nowo powiązać klub z miastem, skąd lepiej oddziaływałby na cały stan Michigan. Jedno można powiedzieć, cokolwiek nie wydarzy się w nadchodzącym sezonie możemy mieć pewność, że to tylko kolejny krok w drodze do odbudowy zawodowego basketu w Detroit. OK, wiem, że niebezpiecznie przekraczam dopuszczalny poziom patosu. Ale niech już tak zostanie ;-)


Ciekawy przypadek Grega Monroe


Z początkiem lipca Greg Monroe podpisał trzyletni maksymalny kontrakt z Milwaukee Bucks na sumę 50mln. $. Trzeci rok zawiera opcję gracza i pozwala Gregowi odstąpić od umowy i szukać nowego pracodawcy w warunkach znacząco podniesionego salary cap. Kolejny śmiały ruch, po tym jak rok temu zaakceptował ofertę kwalifikowaną w Detroit, żeby w lecie 2015 mieć nieograniczone prawo wyboru. Starali się o niego Knicks i Lakers, ale Monroe chciał iść do zespołu, który jest najbliższy walki o najwyższe cele i wybrał najmniejsze z miast klubów NBA Milwaukee. I tak Łoś stał się Kozłem.

W Milwaukee jest duże zapotrzebowanie na jego umiejętności ofensywne. Natomiast Greg będzie otoczony utalentowanymi graczami, którzy nie są jednak świetnymi, a czasem nawet dobrymi strzelcami z dystansu. Giannis Antetokounmpo, zwany "Greek Freak" nie jest zagrożeniem zza łuku (16% w zeszłym sezonie!!), a i dwa metry bliżej nie trzeba się o niego specjalnie martwić. Podobnie sprawa się ma z rozgrywającym - Michael Carter Williams trafiał niecałe 15% swoich rzutów za trzy ... Jabari Parker może wypracuje lepszą skuteczność, ale na razie nikt się go nie przestraszy. Jedynym strzelcem w pierwszej piątce będzie były gracz Pistons Khris Middleton. Także Jason Kidd będzie musiał wykazać się pomysłowością i umiejętnie rotować graczy z ławki. Inaczej przeciwnicy będą cofać się w stronę pomalowanego, podwajać Monroe i odcinać go od podań. Kidd w zeszłym sezonie pokazał, że potrafi, a Bucks sprawili Chicago spore kłopoty w play off, polegając na pomocy i wymienności w obronie. Zasięg, szybkość i refleks w rotacjach obwodowych Bucks były momentami wręcz imponujące. Monroe będzie teraz ostatnią linią tej obrony. Nie jest blokującym, ale w ostatnim sezonie w Detroit pokazał, że umie zająć odpowiednią pozycję i przemieszczać się w pomalowanym. Zakładając, że nie będzie się od niego wymagało wychodzenia wysoko do obrony P'N'R, powinien sobie poradzić. O zbiórki nie trzeba się martwić, bo w tym aspekcie zawsze był mocny.

A co z Detroit? Stan Van Gundy chyba dawno pogodził się ze stratą Monroe. A może uważał, że tak będzie korzystnie ...? W rozmowie z Zachiem Lowe z Grantland wyznał, że wciąż ma mieszane uczucia i wątpliwości co do odejścia Grega. Monroe jest wg. niego graczem, na którym można budować drużynę i mógłby być centralną postacią przyszłych sukcesów Pistons. Jednak, szczególnie w obronie, ciężko grałoby się de facto dwoma centrami. "Jeżeli spytacie Grega kim jest na boisku, powie że punktującym w pomalowanym i zbierającym." Pewnie faktycznie trudno byłoby zbudować prawdziwy sukces w oparciu o dwóch graczy, z których żaden nie trafia z dystansu. Bo Monroe wciąż nie wypracował pewnego rzutu z 5-6 metrów. Były pozytywne sygnały, ale to na co liczyli fani Pistons, nigdy się nie ziściło. I nie jest to wina Monroe. W Detroit był zawsze postawiony w trudnej pozycji - karuzela z trenerami, zmieniająca się rola na boisku, słabi partnerzy, a gwoździem do trumny było sprowadzenie Josha Smitha. Można przypuszczać, że już przed odejściem Smitha, Monroe podjął decyzję, że nie wraca. Sukces, który niespodziewanie stał się udziałem Pistons w drugiej połowie ostatniego sezonu, nic nie zmienił. Przez 5 ostatnich lat Tłoki wygrywały średnio niewiele ponad 1/3 spotkań, play off przestawał być realny w lutym, ew. marcu, przebudowa drużyny wyglądała na osobliwą, a pod koniec ery Joe Dumarsa już tylko smutną. Jedynym sukcesem większym od postawy Monroe był wybór w drafcie Andre Drummonda. A i on miał pod górę, kiedy Lawrence Frank trzymał go na ławce. Teraz Pistons muszą przedłużyć kontrakt Drummonda i zaproponować mu maksymalne zarobki. Perspektywa płacenia dwóch maksów graczom, którzy najlepiej czują się na tej samej pozycji chyba nie była zbyt popularna w sztabie Pistons. Tym bardziej, że muszą poczynić jeszcze spore inwestycje, żeby zaczęto  się z nimi liczyć. Na razie pozyskali, z najważniejszych, Ersana Ilyasovę, Marcusa Morrisa, Stanleya Johnsona. Nie trudno zgadnąć, o co chodzi - lepsza skuteczność z dystansu, więcej szybkości i dynamiki. Jestem optymistą co do kierunku zmian w Detroit. Ale przeczuwam, że może zabraknąć gracza, który sam umie wykreować rzut pod koszem, jest stabilny i skuteczny. Monroe jest takim graczem. Spójrzmy jak wyjątkowym:


Od początku podejmował  dobre decyzje. Szybko uczył się jak wykorzystywać masę, szybkość i świetną pracę nóg, żeby dyktować warunki pod koszem. W niechęci do odrywania stóp od parkietu może się z nim równać tylko Zach Randolph. He got game, old man game!! Teraz po raz kolejny podjął dobrą decyzję. Mam nadzieję, że mu się to opłaci. Przez ostatnie 5 lat był najlepszym graczem Pistons. Zawsze będę fanem Grega Monroe.

Ogarnąć chaos

Na razie Pistons nie kolekcjonują zbyt wielu zwycięstw. Ale na pewno nie można powiedzieć, że jest nudno. Ostatni sezon to był rollercoaster, trzy sezony skompresowane w jeden. Od wielkiej smuty Josha Smitha i sięgnięcia dna, do odrodzenia pod przewodnictwem Brandona Jenningsa, po przybycie Reggiego Jacksona i wkręcenie się w pick & roll z Drummondem ... uff!! Żeby podtrzymać temperaturę, z początkiem wakacji Stan Van Gundy wykonał kilka śmiałych ruchów.

1. Stanley Johnson z ósmego miejsca to bardzo dobry wybór. Niektórzy skauci pozycjonują Johnsona w Top 3, Top 4 draftu. Ale wydawało się, że graczem, którego gwiazda świeciła jaśniej był Justin Winslow z Duke. Winslow ma podobne atuty fizyczne co Johnson i daje więcej w ataku, gdzie wygląda jak młodsza wersja Jamesa Hardena. Winslow w końcu zsunął się do Miami z nr. 10. Także nie tylko Detroit nie było do niego przekonane. Na razie Johnson jest najlepszym rookie w Summer League (Karl Anthony Towns i Jahlil Okafor dopiero zaczęli grać). Właśnie wyszedł zwycięzką ręką ze spotkania z Winslowem, z którym z resztą się przyjaźni:


2. Pistons chcieli podpisać Reggiego Jacksona. Wiedzieli, że obie strony są zainteresowane i nie kryli się z zamiarem wyrównania jakiejkolwiek oferty. Byli do tego stopnia jednoznaczni, że nie czekali nawet na inne kluby, które i tak pewnie nie pokusiłyby się o licytację z Pistons. Stan Van Gundy szybko zaproponował Reggiemu 80mln$ za 5 lat. Zapewne stawia na potencjał Jacksona jako idealnego partnera pick & roll dla Drummonda, dobrego obrońcy i dystrybutora. Analiza gry Jacksona w Detroit każe optymistycznie patrzeć na perspektywy rozwoju młodego gracza. Ale w końcu Rodney Stuckey też miał być PG przyszłości (btw. zaliczył świetny sezon z Pacers). Jackson ma nie tylko zaufanie coacha/GMa ale również, w przeciwieństwie do Stuckey, skład dopasowany do jego potrzeb i jasne oczekiwania co do roli. Jackson wygląda obiecująco, ale na razie to jednak tylko obietnica. Ciekawie będzie obserwować jego rozwój i walkę o uznanie pośród najlepszych na najsilniejszej pozycji w lidze.

3. Greg Monroe przeprowadza się do Milwaukee. Napiszę jeszcze wyczerpujące referencje dla gracza, którego zawsze ceniłem i będę mu kibicował gdziekolwiek pójdzie. Powrót Monroe do Detroit wydawał się mało realny odkąd przyjął w zeszłym roku ofertę kwalifikowaną żeby w końcu uzyskać swobodę wyboru. Jednak samo podpisanie tylko rocznego przedłużenia nie musiało być jednoznaczne. Monroe mógł dać sobie swobodę i liczyć, że zdopinguje również swój dotychczasowy klub. Tymczasem powoli ale nieubłaganie Van Gundy lgnie w kierunku systemu 1- 4. Nie ma tam miejsca na dwie wieże. Jak pisałem powyżej, Pistons do tego stopnia zakochali się w pick & roll Jacksona z Drummondem, że nie pozostało im nic jak otoczyć ich wianuszkiem strzelców i obrońców.

4. ... i tak też zrobili. Potrzebny PF rzucający trójki? Jest Ersan Ilyasova. Po słabszym sezonie 2013/14, w zeszłym roku wrócił do formy i trafiał ponad 47% z gry i 39% zza łuku. Jego kontrakt trwa jeszcze dwa lata, podczas których zarobi odpowiednio 7,9 i 8,4 mln. USD. Nie obciąży więc  zbytnio budżetu, a daje zabezpieczenie jako potencjalny wychodzący lub zmiennik na czwórce.
Nie mamy niskiego skrzydłowego (Caron Butler i Shawme Williams powędrowali do Milwaukee)? Zróbmy więc operacje rozdzielania bliźniąt! I tak Marcus Morris niedługo wyląduje w Motown. Morris gra jako 3 lub 4. Nikogo nie powali statystykami na poziomie 10 pkt, 5 zb., ale nie grywał dużo - najwięcej w zeszłym sezonem, średnio 25min.  Dobrze broni i ma potencjał jako gracz pick & pop. Van Gundy wzmocnił też pozycję centra dodając Arona Baynesa - dobry, aczkolwiek zbyt kosztowny (znów hojność Stana) ruch. Podpisał też na kolejne dwa lata Joela Anthony'ego.

Generalnie uważam ruchy Pistons za dobre i logiczne wybory. Liczyłem jednak, że uda się podpisać zawodnika, który umie wziąć ciężar gry na siebie. Wielu fanów sądziło, że Tobias Harris z Orlando był do wzięcia. Draymond Green pozostawał w sferze marzeń. Ale niechciani w swoich klubach weterani? David Lee, Luis Scola, Joe Johnson ... Pistons mają szansę być zespołem, którego elementy wreszcie pasują do siebie, a młodzi gracze będą tylko lepsi. Ale obawiam się, że obecna sytuacja kładzie zbyt duży ciężar na barkach Andre Drummonda i Reggiego Jacksona. Jedynym zawodnikiem zdolnym do samodzielnego kreowania ofensywy pozostaje Brandon Jennings, który znajduje się w ciekawej sytuacji. Leczy kontuzję, a jak wróci do formy, ma szansę być super zmiennikiem. Czy zaakceptuje taką rolę ...? Pistons w takim kształcie mają zadatki na solidny zespół, ale ile zwycięstw w nadchodzącym sezonie nam to przyniesie?

Stanley Johnson: Detroit vs. Everybody


Czas zdmuchnąć kurz i zapiąć pasy. Wracamy!! W kolejnych postach wprowadźmy się w klimat jednego z moich ulubionych okresów w sezonie NBA, czyli po sezonie ... To wtedy wyobraźnia może pracować najintensywniej, a wszystko wydaje się, jak nie prawdopodobne, to przynajmniej możliwe.

A w realu już dużo się dzieje, co nie było przez ostatnie lata domeną w Detroit. Teraz sprawy nabierają tempa. Można przejmować się kolejnym, raczej nieudanym sezonem, albo ze wzruszeniem oglądać historyczne wyczyny Brandona Jenningsa. Ale po co? Jest bardzo prawdopodobne, że ta drużyna za chwile będzie kompletnie odmieniona. Jennings? Na razie jest chyba drugim PG i leczy kontuzje. Stan Van Gundy chwali Reggiego Jacksona, ale trudno przypuszczać aby Jackson, zastrzeżony wolny agent, mógł być pewien swojej przyszłości. Nikt, pewnie poza Andre Drummondem, nie jest nietykalny. A Greg Monroe najprawdopodobniej odejdzie i, słusznie czy nie, Van Gundy chyba nie stara się go zatrzymać za wszelką cenę.

***

Tymczasem wczoraj odbył się draft A.D. 2015. Pisząc krótko, Pistons wzięli gracza, którego chcieli i z którym byli łączeni już od dłuższego czasu. Panie i Panowie, oto Stanley Johnson!! Niski skrzydłowy, doskonałe warunki fizyczne - 200 cm, 110 kg (But belive you me, it's all muscle...), dobry obrońca, którego główną siłą w ofensywie jest atak po koźle. Lubi kończyć z krótszego lub dłuższego półdystansu. Nie waha się też wchodzić w kontakt atakując obręcz. Odnosił sukcesy drużynowe na poziomie szkoły średniej i w college'u, a jego Arizona Wildcats czerpali inspirację z Pistons czasów Bad Boys. Pewny siebie, waleczny, ma dopiero 19 lat ... A oto co piszą eksperci nbadraft.net

Johnson nie rozwiąże zapewne problemu na obwodzie, ale nie zaszkodzi. Jeżeli będzie grał z poświęceniem i zaangażowaniem, powinien wnieść wartość dodaną, zwłaszcza po bronionej stronie. Wzmocnienie obwodu jest priorytetem, tym bardziej, że po podpisaniu Ersana Ilyasovy drużyna coraz bardziej zbliża się do modelu 4 - 1 z jednym podkoszowym i rzucającym z dystansu silnym skrzydłowym. Jeżeli Ilyasova umie rzucać, czym rozciąga strefę, Johnson umie biegać, ścinać i szybko doskakiwać do przeciwników, z których zapewne niewielu będzie potrafiło go przepchnąć. Miejmy nadzieję, że swoją postawą przyczyni się do odbudowy tożsamości Pistons. Wygląda obiecująco.


Sprawdźcie co powiedział zaraz po zejściu z podium;-))


Z nr 38 trafił do Motown Darrun Hilliard. Spędził 4 lata na uniwersytecie Villanova. Wysoki rzucajacy obrońca w ostatnich dwóch latach rzucał po 14 pkt, w tym trójkę ze skutecznością 40%. Jeżeli w Detroit będzie mu szło równie dobrze, na pewno się przyda. Powodzenia!!

Prawdziwa nadzieja

Przez ostatnie chude lata cały czas wierzyłem w kolejne wcielenia Pistons. Oczywiście, nie że osiągną jakiś elitarny poziom. Ale solidność, play off z któregoś z ostatnich miejsc ...? Wydawało mi się to realistyczne. Pewnie niejednokrotnie przeceniałem możliwości poszczególnych graczy. Jak się przygląda zbyt uważnie, traci się z oczu kontekst. Stuckey to nie Westbrook, Singler nie będzie super strzelcem jak jego starszy kolega z Duke, JJ Redick, T-Mac nie miał jednak renesansu kariery a'la Grant Hill. Wielu innych było albo za starych, albo za młodych, żeby prowadzić drużynę do sukcesu. Ale mimo tego, największym rozczarowaniem było jak Pistons prezentowali się jako drużyna. Wydawało się, że nie umieją czerpać nawet z tej szczupłej puli talentu, którą mają do dyspozycji.

Ostatnio Stan Van Gundy powiedział, że nie skupia się tak bardzo na play off, jak na stałym rozwoju. Gdybym usłyszał to z ust Lawrence'a Franka czy  Joe Dumarsa wydawałoby mi się to fałszywe i irytujące. Ale nie obecnie. Van Gundy i jego sztab ustawiają drużynę na długotrwały sukces i stopniowy wzrost. Jak więc oceniać sezon AD 2014/15 w wykonaniu Pistons? Spróbujmy ogarnąć ten rollercoaster. 

Do Świąt Pistons mieli bilans 5 - 23 i nie było nadziei na poprawę. Po oddaniu Josha Smitha, kiedy wydawało się, że stawiamy na rozwój młodzieży  i powolną przebudowę, ekipa, prowadzona przez Brandona Jenningsa wykręciła bilans 12 - 3. Znów pojawiła się nadzieja, a odejście Grega Monroe wydawało się mniej oczywiste. Btw, Monroe stał się po odejściu Smitha regularnym playmakerem z high post i kręcił statystyki na poziomie 20 -10. Wreszcie zobaczyliśmy reprezentatywną próbę projektu DrumRoe. Moose dobrze współpracował z Dre, a jednocześnie często grali osobno z rzucającym graczem na czwórce. Van Gundy uszczelnił obronę, a w ataku uprościł sprawy spuszczając ze smyczy Jenningsa. Ofensywa Pistons momentami zaczęła przypominać atak Phoenix Suns pod wodzą Mike'a D'Antoniego, a Jennings został pierwszym graczem od czasów Steve'a Nasha który zaliczył jednocześnie ponad 20 punktów i asyst. Jodie Meeks wrócił do zdrowia i do formy, a pozyskany po cichu Anthony Tolliver idealnie odnalazł się w roli stretch four. Wydawało się, że Van Gundy ustawił graczy w dogodnych dla nich pozycjach, czego nie było w Detroit od ... ho ... ho!! Zaczęło się nieśmiało mówić o play off i nie był to nieuzasadniony optymizm. Pistons byli lepszą drużyną niż Brooklyn, Miami, Indiana, czy Charlotte. Kontuzja Jenningsa zadała jednak poważny cios rosnącym szansom na postseason. DJ Augustin po raz kolejny w karierze pokazał, że jest w stanie unieść ciężar prowadzenia drużyny. Niestety Pistons stracili groove, byli niedokładni w obronie i nie potrafili egzekwować w końcówkach. Van Gundy, rozumiejąc, że Pistons są dalecy od produktu końcowego, przehandlował w dwóch dilach DJa, Kyle'a Singlera i Jonasa Jerebko za Reggiego Jacksona i starego dobrego znajomego Tayshauna Prince'a. Prince wiele nie wniósł i nie wniesie. Natomiast Jackson miał dodać centymetrów i zasięgu na jedynce, zwłaszcza w obronie. Jest też młodym graczem, który ma szansę rozwijać się z Drummondem i Monroe pod okiem wybitnego trenera. Idzie mu w kratkę i tu trzeba podkreślić kilka kwestii. Bardzo trudno jest przejąć stery drużyny w środku sezonu, zwłaszcza kiedy ma się niewielkie doświadczenie jako pierwszy PG. Jackson nie jest dobrym strzelcem za trzy, co wobec odejścia Singlera i Jerebko, źle wpływa na spacing utrudnia rozgrywanie i sprawia, że Pistons muszą poniekąd wymyślić się na nowo. Mamy więc kolejną fazę przebudowy, podczas której kwestie doraźnych korzyści schodzą na dalszy plan.

A więc czy Pistons mają szansę na play off i czy to jest istotne? Efektem niedawnych sukcesów była uzasadniona nadzieja, że sezon nie skończy się w połowie kwietnia, Pistons wypłyną na szersze wody, a Greg Monroe będzie chciał zostać w Motown. Sądzę, że dalej są na to szanse, natomiast nie należy patrzeć na obecny skład jako cokolwiek zbliżonego do produktu końcowego. Mam zastrzeżenia do sposobu w który drużyna pozbyła się Smitha, zbyt wysokiej wartości  graczy, których oddała w wymianach za Reggiego Jacksona, a szczególnie Prince'a. Mimo tego trudno nie być podekscytowanym kierunkiem, który Van Gundy stara się nadać drużynie i długoterminowej perspektywie, którą przyjął. Lato 2015 będzie gorące. Przekonamy się, czy Monroe zostanie, kogo uda się pozyskać na skrzydła, czy zatrzymamy Jacksona. Smaku tej ostatniej kwestii dodaje powrót Brandona Jenningsa. Czy Jackson ogarnie się i utrzyma rolę pierwszego rozgrywającego? Czy Jennings będzie grał rolę super zmiennika? A może będzie odwrotnie ... Tymczasem Pistons w obecnym kształcie i obecnej sytuacji w tabeli nie mają dużych szans na play off . Te szanse wciąż są realne. Jednak znajdują się 5 zwycięstw za Miami, które okupuje dumne 8 miejsce w konferencji, mają najwięcej spotkań na wyjeździe i back-to-back spośród grupy pretendentów do ostatnich miejsc, czyli: Boston, Brooklyn, Charlotte, Indiana, Miami. Ponadto nie imponują formą. Jeżeli uda się złapać wiatr w żagle, końcówka sezonu powinna wyglądać super emocjonująco. Bezpośrednie starcia kolejno z Miami, Boston, Indiana, Charlotte powinny rozstrzygnąć kto zajmie ostatnie miejsca na Wschodzie. Ale nie jest to dla mnie najistotniejsze. W sezonie, w którym tyle razy trzeba było dostosowywać oczekiwania do rzeczywistości jest mocna podstawa, żeby żyć nadzieją na przyszłość.

Reggie Jackson w Detroit!!!

Reggie Jackson jest młody, perspektywiczny, ale już doświadczony. Od dłuższego czasu chciał odgrywać istotniejszą rolę w OKC. Swoją szansę dostał, kiedy kontuzjowani byli Russell Westbrook i Kevin Durant. Szło mu różnie, ale Thunder w ogóle byli zagubieni. Teraz, wobec zredukowania czasu gry, poprosił o wymianę. Wiedząc, że i tak mogą go stracić na koniec sezonu, MG Thunder Sam Presti pociągnął za spust ... i o to jest!! Jackson to jeden z dwóch graczy, których, moim zdaniem, Pistons powinni starać się pozyskać. Drugi to Draymond Green, który podobno chciałby wrócić do rodzinnego Michigan. Kto wie, może stanie się to tego lata.

 
Reggie Jackson wskoczy na miejsce kontuzjowanego Brandona Jenningsa. BJ7 wróci dopiero po sezonie i do tego czasu wiele się może wydarzyć. Tymczasem do OKC lecą DJ Augustin, który ostatnio świetnie prowadził zespół pod nieobecność Jenningsa i Kyle Singler, który nie bardzo odnajdywał się w rotacji SVG. Jackson jest dobrym obrońcą, silnym fizycznie, z ogromnym, jak na swój wzrost, zasięgiem ramion. Miewał już wielkie mecze w play off. Dotychczas nie znalazł roli, która zapewniałaby mu stabilność i pozwalała odpowiedzieć na pytanie, jak sobie poradzi jak pierwszy PG. Teraz ma szansę stać się dyrygentem drużyny, której najważniejsi gracze są w jego wieku. Pistons trafili w moment, kiedy jego wartość rynkowa była zdecydowanie niższa, niż potencjał, który oferuje. Właśnie, "potencjał". Tłoki nie koniecznie muszą być teraz lepsze. DJ Augustin radził sobie doskonale i trudno będzie zastąpić go oraz Kyle'a Singlera. Ale Pistons się przebudowują. A kogo byście woleli mieć jako PG w młodej, formującej się ekipie? Augustina, czy Jacksona? Właśnie. Na koniec sezonu Jackson będzie zastrzeżonym wolnym agentem. Do tego czasu powinniśmy znać odpowiedź na pytanie czy warto w niego inwestować wielkie pieniądze. Let the fun begin!!! Witamy w Detroit Reggie!!!

Historycznie dobrzy

Pistons w erze po odejściu Josha Smitha (PJSE - Post Josh Smith Era) byli historycznie dobrzy. Tak jak nikt nie spodziewał się katastrofalnego początku sezonu, tak niedawna dyspozycja Tłoków przerosła nadzieje nawet największych optymistów. Seria 13 porażek z rzędu od połowy listopada do początku grudnia pozwalała liczyć tylko na rychły koniec sezonu i udany draft. Ale od okresu świątecznego wahadło zaczęło się przechylać w przeciwną stronę, i to bardzo zdecydowanie. Seria siedmiu wygranych z rzędu, bilans 12 - 3 do 21go stycznia, w tym 7-0 na wyjeździe, czym wyrównali rekord klubu. Po drodze wygrane ze Spurs, Mavs i Raptors. Wygrana w San Antonio była chyba kulminacją i dotychczas szczytowym osiągnięciem tego sezonu.


Pistons mieli niedawno trzeci atak i piątą obronę w całej NBA. Sen? Nie, to się zdarzyło naprawdę. I choć teraz są w dołku po stracie Brandona Jenningsa, który zerwał ścięgno Achillesa i jest wyłączony do końca sezonu, mówimy już o zupełnie innej drużynie. Jennings będzie trudny do zastąpienia. To on inicjował ataki Tłoków i unosił się ponad parkietem. Jego statystyki ze stycznia to średnio: 20,9 pkt, 7,2 asyst, przy zaledwie 2 stratach, 39% za trzy ... just sayin ... Brandon urwał się ze smyczy. Latał po boisku, atakował bez wahania, a czasem wręcz bezczelnie. A skoro trafiał, przeciwnicy musieli mu poświęcić więcej uwagi, co z kolei otwierało możliwości odegrań i ofensywnych zbiórek. Nie przeszkadzało mu, że oddaje trudne ... arcytrudne rzuty. Jest jak szaman - liczy się rytm i trans. Zobaczcie sami co zrobił nielubianym sąsiadom z Ohio:


21 stycznia Jennings, podczas wygranej z Magic, Jennings asystował 21 razy!!! Ostatnio takie osiągnięcie zaliczył w 2009 roku Steve Nash, a w barwach Pistons Isiah Thomas w 1987 ...



Po odejściu Josha Smitha, Van Gundy uprościł taktykę. A wyglądało to tak: w Jennings fruwa i próbuje nagiąć obronę, obwodowi rotują po łuku wystawiając się do odegrań. Monroe stawia zasłony i uwalnia się na pół dystansie, a Drummond rotuje do środka. Monroe rozgrywa z post up, a Drummond też ma swoje szanse, tylko raczej na szybkości, kiedy dostaje podanie w rytm i robi jeden zwód. Jerebko, Anthony Tolliver z powodzeniem pełnią rolę rzucających czwórek. W ten sposób Tłoki pracują w szybszym tempie, a gracze jak Kentavious Caldwell-Pope, czy Jodie Meeks złapali rytm i trafiają seriami. A w obronie? Cóż, SVG wie jak ustawić drużynę po tej stronie boiska. Rotacje stały się bardziej precyzyjne i zdecydowane, a zachowanie pozycji między swoim koszem a przeciwnikiem to priorytet. "We just form a fuckin wall" już przeszło do historii.


Czy ściana, z której wyjęto cegłę z inicjałami B.J. nie zawali się? Pistons mają mały kryzys, ale przynajmniej już wiedzą jak grać i na co ich stać. DJ Augustin musi być stabilny, a Drummond i Monroe niech kolekcjonują swoje double - double. Teraz wszystko zależy od gry w obronie. To dzięki niej Tłoki wciąż mają szansę znaleźć się w play off. Deeeee-troit Basketball !!!